~ 98 ~
- Obraziłeś się na mnie? - powiedziałem cicho, kiedy już wysiedliśmy. - Nie chciałem ci zrobić przykrości, czy robić z ciebie niepełnosprawnego, tylko po prostu chciałem ci pomóc.. Ale jak zwykle wszystko spieprzyłem. - ostatnie zdanie wręcz wymamrotałem.
- Znasz mnie dobrze... pewnie nawet lepiej niż aktualnie ja samego siebie więc chyba wiesz, że nie lubię przyjmować pomocy od kogoś... - wymamrotał po wyjściu ze szpitala kopiąc jeden kamyk.
- Masz rację. - westchnąłem, wyciągając telefon i napisałem szybkiego smsa do Jina z prośbą o podwózkę. Wiadomość zwrotną dostałem natychmiastowo, w której oczywiście się zgodził. - Jin zaraz będzie po nas.
- Okay... - powiedział patrząc na swoje buty jakby było najciekawszym zjawiskiem na tym świecie.
Spojrzałem się na niego smutnym wzrokiem. - Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz. Nie lubię jak się denerwujesz. - odparłem niepewnie.
- Spokojnie nie jestem zły... - w końcu zwrócił na mnie wzrok. - Przepraszam nie powinienem tak na ciebie naskakiwać.... Chciałeś dobrze...
- A ja powinienem dać ci od razu tą torbę. - zaśmiałem się cicho dla rozluźnienia atmosfery. - Ale jestem uparty, zresztą ostrzegałem. - wzruszyłem ramionami.
- Nasze charaktery są podobne i najwidoczniej lubią się ze sobą droczyć czy coś... – zachichotał. – A co lubiliśmy najbardziej robić? Jeżeli chodzi o wieczory?
- Ten.. – zawstydziłem się. – Spędzaliśmy je bardzo czas aktywnie...
- Nie rozumiem. – wymruczał, patrząc mi w oczy. – Chodziliśmy na spacery? Takie randki?
- Można to nazwać randką, ale... ym – zaciąłem się. – Nie na zewnątrz, a bardziej w łóżku..
- Oh... - chyba zrozumiał o co chodzi. – Lubiliśmy się wieczorami kochać?
- Ująłeś to w idealny sposób. - zachichotałem, rozluźniając się. - To wynagradzało mi te ciężkie treningi jak jeszcze chodziłem do szkoły. - spojrzałem się na niego z uśmiechem.
- Treningi? - spytał zdziwiony. - Nie mówiłeś nic. A co trenujesz?
- Lekkoatletyka i gimnastyka. – wyjaśniłem. - Sport to moja odskocznia od rzeczywistości.
- Wow to fajnie, a... ja co lubiłem? - spytał trochę nieśmiało.
- Koszykówkę, piłkę nożną i lubiłeś ze mną biegać. - powiedziałem, a na mojej twarzy rozkwitł uśmiech na samo wspomnienie.
- To mi się podoba. - stwierdził z uśmiechem. - A tak w ogóle ile masz lat, Jungkookie?
Kiedy usłyszałem jak mnie nazwał, przeszły mnie ciarki po plecach. Stęskniłem się za tym. - Jeszcze jestem nastolatkiem. - zaśmiałem się. - Mam dziewiętnaście lat, dwadzieścia kończę pierwszego września.
- Powiem, że masz niezłe rozpoczęcie roku, co? - znów się zaśmiał. - Jestem twoim hyungiem, ależ zaszczyt mnie spotkał
- Teraz wreszcie mogę się cieszyć ze swoich urodzin. - wybuchłem śmiechem. - Jaki tam zaszczyt. Żaden. - wzruszyłem ramionami.
- Ej czekaj... skoro jestem od ciebie o dwa lata starszy to musieliśmy chodzić przynajmniej rok razem do szkoły... tak?
- Tak. - pokiwałem głową, potwierdzając jego słowa. - Ja byłem w pierwszej liceum, ty byłeś w trzeciej. Dlatego w momencie, kiedy miałem problemy, wiedziałem do kogo się zwrócić o pomoc - uśmiechnąłem się do niego słabo.
- Wiesz co chyba na razie wolę nie wiedzieć jakie to były problemy. - powiedział z uśmiechem. - Wiesz, że przez chwilę byłem pedofilem?
- Nawet jeśli, to nie zwracaliśmy na to uwagi. - mój wzrok zmienił się w pełen rozbawienia. - Po prostu cieszyliśmy się sobą.
- Mam nadzieję, że nie siedziałem za to w więzieniu, co? - posłał mi szeroki uśmiech, pełen rozbawienia.
- Nie, nie byłeś. – zachichotałem. - Tylko na początku Jinowi się nie podobał ten związek, a potem zmienił zdanie.
- Bał się, że ciebie zranię? - bardziej stwierdził niż pytał, ale jednak z jego twarzy zszedł uśmiech. - Suga mi mówił, że byliśmy królami podrywów i przygód na jedną noc... - posłał mi smutny uśmiech.
- Niestety. - westchnąłem, ale na mojej twarzy nadał grał uśmiech. - Potem się zmieniłeś i nie ma nad czym się rozmyślać, Jiminnie. – wymruczałem bez namysłu. - O Jezu, przepraszam - mruknąłem, spoglądając na niego zażenowany. - Zapędziłem się, trochę..
- Nie przejmuj się Jungkookie. To tylko zdrobnienie... - przedstawił mi już dawno niewidziany na jego twarzy ciepły uśmiech tylko brakowało mi tych iskierek miłości w oczach. - I tak wolę jakieś "Jiminnie" od tego twojego "szczeniaczka" świętej boleści...
- Nadal nie wiem co ty masz do tego szczeniaczka. - wydąłem dolną wargę. - Przecież szczeniaczki są super urocze! No i ty też jesteś, więc wszystko się zgadza.
- Nie sądzę, że kiedyś zgadzałem się z tym, iż jestem uroczy, więc nie wmawiaj mi tego... - pogroził mi zabawnie palcem przed twarzą na co obaj zareagowaliśmy śmiechem.
- PRZEPRASZAM, ŻE PRZERYWAM, BO LUBIĘ PATRZEĆ NA WASZE ŚMIECHY TYLKO SPIESZY MI SIĘ DO PRACY , SŁODZIAKI. - wykrzyczał przyjaźnie Jin przez otwartą w samochodzie szybę.
Wywróciłem oczami i uśmiechnąłem się lekko. - Chodź - kiwnąłem głową w stronę samochodu, udając się w tamtym kierunku. Zanim wsiadłem do środka, włożyłem rzeczy Jimina do bagażnika i usiadłem z tyłu. - Kto jest w dormie?
- Powinni już być wszyscy. - odpowiedział z uśmiechem patrząc na drogę.
- Ouh, okay. - odpowiedziałem cicho. - Do której dzisiaj jesteś w pracy? - zapytałem, spoglądając na najstarszego.
- Dzisiaj niestety mam nockę tak samo jak Namjoon, a Tae i Suga idą do swoich dziewczyn, więc będziecie sami w domu do rana. - oznajmił spokojnym głosem najstarszy, po części odpowiadając mi na pytanie.
- Jeśli nie będziesz zmęczony, będę mógł ci poopowiadać trochę i może obejrzymy jakiś film - zaproponowałem Jiminowi, posyłając mu lekki uśmiech.
- N-no dobrze.. - potwierdził lekko speszony. Pewnie obecność starszego trochę go zawstydza.
- Wszystko w porządku? - spytałem zmartwiony.
- T-tak tylko... trochę głowa mnie boli.. dawno nie wychodziłem na świeże powietrze to pewnie przez to... - powiedział nadal nie zmieniającym się tonem.
- Zaraz będziemy w domu, to trochę odpoczniesz. – stwierdziłem. - Zrobię ci jakieś pyszne jedzonko, coś lepszego niż te gówniane.. - przerwałem, kiedy zauważyłem gromiący mnie wzrok Jina. - niedobre coś, czego nie można nazwać jedzeniem, ze szpitala.
- Nie musisz, naprawdę... Nie czuję się głodny. - stwierdził poprawiając czapkę.
- Okay. - pokiwałem głową, opierając ją wygodniej na zagłówku i ziewnąłem. - Chyba, żebym się wyspał, potrzebne byłoby mi kilkanaście godzin snu.
- Jungkook zaczynasz gadać jak Yoongi. - zaśmiał się Jin. - A to naprawdę bardzo źle. - spojrzał na mnie w lusterku.
- Cicho. - również się zaśmiałem. - Dużo czasu spędzam w jego towarzystwie, zarażam się - wzruszyłem ramionami.
- J-jesteście ze sobą aż tak blisko? – zapytał Jimin z nutką irytacji w głosie co mnie bardzo zaskoczyło. A może się przesłyszałem. - Przecież on nic do mnie na razie nie czuje -pomyślałem, a uśmiech zszedł mi na chwilę z twarzy. Jimin po prostu był ciekawy...
- Nie, Yoongi to nasz przyjaciel. - wyjaśniłem spokojnie. - Zresztą on ma dziewczynę, a ja mam narzeczonego, na którym mi zależy. - mruknąłem, spoglądając na okno.
- Jeszcze ci zależy... - wyszeptał do siebie zaprzeczające moim własnym słowom zdanie i westchnął ciężko.
- I będzie mi zależało, Jimin. - powiedziałem stanowczo, ponownie przenosząc wzrok na mężczyznę mojego życia. - Bez względu na to, czy się doczekam tego momentu, kiedy odzyskasz pamięć czy nie. - wymamrotałem, ściszając swój głos do szeptu.
- Koniec końców znudzi ci się czekanie i znów się zakochasz. Nie ważne co będziesz mówił. Pamiętaj, że serce nie sługa. Samodzielnie wybiera osobę, w której lokujesz swoje uczucia, a wiem, iż z czasem cała ta sytuacja ze mną zacznie wszystkich męczyć i kiedy irytacja z faktu, że moja pamięć nie wróci weźmie górę, to wszyscy ode mnie uciekną, ale już mówiłem. Nie będę miał wam tego za złe. – wyszeptał, starając się mówić obojętnym tonem, który z czasem zaczął mu się łamać.
- Nie możesz tak mówić, Jiminie. Byłeś zawsze przy nas, więc my będziemy zawsze przy tobie... - westchnął Jin i udawał, że nie słyszał reszty wypowiedzi za co byłem mu wdzięczny. -
- No właśnie. Byłem. Teraz jestem tylko chłopakiem wyglądającym jak wasz przyjaciel. Jego nowym klonem, do którego w żaden sposób nie jesteście przywiązani. - brnął dalej, nie zmieniając tonu swojego głosu.
- Byłeś, jesteś i zawsze będziesz. Nie próbuj nawet nas przekonywać, że jest inaczej, bo tak nie jest. - zdenerwowałem się, ale nie dawałem po sobie tego poznać. Nie chciałem, żeby się mnie przestraszył. - Jesteśmy przywiązani do ciebie bardziej niż myślisz. Jesteś wielkim kawałkiem naszego życia i do tego moim życiem. Nie zrezygnuje z ciebie. - pokręciłem głową, wzdychając.
- Jungkook... na mnie świat się nie kończy. Nie mogę być nikogo życiem. Zobaczysz wszystko się w twoim życiu ułoży... - stwierdził trochę cieplejszym tonem, dając nacisk na słowo "twoim".
- Możesz być moim życiem. – mruknąłem. - Nie wiesz jak bardzo się mylisz w tym momencie, Jiminnie.
- Dlaczego z góry sądzisz, że się mylę? Życie to nie bajka, która zawsze ma happy end... Nie jest osądzone to, że zakochać można się jeden raz w życiu. Teraz ja jestem twoim życiem, ale to może się pomału zmieniać. Nawet jak bardzo tego nie będziesz chciał. Bo życie to jedna czwarta szczęścia i miłości, a trzy czwarte bólu i cierpienia... Wykorzystaj to
- Przeżyłem wystarczająco dużo czasu z tobą, żeby sobie to uświadomić. - wyjaśniłem, a w mojej głowie buzowały różne emocje. - Uświadomić to, że jesteś dla mnie najważniejszy na świecie. Że twój uśmiech to najjaśniejsza gwiazdka na całym niebie. Że ja nie umiem świecić bez twojej obecności moim w życiu. Że to ty jesteś w stanie poprawić mój humor samym byciem koło mnie. Wolę cierpieć i poczekać, niż odejść i cierpieć całe życie oraz zarzucać sobie, że opuściłem takiego wspaniałego człowieka jak ty.
- Chłopaki, nie chce przerywać, ale... może dokończcie w dormie jak będzie pusto, co? Uważam, iż nie powinienem być świadkiem tej rozmowy, a do tego właśnie dojechaliśmy... - wtrącił się Jin.
---------------------------------
Proszem ^^
Do później, ludziki ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro