Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 134 ~

Perspektywa Jin'a:

Przez natłok obowiązków w pracy moje nerwy zaczynają siadać. Wściekam się na wszystko co nie idzie po mojej myśli. Nie ważne czy to Tae, który nabrudził butami, Jimin wracający późno do domu, Suga zostawiający okruszki na kanapie czy nawet Namjoon puszczający za dużo wody w łazience... Irytuje mnie ich zachowanie, a jeszcze zganiają winę na mnie iż to ja jestem jakiś przewrażliwiony. Aktualnie jestem po pracy, przebrany w swoje dresowe ciuchy składające się z ciemnoniebieskiej bluzki na krótki rękaw i szarych, starych dresowych spodni. Kroiłem znerwicowany warzywa, co jakiś czas mrucząc coś pod nosem. 

- Ała! - wydarłem się kiedy mój ukochany różowy nóż przeciął mi głęboko skórę na lewej ręce – Wszystko przeciwko mnie! - krzyczałem oburzony.

- Kochanie, co się stało? - nagle do pomieszczenia wszedł przestraszony Namjoon. Podszedł do mnie i kiedy zobaczył tą ranę, uśmiechnął się do mnie smutno, wyciągając apteczkę z szafki pod zlewem. - Zaboli. Mocno - ostrzegł mnie cicho, w momencie kiedy wziął do ręki wodę utlenioną. Pokiwałem lekko głową, zaciskając dłoń u drugiej ręki. Namjoon polał ostrożnie miejsce zranienia, a ja syknąłem głośno, tym samym w moich oczach zakręciły się łzy. - Spokojnie, zaraz przestanie szczypać, nie płacz, księżniczko - mruknął, spoglądając na mnie ciepłym wzrokiem i założył na tą dłoń bandaż. - Wszystko w porządku już? Mniej boli?

- Tak, wszystko jest pięknie i wspaniale - prychnąłem z sarkazmem i wróciłem do poprzedniej czynności pociągając nosem, co jakiś czas .

- Skarbie, martwię się o ciebie - wyznał łamliwym głosem. - To już nawet nie chodzi o to, że mnie odtrącasz, tylko po prostu chcę ci pomóc, ale nie wiem jak.

- Odpuść sobie to gadanie. Ty też masz mnie dość - mruknąłem chłodnym tonem, zaprzestając czynności.

- Nigdy nie miałem cię dość - odwrócił mnie delikatnie w swoją stronę, a w jego oczach zauważyłem łzy. - Kocham cię, zrozum. Ja już nie wyrabiam, czuję się bezsilny, bo nic nie mogę zrobić, żeby ci poprawić ten humor. Serce mnie boli jak widzę, że jesteś zdenerwowany. Nie lubię widzieć jak najważniejsza osoba w moim życiu ma zły humor.

- Każdy ma czasem gorszy dzień - szepnąłem zaciskając jedna z dłoni w pięść - Myślisz, że ja specjalnie łamie ci serce swoimi humorkami? - wyjęczałem zdenerwowany - Jak coś Ci nie odpowiada to droga wolna. Rozwód weź i znajdź sobie kogoś wiecznie uśmiechniętego bez różowej patelni i tym podobne. - mruknąłem zły - Najważniejsza osoba w życiu - prychnąłem wracając do krojenia warzyw - Szybko znajdziesz nową.

- Nie znajdę takiej drugiej wyjątkowej, nawet nie chcę - znowu odwrócił mnie w swoją stronę. - Nie ignoruj mnie. Kocham cię najmocniej na świecie. Jeśli masz jakiś problem, jestem tutaj, żeby ci pomóc. Płacz, krzycz, cokolwiek, ale rozmawiaj ze mną. I nie będę brał rozwodu z tak błahego powodu! Jesteś dla mnie najważniejszy. Nie oświadczyłem się tobie, nie ślubowałem ci miłości na wieki, żeby teraz się z tobą rozstawać. Zrobiłem to, żeby ci udowodnić, że w razie czego możesz na mnie liczyć, bo zawsze będę przy tobie.

- Mam już wszystko dość! - krzyknąłem zaczynając płakać, nogi zrobiły mi się jak z waty i upadłem na podłogę szlochając - N-nie d-daje j... już sobie z tym wszystkim rady - podkuliłem nogi ukrywając w nich twarzy pogrążona w płaczu. Wszystkie te wydarzenia jakie trwają po dziś dzień nie niszczyły tylko Jimin i Jungkooka, a również wszystkich ich bliskich. Podaję się za ich mamę od kiedy zostałem ich zastępczym opiekunem, więc ta rola do czegoś zobowiązuje. Moja złość jak i smutek pogłębiały tylko ciągle nieprzyjemne uwagi mojego szefa jak i niezrozumienie ze strony przyjaciół i męża. - Mam d-dość... po prostu n-nie daje r-rady

- Skarbie - nagle poczułem jak ramiona Namjoona przytulają mnie do niego. - Musisz odpocząć od tego wszystkiego. Co ty na to, żeby gdzieś razem wyjechać? - pocałował mnie w głowę, następnie chowając w mojej szyi. - We dwójkę. Obydwoje na tym skorzystamy. Ty odpoczniesz, a ja się nacieszę twoim towarzystwem, co nie było mi w ostatnim czasie dane.

- N-niby kiedy? - pociągnąłem nosem wtulając się w męża - Jak wezmę teraz wolne to szef mnie zwolni...

- Za tydzień jest nasza rocznica - zaczął, głaskając moje plecy. - Porozmawiam z twoim szefem, przekonam go. Wyjedziemy na powiedzmy miesiąc.

- On się nie zgodzi... I tak uważa, że jestem nic nie wart -

- Ten dupek nie będzie mi męża krytykował - oburzył się, przytulając mnie mocniej. - Zgodzi się. Zrobię wszystko dla mojego słoneczka.

- On mnie zwolni - wyszeptałem zachrypniętym głosem - Co wtedy zrobimy...

- Mówię ci, że cię nie zwolni - mruknął. - Przekonam go tak, że się zgodzi i cię nie zwolni. Ewentualnie zagrożę mu trochę, ale tylko trochę.

- Już teraz mnie nie lubi ze względu na moją orientację – powiedziałem, starając się uspokoić - Gdy tylko nadarzy się okazja to mnie krytykuje i czasem zdarzy mu się mnie przezwać od najgorszych i jeszcze ten jego asystent, który - ugryzłem się w język nie dokańczając wypowiedzi i zacisnąłem usta w wąska linie.

- Jego asystent, który? - zapytał spokojnie, głaszcząc mnie tym razem po włosach. - Dokończ, skarbie.

- Wolałbym nie, bo jeszcze mu zęby wybijesz - oznajmiłem ze smutno.

- No i co z tego? Jeśli mu się należy to to zrobię - wzruszył ramionami.

- Wtedy na sto procent stracę pracę, ale jak chcesz... Jego asystent ciągle gapi się na mój tyłek i były z dwie/trzy sytuacje, że mnie klepnął, czy niby "przypadkiem" dotknął - wyznałem odrywając się od ukochanego i zaczynając bawić się palcami - Nikomu nic nie mówiłem, bo szefowi by powiedział że to ja go podrywam, a ten by na to przestał...

- Nic mu nie zrobię, bo nie chcę, żebyś potem miał mi to za złe - mruknął, drapiąc się po policzku. - Ale to nie znaczy, że nie mam ochoty tego zrobić.

-Wiem... - westchnąłem z uśmiechem ponownie wtulając się w męża - Jak będę chciał to dostanie z półobrotu moją patelnia

- I tak trzymać - zaśmiał się, całując mnie w skroń. - Jak się zdecydujesz, to weź kogoś poproś, żeby to nagrał, a potem ci przesłał. Chcę to zobaczyć.

- W budynku mamy kamery, więc z pewnością będziesz mnie odbierał z komisariatu - pocałowałem go w policzek

- To może jednak zrób to po pracy? - zapytał rozbawiony, spoglądając w moje oczy.

- Jak będę wkurzony to mało mnie będzie obchodzić, gdzie i kiedy oberwie - uśmiechnąłem się słodko i uroczo.

- Moja groźna księżniczka - pocałował mnie tym razem w usta.

- Joonie~ - powiedziałem po pocałunku

- Tak, kwiatuszku? - zapytał z uśmiechem.

- Kochasz mnie jeszcze? - spytałem spokojnym tonem, patrząc niepewnie w jego oczy - Nie chce byś mówił, że mnie kochasz z przyzwyczajenia... Chcę zobaczyć w twoich oczach prawdę...

- Oczywiście, że cię kocham - w jego oczach zalśniły iskierki. - Kocham cię najmocniej na świecie, Jinnie.

Uśmiechnąłem się szeroko i załączyłem nasze usta w następnym, ale tym razem bardziej namiętnym - Kochaj się ze mną - wymruczałem w jego wargi z pewnością w swoim głosie.

Spojrzał się na mnie i uśmiechnął lekko, kiwając głową. - Czas jeszcze bardziej odprężyć moją księżniczkę - mruknął, podnosząc mnie niczym pannę młodą i zaniósł mnie do naszej sypialni.

Moje usta przywarły do tych jego, całując namiętnie w momencie, gdy mój ukochany ułożył mnie na łóżku. Gdy się od siebie oderwaliśmy Namjoon od razu przeniósł swoje gorące i mokre pocałunki na moją szyję. Jęczałem przeciągle dla mojego chłopaka, który zaczął powoli pozbywać się naszych ubrań. Ściągnął ze mnie bluzkę liżąc z pasją mój tors. Swoim językiem zrobił mokrą ścieżkę zaczynając od moich skutków, a kończąc na podbrzuszu pieszcząc go w każdy możliwy sposób. Jęki robiły się coraz głośniej się, co widać satysfakcjonuje moja miłość. Chłopak ściągnął ze mnie szybko wszystkie ubrania i zabrał się za moją twarda już długość. Znów zaczął całować mnie z wyczuwalna brutalnością, która bardzo mi się podobała. Zaczął poruszać ręką sprawiając, że moje jęki znikały w jego ustach. Gdy miałem już dojść, chłopak puścił moje przyrodzenie nie dając mi jeszcze szansy spełnienie. Poczułem jak z tego czynu zrodził się ból, który mnie w jakiś sposób podniecał. Młodszy zawisł nade mną uśmiechając się chytrze, po czym cmoknął mnie w nos i włożył jeden palec w moją dziurkę rozciągając moje wejście. Następnie dołożył drugi palec i zrobił nożyczki, na które z moich ust wyleciał pisk. Kiedy wyciągnął ze mnie swoje palce, od razu nakierował swojego nabrzmiałego penisa na moją dziurkę. Wchodził we mnie powoli słuchając moich głośnych sapnięć. W chwili gdy wszedł we mnie cały, zaczął już od razu w przyspieszonym tempie walić w moją prostatę, co sprawiło mi upragnioną przyjemność, w której się zatopiłem. W chwili gdy mój mąż poczuł, że zaraz dojdzie, chwycił za mojego pulsującego od bólu penisa i dokończył wcześniej zaczęta czynność .

- Joonie, szybciej! - jęknąłem głośno wbijając paznokcie w jego plecy. Nagle poczułem na sobie jak i w sobie rozlewająca się gorąca ciecz. Na mojej twarzy wykwitł nadal pogrążony w przyjemności uśmiech, a Namjoon, który po dojściu we mnie padł na swoje miejsca naszym łóżku, wtulił mnie w swoje ciało, całując w czubek głowy. - Kocham Cię, skarbie... Ale jak jeszcze raz będziesz tak długo trzymał mnie przed dojściem to nie ręczę za siebie...

- Wiem, słońce, wiem - zaśmiał się cicho. - Ale czasami nie mogę się powstrzymać, bo jesteś taki śliczny jak jesteś już na skraju.

- Śliczny to ja jestem zawsze moje drogi - zachichotałem pod nosem, przytulając mocniej się do piersi mojego wybranka

- Trudno się z tobą nie zgodzić, skarbie - westchnął, śmiejąc się pod nosem. - Już się troszkę odprężyłeś?

- Tak, dzięki tobie. - pocałowałem go w policzek - Dziękuję

- Nie dziękuj - uśmiechnął się do mnie, głaszcząc moją głowę.

- Będę, bo sprawiłeś mi przyjemność, a jestem dobrze wychowany - zacząłem kreślić kółka na jego nagi torsie

- Bo jesteś księżniczką, dziwnie byłoby gdybyś nie był wychowany - zaśmiał się, a następnie cmoknął mnie w usta.

- Wszystko dzięki moim rodzicom. Powinieneś kłaniać się u stóp króla Kim i całować dłonie królowej Kim. - powiedziałem rozbawiony - Dziękuj, że oddali Ci swoją księżniczkę... - pocałowałem go w policzek i wtuliłem swoją głowę w zgłębienie jego szyi.

- Jestem za to im wdzięczny każdego dnia, kochanie - szepnął.

- Nawet wtedy kiedy dostajesz po głowie różową patelnią? - zaśmiałem się.

- Dobra, jednak nie każdego dnia, ale przez większość czasu.

- Świnia - wytknąłem w jego stronę język i podniosłem się do siadu, obrażając się

- Ale każdego dnia moja miłość do ciebie rośnie, kwiatuszku - mruknął, owijając swoje ręce wokół mojej talii i pocałował mnie pojedynczo w kark. - Bez względu na to czy dostaje patelnią czy nie.

- No ja mam nadzieję - mruknąłem odwracając się w jego stronę i przewalając na niego ciężar swojego ciała przez co mój ukochany wylądował plecami na wygodnym materacu, a ja na nim - Bo jak nie to zrobię sobie z ciebie płaszczyk na wiosnę - uśmiechnąłem się perliście.

- Masz najpiękniejszy uśmiech na świecie, wiesz? - stwierdził, również się uśmiechając.

- Mówiłeś mi to tyle razy, że zdążyłem się przyzwyczaić do twoich upodobań i teorii na mój temat - odpowiedziałem przyjemnym dla ucha tonem głosu.

- To dobrze, że wiesz - pogłaskał mnie po włosach.

- Um, kochanie... Mam do ciebie małe pytanko - uśmiechnąłem się szerzej.

- Tak?

- No bo niedługo nasza rocznica.... - zacząłem przedłużając ostatnią literkę w zdaniu - No i wiem co mógłbyś mi sprezentować...

- Noooo? - uniósł swoją brew.

- Przefarbujesz sobie włoski na róż lub fiolet - oznajmiłem podekscytowany.

- Naprawdę? - jęknął, odchylając głowę. - Dlaczego akurat to? Chcesz, żebym wyglądał źle?

- Będziesz wyglądał cudnie... w zamian zgodzę się na miesiąc wolnego

- Ugh, to jest szantaż - westchnął ciężko, spoglądając na mnie. - Dobra. Niech ci będzie.

- Kur... Kurczaczki! Ale super! - krzyknąłem szczęśliwy - Tylko by Taesiowyi nie przyszło na myśl, że masz na głowie watę cukrowa... a co tam w razie czego poliże ci włosy i stwierdzi, że niedobre - cieszyłem się gorzej niż małe dziecko.

- Jesteś niemożliwy, kochanie - zaśmiał się cicho na moją reakcje.

- Wiem! Jestem nierealny i za to mnie kochasz! - piszczałem - Czekaj... trzeba ci wybrać odpowiedni odcień - stwierdziłem, podnosząc się i sięgając po moje spodnie, w których był mój telefon. Szybko wpisałem kod i wpisałem w wyszukiwarkę to co chciałem - Coś czuję, że do ciebie będzie pasował pastelowy róż, jaskrawy róż, ciemny pastelowy fiolet, lub fiołek

- Zobaczymy potem - szepnął, całując mnie w ramię. - Teraz odpocznijmy trochę.

- Już za późno. Mam idealny kolorek dla ciebie - oznajmiłem uradowany i schowałem telefon pod poduszkę - Niedługo wrócą chłopaki... Muszę iść dokończyć obiad - pocałowałem go krótko w wargi i wstałem z łóżka, po czym w podskokach się ubrałem - Ty się prześpij - ubrany znów wspiąłem się na łóżko i wskoczyłem na męża nie chcąc jeszcze go zostawiać - Ty też pracujesz, wiec odpoczynek należy ci się bardziej.... dodatkowo robiłem ciągle awantur, dlatego odeśpij zniszczone przeze mnie nerwy - uśmiechnąłem się i cmoknąłem go w nos.

Westchnął, ziewając głośno. - Spędzimy potem wspólnie wieczór? Chłopaki się pewnie zamkną w swoich pokojach to będziemy mogli obejrzeć jakimś film.

- Nie ma sprawy - powiedziałem ciepło i zeskoczyłem z chłopaka - Miłych snów - posłałem mu całusa, po czym zszedłem na dół...

Perspektywa Jimina:

Od samego rana wykłady to istne męczarnie. Jedni nie mają ochoty po prostu wstać z łóżka, a jeszcze inni ślęczą całą noc nad projektem, którym w moim przypadku był układ taneczny. Zawsze jakoś Taehyung mnie rozśmieszał, ale tym razem Alien nie pojawił się na wykładach, a to z jakiego powodu? Chłopak się rozchorował przez własną głupotę. Zjadł opakowanie rok przeterminowanych słodyczy i cały wczorajszy wieczór wymiotował, dlatego też Jin i Marcelina zabronili mu pójść dzisiaj na wykłady. Zanudzałem się na tych nudnych wykładach prawie zasypiając. Kiedy męczarnie się skończyły musiałem przedstawić wykładowcy projekt, z którego nie był w pełni zadowolony. Niestety mój sekret o stracie pamięci, w tamtej chwili ujrzał światło dzienne. Wykładowca ucieszył się, że już wszystko u mnie gra, ale dał mi więcej czasu na odpracowanie projektu, bo jak to on ujął "Pomysł nie jest najgorszy" . Czyli mam jakieś dwa tygodnie by go wyszlifować. Miejmy nadzieję, że dam sobie radę sam. Ten Alien to miał farta... Na bieżąco przedstawialiśmy we dwójkę wykładowcy układy do piosenek, które pisałem z Jungkookiem, więc akurat kosmicie się upiekło i wziął jedyną piosenkę jakiej jeszcze nie zaprezentowaliśmy, przez co zdał projekt na szóstkę, a mnie zostawił w tyle broniąc się słowami "Kto pierwszy ten lepszy". Rozumiem prawa dżungli, ale jednak wkurzył mnie tym. Co ja się dziwie... nieludzkiej istocie do rozsądku nie przemówisz....

- Koniec myślenia Jimin o niebieskich migdałach... leć do tego dormu, bo trzeba iść jeszcze do Jungkooka - wyszeptałem ciężko pod nosem i ruszyłem w stronę wspomnianego miejsca. Po drodze zaszedłem jeszcze do kawiarni by napić się ciepłej kawy i zjeść jakieś ciasto, które swoją drogą było przepyszne, ale nic nie konkuruje z smakołykami Jina... Takie życie, ciężkie ale prawdziwe.... Około godziny osiemnastej znalazłem się na posesji naszej kochanej różowej posiadłości. Po wyjściu z budynku kawiarni z przykrością stwierdziłem, że zaczął padać mocno deszcz, więc byłem cały mokry i zaziębiony, ponieważ dzisiaj z rana było ciepło i byłem ubrany w bluzkę na krótki rękaw, a najgorsze było to, że dość zimny deszcz nie ustępował tylko padał coraz mocniej. Otworzyłem swoją torbę na ramię, gdy znalazłem się przed drzwiami i próbowałem znaleźć w niej moje klucze. Kiedy w końcu natknąłem się na to czego szukałem, od razu włożyłem odpowiedni z kluczy do zamka, przekręcając go w szybkim tempie. Wtargnąłem do domu, szybko ściągając buty i udałem się w stronę salonu, gdzie zastałem całą ósemkę przyjaciół... Bo chyba Zuza też otrzymała to miano, nie wiem. Mieli podejrzane uśmieszki na swoich twarzach. Nawet Taehyung, który z okładem na głowie leżał z głową opartą na kolanach swojej miłości. Wywróciłem tylko oczami podchodząc do jednej z szafek, w której trzymaliśmy czyste ręczniki. Zabrałem jeden i zacząłem sobie suszyć nim włosy idąc w kierunku swojego pokoju. Gdy znalazłem się przed drzwiami w błyskawicznym tempie je otworzyłem można powiedzieć, że wpadając do mojej sypialni. Moje zdziwienie przerosło największe granice, gdy zobaczyłem w środku mojego narzeczonego.

- Jungkookie, co tutaj robisz? - spytałem nieźle skołowany.

- Miłe powitanie, nie powiem - mruknął, wstając ze swojego miejsca. - Cześć, kochanie, też się cieszę, że cię widzę - podszedł do mnie i pocałował w policzek. - Lekarz wypuścił mnie wcześniej, bo wyniki były na tyle dobre, żebym mógł wrócić spokojnie do domu.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytałem z uśmiechem i lekkimi pretensjami - Dobrze wiesz, że nie poszedłbym na wykłady albo zwolnił się wcześniej i po ciebie przyszedł - przytuliłem go mocno.

- Miała być niespodzianka - zaplótł swoje ręce za moją szyją. - I zresztą nie chciałem, żebyś zaniedbywał naukę przeze mnie.

- Naukę? - zaśmiałem się - Cały wykład można powiedzieć, że usypiałem, ponieważ miałem za sobą ciężką noc... - mruknąłem całując go w policzek - Wspaniała niespodzianka, skarbie... Strasznie tęskniłem

- Ja też i to bardzo, bardzo - uśmiechnął się szeroko. - Dopilnuję, żebyś w nocy spał. Ewentualnie zajmował się mną, a nie nauką.

- A w jaki sposób zajmował? - uniosłem jedną brew do góry, uśmiechając się szatańsko.

- Ty już dobrze wiesz w jaki sposób, kochanie - wymruczał, całując mnie pojedynczo w wargi.

- Po wczoraj ci nie starczy? - zaśmiałem się - Mówiłeś, że do ślubu nic nie wskóram w sprawie seksu - pocałowałem jego czoło chichrając się.

- Nigdy nie będę miał dość - westchnął, poprawiając okulary, które miał na nosie. - A ja jeszcze mówiłem, że może wstrzymam zakaz.

- Słodko Ci w tych okularkach... Zerówki? Czy moje kochanie wzrok sobie popsuło - spytałem czułym głosem.

- Zerówki - odpowiedział z uśmiechem, rumieniąc się delikatnie. - I dziękuje za komplement.

- Jeszcze nic nie zrobiłem, a ty już się rumienisz - pocałowałem jego prawy policzek

- Słodzisz mi to wystarczy - zaśmiał się, wtulając się we mnie.

- Może się przebiorę... Zaraz będziesz cały mokry, a podobają mi się twoje nowe ciuszki - wyszeptałem wprost do jego ucha.

- Myślałem, że nie będzie mi pasować ten róż - oderwał się ode mnie, krzywiąc się nieznacznie. - Ale to dobrze, że jednak się myliłem - powiedział, siadając z powrotem na łóżku.

- Jak mogłeś pomyśleć, że coś może ci nie pasować ? - spytałem podchodząc do swojej szafy - Przecież mojemu króliczkowi jest we wszystkim pięknie... nawet worku na śmieci - puściłem mu oczko z uśmiechem, po czym wyciągnąłem z szafy czarne dresy i czarną bluzkę z długim rękawem.

- Coś na pewno mi nie pasuje - stwierdził, drapiąc się po policzku. - Tylko jeszcze nie wiem co.

- Nie wiesz co, bo nawet w worku na śmieci wyglądałbyś najlepiej na świecie -stwierdziłem ściągając z siebie mokre ciuchy do samych bokserek.

- Kiedyś się przebiorę i zmienisz zdanie - uniósł swoją brew, spoglądając na mnie. Uśmiechnął się lekko, oblizując wargi. - Mogłeś iść do łazienki.

- No tak.. - westchnąłem zabierając ciuchy - W takim razie idę - wzruszyłem ramionami kierując się do doradzonego pomieszczenia.

- Tylko się nie obrażaj, kochanie - krzyknął, śmiejąc się. - To ja powinienem. Podnieciłeś mnie.

- Nie musiałem tego wiedzieć... Bo jeszcze źle to się dzisiaj dla twojego tyłka skończy - odkrzyknąłem rozbawiony, wchodząc do łazienki.

- Przykro mu będzie - stwierdził głośno.

- Kara musi być, potem go przeproszę - odpowiedziałem równie głośno

- Ale za co kara? Za zwierzanie się ze swoich problemów?

- Jak dla ciebie podniecenie na mój widok to kara....

- Ja nie mam z tym problemu, tylko mój przyjaciel, który teraz jest biedny - mruknął, a w jego głosie można było słyszeć rozbawienie.

- Przecież możesz pojechać na ręcznym nie uważasz? Wczoraj pokazałem ci co i jak

- Nie przyglądałem się, byłem zbyt zajęty tym cudownym uczuciem. Musisz mi pokazać jeszcze raz. Obiecuję być pilnym uczniem - zaśmiał się głośno.

- Zaraz zobaczymy - powiedziałem cicho do siebie, w trakcie używania wody kolońskiej, po czym ubrany wyszedłem z pomieszczenia, wrzucając się od razu łóżko.

- Zaraz zerwiesz łóżko jak będziesz tak po nim skakał - zwrócił mi uwagę, kładąc się koło mnie. - Jiminek tuli tuli? - zapytał, posyłając mi słodki uśmiech.

- Nie wiem, a królik zasłużył? - spojrzałem na niego z uniesiona brwią.

- A czy ja kiedyś nie zasłużyłem? - wydął dolną wargę.

- Można tak powiedzieć. Na przykład dzisiaj - westchnąłem

- Co zrobiłem? - zdziwił się.

- Stwierdziłeś, że to źle, iż własny narzeczony cię podnieca - mruknąłem.

- Źle mnie zrozumiałeś - pokręcił głową. - To źle dla mojego umysłu, bo tracę zdrowy rozsądek. Ja osobiście nie narzekam, mi się podoba to co widzę - wzruszył ramionami.

- Nie rozumiem jak w jednej chwili potrafisz mnie udobruchać - westchnąłem ciężko, a mój ukochany zaśmiał się po czym podniósł się i usiadł na moich biodrach

- Mam talent - przekrzywił głowę, patrząc na mnie z uśmiechem. - Cieszę się, że jestem już w domu.

- Ja równie mocno się z tego cieszę... Mógłbym wiedzieć dlaczego na mnie usiadłeś? - spytałem że śmiechem

- Bo jesteś wygodny i lepszy niż niejedno krzesło - stwierdził, powstrzymując się od śmiechu.

Wywróciłem oczami i przyciągnąłem do siebie tego królika, następnie przywracając go na plecy, po czym położyłem się na nim - Jesteś wygodniejszy niż materac... Przyjemnie słyszeć taki komplement co?

- No - pokiwał głową. - To znaczy, że lubisz na mnie leżeć. A ja lubię jak leżysz na mnie.

- Jestem ciężki, więc gdzie tu przyjemność, hm?

- Przyjemność jest taka, że jesteś blisko, a mi wtedy jest przyjemnie - cmoknął mnie w nos.

- Dobra zasłużyłeś na te tuli tuli - uśmiechnąłem się opadające znów na miejsce obok Kooka.

Od razu skorzystał z mojego pozwolenia, wtulając się we mnie mocno. - Kocham cię.

- Ja ciebie też kocham - pocałowałem jego pachnące jabłkiem włosy - Jutro chyba odpuszczę sobie wykłady

- Co? Czemu? - zapytał się, spoglądając na moją osobę.

- Jesteś ważniejszy... Wole spędzić cały dzień z tobą chociażby tylko w łóżku

- Będę miał wyrzuty sumienia, że przeze mnie zostałeś w domu - położył podbródek na mojej klatce piersiowej.

- Wybierz, wyrzuty sumienia czy dzień z cudownym Park Jiminem?

- Dzień z cudownym Park Jiminem - odparł bez zastanowienia. - Ale jak będziecie mieli coś ważnego jutro na zajęciach?

- To dowiem się o tym nazajutrz - wzruszyłem obojętnie ramionami

- Ugh - westchnął, przymykając oczy. - To może skorzystamy z tego i pójdziemy wspólnie do fryzjera? Chcę już cię zobaczyć w tym blondzie. Jestem podekscytowany.

- Słychać - odparłem rozbawiony - Jak moja pandzia chce to możemy iść

- A ja muszę? Czy może jednak odpuścisz mi? - zapytał z nadzieją.

- Nie ma mowy. Jesteśmy w tym razem

- Ale jak będę źle wyglądał, ty płacisz za cały proces odnawiania mojego czarnego - zażądał.

- Ugh, jak chcesz to na początek możesz zrobić sobie farba która zmyje się po paru tygodniach lub miesiącach

- Jak już idę tam to zaryzykuję i pomaluję - wzruszył ramionami. - Lubię ryzykować. Najwyżej potem będę ci dziękować jak jednak wyjdzie.

- Będziesz musiał dać mi długie buzi wiesz o tym? - spytałem wyciągając jego włoski z cudnych czarnych oczu

- Mogę ci i bez tego dać - uśmiechnął się szeroko. - Więc zrobię to z największą przyjemnością

- Ja ci nie zabraniam mnie całować - wyszeptałem koło jego ucha- Ale nasze pocałunki najczęściej przeradzają się w coś więcej, a ty pragniesz poczekać do ślubu...

- No cóż, zdarza się - mruknął, otwierając wreszcie oczy. - A chcę poczekać aż do ślubu, bo wiem, że postarasz się o to, żebym już nigdy nie próbował tak długo czekać z seksem.

- Jaka szkoda że po powrocie będziesz chodził jak kaczka - mruknąłem z uśmiechem, bardziej do siebie na iż do Jungkooka.

- Nie będę tego żałował - wymruczał, całując mnie w klatkę piersiową.

- Jeszcze zobaczymy...

- Grozisz czy ostrzegasz? - zaśmiał się.

- To i to - uśmiechnąłem się szeroko

- Dobrze wiedzieć - powiedział cicho. - Ciągle próbuję sobie ciebie wyobrazić w tym blondzie, ale nie umiem. Wiem, że będziesz wyglądał wspaniale, ale pragnę więcej szczegółów.

- Już niedługo się przekonasz... cierpliwości, króliczku.

- Nie jestem cierpliwy i o tym dobrze wiesz - poprawił swoje włosy. - Co jeszcze będziemy jutro robić skoro mamy cały dzień dla nas dwojga?

- Może pójdziemy na jakiś film do kina co? - zasugerowałem

- Możemy - zgodził się po chwili. - A na co chciałbyś iść?

Przybliżyłem usta do jego ucha i wyszeptałem - Na taki jeden zagraniczny film... "Ciemniejsza strona Greya"...

- Czemu akurat ten? - z jego ust wyleciał cichy śmiech. - Jak chcesz popatrzeć na nagiego faceta, tutaj jestem - wskazał na siebie. - A laski to już ci nie załatwię. Nie ma szans.

- Warto było spróbować... - wyszeptałem śmiejąc się pod nosem - Chociaż można zrobić jakiś casting...

Zmrużył swoje oczy i oderwał się ode mnie, wstając z łóżka. - Dupek - mruknął, siadając tym razem na podłodze.

- Kochanie, nie obrażaj się... - wstałem i usiadłem koło niego - Dobrze wiesz, że tylko ciebie kocham...

- Wiem, ale nadal jestem zazdrosny - nadymał swoje policzki. - Nawet o głupich aktorów.

- Słońce jestem Ci wierny, więc nie masz o co robić scen zazdrości - przytuliłem go do siebie

- Wiem, no ale są lepsi ode mnie.. Zresztą nieważne, nic nie mówiłem - wtulił się we mnie. - Dobrze, pójdziemy na ten film. Ale spróbuj się spojrzeć na kogoś tak jak nie powinieneś, pogadamy inaczej.

- Tylko na ciebie patrzę z miłością, więc bez obaw skarbie i nie ma ode ciebie lepszych, zaufaj mi na słowo - powiedziałem ciepłym tonem

- Okay - westchnął, spoglądając na mnie z uśmiechem. - Chcesz usłyszeć niespodziankę na rocznicę chłopaków?

- Jasne - powiedziałem ucieszony.

- To muszę cię zaciągnąć do piwnicy, skoro tak - odparł, wstając z podłogi.

- Okej... Mam się bać? Długo mnie tam nie było... Skąd mam wiedzieć czy nie wybudowałeś tam jakiegoś pokoju... zabaw - oznajmiłem, uśmiechając się jak głupi.

- Za dużo Greya się naoglądałeś, kochanie - pocałował mnie w policzek. - Nadal tam jest mój fortepian. Nie ma czego się bać.

- Ale możesz mieć jakiś dodatkowo wybudowany pokój, na przykład pod fortepianem - pierdzieliłem jak potłuczony.

- Chciałbyś - zaśmiał się głośno, patrząc na mnie rozbawiony.

- Prawda, chciałbym, ale w życiu nie można mieć wszystkiego... Chociaż ja już mam wszystko, bo ty jesteś dla mnie wszystkim - uśmiechnąłem się ciepło

Uśmiechnął się szeroko na moje słowa, zagryzając wargę, żeby zakryć chociaż trochę ten uśmiech. - To było kochane, ty też jesteś moim wszystkim - mruknął rozczulony.

- Może chodźmy zanim mi tu umrzesz z rozczulenia - powiedziałem wstając i podając młodszemu dłoń.

- Tak, tak, najwyżej będziesz mnie ratował - zachichotał, splatając nasze dłonie.

- Mówisz o technice usta usta? - spytałem z podniesioną brwią.

- Możesz mnie ratować w jaki sposób tylko sobie zamarzysz - stwierdził, wychodząc z pokoju.

- A mogę.... nie, bo jeszcze byś się udusił... - wyznałem z szatańskim uśmieszkiem.

- Zboczeniec - burknął, schodząc po schodach na dół. - Na razie możesz pomarzyć.

Westchnąłem teatralnie - Chociaż marzenia mi zostały... Albo inaczej to nazwijmy. Został mi jak na tę chwilę tylko ręczny, no chyba, że... - myślałem głośno

- Chyba, że co? - zapytał, zatrzymując się u dołu schodów.

- Nic, nic skarbie - uśmiechnąłem się tajemniczo - Tylko głośno myślę

- Przeginasz dzisiaj - mruknął, patrząc niezadowolony na mnie. - Jak zasłużysz to dostaniesz nagrodę. W postaci masażu plus coś jeszcze.

- Poczekajcie aż pójdę do pracy... wtedy róbcie co chcecie - rzucił Jin przyglądając się nam rozbawiony wraz z resztą przyjaciół

- Poczekamy - czarnowłosy mruknął, spoglądając na mnie. - Chodź do tej piwnicy.

- Kookie... co takiego Jimin zrobił, że chcesz go w piwnicy zamknąć? - spytał ledwo zipiący Taehyung.

- Nic nie zrobił, chcę mu coś pokazać - wyjaśnił, uśmiechając się do reszty.

- Módlmy się by Jimin wrócił do nas cały i zdrów - zaśmiał się Jin i ruchem ręki pokazał, że mamy już iść.

- Wróci - zapewnił, przewracając rozbawiony oczami.

- Ja wrócę, ale Jungkookie... yh, ciężka sprawa.. - podrapałem się po karku - Zależy czy będzie grzeczny... jak nie będzie to troszkę się z nim pobawię - potarłem o siebie złowrogo dłonie.

- Widzicie? To o mnie się martwcie, nie o niego - wydął dolną wargę.

- Jak Jimin będzie niegrzeczny to kupi się mu budę - oznajmił Tae.

- To kupcie mu taką, żebym ja też się zmieścił - poprosił Jungkook.

- Masz wygodne łóżko, a budy nie są tanie - mruknął mój rówieśnik

- Ale ja nie chcę spać sam, Jimin również - stwierdził jeszcze czarnowłosy. - Nah, tą sprawę objaśnimy później. Teraz zamykam się na dole z Jiminem i proszę nie przeszkadzać - uśmiechnął się ostatni raz, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów do piwnicy.

- Nie tak szybko, bo się przewróci... - nie dokończyłem, ponieważ chłopak się potknął i upadł na jedno kolano, a ja zachichotałem pomagając mu wstać - Moja ty ciamajdo - pocałowałem go w skroń.

- Wykrakałeś - otrzepał swoje spodnie. - Ale tak, twoja ciamajda - westchnął, schodząc z ostatniego schodka. - Nie było mnie tu kilka dni, a już się stęskniłem za tym miejscem.

- Wierzę Ci, kochanie - przytuliłem go od tyłu, całując w kark - Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło... chyba

- Myślę, że przebywanie tutaj dało mi trochę swobodę myślenia - wyznał, wtulając się we mnie. - Wyłączało mnie od tego wszystkiego.

- Cieszę się, że muzyka pomagała ci się uporać z moim odejściem - westchnąłem ciężko, oplatając swoim oddechem jego szyję.

- Nie pomogła - zaprzeczył od razu. - I tak pisałem o tobie.

- Tylko po co się bardziej dołować pisaniem o mnie piosenek, Jungkookie... Wolałbym byś pisał o tym jak ci ciężko i smutno, ale... wspominanie mnie to była najgorsza opcja jaką mogłeś wybrać, ponieważ to ona przyczyniła się do twojego coraz to gorszego samopoczucia, które z czasem stało się dla ciebie tak uciążliwe, że...- oznajmiłem spokojnie, lecz na końcu mój głos się lekko załamał. - Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, więc gdy zobaczyłem tą krew, a potem jak ty odchodzisz powoli z tego świata słabnąc na naszych oczach z każdą sekundą to... świat mi się zawalił. - wyznałem - Starałem się dusić w sobie to wspomnienie i schować je za maską jak przed utratą świadomości, ale te uczucia z tamtej chwili mnie wyniszczają. Błagam cię, już nigdy tego nie rób. I nigdy nie pisz o mnie piosenek, gdy nie jestem przy tobie...

- Przepraszam - odparł cicho, odwracając się do mnie. - Ale nawet jeśli bym nie chciał to moja miłość do ciebie zawsze będzie moją inspiracją. Dlatego o tobie piszę przez większość czasu.

- Chociaż postaraj się. - ująłem jego twarz w dłonie - Zrób to dla siebie by nasz miłość już nigdy tak cię nie zniszczyła...

- Nie zniszczy bo już nigdy nie pozwolę ci ode mnie odejść - oznajmił, posyłając mi mały uśmiech.

- Miejmy nadzieję, że tym razem nam się uda... - również się uśmiechnąłem i ucałowałem go w króliczy nosek, który uroczo się zmarszczył.

- Uda się nam, wiem to - powiedział pewnie, całując mnie krótko w usta. - Jesteś moim światem, kocham cię.

- Też cię kocham - wpiłem się na moment w jego usta, pragnąc znów ich posmakować .

- To co? Chcesz usłyszeć tą piosenkę na niespodziankę dla Namjina? - zapytał kiedy już się od siebie oderwaliśmy, obligując wargi.

- Z wielką przyjemnością, kochanie - wyszeptałem ciepło.

Uśmiechnął się szeroko, po czym odsunął się ode mnie i usiadł przy fortepianie. - Zobaczymy czy mi się uda to zagrać jak chcę, bo melodię tworzyłem w aplikacji na telefon, więc no - mruknął, patrząc na klawisze.

- Jestem pewny, że wyjdzie wspaniale jak zawsze - przysiadłem się obok niego.

- Tylko, żebyś się nie przeliczył - zaśmiał się cicho, spoglądając na mnie kątem oka i zaczął grać jakieś przypadkowe melodie, żeby rozgrzać swoje palce. - No to zaczynam.

Mój narzeczony ułożył palce na odpowiednich klawiszach i zaczął grać wstęp piosenki, która już na pierwszych dźwiękach zaczęła mi się podobać. Chłopak pomału wczuwał się w utwór, zapominając o całym świecie, w tym o mnie, ale jak dla mnie był to cudowny widok. Miło było popatrzeć rozczulonym i ciepłym wzrokiem na mojego wybranka i odgadywać jakie uczucia wlewa w każde słowo. Uwielbiałem takiego Jungkooka... nie przejmującego się żadnym problemem świata, a nawet zapominając o własnych, które na tę chwile stały się nikłe. Pragnąłem by pozostał szczęśliwy na dłużej niż parę miesięcy, ale nie wiem czy akurat przy mnie długo ten stan rzeczy się utrzyma, ponieważ jestem chodzącym nieszczęściem, które on pokochał jak całą resztę mnie, wiedząc że może skazać się na nieskończoną liczbę bólu. Poddałbym się już dawno temu, gdyby nie obecność i troska Taehyunga, a w późniejszym terminie nadzieja na lepsze jutro, którą tryska Jungkook, nawet w najtrudniejszych dla mnie sytuacjach no i oczywiście jego głębokie uczucie, którym mnie darzył... Rozpływałem się pod wpływem jego anielskiego głosu i delikatnej, spokojnej gry. W momencie kiedy skończył, na mojej twarzy pojawił się ciepły i szeroki uśmiech, po czym zacząłem klaskać dając mu tym swoje uznanie.

- Przepiękna piosenka. Widać, że włożyłeś w nią wiele uczuć, które na pewno wywołają u naszej eommy łzy wzruszenia. Jestem z ciebie dumny, Jungkookie, cholernie dumny... - stwierdziłem cichym i przyjemnym tonem, patrząc na twarz mojej miłości.

- Dziękuję - powiedział, uśmiechając się szeroko do mnie. - Czyli ci się podoba? A może masz jakieś porady lub uwagi co do ogółu?

- Będziesz grał na fortepianie melodię czy zgrasz na płytę jakieś bity czy coś? - spytałem biorąc jego dłoń w te swoje - I bardzo mi się podoba twój utwór

- Cieszę się - pokiwał głową. - Chyba będę grał na fortepianie. Tak mi się wydaje.

- No to pięknie. Nie mam żadnych uwag, ponieważ wyszło idealnie - zacząłem masować jego dłoń.

Westchnął, opierając się o moje ranie, a jedną dłonią zaczął wygrywać melodię jakiejś piosenki. - Podoba mi się ten nastrój. Jest tak spokojnie.

- Strasznie mi brakowało takich chwil - westchnąłem, całując go w czubek głowy - Po prostu brakowało mi ciebie, skarbie... a ta atmosfera tylko dodaje magii do tego wszystkiego.

- Mi ciebie też kochanie, bardzo brakowało - przyznał. - Jestem teraz najszczęśliwszy na świecie, wiesz?

- Nie - wzruszyłem ramionami - Niestety nie wiem jak bardzo tego pragniesz, ale to ja jestem najszczęśliwszy

- Chciałbyś - parsknął śmiechem, nadal pogrywając w tle.

- Chciałbym i jestem -uśmiechnąłem się czule - Co to za piosenka?

- To jest piosenka, którą napisałem właśnie w ciągu tego półtora miesiąca - odpowiedział cicho, a jego głos był strasznie niepewny. - Mimo że została napisana w takich okolicznościach, bardzo mi się podoba.

- Masz w sobie tyle siły by mi ją zaśpiewać? - spytałem, głaszcząc jego włosy.

- Ja mam, ale bałem się, że ty nie chcesz - spojrzał się na mnie.

- Nie boję się tego jaka jest ta piosenka tylko ca czułeś pisząc ją... Jak zaśpiewasz to się przekonam... - westchnąłem.

- Nie chcę ci zepsuć humoru - uśmiechnął się słabo, odrywając się od fortepianu, żeby pogłaskać mój policzek.

- Chce wiedzieć co czułeś gdy mnie nie było, Jungkookie... Mimo iż się w jakiś sposób tego boję to jednak wolę okrutną prawdę niż żyć w niepewności - spojrzałem w jego czarne, błyszczące węgielki.

- Okay - oderwał się ode mnie, siadając prosto. Niepewnie uniósł dłonie, żeby zacząć grać, ale coś go wyraźnie powstrzymywało. - To jest o wiele trudniejsze kiedy siedzisz koło mnie.

Nic nie mówiąc odsunąłem się od chłopaka i stanąłem za jego plecami - Teraz sobie wyobraź, że mnie tu nie ma... Kiedyś uda ci się zaśpiewać tę piosenkę patrząc na mnie, ale nie będę w tej chwili od ciebie tego wymagał...

- Usiądź - poprosił, odwracając się na chwilę. - Muszę chociaż spróbować.

- Jesteś pewny? - spytałem podchodząc znów bliżej młodszego.

- Jestem - zapewnił mnie, uśmiechając się lekko.

- No... dobrze - westchnąłem siadając z powrotem na poprzednie miejsce - Zaczynaj...

- Jeszcze zanim zacznę, chciałbym cię ostrzec, że mogę się pomylić - mruknął, patrząc na swoje ręce. - Najlepiej nie zwracaj uwagi jak coś sknocę.

- Nie mógłbym ci zwrócić uwagi, bo wiem ile to cię kosztuje - powiedziałem posyłając mu mały uśmiech.

- Okay - wziął głęboki oddech, a potem go powoli wypuścił. Jego wzrok zwrócił się na chwilę ku mnie, ale potem znowu powrócił do patrzenia na klawisze. - No to zaczynamy. Drugi raz.

Pokiwałem głową potwierdzając, że ma już zacząć. Mój narzeczony posłał mi ostatni uśmiech i niepewnie nadusił pierwszy klawisz, a przy następnych jego pewność siebie wcale nie rosła. Kiedy zaczął śpiewać jego słowa z jednej strony ocieplały moje serce, ponieważ wiedziałem jaki jestem dla niego ważny, a z drugiej czułem do siebie odrazę wiedząc co mu zrobiłem. Moj uśmiech dawno temu zszedł z twarzy, a jego miejsce zastąpił smutny, obwiniający się grymas. Patrzyłem przepraszającymi skarconym wzrokiem na ukochanego, grającego nadal swój utwór... W momencie kiedy skończył od razu, w chwili kiedy oderwał dłonie od instrumentu, mocno go do siebie przytuliłem - Tak strasznie mi przykro... przepraszam skarbie...

- Nie przepraszaj - szepnął, wtulając się we mnie. - To naprawdę nie twoja wina.

- Nie wypieraj się tego jak mocno się zrobiłem... - westchnąłem smutno - Mogłem nie wierzyć Hoseokowi...

- Jimin, nie pamiętałeś nic, byłeś tym sfrustrowany - pocałował mnie w policzek. - Nie wiedziałeś komu wierzyć. A, że Hoseok wykorzystał to, że nie jestem w stanie cię okłamać na temat tego, że tu mieszkał, wydawało się jakby to on mógł mówić prawdę.

- Co nie zmienia faktu, że cię wykorzystałem.. - oderwałem się od niego - Spaliśmy ze sobą nie dlatego, ze tak mocno ciebie pragnąłem, a chciałem sprawdzić czy pamięć mi po tym wróci... przepraszam.

- Wiedziałem, że tak po części jest - przyznał, patrząc na mnie. - Nie jestem do ciebie o to zły ani nie mam do ciebie żalu o to. Sam tego chciałem, dlatego nie możesz pomyśleć, że mnie wykorzystałeś.

- A jak to wyglądało? Zostawiłem cię, kiedy już zdobyłem twoje ciało... Musiałeś się mimo wszystko poczuć choć w pewnym sensie jak śmieć... Ja naprawdę żałuje - wstałem z ławki i usiadłem pod ścianą zginając nogi w pół, a twarz ukryłem w swoich dłoniach.

- Jimin, nie poczułem się jak śmieć - podszedł do mnie, również siadając przy ścianie zaraz obok mojej osoby. - Ja nie żałuję tego co zrobiliśmy. W ogóle po co wyciągamy brudy z przeszłości, kiedy możemy cieszyć się tym co mamy teraz? Nie sądzisz, że to trochę głupie?

- Może i głupie, ale nie potrafię sobie wybaczyć, że tak w życiu przeze mnie cierpisz.

- Powiedz mi czy uważasz, że teraz cierpię? - zapytał się mnie cicho, przysuwając się odrobinę.

Pokręciłem przecząco głową, odsłaniając swoją twarz, lecz nadal na niego nie patrząc.

- Nie żyjmy przeszłością. Żyjmy dzisiejszym dniem - stwierdził, a jego dłoń powędrowała do moich włosów. - Teraz jestem szczęśliwy. Ty chyba też jesteś. Nie myślmy o tym co się działo. Myślmy o tym co się dzieje.

Przytuliłem z delikatnie narzeczonego, wdychając płytko powietrze. Pocałowałem krótko jego szyje i uparłem brodę na ramieniu młodszego - Co ja bym zrobił bez twojego optymizmu?

- Byłbyś całe życie realistą lub pesymistą, a to niezdrowe - zaśmiał się cicho.

- Niestety - zacząłem głaskać jego plecy, mocniej go w siebie wtulając.

- Poprawił ci się chociaż trochę humorek? - zapytał, całując mnie przeciągle w policzek.

- Jestem silnym facetem, kochanie, ale tylko dzięki tobie mój humor może poprawić się w niecałą minutę - wyznałem czułym głosem.

- Wiem, że jesteś silny, nie śmiem w to zwątpić - pogłaskał mnie po dłoni. - Czuję, że jestem cały ufajdany z tyłu od kurzu.

- Może troszkę - zaśmiałem się, strzepując z niego drobinki kurzu - Ja pewnie nie wyglądam lepiej

- Ty zawsze wyglądasz dobrze, nawet w kurzu.

- Nie przesadzaj... jak byłem łysy to ohydnie się prezentowałem i nie zaprzeczaj albo gdy zaczęły mi wypadać włosy garściami... Ugh Park zamknij się i nie wracaj do tego - warknąłem na samego siebie.

- Mówisz do siebie, mam się zacząć o ciebie obawiać? - zachichotał. - W każdym momencie swojego życia byłeś i jesteś bardzo atrakcyjny. Nieważne czy z włosami czy bez.

- Często mówiłem do siebie, króliczku, ale starałem się tego nie robić przy tobie - pocałowałem znów jego szyję - I nie gadaj głupot... moja głowa bez włosów wyglądała jak przerośnięte jajko...

- Bardzo przystojne przerośnięte jajko - parsknął śmiechem, spoglądając na moją twarz. - Musiałeś dać taki przykład?

- Ej, no co się czepiasz - dźgnąłem go w bok - Miałem się porównać do główki penisa albo jądra?

Jęknął, zaciskając usta. - Nie dźgaj mnie, głupi - odwdzięczył się, również mnie dźgając w bok. - I zostań lepiej przy tym porównaniu.

- Wiedziałem, że wybierzesz najlepszą opcję - pocałowałem go w skroń - Nie wiem jak ty, króliczkowapando, ale padam na twarz... Idź do chłopaków pooglądać telewizję, a ja już pójdę się położyć - pomogłem młodszemu wstać z podłogi.

- Też jestem zmęczony - ziewnął na dowód, próbując zobaczyć czy jest brudny z tyłu. - Pójdę z tobą. I czekaj, jak ty mnie nazwałeś? Króliczkowapanda? Podoba mi się.

- Wszystko co moje ci się podoba, skarbeńku - stwierdziłem zgłaszając światło w piwnicy i udając się wraz z moim kochaniem na górę.

- Chłopaki! Idziecie na kolacje? - zapytał Jin wyłaniając się z drzwi kuchni.

- Ta zagwozdka życiowa kiedy jesteś głodny, ale równocześnie zmęczony - Jungkook mruknął pod nosem, spoglądając co chwilę na Jina albo na schody z utęsknieniem. W końcu spojrzał się na mnie, a ja wiedziałem, że pyta się mnie o zdanie.

- Skoro jesteś głodny to idź coś zjeść. Ja w tym czasie pójdę pod prysznic, choć już dzisiaj jeden miałem - zaproponowałem uśmiechając się miło.

- To pójdę coś szybko zjeść, a potem do ciebie dołączę - oznajmił, odwzajemniając mój uśmiech.

- To do zobaczenia na górze - złożyłem całusa na jego policzku - Dobranoc Jin hyung. Dobranoc ludzie i kosmici z jadalni! - pożegnałem się z resztą i pognałem na górę. Zabrałem ciuchy do spania z szafy i udałem się do wspólnej łazienki, do której znów chodzenie weszło mi w nawyk bardziej niż do tej w moim pokoju. Otworzyłem drzwi szybko je za sobą zamykając i rozebrałem się do naga, dosłownie wskakując pod prysznic. W wolnym tempie wcierałem w siebie żel do mycia ciała, rozkoszując się kroplami ciepłej wody spływającymi po mojej nawilżonej skórze, co bardzo mnie odprężyło. Po tym jak byłem już cały czysty, wyszedłem z kabiny prysznicowej od razu wycierając się suchym jasnoniebieskim ręcznikiem. Ubrałem się w przyniesione rzeczy, następnie myjąc zęby i wychodząc z łazienki z mokrą głową. Kiedy wróciłem do pokoju, z przykrością stwierdziłem, że mój maluszek jeszcze nie wrócił, więc wypuściłem głośno powietrze i lgnąłem na łóżko z rozłożonymi rękoma, patrząc się przez chwilę tępo w sufit, po czym przymknąłem powieki, powoli usypiając

Po chwili usłyszałem jak ktoś, a raczej Jungkook wchodzi do pokoju, niepewnie stawiając swoje kroki. - Jiminnie, śpisz? - zapytał cicho, żeby przypadkiem w wypadku mojego zaśnięcia, mnie nie zbudzić.

- Nie, ale czuję, że zaraz odpłynę... - odpowiedziałem cicho, mlaskając na końcu wypowiedzi.

Westchnął, a jego dłoń pogłaskała mój policzek. - Wejdź pod kołdrę, kochanie - szepnął, prosząc mnie.

- Nie chce... - mruknąłem, zasłaniając sobie oczy ramionami.

- Potem zmarzniesz, jeszcze noc nie jest taka ciepła - mruknął, siadając na łóżku, ziewając przy tym.

- Co z tego... byłem pod ciepłym prysznicem, więc jestem rozgrzany... ogólnie jestem gorący chłopak - uśmiechnąłem się zmęczony.

- Nie wątpię w to - zaśmiał się, zmieniając pozycję na leżącą. - Skoro tak, to dobranoc kochanie. Słodkich snów.

- Dobranoc... - wymruczałem, wtulając głowę w pościel.

- Mogę się przytulić? - zapytał po krótkiej chwili, odwracając się w moją stronę.

- Nawet nie musisz pytać, maluszku... - wyszeptałem cicho.

Od razu przylgnął do mnie, wtulając się w moją klatkę piersiową, całując ją pojedynczo. - Jeszcze raz dobranoc.

- Do jutra... - powiedziałem, przyciągając go na tyle blisko by nasze ciała nie dzieliły żadne odstępy. - Kocham cię...

- Ja też cię kocham - mruknął, a mimo że byłem bardzo zmęczony, w jego głosie usłyszałem duże szczęście.

---------------

Hej, kochani ^^

Jak rozdzialik się podobał

i jak mijają wakacje? ^^

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro