3
Elif:
Odwrócił się w moją stronę złapał za ramiona spoglądając w oczy.
- Coś narobiła ?! Mów szybko.
- Ja panu wyjaśnię ta wariatka uderzyła mnie butelka w głowę! - odezwał się ten kretyn.
Nie odezwałam się wciąż patrzyłam mu w oczy.
- To prawda !
- Elif pytam o coś ?! - warknął szybko.
- Tak.
Puścił mnie i odwrócił się w ich stronę.
- Czterech na jednego ? Okej. - wzruszył ramionami ściągnął swój płaszcz i podał mi go.
- Trzymaj - pościł mi oczko.
Stałam jak słup soli pierwszy raz widziałam jak ktoś się z kimś pije. I szczerze powiem Kuzey położył wszystkich na łopatki.
- Idziemy - powiedział biorąc ode mnie płacz i ubierając go złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.
- Co to było ?! - odezwałam się zaszokowana.
- Trzeba sobie jakoś radzić nie?
- Ale to było...
- Dlaczego uderzyłaś obcego człowieka butelką ? Ty masz coś oleju w głowie?! - powiedział zatrzymując się i patrząc na mnie.
- Zasłużył.
- Jak to?
- Nazwał mnie idiotką - wzruszyłam ramionami.
- I to był powód by uderzyć kogoś butelką w głowę ? A jak byś go zabiła!! Pomyśl trochę - zdenerwował się.
- Dobra to było głupie..
- To było okropne nie dziwię się, że tak zareagowali.
- A co ty tam robiłeś ?!
- Czy to ma jakieś znaczenie ? Ciesz się, że ci pomogłem.
- Nigdy tego jeszcze nie mówiłam ale dziękuję - mówię patrząc na niego.
- Nie ma za co - odpowiedział i ruszył przed siebie.
Zostawił mnie ! Na środku niczego? Serio? Zdziwiona ruszyłam za nim szybko oglądając się za siebie.
- Odwieziesz mnie do domu? - zapytałam.
Odwrócił się w moją stronę westchnął.
- Choć - otworzył mi drzwi i zamknął gdy wsiadłam.
Po chwili ruszyliśmy przed siebie po kilku minutach zapytał:
- Gdzie mieszkasz ?
- Aleja Wojska wielkiego - powiedziałam cicho.
- Serio?
- Co w tym dziwnego?
- Stać cię ? - zapytał patrząc na mnie dziwnie.
- Mieszkam z rodzicami mama jest ordynatorem w szpitalu a ojciec adwokatem coś jeszcze ?
- Wow.. też tam mieszkam - powiedział wracając wzrokiem do drogi.
Nie odezwałam się więcej odwróciłam głowę w stronę szyby.
- Który dom ?
- Pytam bo dojeżdżamy - dodał po chwili.
- 26 - odpowiedziałam nie patrząc na niego.
- Nie to już jakaś przesada.. - skomentował.
- Co znowu?
- Mieszkamy obok siebie bo ja 27 to już lekka przesada.
- To ty kupiłeś dom obok nas ?! - pisnęłam.
Spojrzał na mnie zaskoczony moją reakcją.
- Tak właśnie o tym mówię - zachichotał.
Pierwszy raz widziałam jak się śmieje i szczerze ? Uśmiech mu pasuje wygląda słodko. Czekaj co ?! Odwołuję to co właśnie pomyślałam.
- To jest chore ale sprostujmy coś - mówię poważnie - Nadal cię nie lubię i nie będę lubiła z pewnością.
- Ze wzajemnością Elif - podkreślił moje imię i znów pokiwał na mnie głową.
Jak ja go nienawidzę.
- Jesteśmy ale pod moim domem nie będę ci się specjalnie zatrzymywał obok.
Wysiadł z samochodu od razu po tych słowach ja zrobiłam to samo.
- To żegnam pana - ukłoniłam się i ruszyłam do furtki.
Jednak po chwili poczułam uścisk na nadgarstku który zmusił mnie do odwrócenia się w jego stronę.
- Mam nadzieję, że więcej się nie wpakujesz w takie kłopoty o radzę omijać te restauracje szerokim łukiem.
- Tak? - zastanowiłam się - Nie wpadłam na to - popatrzyłam na niego - Przecież nie będę tak głupia by tam wracać.
Wyszłam za furtkę i głupio mu pomachałam na pożegnanie.
Kretyn.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro