Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 80 ~

Udałem się znów na dół i zobaczyłem pogrążonych w śnie Sugę i Taehyunga. - Nawet dobrze, że udało im się zasnąć- pomyślałem i ruszyłem do kuchni, w której paliło się światło. Gdy wszedłem do środka zauważyłem mojego męża rozmawiającego z kimś przez telefon Tae, co trochę mnie zaskoczyło. Strasznie zmęczony dzisiejszym ciężkim dniem oparłem ręce o blat koło kuchenki i starałem się w jakiś sposób odstresować więc po chwili wyjąłem jakieś leki na uspokojenie popijając je szybko wodą, następnie siadając na danym meblu i masując dodatkowo skronie

- Tak, tak dziękuję, niedługo będziemy. – usłyszałem końcówkę rozmowy ukochanego. - Kochanie, musisz pojechać z Jungkookiem do szpitala, najlepiej jak najszybciej. Ja zostanę, nie chcę zostawiać chłopaków samych

- Po co? - spytałem zaskoczony jego naglę zmienionym humorem.

- Lekarz ma jakieś wieści na temat Jimina, nie chciał mi nic powiedzieć, bo nie zostałem wyznaczony, żeby ktokolwiek mógł mi coś przekazać - powiedział już trochę spokojniej.

- No to co? Jedziemy, nie? – spytałem, również lekko ożywiony. - Mam nadzieję, że nie pojedziemy tam tylko po to by podpisać jakieś papierki bez znaczenia. – wymamrotałem.

- Sam lekarz wydawał się dziwnie, uhm, wesoły? - zmarszczył brwi. - Zostanę tutaj, ty idź po Jungkooka i jedźcie razem. Nie chcę, żeby Yoongi i Tae się zdziwili jak się obudzą, że nikogo nie ma.

- No dobrze to lecę. - pocałowałem go lekko w usta. - Dzięki kochanie! - powiedziałem wybiegając z kuchni i z powrotem udając się na górę do pokoju Jungkooka. - JUNGKOOKIE! Dzwonił lekarz ze szpitala. Mamy szybko przyjechać

Momentalnie podniósł się z materaca, patrząc na mnie przez chwilę z nadzieją, ale z powrotem opadł. - Pewnie mamy podpisać jakieś papiery. - mruknął niezadowolony. - Pojedź sam.

- Nie mogę, bo to nie mnie wpisał Jimin jako osobę mogącą to zrobić. - mruknąłem nadal bardzo żywy. - No Jungkook... może to i tylko papiery, ale zaraz wrócimy i będziesz mógł tutaj siedzieć do czasu aż... no wiesz... do czasu pogrzebu. - podrapałem się po karku.

- Ugh, okay. - burknął, powoli wstając. - To chodź, chcę mieć już to z głowy.

- Okay, dam ci chwilę byś się ogarnął. - wybiegłem z jego pokoju. - Czekam w samochodzie! - krzyknąłem już na końcu schodów...

---------------------------------

Ktoś chce rozdział po północy?

<3 

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro