Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I.4.

8. Emilia.


Amsterdam, styczeń 2010 r.

Do Holandii Emilka przyjechała sama. Jedynym jej kontaktem było biuro pośrednictwa pracy, które załatwiło jej pierwszą pracę. W szklarni. Emilia miała zbierać warzywa. Jako osobie wychowanej na wsi nie mieściło jej się w głowie, że można zbierać warzywa w styczniu. A jednak w Holandii miała się niedługo nauczyć, że wszystko jest możliwe...

Agencja pośrednictwa pracy tymczasowej, która ją zatrudniła, zapewniła jej pierwsze mieszkanie, a właściwie pokój w baraku pracowniczym koło szklarni, które ciągnęły się na dwóch hektarach. I umowę o pracę na miesiąc. – Zupełnie nowe życie – pomyślała sobie. – Mam dwadzieścia pięć lat i zaczynam wszystko od nowa...

Szklarnie Aalsmeer, Amsterdam, luty 2010 r.

– Émilie, comment vas-tu? [fr. Emilia, jak się masz?] – spytał ją z rana kolega z pracy, Moussa, który razem z nią zbierał pomidory na pierwszej zmianie.

– Ça va très bien, Moussa, merci [fr. wszystko w porządku, Moussa, dziękuję]– odpowiedziała. – A ty? – Emilia od miesiąca pracowała w szklarniach Aalsmeer. Z kierownictwem i większością współpracowników rozmawiała po angielsku, bo po holendersku nie znała ani słowa. Z Moussą, który pochodził z Mali, mogła rozmawiać po francusku. Szybko się zakumplowali, bo najczęściej mieli te same zmiany. Zabawnie wyglądali razem. On ciemnoskóry, jak gorzka czekolada. Ona blondynka z niebieskimi oczami. Ale przecież sympatia nie zna koloru skóry. Polubili się po prostu. Moussa opowiadał jej czasem o swojej dziewczynie, z którą ciągle się kłócił. Ona opowiedziała mu o swoim życiu w Polsce, o niewiernym mężu, o tym dlaczego wyjechała z kraju i zdecydowała się rozpocząć nowe życie. Na ich rozmowach czas w pracy płynął szybciej. W końcu się zaprzyjaźnili i Emilia nie wyobrażała już sobie dnia i zmiany bez nowego przyjaciela.

Emilka szybko zaaklimatyzowała się w nowych warunkach. Były surowe, ale zasady były jasne. Pracujesz, to zarabiasz. Po miesiącu dostała umowę na trzy miesiące, bo przełożeni byli z niej zadowoleni. Miała gdzie mieszkać, było ją stać na jedzenie i odkładała naprawdę sporo kasy. W myślach policzyła sobie, że rok takiej pracy i będzie ją stać w Polsce na otwarcie własnej firmy. Po dwóch latach mogłaby kupić małe mieszkanie. Po trzech starczyłoby i na mieszkanie, i na firmę. Emilia nie wiedziała czy wytrzyma tyle w Holandii, w tej pracy, ale cel dodawał jej skrzydeł.

Aalsmeer, Amsterdam, marzec 2010 r.

16 marca wieczorem wpadł do niej Moussa. Przyniósł wino.

– A co to za okazja? – zdziwiła się.

– Mam urodziny.

– No to wszystkiego najlepszego, staruszku! – zaśmiała się. – A właśnie, ile masz lat?

– Dwadzieścia pięć właśnie skończyłem.

– To tak jak ja – uśmiechnęła się. – Ale ja mam urodziny za trzy dni.

– To będę już wiedział – uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wypili wino z plastikowych kubków. W kuchni przy barakach nie było nic lepszego. Humory mieli za to lepsze niż gdyby pili najdroższego szampana w luksusowej restauracji. Później Moussa odprowadził ją do jej pokoju. A potem wprosił się do niej. Oboje byli na lekkim rauszu, ale nie można by powiedzieć, że nie wiedzieli, co robią. Wiedzieli.

Tego wieczora Emilka znalazła swojego „klina". Lubiła Moussę. I tyle. Nie była w nim zakochana. Wiedziała, że on kogoś ma, choć akurat teraz był ze swoją dziewczyną „pokłócony", jak sam stwierdził. On też wiedział już o niej dużo.

Moussa nie został do rana. Emilka sama go wygoniła po trzecim razie.

– Fajnie było, ale chciałabym się wyspać przed pracą – powiedziała z rozbrajającą miną.

– Jasne. Ale nadal się przyjaźnimy? – upewnił się.

– Pewnie.

– No to do jutra – uśmiechnął się do niej i przed wyjściem pocałował ją jeszcze w policzek.

Kiedy poszedł, Emilka się zastanowiła nad sobą: – No i co? Seks był nieziemski. Bzyknęłaś się trzy razy z zadziwiającym i mocarnym facetem, którego lubisz. I który ma dziewczynę. Czujesz się przez to lepsza od swojego byłego męża? – Właściwie to Emilka nie czuła się ani lepsza, ani gorsza. Poczuła się za to wolna. Po raz pierwszy od ośmiu miesięcy, od kiedy odkryła zdradę Bartosza, poczuła się wolna od tego żalu i poczucia zmarnowanej szansy. I wiedziała, że może zacząć życie od nowa. A więc fryzjerka Justyny miała rację. Klina klinem...

19 marca Moussa wpadł do niej z bombonierką, kwiatami i jeszcze lepszymi winem.

– Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, Émilie...

Aalsmeer, Amsterdam, kwiecień 2010 r.

Z Moussą spotkała się na seks jeszcze kilka razy. Nadal bez zobowiązań, ale sama musiała przyznać, że dobrze się bawiła. A potem on pogodził się ze swoją dziewczyną. I ta dziewczyna okazała się być ich kierowniczką zmiany. Taki szczególik, o którym zapomniał jej wspomnieć... Kiedy słaby i skruszony facet wygadał się swojej dziewczynie „na zgodę", z kim zabawiał się przez ostatni miesiąc, Natasha zaczęła się na niej wyzłośliwiać, a w końcu zrobiła wszystko, żeby się pozbyć Emilki ze szklarni. A to oznaczało, że od maja nie będzie miała pracy. Poszła więc znowu do agencji pracy, żeby poprosić ich o zmianę miejsca zatrudnienia ze względów osobistych.

Na miejscu pracownik biura popatrzył na nią dziwnie i spytał:

– Czemu chce pani zmienić miejsce pracy po czterech miesiącach? Nie zżyła się pani odpowiednio z pomidorami czy pokłóciła z papryką?

– Nie. Przespałam się z chłopakiem kierowniczki i nie mam tam życia, ona mnie ciągle mobbinguje – odpowiedziała. Facet zrobił bardzo głupią minę, a potem zaczął czegoś szukać w komputerze.

Amsterdam, maj 2010 r.

Od maja Emilia zaczęła pracę w sortowni owoców. Postanowiła, że więcej się nie da tak sfrajerować. Żadnych „przyjaźni do łóżka". Żadnych głupot. I nigdy więcej nie prześpi się z facetem, który jest z kimś w związku.

Już w pierwszym tygodniu pracy w sortowni poznała Marka Vissera, kierownika zmiany. Zagadał do niej sympatycznie. Najpierw po holendersku, potem po angielsku. Próbował nawet po francusku. Emilia nie odpowiedziała, ale wiedziała już jakie jej kierownik zna języki. – Holendrzy... tacy przewidywalni. – Jednak Mark próbował nadal. Codziennie witał się z nią uprzejmie i pytał jak się ma, ale jedyne słowa, jakich się doczekał, to były „hello" i „ok". Emilka uparcie odmawiała rozmowy z szefem. Przede wszystkim dlatego, że ta praca jej się spodobała i nie zamierzała znowu szukać nowej. Nauczona przykrym doświadczeniem postanowiła nie przyjaźnić się i nie spoufalać z ludźmi z pracy, bo nigdy nie wiadomo jak to się może skończyć.

Mark nie zamierzał się tak łatwo poddać. Emilka również nie zamierzała zmieniać obranej strategii: „Tylko praca, żadnych facetów."

Trzy tygodnie później Mark ją jednak zaskoczył.



Emilka się zagubiła po rozwodzie, zawiodła na przyjacielu... Dostała kolejną nauczkę. Myślicie, że czeka ją coś dobrego? :-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro