two
Gdy Zayn parkował samochód w oddali dało sie już usłyszeć muzyke. Nie znałem tego kawałka. Chłopak złapał mnie za łokieć i poprowadził w strone polanki otoczonej drzewami. Na środku stała mała drewniana scena wokół, której zebrany był tłum ludzi. Staliśmy z tyłu nie mogac właściwie nic zobaczyć. Gdy tłum zaczał klaskać i wiwatować byłem pewny, że wykonawca wszedł już na scene i za chwile miał zaczynać wystep. Dzwieki basu zagłuszyły krzyki ludzi, a słowa piosenki dotarły do moich uszu. Wokalista miał niski, lekko zachrypniety głos. Zamknałem oczy i pozwoliłem sobie odpłynać z dzwiekiem. Mulat zacisnał dłoń na moim nadgarstku i zaczał przepychać sie miedzy ludźmi. Gdy byliśmy już w pierwszym rzedzie, mogłem zobaczyć właściciela cudownego głosu. Ubrany w czarna koszulke i przetarte jeasy Harry Styles wydawał sie być zupełnie inna osoba niż na codzień. Na jego ponurej twarzy malował sie delikatny uśmiech. Nie ironiczny, który tak czesto można było u niego zobaczyć, ale szczery, pełen satysfakcji. Jego powieki były lekko przymkniete i widać było, że czerpał radość z tego co robił. Czułem, że to był prawdziwy Harry. Gdy koncert zbliżał sie ku końcowi ludzie rozeszli sie do małych budek z jedzeniem i napojami. Ja z Zaynem poszlismy ich śladem. Usiadliśmy na ławce wykonanej z przewalonego pnia i otworzyliśmy butelki z piwem. Piłem rzadko, bo nigdy nie miałem do tego okazji, ale przyznam, że było całkiem smaczne. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy gdy podeszła do nas gwiazda wieczoru.
- Cześć Zayn - powiedział swoim niskim głosem brunet.
- Harry! Byłeś świetny! - powiedział klepiac go po plecach.
Oh czyli oni sie znali? Patrzyłem sie na nich przez chwile po woli opróżniajac zawartość butelki. Styles spojrzał na mnie wzrokiem pełnym rozbawienia i pogardy do mojej osoby.
- Nasza ksieżniczka w końcu opuściła swoje królestwo?
- Witaj - odpowiedziałem ignorujac jego wcześniejsza wypowiedz i skierowałem sie po kolejna butelke.
-O nie! - wykrzyknał Zayn.
Spojrzeliśmy na niego z pytaniem w oczach.
- Miałem wrócić od razu po koncercie, bo musze sie jeszcze spotkać z Liamem!
Chwycił kurtke w dłoń i pobiegł w strone auta krzyczac coś co prawdopodobnie było pożegnaniem.
- Myśle, że też powinienem sie już zbierać - odwrocilem sie w strone drogi powrotnej gdy usłyszałem głośny śmiech Harry'ego.
- Co cie tak śmieszy? - zapytałem.
- Nie mów, że kończysz zabawe tylko dlatego, że Zayn gdzieś polazł! Noc jeszcze młoda, zabaw sie troche, szczególnie, że nigdy tego nie robisz - posiedział podajac mi szklanke z jakimś napojem.
- Co to jest? - powachałem zawartość i skrzywiłem sie lekko, nie pachniało zbyt dobrze.
- Drink, rozluźnij sie troche.
Przygladałem sie przez dłuższy czas zawartości szklanki, a Harry patrzył sie na mnie wyczekujaco. Nie powinienem pić, mam słaba głowe, ale miałem dość szyderstw Stylesa, wiec wypiłem wszystko na raz i skrzywiłem sie. Harry zaklaskał w dłonie i zaśmiał sie.
- Nie sadziłem, że to zrobisz. To dosyć mocne.
Od pieczenia w gardle miałem łzy w oczach, a on spojrzał na mnie i zaśmiał sie. Dobra przyznaje jego śmiech był cudowny, on był cudowny. Zaraz. Chwila. O czym ja myśle? Chyba zbyt dużo wypiłem jak na dzisiaj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro