Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13 | Jesteśmy... przyjaciółmi?

Avril

Slender chce ze mną gadać. Nie wiem czy to dobrze czy źle i czy mam się bać...

- Cherry, muszę już iść - powiedziałam niechętnie do dziewczyny, na co ta posmutniała.

- Szkoda. Tak fajnie się z Tobą gadało. Jesteś jedyną osobą w tej willi, która chciała spędzić ze mną czas. Inni zajmują się tylko sobą... Ale odwiedzisz mnie jeszcze, prawda?

- Na pewno. To cześć.

Wyszłam z pokoju i zauważyłam Jeff'a rozmawiającego z... Bloody Painter'em? Chyba tak. Stoją tyłem, ale ja rozpoznam każdą creepypaste... Chyba. No nie ważne. Nie chcę, żeby the Killer mnie zauważył, więc muszę znaleźć inną drogę do gabinetu beztwarza. A skąd wiem gdzie on jest? Cherry dokładnie opisała mi cały dom.

Spojrzałam na drugi koniec korytarza, a tam... schody. Okej, to było łatwe.

Będąc prawie u Slendera, spotkałam E. Jack'a.

- Hejo młoda!

- Ty też? - powiedziałam już lekko wkurzona i ruszyłam przed siebie, zostawiając go samego i chyba zdezorientowanego. Pewnie nie wie o co mi chodziło.

Najpierw Toby, teraz Jack, jak ktoś jeszcze mnie nazwie młoda to chyba zabiję!

- O co chodzi? - zapytałam będąc już u bez twarzowego.

Jack powiedział mi o wiadomościach.

- Aha... O to chodzi...

Jaki kabel! Nie ładnie Jack. Zemszczę się.

- A... A mogę się w końcu dowiedzieć czemu to takie ważne?

Jeff Ci jeszcze nie mówił?

- Nie. Był zajęty krzyczeniem na mnie.

No tak. Można było się tego spodziewać po nim... No nie ważne. Chodzi o to, że gubiąc ten nóż, dałaś policji poszlake. Oni nas znają, wiedzą jak my działamy, że nie zabijamy od razu ciosem w serce.

Przewróciłam oczami. Mówiłam, że się poprawię! Musi mi to wypominać?!

Wiedzą też, że żadnej broni byśmy nigdy nie zgubili. Za bardzo kochamy te nasze "zabawki". W tym domu były ślady po morderstwie Jeff'a i twój nóż, co może oznaczać, że oni myślą, że wśród creepypast jest ktoś nowy. Czyli Ty.

- No i co w związku z tym?

Będą Cię szukać, a to oznacza, że mogą znaleźć naszą willę. Pojawił się nowy morderca. Nie odpuszczą takiej okazji. Jesteś w niebezpiczeństwie, Avril.

No to extra... Mam kłopoty. A właściwie to mamy. Jeff ma rację, sprawiam tylko kłopoty. Do oczu napłyneły mi łzy.

- Wszystko okey? - spytał Slendy ze współczuciem w głosie.

- T-Tak... Ja... już... pójdę... - powiedziałam, uśmiechając się smutno.

Szybko wyszłam z gabinetu. Mimo, że jestem obrażona na Killer'a muszę do niego iść.

Kręciło mi się w głowie. Nie wiem czy to ze strachu czy z czegoś innego. Powoli szłam korytarzem, podpierając się o ścianę ręką. Łzy zasłoniły mi pole widzenia. Osunęłam się na podłogę.

Usłyszałam kroki i ciche, dziecięce śmiechy. Podniosłam wzrok i zobaczyłam trzy małe, postacie idące w moją stronę. Gdy mnie zobaczyły ucichły. Wytarłam łzy. To Sally, Lazari i Illane.

- Co się stało? - zapytała Sally.

- Czemu płaczesz? - dodała Lazari.

Przytuliłam dziewczynki.

- To nic ważnego...

- To nie płacz! - odezwała się Illane.

- Właśnie! I pobaw się z nami! - krzyknęła wesoło Sally.

- Proszę! - Lazari. Wszystkie spojrzały na mnie słodkimi oczami.

- Bardzo bym chciała, ale muszę iść do Jeff'a...

Dziewczynki posmutniały, ale potem się uśmiechneły.

- Okej. Ale kiedyś się z nami pobawisz? - zapytała z iskierkami w oczach Sally.

- Na pewno - odpowiedziałam z uśmiechem. Dziewczynki zaczęły piszczeć ze szczęścia i wbiegły do jakiegoś pokoju.

Gdy wstałam z podłogi, zaczęła mnie boleć blizna na oku. Dziwne... Nabyłam ją dawno, nie powinna dawać o sobie znaku. Nagle zamazał mi się obraz na tym oku. Potarłam je i nic. Nie widzę na jedno oko! Nie wiem o co chodzi. Boję się jeszcze bardziej.

- Hej Avril! - podszedł do mnie Malarz.

- O, hej Helen! Wiesz gdzie jest Jeff?

- U siebie.

- Dzięki! - rzuciłam już w biegu. Po drodze pocierałam to oko, ale bez skutku. Na serio się boję.

***

- Jeff? - zagadałam w progu pokoju.

- Av! Gdzie byłaś?! - podbiegł do mnie i przytulił. Odwzajemniłam uścisk - Martwiłem się! Nie rób już tak nigdy!

- Martwiłeś się? Ty? Serio? - zaczęłam się śmiać.

- To chyba normalne u przyjaciół, co nie?

Od razu spoważniałam.

- Jesteśmy... przyjaciółmi?

- A nie? - uśmiechnął się (ta, przecież on ciągle się uśmiecha).

- Oczywiście, że jesteśmy! - krzyknęłam radośnie i znowu go przytuliłam. Zapomniałam o problemach i nie zwracałam uwagi na zamazny obraz. Przynajmniej do czasu. Znowu poczułam ból w okolicy blizny. Dotknęłam ją i potem spojrzałam na palce. Miałam na nich krew. Ta blizna krwawi. Ale jak? To było kilka lat temu!

- Av, co jest?! - zmartwił się Jeff.

- Nie wiem! - panikowałam jeszcze bardziej. Znowu zaczęło kręcić mi się w głowie.

- Musimy iść do Slendera!

- Nie!

- Czemu?

- Bo po co? Przecież to nic takiego - sama nie wierzę, że to mówię.

- Ale Av, Ty... - tutaj urwał i patrzył na mnie wystraszony.

- No co?

- Masz całe... białe oko.

_______________________________

Nie podoba mi się ten rozdział... :d A wy co sądzicie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro