I.2.
6. Emilia.
Osiem lat wcześniej, jeszcze w Polsce, styczeń 2010 r.
Emilia miała wyjechać do Amsterdamu w samym środku zimy. Dziwny czas na rozpoczynanie nowego życia, ale tak się złożyło. Dwa tygodnie wcześniej, tuż przed świętami, został orzeczony jej rozwód z Bartoszem. Kilka miesięcy wcześniej, na wyraźne polecenie przyjaciółki, spakowała swoje rzeczy i wyprowadziła się od niewiernego męża do rodziców. Było jej bardzo ciężko, ale nie chciała dać się złamać, choć Bartosz dzwonił do niej i próbował ją nakłonić do powrotu. Justyna pilnowała, żeby Emilia nie dała mu się skołować. Ale tak naprawdę nie musiała. Emilka sama wiedziała, że nie chce być dłużej z kimś takim jak on i nie umiałaby drugi raz zaufać facetowi, który zrobił coś tak paskudnego.
– Ale mi jest ciężko, Justy... – powiedziała jednak przyjaciółce przed wyjazdem. – Co mam zrobić, żeby nie cierpieć?
– Na to ci nie umiem odpowiedzieć – powiedziała jej przyjaciółka – ale moja koleżanka fryzjerka twierdzi, że klin najlepszy.
– Co??? – niedowierzała Emilia.
– Proste. Jak cię zdradził facet, prześpij się z innym. Nie musisz go kochać, chodzi o to, żeby ktoś cię porządnie wygrzmocił.
– Ty mi dajesz taką radę? Ty, która całe życie jesteś z jednym facetem???
– Mój mąż to inny gatunek faceta – stwierdziła Justyna. – Kocha mnie i Janka. – No tak. Paweł Skotnicki, idealny mąż Justynki... – Emilia miała własną teorię na ten temat, ale jej przyjaciółka miała klapki na oczach, a ponieważ była mężatką od dwóch lat, mamą przecudownego półtorarocznego chłopczyka, Janka, i naprawdę wydawała się szczęśliwa, Emilka tym razem powstrzymała się od komentarza.
– Niech ci będzie, ale ja jakoś nie widzę tego klina... – westchnęła.
– Szczerze mówiąc, ja też nie. Powtarzam ci tylko to, co słyszałam u fryzjera.
– Ty już lepiej nie chodź do fryzjera, Justy – zaśmiała się Emilka i uścisnęła przyjaciółkę. A potem zapakowała dwie wielkie torby do bagażnika busa i wsiadła do środka. Pomachała jeszcze Justynie przez szybę auta i patrzyła przez chwilę, jak przyjaciółka oddala się coraz bardziej. Wtedy zorientowała się, że przecież Justyna stoi w tym samym miejscu, a to ona się oddaliła. Jechała do Holandii.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro