Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9.Frank

To była ta dziewczyna, która była jakiś czas temu w sklepie u Franka. Po tym jak Gerard wyrzucił ją z mieszkania, zamknął się w łazience.

—Gerard, otwórz. —Frank pukał do drzwi, ale nie dostał odpowiedzi —Gerard, proszę cię. Otwórz.

Frank oparł się plecami o drzwi i usiadł na ziemi.

—Pomogłeś mi wtedy, nad jeziorem, więc daj sobie też pomóc.

Frank nie spodziewał się, że Gerard mu odpowie. Jakież było jego zdziwienie, kiedy drzwi się otworzyły, a on upadł na ziemie. Gerard patrzył na niego z góry, a Frank się uśmiechnął i szybko wstał. Zanim Frank zdążył cokolwiek powiedzieć, lub zrobić, Gerard go przytulił. Chłopak trochę się speszył, ale odwzajemnił gest.

—Przepraszam, Frankie.

Serce Franka zabiło szybciej. Jedynie Nicole do niego tak mówiła, uważał to za urocze, ale nie spodziewał się, że powie do niego tak jego nauczyciel i można powiedzieć, że przyjaciel.

—Frankie? — Frank powtórzył.

—Co?

—Powiedziałeś do mnie Frankie.

—No i co z tego?

—Nic, po prostu się zdziwiłem, jedyną osobą, która tak do mnie mówi, jest Nicole.

—To ja też zacznę tak do ciebie mówić. — Gerard odsunął się od niego i spojrzał mu w oczy. Ich twarze były naprawdę blisko, aż za blisko, mogli czuć na sobie swój oddech. Frank odsunął się trochę, zakłopotany całą sytuacją.

—Okej.

Gerard poszedł do swojej sypialni i się położył, a Frank postanowił zrobić coś do jedzenia. Klasycznie, postawił na kanapki. Do tego zrobił też kakao i wrócił do pokoju. Gerard leżał na boku i miał zamknięte oczy.  Frank usiadł obok niego i zapytał cicho, czy śpi, ale nie odpowiedział mu.
Frank przykrył go kocem i odniósł jedzenie do kuchni i wyszedł z mieszkania.

Na dworze zapalił papierosa i powolnym krokiem skierował się do auta. Włączył płytę Ramones i wyrzucił niedopałek, i wrócił do domu. W środku zobaczył bardzo dobrze znane mu szpilki, a na wieszaku czarny żakiet. Z przedpokoju słyszał cichą muzykę z radia i dwa kobiece głosy.

—Mamo? Co tu robisz? — Frank stanął w wejściu kuchni i oparł się o framugę.

—To tak teraz się witasz ze swoją rodzicielką?

—Przepraszam, po prostu nie spodziewałem się ciebie.

—No dobrze. Chodź. — Linda rozłożyła ramiona, a Frank szybko się do niej przytulił — Jak się czujesz słoneczko?

—Różnie, a jak u ciebie?

—Ojciec wyjechał na firmowe spotkanie, więc zamiast siedzieć w domu lub w pracy, to wzięłam wolne i przyszłam odwiedzić moje jedyne dziecko. Jak tam, masz już jakąś kandydatkę na żonę?

—Nie, na razie nikt mi nie wpadł w oko. — Powiedział Frank, spoglądając kątem oka na Nicole. Jego mama nie wiedziała o jego orientacji, a Frank nie chciał na ten moment jej tego mówić. Terapeutka zalecała mu porozmawiać z rodzicami na ten temat, ale Frank się bał tego.

—Jak to? Nie będę żyć wiecznie, a chciałam jeszcze swoje wnuki zobaczyć.

—Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty? — Frank szybko zmienił temat.

—Herbaty poproszę. A jak tam twoje studia?

—Zacnie. Mam super wykładowcę od anatomii.

—Może tam poznasz jakąś panienkę. Tak jak ja poznałam twojego ojca. Na tej samej uczelni!

—Tak, wiem mamo, mówiłaś to milion razy.

—Mój syn będzie lekarzem. — Rozmarzyła się Linda.

—Zobaczymy. — Frank postawił kubki z napojami na stole, a Nicole wyciągnęła z lodówki ciasto.

—Twoje ulubione. — Powiedziała Nicole, rozkładając talerzyki.
Wszyscy podziękowali i zaczęli jeść, rozmawiając ze sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro