1
Elif :
Dzień zaczął się jak każdy inny wstałam zaliczyłam toaletę, przebrałam się i usiadłam w kuchni by napić się kawy. Rodzice w najlepsze rozmawiali nawet nie zauważyli kiedy weszłam. Wzięłam ze stołu kawę i kanapkę po czym wyszłam z kuchni. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Spojrzałam na zegarek który bez litości wskazywał, że właśnie spóźniłam się na lekcje. Fajnie nie! Odłożyłam niedojedzoną kanapkę i nie dopitą kawę po czym szybko się ubrałam chwytając torbę wyszłam nie żegnając się z rodzicami. Od razu wsiadłam do samochodu i ruszyłam przed siebie z piskiem opon. W kilka minut dojechałam pod uczelnię. Nie wzruszona spóźnieniem ruszyłam do sali wykładowczej. Na moje nieszczęście jeden z dziekanów mnie zauważył i zawołał.
- Elif? Znowu spóźnienie? Które w tym tygodniu?
Odwróciłam się w jego stronę.
- A czy uczę się źle ? Nie zaliczyłam jakiegoś sprawdzianu czy kartkówki?
- Wręcz przeciwnie każde o dziwo zdajesz co mnie bardzo dziwi raz się spóźnisz, raz wychodzisz wcześniej, nie raz nie ma cię wcale.
- Ale uczę się dobrze nie mam wcale zaległości więc w czym problem! - zdenerwowałam się - Chce przypomnieć, że właśnie pan mnie zatrzymuje i zadaje głupie pytania.. a ja właśnie mam być w środku.
Pokiwał głową śmiejąc się pod nosem ty i twój nie wyparzony język - dodał i minął mnie idąc dalej.
Weszłam do sali załamując szybko miejsce moja koleżanka mnie szturchnęła.
- Pacz jakie to jest ciacho! Nowy wykładowca!
- Jak narazie to wodzie tylko plecy - śmieje się.
- Jak mu na imię ? - dostałam po chwili.
- Pan Kuzey Bozbey.
Wtedy się odwrócił i spojrzał wprost na nas tak jak by czuł, że o nim rozmawiamy.
- Czy ja wam przeszkadzam? - odezwał się - Dość, że pani się bezczelnie spóźniła to jeszcze przyszłaś na pogaduszki? - podszedł bliżej trzymając ręce w kieszeni.
- Ciekawe czy pan też jest tak bardzo pilny i nigdy się nie spóźnia ?! - warczałam.
- Jeszcze do tego pyskata.. - pokiwał głową.
- Kiwać głowa to se pan może na kogoś innego ale z drugiej strony na pana egoizm pewnie wszyscy załamują ręce.
- Zapraszam na rozmowę po lekcji zobaczymy czy nadal będziesz taka mądra - puścił mi oczko.
Co za idiota ? Czy on właśnie puścił do mnie oczko ? Co to jakiś pederasta? Kretyn.
Nie miałam zamiaru nawet do niego podejść po lekcji. Wyjadę stąd z prędkością światła i nawet się nie obejrzę. Nie mam czasu na jego pieprzenie na temat mojego życia i zachowania. Zirytowana tylko czekałam aż nadejdzie ta godzina. Ale czas jak na złość ciągnął się jak cholera. Ale gdy w końcu nadeszła moja upragniona godzina. Wyruszyłam z ławki jak by mnie ktoś gonił. Jednak gdy tylko podeszłam do drzwi poczułam szarpnięcie. Odwróciłam się w daną stronę i spojrzałam w oczy tego pederasty.
- Puszczaj mnie! - warknęłam wyrywając rękę z jego uścisku.
- Miałaś zostać - założył ręce na piersi.
- Nie mam ochoty - znów ruszyłam do drzwi.
Jednak ręką zamknął mi się przed nosem tak że aż podskoczyłam.
- Słuchaj nie życzę sobie więcej takich akcji na lekcji. I proszę mnie więcej nie obrażać bo inaczej..
- Co niby co zrobisz ?! - warknęłam patrząc na niego.
- Bo cię usadzę na roku i zobaczymy czy będziesz mądra.
- Nie możesz mnie szantażować !
- Nie jesteśmy na TY zwracaj się z szacunkiem.
- Na niego trzeba sobie zapracować - mówię z uśmiechem.
Po czym wyszłam trzaskając drzwiami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro