1.Frank
Frank przewracał łyżką w misce, zastanawiając się co go dzisiaj czeka. Tego dnia miał zacząć studia i strasznie się stresował. Nie wiedział kogo spotka, jakich wykładowców będzie miał, ogólnie nic nie wiedział. Jego matka była bardzo zadowolona, że dostał się na jeden z lepszych uniwersytetów, z dumą opłacała czesne, które nie należało do tanich. Co prawda długo namawiała chłopaka do podjęcia nauki po liceum, bo w tym roku kończył 23 lata, czyli liceum skończył prawie 5 lat temu.
Linda jednak nie dawała mu spokoju, zawsze chciała żeby poszedł w ślady ojca i został lekarzem. Nie ważne jakiej specjalizacji, po prostu chciała żeby studiował tam, gdzie ojciec, gdzie go poznała. Była pewna, że Frank na pewno też pozna tam swoją miłość życia i ta „tradycja" będzie się ciągnęła przez następne pokolenia.
Jednak nie wiedziała o jednej rzeczy.
Frank nie za bardzo przepadał za kobietami. Od dawna za to interesował się swoją płcią, obserwował na instagramie prawie samych mężczyzn, oglądał gejowskie porno, a pod koniec liceum kręcił z jednym typem, ale ostatecznie ich drogi się rozeszły.
Frank stwierdził, że jednak nie ma ochoty na płatki z mlekiem, Chociaż teraz bardziej przypominały czekoladową papkę, i odłożył miskę do zlewu, stwierdzając, że zajmie się tym później. Ubrał swoje stare, zniszczone conversy, przełożył torbę przez ramie i wyszedł z domu, uprzednio zakluczając drzwi. Spojrzał w niebo, wziął głęboki wdech, po czym wsiadł do auta i pojechał do New Jersey City University.
Przy dobrych wiatrach powinien być tam za dwadzieścia minut, zaś jeśli ludzie stwierdzą, że czas się gdzieś wybrać, i będą duże korki, to za czterdzieści minut, jeśli nie dłużej. Do pierwszych zajęć miał jeszcze godzinę, więc nie przeszkadzało mu to.
Z głośników w jego aucie brzmiały pierwsze dźwięki „Afraid To Shoot Strangers" Iron Maiden, chłopak bardzo lubił ten zespół. Podgłośnił muzykę i jechał przez miasto.
***
Frank wszedł na sale i usiadł z przodu. Zawsze był dobrym uczniem, zawsze siadał z przodu sali i zawsze miał najlepsze oceny. Nauczyciele w liceum nie mogli narzekać na jego wiedzę, zaś na zachowanie już tak. Frank nie należał do grzecznych uczniów. Przeszkadzał na lekcji, wchodził w bójki, palił papierosy i pił alkohol w opór. Nieraz lądował na dywaniku dyrektorki, ale zawsze się dobrze uczył. Nigdy nie zamierzał zaniedbywać szkoły, chciał coś osiągnąć. Jednak przez długi czas nie podjął się studiów. Nie wiedział co konkretnie chciał robić. Nie pomagała mu w tym tez depresja, która na dobre dwa lata wykluczyła go z życia. Zaraz po skończeniu szkoły nie robił nic. W końcu jego matka zmusiła go do wizyty u lekarza i w taki sposób, powoli wstaje na nogi. Raz jest gorzej, raz lepiej, ale psychiatra i jego terapeutka mu pomagają.
Chłopak długo myślał o tym, jaką specjalizacje wybrać, aż w końcu zadecydował. Psychiatria. Chciał pomagać innym, tak jak pomagano jemu. Jak opowiedział o tym terapeutce, to ucieszyła się, ale też powiedziała o tym, że jest to ciężka nauka, jak i ciężki zawód. Frank o tym wiedział. Dużo czytał na ten temat, więc był przygotowany.
Frank zaparkował swój samochód na parkingu przy uniwersytecie i wyszedł z niego. Spojrzał na duży budynek i oparł się o drzwi, odpalając papierosa.
—Kopsnij szluga. — Powiedział jakiś chłopak podchodząc do Franka. Na początku nie zrozumiał, że chodzi o niego.
—Co? A tak, już. — Sięgnął do auta i podał chłopakowi paczkę Marlboro.
—Dzięki. — Czarnowłosy uśmiechnął się, a w kącikach jego oczu zrobiły się kurze łapki i odszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro