Światło
Drzwi powoli się otworzyły ukazując oświetlony przez słońce korytarz. Powietrze było wilgotne a wiatr wdzierał się do budynku przez otwarte drzwi wejściowe.
Na podłodze widniało sporo śladów butów, jednak Dawid wśród nich dostrzegł także widoczne ślady gołych stup, zaciągnął mocno powietrze do płuc rozglądając się po korytarzu.
Elizabeth, jak i reszta grupy opuściła pokój, tylko Oliwia pozostała w środku by ostatni raz rozejrzeć się po pokoju, chciała się upewnić że wszystko zostało zabrane, rudowłosa kobieta która stała z resztą grupy ze zmęczenia przymknęła oczy po czym opuściła delikatnie głowę jednak słysząc nieregularny oddech Dawida spojrzała na niego, widząc jednaka że jego głowa jest obrócona w prawo i nawet na chwile jego oczy nie odrywają się od jednego punktu także obróciła tam głowę kierując wzrok w tą samą stronę gdzie aktualnie patrzał mężczyzna. Momentalnie wstrzymała oddech robiąc krok w tył by nie stać na przodzie.
Blondynka która do tej pory nie wytykała nosa z pokoju wyszła na korytarz.
-Oj, zapomniałam zamknąć- Nie dokończyła, Japończyk szybko zasłonił jej usta dłonią, dziewczyna z zaskoczenia podskoczyła zerkając na niego zdziwiona nagłym gestem , gdy chłopak był pewien, że nie wyda żadnego dźwięku wskazał na kuchnię która znajdowała się na samym końcu korytarza na prawo od nich.
Na końcu pomieszczenia znajdował się stół, okryty obrusem który mimo upływającego czasu wciąż był w dobrym stanie, tkanina sięgała prawie do podłogi jednak coś trzymało skrawek obrusu przez to jest podniesiony do góry. Blade palce zaciśnięte na tkaninie należą do istoty ukrytej w ciemnościach, światło odbijało się od gałek ocznych istoty przez co te zdawały się świecić, oczy skierowane były centralnie w ich stronę. Obserwowało w ciszy, jego białka oczne wyraźnie pokazywały jak istota co chwile schyla lub przekręca głowę by lepiej obserwować grupę.
Dawid ostrożnie posuną ręką Sasu który kiwając głową zbliżył się do reszty pchając ich powoli w stronę do wyjścia, Dawid wymierzył powoli broń w punkt który w tym samym momencie mocno się schylił jakby reagując na ruch osób które powoli kierowały się w stronę drzwi. Nagle stół przesuną się trochę, nastała cisza a każdy staną w bezruchu oczekując kolejnego ruchu ze strony istoty, nie czekali zbyt długo bo ręka zniknęła pod stołem opuszczając obrus a mebel zaczął głośno przesuwać się po podłodze w ich stronę uderzając we wszystko po drodze. Jak na znak wszyscy w korytarzu pędem rzucili się do wyjścia.
To co było pod stołem zerwało się jak na zawołanie ściągając ze stołu obrus i jak w szale rzuciło się na grupę, osłonięte tkaniną wyciągnęło dłonie w ich stronę, były one kościste a skóra zdawała się odłazić od kości.
Dawid mimo naładowanej broni nie oddał strzału, ruszył jedynie pędem za resztą starając się ich doścignąć. Czuł jak palce bestii musnęły jego plecy, na szczęście pojedynczy mocniejszy promień światła zmusił stworzenie do schowania rąk, przyśpieszył znacznie widząc jak drzwi wejściowe zaczynają się powoli zamykać. W ostatniej chwili wybiegł, tuż potem Elizabeth zatrzasnęła drzwi, sekundę po tym rozległ się huk, następnie silne drapanie w drzwi oraz próba szarpania za klamkę, jednak ta trzymana przez kobietę nie odpuszczała, mimo strachu Ethan także złapał za klamkę widząc, że kobieta z trudem stawia opór sile potwora. Kacper który do tej pory starał się trzymać jak najdalej od drzwi podbiegł do sterty gruzu która leżała kawałek dalej i chwycił większy fragment betonu niosąc go jak najszybciej w stronę drzwi. Elizabeth nagle poczuła jak klamka opada a napór na drzwi stał się o wiele silniejszy, mimo starań drzwi z każdą chwilą otwierały się coraz szerzej, nawet światło dnia nie powstrzymywało ludożercy który przez szczelinę w drzwiach zdołał wystawić rękę którą od razu starał się chwycić kobietę która wraz z Ethanem napierała na drzwi. Betonowy fragment z impetem uderzył w ziemie obok drzwi, Kacper dosuną go po czym zrobił miejsce Dawidowi i Sasu którzy jego śladem wzięli gruz który mógł się nadać jako blokada na drzwi, dzięki temu w parę chwil drzwi zostały zablokowane a ręka mocno spalona słońcem cofnęła się z powrotem do środka. Brązowo włosy od razu odsuną się z kobietą od drzwi próbując złapać z trudem oddech, jednak nikt nie zdążyli go złapać bo wiedzieli że nie są tam bezpieczni więc wszyscy pobiegli na pobliski pagórek za nimi nagle rozległ się trzask tłuczonego szkła.
Ethan obrócił się widząc jak bladoskóra istota kuli się na ziemi wrzeszcząc w niebogłosy, krzyk ten nie przypominał niczym tego który słyszeli w nocy, w tym nie było słychać ani nic zwierzęcego ani ludzkiego.
Skóra zwierzęcia zaczęła odchodzić od jego ciała i kości. Nie mogąc na to patrzeć wszyscy szybko ruszył dalej. Zatrzymali się dopiero po dobrych paru metrach za pagórkiem.
Wszyscy z trudem łapali oddech rozglądając się, krzyk mógł zwabić też inne potwory z okolicy, Dawid szybko przejechał wzrokiem po grupie sprawdzając czy wszyscy są.
Blondynka która stała z boku zasłoniła twarz dłońmi z trudem łapiąc oddech.
-Tak bardzo przepraszam- wypłakała przecierając łzy które spłynęły jej po policzkach, niektórzy zerkneli w jej stronę w ciszy, czekali na rozwój sytuacji. Dawid wyprostował się i podszedł do niej z trudem powstrzymując się od wymierzenia jej ciosu w twarz, złapał ją za ramiona i mocno potrząsnął jakby próbując wyrzucić z siebie furię która w nim narastała.
-Nawet nie wiesz co mogłaś na nas sprowadzić- krzyknął jej w twarz, ta jedynie odwróciła głowę w bok zasłaniając się swoimi blond włosami które spłynęły jej po twarzy.
-Ile razy mam powtarzać jeśli gdziekolwiek nocujemy zamykamy cholerne drzwi i zasłaniamy okna, a gdy opuszczamy to miejsce nie odzywamy się- dziewczyna szybko pokiwała głową jego uścisk się poluźnił aż w końcu ją puścił.
-Czy ja mówię po innym języku czy jak, tyle razy tłumaczyłem wam, że to nie są tylko głupie regułki- Odszedł parę kroków od grupy masując palcami skroń, Oliwia i Elizabeth spojrzały na siebie w milczeniu oczekując tego co powie dalej jednak on tylko stał plecaki do nich myśląc, w końcu westchnął i spojrzał w ich stronę odwracając się.
-Ja, Ethan i Sasu idziemy w jedną stronę reszta pójdzie w bardziej w bok- Słowa te wywołały nie małe poruszenie, od samego początku nie rozdzielali się nagła zmiana była dla nich czymś niezbyt chcianym. Elizabeth wysunęła się do przodu patrząc na niego z niemałym oburzeniem.
-Nie ma nawet opcji byśmy się rozdzielali sam powtarzałeś że w grupie jesteśmy bezpieczni- powiedziała lustrując go wzrokiem, on jednak jedynie poprawił plecak na ramieniu patrząc w stronę Sasu i Ethana, jednak i oni nie pokazywali po sobie zbytniego entuzjazmu.
-Jesteśmy bezpieczni w grupie jeśli sama grupa nie ma wad, ale tutaj, ciągłe błędy które zawarzają na naszym życiu. Jest jednak inne wyjście- Powiedział powoli wiedząc że druga sugestia może gwałtownie wpłynąć na co niektórych, Kacper machną ręką pokazując mu by mówił dalej.
-Oliwia stanowi większość incydentów, miesiąc temu narobiła ogromnego hałasu praktycznie w środku nocy, potem zgubiła jeden z plecaków a dziś praktycznie zaprosiła bestie do nas, tak więc- przerwał na chwilę widząc że to co do tej pory powiedział już mocno zmieniło nastroje w grupie -Lepiej by odeszła- Powiedział krótko, blondynka nie zdążyła nawet nic powiedzieć, stanęła przed nią Elizabeth która zaczerwienienia ze złości.
-Jeśli to zrobisz to będziesz odpowiedzialny za jej morderstwo, nikt nie przeżyje tutaj sam- krzyknęła podchodząc do niego.
-Więc odejdź razem z nią- Powiedział bez wyrazu emocji tak jakby była to dla niego zaledwie błahostka, kobieta stojąca przed nim nie mogła w to uwierzyć, że ten który ich uratował teraz chce się pozbyć najsłabszej osoby. Wiedziała że nie przemówi mu się do rozsądku jednak miała nadzieję że wizja morderstwa ochłodzi jego gniew na blondynkę.
Dawid jednak nie zdawał się nawet na chwilę rozważać zmiany pomysłu.
Oliwia spojrzała na niego z nieukrywanym przerażeniem.
-Błagam, błagam cię nie zostawiajcie mnie, to już się więcej nie powtórzy- Powiedziała na skraju płaczu, twarz czarnowłosego pozostawała jednak tak samo obojętna jak przedtem. Nastała chwila ciszy, Ethan podszedł do Dawida spoglądając na niego, ich wzrok się spotkał a wyższy mężczyzna złagodniał nieco.
-Ostatnia szansa, jeszcze jeden incydent a sam cię rozszarpie- Dawid powiedział z niemałą irytacją w głosie jednocześnie przenosząc wzrok na blondynkę.
-Elizabeth, jesteś za nią odpowiedzialna- Nie dał nawet odpowiedzieć rudowłosej, kiwną głową do Ethana pokazując mu że ruszają, brunet nic nie powiedział patrząc jak Czarnowłosy idzie w dalszą drogę, spojrzał chwilę na obie kobiety po czym dogonił swojego towarzysza utrzymując z nim kroku. Za nimi ruszył Sasu jedynie Kacper i obie dziewczyny przez chwilę się wahali.
-Spokojnie Oli on chciał cię tylko nastraszyć- Mimo tych słów Elizabeth nie była pewna czy była to jedynie próba zastraszenia, objęła młodszą kobietę ręką by dodać jej otuchy i ruszyła za resztą.
Las do którego dotarli zdawał się ciągnąc w nieskończoność, od godziny jedyne co widzieli to drzewa oraz pojedyncze zbiorniki wodne które co chwilę mijali.
Liście szeleściły pod ich nogami, wiele z drzew była już kompletnie pozbawiona kolorów, Ethan rozglądał się szukając jakiejkolwiek oznaki ludzkiej ingerencji jednak nic, jedynie drzewa i krzaki.
-Dawid na pewno dobrze idziemy? Nie ma tu budynków- Powiedział z nutą niepokoju w głosie, nie chciał nawet myśleć o tym że musieli by zostać na noc na zewnątrz.
-A co, boisz się ciemności?- Zapytał w wyższy mężczyzna spoglądając na Bruneta który jedynie spojrzał na niego ostrzegawczo.
-Spokojnie tylko żartuje, niedługo pewnie napotkamy jakąś leśniczówkę- To zdanie uspokoiło nieco bruneta, który postanowił zaufać słowom czarnowłosego.
Zaufanie to jednak nie udzieliło się u reszty grupy, czas ich gonił a każdy marzył też o chwili prawdziwego odpoczynku. Nocne obozy często nie wystarczyły, sen przychodził ciężko w takich miejscach.
Ku zadowoleniu Dawida niedługo po jego słowach zza drzew wyłoniła się drewniana chatka która niegdyś musiała należeć do myśliwego, mimo jej widoku nikt nie był zbytnią radosny. Znalezienie schronienia należało do najmniej skomplikowanych czynności, jeśli coś stało puste było prawie pewne, że zagnieździły się tam potwory.
-Jesteśmy w lesie myślę, że może być ich tu mniej niż w okolicach wiosek lub miast- Powiedział Kacper występując do przodu, Dawid jedynie pokiwał głową.
-To i tak kompletnie nie wyklucza ich obecności tutaj, drzwi są otwarte- Pokazał dłonią na otwarte wejściowe drzwi, w domku panowała ciemność, nikt nie chciał pierwszy ruszyć w stronę budynku.
-Dobrze pójdę pierwszy, pamiętajcie by wchodzić pojedynczo- Oznajmił spokojnie Dawid biorąc od Ethana sztylet który czekał już na niego przygotowany. Zanim jednak postawił pierwszy krok Elizabeth wyminęła go szybko i skierowała się w stronę domku. Czarnowłosy szybko ruszył jej śladem.
-El wracaj się, już to przerabialiśmy- Ta jednak zignorowała jego polecenie wchodząc bez wąchania do budynku.
Deski zaskrzypiały pod jej stopami. Ku jej zaskoczeniu w domu panował nieskazitelny porządek, podłoga była czysta bez oznak kurzu, okna były zabite deskami a wszystkie meble stały nieskazitelnie czyste.
Dawid staną u jej boku rozglądając się, widząc włącznik światła po ich prawej wcisną go co spowodowało natychmiastowe odpalenie światła.
-Ktoś tu mieszka, lub mieszkał- Powiedział ciszej wchodząc w głąb domku, cały budynek miał trzy pokoje połączone ze sobą kuchnia, sypialnia i salon one także wyglądały na zadbane.
-Nie ma co ryzykować, wracajmy do reszty- Powiedział idąc w stronę drzwi, Elizabeth jednak stała dalej się rozglądając.
-Co jeśli ta osoba nie żyje? Możemy tu zostać na dłużej, mamy kominek i światło, w końcu byśmy odpoczęli-
Powiedziała stojąc do niego plecami, mężczyzna zmarszczył brwi i przystaną.
-Nie możemy ryzykować- Kobieta odwróciła się do niego.
-Nie mamy pewności czy coś dzisiaj jeszcze znajdziemy, lepiej zostać tutaj, z jednym człowiekiem damy sobie rade- Powiedziała z wyrzutem, mężczyzna mimo jej słów wyszedł na zewnątrz, ta od razu pomknęła szybko za nim.
-Zabierzemy wszystko co się przyda i idziemy dalej- powiedział, obok niego jednak rozległ się inny głos.
-Zostańmy tu, jest światło i pewnie bieżąca wodą, odpoczęlibyśmy- Elizabeth nie patrzyła na Dawida, grupa spojrzała po sobie. Ku ich zdziwieniu Dawid jedynie podkręcił głową nic nie mówiąc przez chwilę, do tej pory w momencie podważenia jego polecenia od razu wdawał się w sprzeczkę z tą osobą, tym razem było jednak inaczej.
-Jeśli chcecie to zostańcie- Powiedział zakładając ręce na piersi, Elizabeth prychnęła rozbawiona po czym dała mu radio.
-Nie wołaj o pomoc zbyt często to ostatnia bateria- Po tych słowach objęła Oliwie ramieniem i bez dalszej rozmowy poszła przed siebie. Za nimi ruszył Sasu któremu wizja odpoczynku nadzwyczaj odpowiadała.
Także Kacper bez patrzenia w oczy Dawida udał się w stronę budynku.
Na miejscu pozostał jedynie Ethan. Patrzył jak reszta wchodzi do domu rozmawiając cicho. On jednak nie ruszył się o krok. Dawid uśmiechną się chowając radio do kieszeni.
-Idziemy- zapytał patrząc na bruneta.
-Szkoda ,że tak się to potoczyło- Westchną brązowooki odwracając wzrok od domku.
-Od początku wiedzieliśmy jak się to potoczy, w sumie i tak wyszło na moje-
Rzeczywiście Dawid od samego początku nie przepadał za nimi a zwłaszcza za Elizabeth. Często rozmyślał o tym by się oddzielić i po prostu odejść w swoją stronę, jednak strach o stracenie czegoś cennego skutecznie trzymał go przy reszcie, teraz jednak to oni sprowadzali niebezpieczeństwo, była to idealna okazja by ruszyć w przeciwną stronę.
W milczeniu ruszyli w dalszą drogę, idąc w ciszy każdy z nich bił się z niepewnością która zawitała w ich sercach. Odejście od grupy przyszło im nadzwyczaj łatwo, Ethan zdał sobie dopiero teraz sprawę że mimo paru miesięcy podróżowania że sobą wciąż byli dla siebie jak obcy. Nie byli w żaden sposób zżyci ze sobą.
-Nie będę zaskoczony jeśli dziś w nocy spadnie pierwszy śnieg- Dawid spojrzał na chmury które zbierały się nad ich głowami.
Ethan kiwną głową spoglądając w górę jednak nie na długo, po chwili przeniósł go na Dawida.
-Damy sami radę, sam powtarzałeś, że jeśli nie jesteś w grupie to twoje szanse na przetrwanie maleją-
-Nie, damy radę, przyznaje, że i tak rozważałem to, myślę że gdybyśmy znaleźli się w trudnej sytuacji to by nas zostawili- W tych słowach było trochę prawdy, nawet sytuacja z Otwartymi drzwiami, gdyby Dawid nie przyśpieszył zamknęli by go razem z potworem.
-Chyba widzę koniec lasu- Dawid przyśpieszył kroku, rzeczywiście z lasu wyszli od razu na otwarty teren. W oddali widniało miasto, wraz z tym widokiem zobaczyli że słońce powoli kieruje się w stronę zachodu.
-Niedługo wybije szesnasta, powinniśmy rozejrzeć się za kryjówką- Ethan przytaknął idąc dalej, czym słońce było bliżej linii horyzontu tym strach bardziej napływał do ich głów.
-Zaraz słońce zajdzie a nie widać żadnego budynku, do miasta na pewno nie pójdziemy- Ethan zaczął nawet myśleć czy nie lepiej było zostać w domku razem z resztą.
Nawet nie zauważył gdy Dawid zniknął z jego pola widzenia, spostrzegając to zaczął szybko się rozglądać.
-Dawid?- dalej trwała cisza.
-Dawid!- Czuł jak serce mu przyśpiesza a gula tworzy się w gardle, nagle jednak rozległ się głos dość blisko niego.
-Tutaj ślepoto- Dawid wyłonił się z ziemi, Ethan szybko podszedłem, spodziewał się wszystkiego lecz nie lisiej nory.
-Nie ma ich tam- Ethan starał się ukryć jakie przerażenie w niego uderzyło gdy Dawid zniknął.
-Nie, była zarośnięta, chodź- Znowu znikną w ciemnej dziurze, Ethan słyszał jedynie jak ten wchodzi głębiej.
Wahał się lecz gdy zobaczył że słońce jest już w połowie za horyzontem szybko wszedł do nory zasłaniając wejście zerwanymi korzeniami. Długo wchodził w głąb zimnego tunelu aż w końcu trafił do gniazda.
Panowała kompletna ciemność, którą przecięło nagle światło zapalniczki.
Po chwili ogień został przeniesiony na świeczkę. Ethan spostrzegł Dawida który praktycznie cały był pokryty pajęczynami, uśmiechną się siadając wygodniej.
-Sporo miejsca- Powiedział szeptem otwierając plecak, z jego wnętrza wyciągną paczkę sucharów które od razu otworzył.
-Lisy lubią tworzyć duże gniazda, mamy farta- szepnął Dawid po czym spojrzał w stronę wyjścia, odsuną od razu świece na drugą stronę gniazda przesuwając się pod ścianę, w powietrzu wyczuwalny był strach. Ethan wyciągną rękę by podać Dawidowi suchara lecz zatrzymał ją gdy usłyszał przeszywający krzyk gdzieś zdala od nich, po nim nastały kolejne tworząc jeden wielki chór.
Dawid wziął od chłopaka jedzenie po czym szepnął.
-Uroki miasta co? Zaczęły polowanie- Ethan był zbyt przerażony by odpowiedzieć, całą noc słyszał dźwięki wydawane przez stworzenia, krzyki, nawoływania lub piski.
Jeśli coś zbliżało się do nory byli w stanie usłyszeć słowa wypowiadane przez stwora. Nic jednak przez całą noc nie podchodziło blisko do nory, łowcy trzymali się raczej bliżej budynków nawet nie ze względu na strach przed światłem jednak ze względu na świadomość tego że tam mogą chować się ofiary.
Ethan nie usnął przez całą noc, w przeciwieństwie do Dawida który wykończony ostatnimi dniami dość szybko usnął, choć na chwilę zapomniał i o tym co ich spotyka na co dzień. Z samego rana jak tylko pierwsze promienie wkradły się do jamy Ethan przesuną się w stronę Dawida dotykając go.
-Dawid, hej Dawid- Mężczyzna ocknął się od razu z odruchu łapiąc za broń którą przed snem położył obok siebie. Gdy jego palec wylądował na zimnym spuście od razu poczuł jak zimno było w jamie. W norze nie było może tak zimno jak na zewnątrz jednak temperatura i tak dawała w kość. Potarł szybko dłonie spoglądając na świece z której został już tylko roztopiony wosk.
-Idziemy?- zapytał brunet spoglądając w stronę wyjścia z nory.
-Tak, ruszamy-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro