8
Elif:
Szedł w moją stronę w tym swoim uśmiechem. Wygląda świetnie w jasnych normalnych ubraniach choć w garniturze też mu pasuje.
- Musimy porozmawiać - odezwał się zatrzymując się tuż przede mną.
- Co to znaczy musimy ? Ja niczego nie muszę tym bardziej z tobą - powiedziałam minęłam go chcąc iść do wyjścia jak najszybciej.
Jednak mnie złapał za ramię i odwrócił w swoją stronę szarpiąc do siebie. Wyrwałam mu się od razu wściekła.
- Elif nie zachowuj się jak dziecko i nie uciekaj - warknął w moją stronę.
- Słuchaj nie chcę mieć z tobą nic do czynienia jasne ?
Pospiesznie wyszłam z centrum i od razu wsiadłam do samochodu nim zdarzył do mnie dobiec ja odjechałam z piskiem opon. Mam go serdecznie dość naprawdę. Co za uparty człowiek niby o czym on chce ze mną rozmawiać? Po kilku minutach zatrzymałam się pod domem. Spojrzałam odruchowo w stronę domu tego gbura zdziwiona zobaczyłam jego samochód zaparkowany na podjeździe. Zaciekawiło mnie to szczerze powiem. Jakim cudem? Weszłam do domu i od razu usłyszałam odgłosy rozmów dochodzący z salonu. Rozebrałam się odłożyłam zakupy i torebkę na szafkę i skierowałam się do salonu. No nie! W moim domu na mojej kanapie właśnie siedział Kuzey. Czy on nigdy nie odpuszcza ? Chciałam szybko nie zauważalnie wyjść z salonu jednak mama mnie zobaczyła.
- Elif twój nauczyciel nas odwiedził i zachwyca nad swoimi opowieściami z podróży choć posłuchasz z nami.
Przymknęłam oczy licząc do dziesięciu jednak nic to nie dało. I z stucznym uśmiechem podeszłam witając się z tym kretynem.
- Dzień dobry po raz trzeci - wypaliłam.
- Trzeci? - Zapytała mama.
- Tak trzy raz na uczelni potem w galerii a teraz tutaj czy pan mnie śledzi? To może przez to, że nie chciałam z panem rozmawiać? To może przy moich rodzicach zechce pan powiedzieć o co chodzi? - tak się zdenerwowałam, że po chwili doszło do mnie, że właśnie się przyznam iż nie było mnie w szkole.
Kretyn jedynie pokiwał na mnie głową spuszczając ją i śmiejąc się bezczelnie. Zawrzało we mnie w tej chwili.
- Albo nie, nie będę z panem rozmawiać - wstałam chcąc iść do pokoju.
- Elif wracaj! - wtrącił ojciec wstając z fotela - Nie wypada my z mamą was zostawimy - powiedział kiwając matce.
Super brawo tato normalnie kocham cię za twoją głupotę.
- Ale.. - wyszli oboje.
- Dlaczego chcesz odejść? Przez to co wydarzyło się wtedy? Wiesz - rozejrzał się - Pocałowałem cię - dodał ciszej.
- To szczerze wcale nie miało dla mnie znaczenia - mówię od razu.
- To dlaczego? - zapytał.
- Bo chcę stąd wyjechać okej? Chce żyć własnym życiem poza tym zawsze marzyłam o uczelni w stanach.
- Stany? Tak daleko od rodziny? Znajomych? Przyjaciół? Chłopaka? - wymieniał.
- Nie mam chłopaka - wyprostowałam od razu choć sama nie wiem po co to właściwie powiedziałam.
- Rozumiem ale jak mam być szczery powiedziałem ci co czuję...
- Przestań nie chcę tego słuchać - chciałam wyjść lecz mnie zatrzymał.
- Nawet ci się nie podobam? Nic nie czujesz? - ciągnął temat.
- Nie nic ja cię nawet nie lubię jak mam być szczera. Nie gustuję w nauczycielach - dodałam z kpiną.
- Rozumiem.. Ale jeśli o mnie chodzi i to dlatego chcesz wyjechać choć się nie przyznajesz. Dam ci pole do popisu.
- Czyli?
- Odejdę z uczelni abyś ty mgła tam być dalej.
Odwróciłam się w jego stronę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro