16.Gerard
Kupiłem butelkę soku pomarańczowego i jakieś ciasteczka, i poszedłem do Franka. Gdy zapukałem do drzwi, otworzył mi bez koszulki, z ręcznikiem na karku, a z jego mokrych włosów kapała woda.
—Cześć, Frankie.
—Hej. — Uśmiechnął się i pocałował mnie — Chodź. — Przepuścił mnie w drzwiach i poszliśmy do jego pokoju.
—Jak dla mnie nie musisz zakładać tej koszulki. — Wskazałem na materiał w jego rękach.
—Zimno mi.
—Mogę cię ogrzać. — Spojrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy się śmiać — No chodź tu do mnie.
Usiadł obok mnie na łóżku i przytulił mnie. Wyglądał na nieco przygnębionego i nieobecnego. Położyłem dłoń na jego włosach i zacząłem sie nimi bawić. Frank przymknął oczy i delikatnie zamruczał.
—Coś sie stało? — Zapytałem.
—Moi rodzice się rozwodzą.
—Oh.
—I wypisuje się z uczelni.
—Oh?
—Powtarzasz się.
—Przepraszam, po prostu tego sie nie spodziewałem. Czemu sie rozwodzą? I czemu wypisujesz sie z uczelni?
—Ojciec znalazł sobie młodszą. A ja nie chce być lekarzem.
—Rozumiem. — Przytuliłem go mocniej — Czyli oficjalnie możemy być razem? — Moje serce zabiło mocniej. Frank zachichotał i potwierdził to krótkim buziakiem w moje usta.
********
Gdy skończyłem zajęcia na uczelni, pojechałem do pracy, do Franka. Wziąłem drożdżówkę, którą mu kupiłem i wszedłem do środka.
—Jestem w pracy, nie będę o tym teraz z tobą rozmawiać. — Usłyszałem. Zastanawiając się z kim rozmawia, cicho poszedłem w miejsce, skąd dobywał się jego głos.
—Frank, proszę cię. — Ten głos. Tak dobrze znajomy, kochany ale też i znienawidzony przeze mnie. Co ona tu robi? Dlaczego rozmawia z Frankiem i czego od niego chce?
—Shina? — Powiedziałem prawie szeptem. Spojrzeli się w moją stronę, a na twarzy Franka przeszedł cień smutku — Co ty tu robisz?
—Muszę już iść.
—Poczekaj. — Nie posłuchała mnie. Wyszła i zostawiła nas w niezręcznej ciszy.
Przeniosłem wzrok z miejsca w którym jeszcze przed chwilą ona stała, na plecy Franka. —Masz mi coś do powiedzenia?
—Przyszła tylko coś poszukać.
—Co? Jak możesz mi tak kłamać prosto w twarz? Dobrze słyszałem, jak mówisz, że nie będziesz o czymś z nią rozmawiać!
—Nie krzycz na mnie! — z jego gardła wyrwał się krzyk wymieszany z płaczem, a Frank zaczął się trząść.
Zostawiłem jedzenie obok jego dłoni i wyszedłem.
Próbowałem dodzwonić się do Shiny, ale nie odbierała. Otworzyłem okno w aucie i rozpaliłem papierosa, kierując się w stronę swojego mieszkania. Za mocno potraktowałem Franka, powinienem być bardziej delikatny, muszę go przeprosić, jest bardzo wrażliwy.
—Halo? Frank, proszę oddzwoń... — Powiedziałem do poczty głosowej po raz enty — Kurwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro