Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18 | Nie mieszaj się w to

Wracałam lasem z Smile'm i Grinny w doskonałym humorze. Pozbycie się mojego rodzeństwa było jak spełnienie marzeń. Marzeń z dzieciństwa. Szkoda tylko, że nie było w domu ojca ani matki. Do domu to raczej nie wrócą po zobaczeniu trupów. Ale ja ich znajdę i zrobię z nimi to samo. Może zwierzaki znowu będą mi towarzyszyć? Fajnie by było.

- Avril? - wyrwali mnie z zamyśleń.

- Hmm?

- Nad czym tak myślisz? - spytała Grinny.

- Aż tak widać?

- No wiesz... Przed chwilą prawie walnęłaś w drzewo... Gdyby nie ja to byś już miała bliższe spotkanie z ziemią - zaśmiał się Smile.

- Dziękuje, mój Ty bohaterze - też się zaśmiałam - Myślę nad tym co zrobiliśmy - spoważniałam i patrzyłam się na gwiazdy. Tak, gwiazdy. Tak ten dzień szybko minął - To było... piękne. Co Wy na to by to powtórzyć? - spojrzałam na maluchy. Uśmiechnęły się psychopatycznie.

- Z Tobą? Zawsze! - Smile pomachał radośnie ogonem.

Nagle coś zobaczyłam. A raczej kogoś.

- Stójcie! - rozkazałam.

- O co chodzi?

Pokazałam na postać stojącą pod drzewem.

- O kurde... - zwierzaki pociągnęły mnie za drzewo. Schowani za nim, wpatrywaliśmy się w postać.

- Kto to? - spytałam zdezorientowana.

- Skroll - odpowiedział Smile.

- Kto?

- Podobno znasz creepypasty - zaśmiała się Grinny.

- Nie mówiłam, że wszystkie!

- Nie, wcale.

- No nie!

- Dobra, cicho! - uciszył nas Smile - Czy baby zawsze muszą się tak kłócić?!

Spiorunowałyśmy go wzrokiem, ale nie zdążyliśmy nic powiedzieć, bo ktoś podszedł do rzekomego Skroll'a.

Jest późno, ciemno i w dodatku jesteśmy w lesie, ale mogę przysiąc, że to Nemesis!

Widać, że się kłócili, ale byliśmy za daleko, żeby coś usłyszeć.

- Dobra, idziemy. Nic ciekawego - powiedziała Grinny i już ze Smilem chciała odejść, ale ich zatrzymałam.

- Czekajcie! Ja chcę zostać.

- Po co?

- Bo... No sami chcieliście go podglądać, a teraz chcecie iść?!

- Ale nic nie słychać.

- A... A co powiecie na... śledzenie ich?

- Nie mieszaj się w to - powiedział z niezadowoleniem pies - To może się źle skończyć. Lepiej wracaj do willi.

- Dobrze - powiedziałam z udawanym rozczarowaniem, bo tak naprawdę nie zamierzałam nigdzie wracać - Dogonie Was.

- Coś mi mówi by Ci nie ufać... - spojrzała na mnie podejrzanie kotka.

- Mi nie ufać? No wiesz...

Zaśmiała się i gestem głowy pokazała Smile'owi, że wracają. Gdy zniknęli z pola widzenia, cichaczem podeszłam bliżej Nemesis i Skroll'a.

Cherry Pau

Leżałam w swoim pokoju, bawiąc się nożem. Nudno, ale nie będę przebywać z pijanymi creepypastami. Zabije L.J'a. I pewnie ja będę musiała to wszystko sprzątać... A jak on na serio ich otruł? Chociaż w sumie... Kilku debili mniej. Mówiąc kilku mam na myśli całą willę.

Wtedy do pokoju wpadł Jeff, przez co się wystraszyłam i prawie dźgnęłam nożem.

- Jeff, idioto! Puka się!

- Musimy znaleźć Avril!

- Hmm, to dziwne. Impreza, a Ty jesteś trzeźwy.

- Paulie, ja mówię poważnie!

- O kurde... Aż tak źle?

- Bardzo śmieszne... Chodź!

- Ale o co chodzi?

- Później Ci wytłumaczę!

Avril

Nemesis ze Skroll'em zaczęli iść głębiej w las. Ruszyłam za nimi. Trochę się boję. W końcu to mordercy, którzy raczej nie byliby zadowoleni z tego, że ich śledzę.

Szliśmy długo błądząc po ciemnym i gęstym lesie, ale w końcu dotarliśmy do jakiejś jaskini.

Nagle zaczął padać deszcz i rozpętała się burza. Super... A ja jeszcze stoję bezpośrednio pod drzewem.

Próbowałam nie przejmować się pogodą i skupić na tej dwójce, ale gdy piorun błysnął straciłam ich z oczu. A właściwie z oka...

- Czyżbyśmy się zgubili? - usłyszałam głos za sobą. Przeszedł mnie dreszcz i powoli się odwróciłam. Skroll.

Potem poczułam uderzenie w tył głowy. Ostatnie co usłyszałam przed zemdleniem to śmiech Nemesis.

________________________________

Wróciłam! ^^ Kto się cieszy? XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro