Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Nadzieja

Will marzył o tym, że kiedyś do sierocińca zgłosi się jego ojciec, wybawiając go od za dużych ubrań i dzieci drwiących z jego piegów. Wmawiał sobie, że jego tata przecież gdzieś tam jest. Ostatecznie gdzieś być musiał.

Może to i naiwne, może i głupie, jednak przez cały czas w przytułku dla dzieci spędzony kurczowo trzymał się tej myśli. 

Padał deszcz.

Chłopiec siedział na obdrapanym z białej farby parapecie, patrząc w szybę. O okno głośno bębniły krople wody, rozmyłszy cały świat za nim widziany, niby stawiając Willa na przeciw krzywego zwierciadła.

- Will - wraz z głośnym skrzypnięciem otwieranych drzwi, chłopiec usłyszał dobrze znany głos pani Mallacent - To do ciebie - drobne serce chłopca zabiło mocniej. Czyżby ktoś nareszcie zauważył jego istnienie? Zerwał się z miejsca, podbiegając do kobiety, która wysiliła się na cierpki uśmiech - Zapraszam do holu. 

Solace już spokojniejszym krokiem udał się do szarego, wysprzątanego holu sierocińca, gdzie przodem do niego stała dwójka ludzi. Mężczyzna był słusznej budowy, z elegancko przystrzyżonymi, kręconymi włosami. Kobieta miała krótką, blond fryzurę i uroczy uśmiech. Wydali się chłopcu nad wyraz sympatyczni.

- Ty pewnie jesteś Will, prawda? - spytała, mrugnąłszy do niego przyjaźnie.

Solace tylko skinął głową.

-Cóż, ja jestem Audrey Jones, a to mój mąż, Sam. Powiem to wprost, chcielibyśmy cię stąd zabrać.

Oblicze Willa, jeszcze przed chwilą nieufne i pochmurne, w jednym momencie rozjaśnił szeroki, szczery uśmiech.

- Naprawdę?!- wykrzyknął, nie kryjąc ekscytacji. Kobieta zaśmiała się, zasłaniając usta dłonią o szczupłych palcach.

- Naprawdę.

Adopcja, trudna sprawa. Will wiedział, że nie załatwią tego z dnia na dzień, jednak sama myśl o tym, świadomość, że gdzieś na ziemi ktoś mógł myśleć o nim czule, być jego rodziną, napawała chłopca euforią.

Wśród szarych ścian tamtego dnia słychać było śmiech, tak rzadko przytułek zaszczycający.



To jeszcze żyje!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro