~ 129 ~
Perspektywa Jimina:
Nie dawno minęły dwa miesiące od tamtego pamiętanego wieczora. Aktualnie w tej chwili byłem w jadalni i rozkoszowałem się smakiem wybornego kimchi Jina. Jungkooka był w pracy podobanie jak Namjoon, a Jin miał nockę co wiązało się z tym, że miałem towarzystwo na cały dzień. Jak obiecałem Kookowi zakończyłem treningi z Kaiem, chodź ten prosił, można nawet powiedzieć, że błagał bym został jednak moje zdanie zostało nie ugięte ze względu na to, że naprawdę chciałem by mi i Jungkookowi wypaliło. Jednak Jongin nie daje za wygraną i wypisuje do mnie dość często, zdarza się nawet, że zadzwoni prosząc o spotkanie. Nie miałem już siły na odmawianie mu, więc postanowiłem zgodzić się na jedno ostatnie spotkanie, przy którym wbije mu do głowy raz na zawsze, że z nim nigdy nie będę... Nie zwróciłem nawet uwagi kiedy przestałem jeść i patrzyłem się tępo w półmisek z jedzeniem, a Jin machał mi ręką przed oczami pytając się czy wszystko dobrze.
- Tak, hyung tylko trochę się zamyśliłem - powiedziałem z małym uśmiechem, zwracając uwagę na starszego. Odłożyłem łyżkę i wplątałem palce w moje trochę odrośnięte włosy, które mają około pięciu centymetrów długości, układając je trochę i wzdychając ciężko.
- Co jutro będziecie robić? - spytał po chwili najstarszy, kosztując swoje danie.
- A skąd takie pytanie? - zaśmiałem się lekko - Zależy co nam się będzie chciało - wzruszyłem ramionami - W końcu jutro sobota, więc będziemy korzystać z tego, że ma wolne
- Jimin... chyba Jungkook ci mówił, że w grudniu obchodzicie rocznicę, która będzie jutro. - wyznał z uśmiechem - To ważna rocznica, ponieważ zostaliście tego dnia parą chyba z cztery lata temu...
- Serio? To już jutro? - spytałem zdziwiony - Przecież jutro mam się spotkać z Kaiem - pomyślałem, waląc głową o stół.
- Ej, spokojnie... - zalecił Jin wstając i zajmując miejsce obok mnie - Dlaczego tak reagujesz? Przecież to tylko rocznica.
- Mam jutro... ważne spotkanie - westchnąłem - Jak bardzo mnie Jungkook znienawidzi jak wyjdę na godzinę?
- Przesadzasz... On zrozumie, tym bardziej jak potem wręczysz mu jakiś fajny prezent - zachichotał starszy - Za chwilę wróci Jungkook, więc obgadaj z nim tę sprawę - zaproponował kładąc mi rękę na ramieniu, po chwili wstał i zabrał naczynia ze stołu idąc do kuchni, a ja znów walnąłem głowa o stół.
- I co ja mu mam niby powiedzieć... - burknąłem do siebie pod nosem, chwilę później słysząc trzask drzwi wejściowych.
- Jestem! - krzyknął Jungkook, który akurat wszedł do domu. Przez moment do moich uszu dobiegł szelest kurtki i dźwięk obijających się butów o podłogę. Wszedł do jadalni i kiedy zobaczył mnie siedzącego przy stole, szeroko się uśmiechnął. - Cześć, Jiminnie - pocałował mnie w policzek, po czym usiadł na krześle koło mnie.
- Hej, Kookie - przywitałem się z niepewnym uśmiechem - Jak ci minął dzień?
- Męcząco, czyli jak zwykle - wzruszył ramionami, wzdychając i poprawił się tak, że prawie leżał na swoim miejscu. - A tobie?
- Nużąco i leniwie, czyli normalność - powiedziałem wesołym tonem, chodź do śmiechu mi daleko.
- To dobrze - ziewnął, zatykając sobie usta dłonią. - Znowu zaczynam doceniać weekendy - zaśmiał się cicho.
- Tym bardziej, że jutro ważna data, co? – spytałem, podpierając rękę na stole.
- Mhm - pokiwał głową, po czym się na mnie spojrzał. - Skąd wiesz? Mówiłem ci dokładnie kiedy jest nasza rocznica?
- Nie, ale Jin się wygadał - posłałem mu mały uśmieszek.
- Rozumiem - uśmiechnął się do mnie. - Trzeba podziękować mamusi.
- No właśnie... - westchnąłem, patrząc na niego z dołu - Jak zjesz obiad mógłbyś przyjść do mojej sypialni? - spytałem, wstając ze swojego krzesła.
- A coś się stało? - odpowiedział pytaniem na moje pytanie, a jego ton głosu zmienił się nieznacznie na zmartwiony.
- Chciałbym porozmawiać... - wytłumaczyłem, chowając dłonie w kieszeniach swoich dresów.
- Okay - zgodził się niepewnie. - Mam się bać?
- Nie sądzę - zaśmiałem się cicho i puściłem mu oczko wychodząc z pomieszczenia. Udałem się na górę, zamykając za sobą drzwi. Podszedłem do szafki przy łóżku i wyciągnąłem z szuflady moją kochaną cegłę - Musisz pomyśleć o nowym telefonie Jimin... - wysnułem pod nosem i odblokowałem urządzenie. Wybrałem numer do Jongina, wahając się czy zadzwonić. Ostatecznie nacisnąłem zielona słuchawkę i odczekałem chwilę wsłuchując się w sygnały. Przy drugim sygnale, ktoś odebrał telefon...
- Cześć, Jimin - usłyszałem radosny głos chłopaka. - Umówiliśmy się na jutro, więc nie rozumiem po co dzwonisz. Chyba, że chcesz przyspieszyć nasze spotkanie - zaśmiał się, a ja mógłbym się założyć, że w tamtym momencie przegryzał wargę.
- Witaj, Jongin - przywitałem się mniej uradowanym tonem - Niestety masz trochę racji w tym co mówisz... Wieczorem nie będę miał czasu, żeby się spotkać, więc musimy to przełożyć albo na wcześniejszą godzinę albo na kiedy indziej... - oznajmiłem bezuczuciowym głosem.
- Nie chcę już więcej odkładać spotkania z tobą - westchnął ciężko. - Więc jestem zmuszony się zgodzić. Pasuję ci godzina dziesiąta? Trochę wcześnie, ale niestety potem mam ważne spotkanie z moim starym znajomym..
- Niech będzie... - burknąłem - Gdzie się spotkamy?
- Może po ciebie przyjadę? Mam blisko - zaproponował.
- No nie wiem - westchnąłem, przecierając twarz - Może lepiej nie...
- Nalegam.
- Ugh... - zirytowałem się - Dobra. Przyjedź po mnie, ale nie podjeżdżaj pod sam dom.
- Boisz się o coś? - zapytał rozbawiony. - Jeśli tak, to wiedz, że chyba nie ma czego.
- Wolę, żeby nikt nie wiedział, że to z tobą mam się spotkać - mruknąłem zły.
- A, czyli chodzi o Jungkookiego, prawda? Mam rację?
- To akurat nie twoja sprawa - warknąłem.
- Oj, no już, nie wściekaj się - mruknął, próbując mnie uspokoić. - Muszę wracać do pracy.. Do zobaczenia jutro, Jiminnie - nie dając mi dojść do słowa, rozłączył się.
- Ja ci kurwa dam „Jiminnie" - warknąłem wkurzony, rzucając telefon na łóżko.
Po chwili usłyszałem jak drzwi od mojej sypialni się otwierają, a zza nich wychyla się uśmiechnięta głowa Jungkooka. - Mogę? - zapytał, a ja pokiwałem głową, robiąc mu miejsce na moim łóżku. On od razu z tego skorzystał i usiadł na nim, twarzą do mnie. - To o czym chciałeś porozmawiać?
- Jutro rano nie będzie mnie w domu... - oznajmiłem mu bez owijania w bawełnę - Muszę coś ważnego załatwić na mieście... obiecuję, że jak tylko wrócę to spędzimy razem cały wieczór...
- Przestraszyłeś mnie - odetchnął z widoczną ulgą. - Już myślałem, że coś się poważnego stało.. - na jego twarzy pojawił się mały uśmiech. - Nie ma sprawy, naprawdę.
- Cieszę się - zmusiłem się, mimo nadal nieustającej złości, do małego uśmiechu.
- Co się stało? - zapytał niepewnie. - Widzę, że wymusiłeś uśmiech..
- Co? Nie, skąd... Uh, kogo oszukuje, przecież znasz mnie lepiej... – mruknąłem, opadając na łóżko brzuchem.
Bez słowa zrobił to samo co ja obok mnie, wzdychając cicho. Położył rękę na moich plecach i zaczął je gładzić. - Jesteś cały spięty - stwierdził, całując mnie w ramię.
- Muszę sobie zafundować jakiś masaż...- westchnąłem, przymykając oczy - Albo jeszcze lepiej jakiś miesięczny karnet - zaśmiałem się.
- Nie musisz wydawać pieniędzy - mruknął. - Masz mnie.
- Chcesz mi zrobić masaż? - spytałem rozbawiony - Skoro tak to wskakuj na moje plecki i do roboty, panie Jeon... Odpłacę się goframi...
- Ty to mi je obiecałeś już dawno - zaśmiał się. - Ściągnij najpierw koszulkę.
Zrobiłem co kazał i spojrzałem na jego twarz, która wyrażała zachwyt jak i zdziwienie - No co? - spytałem jeszcze bardziej rozbawiony - Mówiłem, że treningi dawały wyczekiwane skutki.
- Mogę jedynie pogratulować - wzruszył ramionami, a kiedy z powrotem opadłem na pościel, usiadł mi na plecach i zaczął mi masować spięte mięśnie. - Jest w porządku? - chciał się upewnić, pytając cicho.
- Jest cudnie... - wymruczałem rozluźniony - Oh... a-ale przyjemnie...
Z jego ust wyleciał uroczy śmiech, a następnie pochylił się i pocałował mnie przeciągle w kark. - Cieszę się z tego powodu - rzekł cicho, a potem już się nie odezwał tylko skupił się na tym, żebym czerpał z tego stuprocentową przyjemność.
- Masz jakiś spo-o-osób bym nie...och.... nie jęczał? - spytałem, po woli odpływając - Jeszcze Jin hyung usłyszy i... s-sobie coś pomyśli...
- Jeśli ja bym jęczał, pomyślałby coś sobie - mruknął rozbawiony. - Jeśli to ty, to nie ma problemu. Ale jeśli chcesz, to weź w zęby poduszkę, zagłuszy je trochę.
- Nie chce... za przyjemnie - wydukałem, z każdą chwilą coraz bardziej oddając się w objęcia Morfeusza - Która godzina... - ziewnąłem przeciągle.
Oderwał się na chwilę ode mnie i prawdopodobnie wyciągnął swój telefon, żeby sprawdzić godzinę. - Szesnasta - powiedział, po czym odłożył urządzenie na łóżko i z powrotem położył swoje dłonie na moich plecach, zaczynając od nowa je masować.
Z każdą chwilą senność oplatała mój mózg coraz bardziej do tego stopnia, że po pięciu minutach usnąłem. Obudziłem się dopiero po godzinie szóstej rano. Jungkooka koło mnie nie było do tego leżałem pod kołdrą, więc musiał mnie przykryć - Nie byłem tak senny od czasu kiedy ból z przypomnienia sobie Namjoona mnie wykończył... – pomyślałem, wstając z mebla. Udałem się do łazienki by się już przyszykować. Umyłem zęby, ogoliłem się i poszedłem się ubrać. Założyłem na siebie czarne spodnie jeansowe, białą bluzkę i na to czarną koszulę w biało-czarną kratę, oczywiście zostawiając ją odpiętą. Zanim włożyłem telefon do kieszeni, usłyszałem dźwięk SMS'a, który szybko otworzyłem wczytując się w jego treść "Jiminnie, będę około 9:30, ponieważ mam wcześniejszy trening przed pewnymi zawodami... mam nadzieję, że się nie gniewasz, do zobaczenia, przystojniaku 😘 " , nie zastanawiając się długo, zwięźle i na temat mu odpisałem. " Niech ci będzie... Nie nazywaj mnie przystojniakiem, bo się rozmyślę z tym spotkaniem..." wysłałem i nie czekając na odpowiedź schowałem telefon, wychodząc z pokoju. Udałem się na dół i włączyłem telewizor. Siedziałem tam do dziewiątej, ponieważ potem wrócił Jin z nocki. O godzinie dziewiątej trzydzieści ktoś zatrąbił dość głośno klaksonem samochodu przed naszym dormem, w czasie kiedy znów siedziałem sam po tym jak zjadłem z Jinem śniadanie, który od razu po najedzeniu się, ruszył do swojej sypialni, gdzie jeszcze spał jego mąż - Nosz kurwa, mówiłem, że ma nie podjeżdżać blisko... - burknąłem wkurzony podnosząc się z wygodnego mebla, następnie ubierając w holu moją zimową kurtkę i skórzane timberlandy, po czym wybiegłem wnerwiony z domu podbiegając szybko do samochodu, przy którym stal Kai wielce ucieszony - No co ja ci kurwa mówiłem na ten temat?! - krzyczałem na niego wściekły, ten tylko przewrócił oczami i otworzył mi drzwi od strony pasażera obok kierowcy. Prychnąłem na ten czyn, trącając barkiem chłopaka, który chwilę po mnie usiadł za kierownicą - Masz wielkiego farta, że Jungkook jeszcze śpi...
- Wiedziałem, że to o niego chodzi - mruknął, ruszając. - To gdzie idziemy? Park czy kawiarnia?
- Wolę się przejść po parku, jeśli pozwolisz - burknąłem, niezadowolony z jego towarzystwa
***
- Wytłumaczysz mi po co do mnie wypisujesz i zajmujesz mi linię telefoniczną? - spytałem cicho, gdy przechadzaliśmy się już w wyznaczonym miejscu.
- Trudno o ciebie nie walczyć, Jimin - wyjaśnił z uśmiechem.
- Słuchaj, ja nie wiem co ty sobie ubzdurałeś w tej głowie, ale przypominam ci, że obydwoje posiadamy narzeczonych - powiedziałem chłodno.
- Jestem już w stu procentach wolny. Kiedy wypisałeś się z treningów.. Zerwałem z nim zaręczyny, bo uświadomiłem sobie, że kocham tylko ciebie. Zawsze tak było, a on był po prostu po to, żeby zapełnić pustkę po tobie.
- Kai, nie mów, że mnie kochasz, bo to nieprawda – mruknąłem, ustając w miejscu - Ja nie czuję do ciebie takiego przyciągania, jakie czuję do Jungkooka i wolałbym byś to zrozumiał...
- Lepiej wiem co czuję i wiem, że to miłość - powiedział pewnie, również stając, ale na przeciwko mnie. - Skoro nie zakochałeś się jeszcze w Jungkooku, możesz we mnie..
- Nie wiem czy się w nim zakochałem czy nie, bo nie mam bladego pojęcia co to miłość - powiedziałem zgodnie z prawdą - Jedyne co w tej chwili wiem to to, że ja mimo wszystko należę do Jungkooka, a on do mnie... Nawet brak pamięci tego nie zmieni, Kai... Tylko on tak mocno na mnie działa...
Po krótkiej chwili poczułem usta Jongina na swoich. Poczułem się źle. Okropnie wręcz. Szybko go od siebie odepchnąłem i z całej siły walnąłem w twarz. Odruchowo obejrzałem się w każdą stronę. Spojrzałem w lewo i serce prawie wyskoczyło mi z piersi, gdy ujrzałem przy wejściu do parku posturę znajomej mi sylwetki - Jungkook... - wyszeptałem i zacząłem biec za chłopakiem, który biegł przed siebie cały zapłakany - Jungkook, zaczekaj! - krzyczałem za nim, próbując go zatrzymać. Młodszy w końcu trafił na jakiś zaułek bez wyjścia, więc podszedłem spokojnie do zranionego i rozczarowanego czarnookiego. - To nie tak jak myślisz... Spotkałem się z nim tylko dlatego, że miałem dość jego nękania, chciałem mu wbić do głowy, że ma się ode mnie odczepić, bo nie ma u mnie szans. - chłopak skulił się na chodniku głośno szlochając, a ja kucnąłem przy nim nawet go nie dotykając - Nie chciałem ci mówić, bo wiem, że nie dałbyś mi rozwiązać samemu tej sprawy... Proszę, króliczku, nie płacz... tylko ty się dla mnie liczysz.... tylko dla ciebie chce poznać na nowo znaczenie tego cennego słowa... Błagam cię, nie płacz...
- T-ten widok tak o-okropnie boli - wydusił wreszcie. - P-przytul mnie, p-proszę - wyszlochał, zaciskając swoje dłonie w pięści.
Nie czekając w ogóle, przytuliłem go mocno do siebie, głaszcząc jego wciąż pogrążoną w płaczu główkę - Tak strasznie przepraszam... - widząc jego łzy sam poczułem wstręt do siebie, a w moich oczach zebrały się gorzkie łzy - Ja... ja nie chciałem... przepraszam...
- W-wiem, że n-nie chciałeś - powiedział ledwo. - N-nie obwiniaj s-się za moje łzy.. To wina K-kaia..
- To też moja wina, że dałem się namówić na to spotkanie.... i moja, że się we mnie zakochał - wydukałem z ogromną gulą na gardle - Ja przepraszam... jestem okropny, wiem...
- N-nie jest t-twoją winą to, że ch-chciałeś wyjaśnić i, że s-się w tobie z-zakochał.. - wtulił się jeszcze mocniej, a jego łzy powoli zatrzymywały się. - N-nie mów, że j-jesteś okropny.. Bo kłamiesz..
- W takim razie moje życie to kłamstwo - gula w moim gardle robiła się coraz większa - W ogóle dlaczego ja się nad sobą użalam... to słabe i niemoralne... wiecznie coś mi nie pasuje, ale mówię prawdę... przepraszam, przepraszam, że mnie poznałeś...
- Nie mów tak, proszę - zapłakał, spoglądając na moją twarz. - Nie mów.. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, uratowałeś mnie. Gdybym ciebie nie poznał tkwiłbym w ciągłym smutku i cierpieniu, nikt by o mnie nie zadbał. Nie mów tak..
- Więc po co się w to wplątujemy? By zaznać chwilę szczęścia, a potem oberwać ze zdwojoną siłą jak ty przed chwilą? - spytałem nawet nie wysilając się na uniesienie kącików ust.
- Wolę zaznać tą chwilę szczęścia niż skazać ciebie i siebie na cierpienie - wychrypiał, odwracając wzrok ode mnie. - Wierz mi, że tych lepszych momentów było wiele w naszym związku. Postarajmy się, żeby było ich więcej. Zapomnijmy o tym, co tu się dzisiaj wydarzyło... Chcę ten dzień spędzić z tobą. Nie martwiąc się, ciesząc twoim widokiem.. Chcę po prostu z tobą być. Najmocniej na świecie.
- Pragniesz tak po prostu zapomnieć o tym wydarzeniu? - spytałem zdziwiony, a ten tylko niepewnie przytaknął - Tak bez niczego chcesz... - nie dokończyłem ponieważ Jungkook przyssał się do moich warg, składając na nich czuły pocałunek.
- Za dużo się martwisz, Jimin - stwierdził, kiedy się ode mnie odsunął i uśmiechnął się do mnie lekko. - Tak, chcę bez niczego zapomnieć o tym.
- Skoro tak zadecydowałeś... może wracajmy do dormu, zimno się zrobiło -zasugerowałem wstając z klęczek, pomagając również w tym młodszemu.
- Okay - pokiwał głową, łapiąc moją rękę i wstał. Splótł nasze dłonie, posyłając mi ciepły uśmiech.
Droga do domu minęła nam bez rozmów. Szliśmy w przyjemnej ciszy, którą przerywały jedynie nasze spokojne oddechy i szum wiatru. Co jakiś czas patrzyłem się na młodszego, któremu uśmiech nie schodził z twarzy tylko utkwił się w jednym miejscu nie chcąc zejść, co było dla mnie ulgą. Kiedy stanęliśmy przed drzwiami miejsca naszego zamieszkania, nie wiedzieć czemu poczułem, że dzisiejszy dzień będzie dla nas nie zapomniany. Ściągnęliśmy kurtki i buty odstawiając je na swoje miejsca i udaliśmy się do salonu. Spotkaliśmy tam Namjoona odstawionego w drogi garnitur, a chwilę później zszedł również na dół jego mąż w równie eleganckim wdzianku
- A państwo gdzie się wybierają? - spytałem siadając na kanapie.
- Idziemy na randkę - oświadczył Namjoon, przyciągając ukochanego do swojego boku.
'- Myślałem, że to my mamy rocznicę - zaśmiałem się.
- Dlatego wychodzimy. Chcemy, żebyście spędzili ten czas razem - wyjaśnił, wzruszając ramionami z uśmiechem. - No i też dlatego, że i tak chcieliśmy pójść na kolację i to jest idealna okazja.
- Jak mąż stawia to grzech by było nie skorzystać - stwierdził Jin, idąc do holu - Radziłbym by dom był w jednym kawałku jak wrócimy.
- Ja będę grzecznym psem, ale króliki tresurę rzadko kiedy mają, więc wiesz - położyłem się na meblu, przymykając oczy.
- Mhm, już to widzę - mruknął rozbawiony Jungkook. - To ja jestem tym grzecznym. Nie przypisuj sobie mojej roli, okay?
- Ja tam nie wiem czy grzeczne króliki uprawiają seks na stole, ale kto tam woli - powiedziałem spokojnym tonem, nawet kątem oka patrząc na reakcję Kooka
Zarumienił się mocno, szturchając stopą moją nogę. - Nie wypominaj mi tego.. ani innych rzeczy - poprosił niezadowolony z tego co powiedziałem.
- Innych nie pamiętam... no może poza porcelanową wanienką - powiedziałem, wzdychając chwile później.
- Kurde, Jimin! - burknął, ponownie mnie szturchając. - Możesz przestać? Byłbym bardzo zadowolony.
- Dobrze. Już nic nie powiem. Miłej zabawy wam życzę. – mruknąłem, udając, że zamykam sobie usta i wyrzucam daleko gdzieś klucz, po czym znów położyłem się na kanapie, wzdychając
- Nie mówiłem, żebyś przestał ze mną rozmawiać - również westchnął, kładąc się praktycznie na mnie. - Sięgnij po swój klucz i znowu zacznij ze mną gadać, co ty na to? - pocałował mnie w policzek.
- Co za to dostane? - spytałem przez zamknięte usta.
- Buzi - wydymał uroczo swoje usta, przekręcając głowę. - Co ty na to?
- Może być - mruknąłem, korzystając z okazji i wpiłem się zachłannie w jego usta - Widzisz jak szczeniaki potrafią być cwane ?
- Szczeniak? Nie pies? - zaśmiał się.
- Kurde. Masz rację. Pies, pies - powiedziałem szybko. - Szczeniaki to ja... znaczy nie ja... Cholera jasna... Jestem psem, a nie szczeniakiem... uf..
- Tak, tak skarbie, jesteś psem - pocałował mnie w policzek, po czym wstał ze mnie. - Odpocznij sobie, pewnie jesteś zmęczony po dzisiejszym.
- Może trochę.. - powiedziałem senny - Ale śpiący nie jestem...
- Mhm - pocałował mnie w głowę, a następnie sięgnął po koc oraz poduszkę i ułożył je na odpowiednich miejscach. Przykrył mnie miękkim oraz grubym materiałem, a poduszkę podłożył mi pod głowę. - Jestem pewny, że zaraz mi odlecisz.
- Ja nigdzie nie polecę – zaprzeczyłem, zaraz ziewając - Ale teraz jakoś tak miło i ciepło się zrobiło... aż szkoda nie skorzystać...
- To skorzystaj, nikt ci nie broni - zaśmiał się cicho. - Słodkich snów.
- Tak, dziękuję... - powiedziałem cicho, chwilę później zasypiając wtulony w poduszkę... Ze snu wybudził mnie dość realistyczny koszmar, więc podniosłem się do siadu ciężko dysząc. Rozejrzałem się po salonie starając się sprawdzić czy nadal nie tkwię w tym śnie. Na szczęście wyszło na to, że tym razem naprawdę się obudziłem. Wstałem z kanapy chwiejnym krokiem i podszedłem do okna, za którym było już ciemno - Brawa przespałem całą rocznicę - burknąłem pod nosem, idąc w kierunku swojego pokoju. Jednak przed wejściem do niego powstrzymało mnie światło dobiegające z sypialni Jungkooka i Taehyunga. Nie zastanawiając się długo ruszyłem w tamtym kierunku. Uchylone drzwi cicho przesunąłem tak by spojrzeć co dzieję się w środku pomieszczenia. Kiedy ujrzałem ćwiczącego Jungkooka oczy prawie wyleciały mi z orbit. Wpatrywałem się w pracę jego wszystkich widocznych mięśni ze zdumieniem sam zapominając o tym, że chłopak w każdej chwili może mnie zobaczyć. Liczył się tylko ten widok, który coraz to bardziej mnie podniecał, a wiem, że podniecając się również łamiemy zasady, więc chciałem się bezszelestnie wycofać, lecz przez nieuwagę, zamiast wyjść przez otwarte drzwi, walnąłem w ścianę koło nich...
- Wszystko w porządku? - podbiegł do mnie chłopak, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem. - Boli cię coś?
- Wszystko w jak najlepszym porządku... – powiedziałem, gładząc tył głowy, w który przywaliłem przy bliskim spotkaniu ze ścianą. Dopiero po chwili zorientowałem się, że krople potu i lekko klejące włosy oraz ciało są widoczne przez ten mój przecudny koszmar.
- Czemu jesteś cały spocony? - dotknął moich włosów, głaskając je. - Miałeś koszmar?
- Tak, ale nie gadajmy o nim - mruknąłem ledwo słyszalnie.
- Okay, ale wiesz, że jak coś to możesz zawsze na mnie liczyć? - zapytał z uśmiechem, ale zaraz pokręcił głową. - Pewnie tak, bo często ci to powtarzam.
- Tak, tak wiem - powiedziałem szybko, wydostając się spod jego ręki tkwiącej w moich włosach i zbiegłem szybko na dół. Wbiegłem do kuchni szybko, odkręcając z kranu zimną wodę i wsadziłem pod ciecz głowę, przy okazji przepłukując twarz.
- Co się znowu stało? Powiedziałem coś nie tak? - spytał się ponownie, stając w progu pomieszczenia.
- Mówić to nic nie powiedziałeś... - mruknąłem pod nosem przecierając dłońmi mokrą twarz, po czym oparłem się o blat przodem do Jungkooka.
- He? - zmarszczył brwi, nie rozumiejąc tego co powiedziałem.
- Ugh -westchnąłem ciężko i podszedłem do chłopaka przyszpilając go do ściany z rękomapodpartymi po obu stronach jego głowy - Nie rozumiesz, że przez takienieświadome zagrywki pociągasz mnie coraz bardziej? Nie powinno tak byćzważając na naszą umowę jak i ugodę, w której otwarcie było powiedziane, żeseks i tym podobne nie wchodzą w grę - przybliżyłem swoje usta do jego ucha -Jak tak dalej pójdzie to zrobię coś czego potem możemy obaj żałować -wyszeptałem mu spokojnie do ucha, lecz zawiało z lekka grozą.
---------------------------
No to mamy nexta ^^
Kolejny rozdzialik może jutro ^^
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro