Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21 | Przepraszam

- Jaką propozycję?

- Dołącz do nas.

Wybuchnęłam śmiechem.

- Chyba sobie żartujesz!

- Nie. Mówię jak najbardziej poważnie. Co Ci szkodzi? Jak się nie zgodzisz to i tak zginiesz. Nie masz wyboru. No chociaż, że chcesz umrzeć. Za chwilę wracam, a Ty masz podjąć decyzję - powiedział, po czym zostawił mnie samą.

Zjechałam po ścianie na podłogę i schowałam twarz w dłoniach. I co mam teraz zrobić?

Nemesis

Czekałam przed grobowcem na Skroll'a. Po kilku minutach wrócił.

- I co? - spytałam.

- Powinna się zgodzić.

- Ale Ty na serio uważasz, że ona się nam przyda? Nie jest dobra w mordowaniu, ogólnie w walce.

- Ale jej ufają, tak? Przynajmniej niektórzy. To wystarczy, by ich zniszczyć. A na końcu zabijemy i ją. Proste? Proste.

Przewróciłam oczami i poszłam po miecz.

Avril

Rozejrzałam się po miejscu, w którym się znajduje. Za duże to ono nie jest, ale wystarczające by zmieścić dwie trumny.

Przyjrzałam się jednej z nich. Zamknięta, ale spod wieka wycieka czerwona ciesz. Pewnie krew. Chyba nie chcę wiedzieć co znajduje się w środku.

Dookoła porozrzucane są różne narzędzia do sekcji zwłok. Wzięłam jakiś mały, ostry nóż. Był w zakrzepniętej krwi i jakiejś mazi. Przyglądałam mu się, gdy nagle usłyszałam jakiś głos.

- Odłóż to, bo sobie krzywdę zrobisz, dziewczynko.

Tak, to Skroll. Zacisnęłam mocniej dłoń na rękojeści noża i zamknęłam oczy.

- Nie nazywaj mnie tak - warknęłam. To słowo źle mi się kojarzy. A dokładniej z moim rodzeństwem. Zawsze mnie tak nazywali. Najczęściej Britney. Poniżała mnie przy wszystkich bez przerwy (pewnie dlatego nie miałam przyjaciół), a Zack tylko ją nakręcał. Całe szczęście, że już nie muszę oglądać jej fałszywego ryja.

- Będę. To jak, DZIEWCZYNKO? Podjełaś decyzje czy byłaś bardziej zajęta bawieniem się tym nożem? Popełnienie samobójstwa i tak Ci nie pomoże.

Rzuciłam w niego narzędziem, a ten się tylko zaśmiał. Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam:

- Zgadzam się. Dołączę do Was.

Cherry Pau

- Ja od początku uważałam, że to bez sensu! Nie znajdziemy jej! Pogódźcie się z tym! - marudziła Clocky.

- Też tak uważam - zgodziła się Jane.

- Ty nie masz nic do gadania - powiedział Jeff.

- Mam! I puść mnie! Dalej z wami nie idę!

- Idziesz.

- Nie!

- Tak.

- Nie!

- Tak!

- Cicho! Kłócicie się jak jakieś stare małżeństwo! - warknął Smile.

- Pff, oni by nawet nie mieli czasu na kłótnie, bo wcześniej by się już pozabijali - zaśmiałam się.

- Dobra. Skończyliście? - spytał zirytowany L.J.

- A co?

- Bo nasza zguba się znalazła - wskazał na postać idącą w naszą stronę. Rzeczywiście. To Avril.

- Młoda! - krzyknął uradowany Toby i rzucił się na czarnowłosą.

- O cześć, stary. Miło Cię znowu widzieć.

- I tylko tyle masz do powiedzenia?! Gdzie byłaś?! Z kim?! Jak?! Po co?!

- Toby, spokojnie - oderwała go od siebie i szła dalej. Wszyscy wymieniliśmy się spojrzeniami.

- Aha, super - powiedział sarkastycznie Jason - My Cię szukamy, a Ty nas ignorujesz?!

- Życie - zaśmiała się.

Jasonowi włączyłby się już "tryb wkurwu", gdyby nie Kate:

- To może skoro jesteśmy już na dworze to pójdziemy się zabawić? - spytała, czym rozładowała nie za fajną atmosferę. Wszyscy się z nią zgodzili i po chwili zostałam tylko ja, Jeff, Toby, E.J, Helen, Dina, Grinny i Smile Dog.

- To... może chodźmy z nią pogadać - zaproponował Jack.

- Nie! Ja z nią pogadam! - krzyknęła Dina i zaczęła biec do Avril.

- Helen, lepiej ją uspokój zanim sobie dziecko krzywdę zrobi - zaśmiał się Jeff, a razem z nim reszta.

***

Dina

- Avril! Gadaj co wiesz! - szarpnęłam dziewczynę by odwróciła się do mnie przodem.

- Ale co, co wiem? Wiem dużo rzeczy.

- Nie udawaj! Wiem, że byłaś, tam gdzie byłaś, z Nemesis! I tam był mój miecz! Więc gadaj gdzie on jest!

- Zostaw ją, Angels - usłyszałam głos Cherry. Czerwonowłosa odepchnęła mnie od niej. Spojrzałam na nią morderczym wzrokiem.

Cherry Pau

- Nie rozkazuj mi! - zapiszczała. Oho, druga Cane nam tu rośnie.

- Boże, przestań piszczeć, idiotko! Pogódź się z tym, że już nigdy nie zobaczysz tego miecza! - krzyknął Toby.

Dina zaczęła płakać i wbiegła do willi.

- Toby... Ale wiesz, że to nie prawda? - spytał Jack.

- No wiem.

- To po co okłamujesz to biedne dziecko?

- Bo mam jej dość.

- Jak wszyscy, Toby. Jak wszyscy - powiedział Helen.

Chłopaki weszli do willi, przez co zostałam sama z Avril, zwierzakami i Jeff'em.

- Avril... Co jest? - spytałam z troską w głosie.

- Nic nie jest.

- Jasne - prychnął Jeff - Widać, że zachowujesz się jakoś... inaczej, więc co za kit chcesz nam wcisnąć?!

- Jeff! - warkęłam w jego stronę. Spojrzałam na Avril. Miała łzy w oczach.

- Przepraszam... - szepnęła i wbiegła do willi.

________________________________

Ja też Was przepraszam :c Długo rozdziału nie było... Wybaczycie? *^*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro