Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 100 ~

W moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. On coś pamięta. Przypomniał sobie. Nie ważne, ze tylko tyle. Ważne, że coś sobie przypomniał. - Moim ulubionym kolorem jest czerwony. Jak się do ciebie przeniosłem specjalnie zmieniłeś pościel na czerwoną, a potem mówiłeś, że nie żałowałeś tego wyboru, bo wyglądam na niej pięknie. - powiedziałem łamliwym głosem. - Dałeś mi czerwoną różę na naszej pierwszej randce.. Chciałeś się przemalować na czerwony, bo chciałeś być dla mnie najpiękniejszy na świecie.. - pociągnąłem nosem, czując pierwsze spływające łzy na moich policzkach. - Chociaż tak naprawdę nie musiałeś, bo zawsze byłeś i będziesz..

- Wyglądasz pięknie na czerwonej pościeli, tak? - zapytał z chytrym uśmieszkiem, ale widząc moje łzy szybko przy mnie kucnął. – Ej, Jungkookie... Ja wiem, że to dobra wiadomość, ale żeby od razu płakać. - posłał mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów i starał łzy z moich policzków. - Czyli do końca o tobie nie zapomniałem... To dobry znak... - pogłaskał mi lekko policzek, ale gdy zorientował się co robi szybko zabrał rękę i spojrzał na mnie zdezorientowanym wzrokiem, bo sam jakby nie wiedział dlaczego to zrobił. Gdy się ocknął szybko wstał i podał mi rękę. – Wstań, bo się przeziębisz. - znów ten przepiękny uśmiech, przez który cały w środku się rozpływałem.

Złapałem jego dłoń i wziąłem głęboki oddech, próbując się uspokoić. – Dziękuję. - szepnąłem, ściskając delikatnie kończynę. - Dla mnie każda dobra wiadomość to kolejna nadzieja na lepsze jutro. Dlatego je tak doceniam.

- Widać... Nie płakałbyś z byle powodu... Znaczy tak myślę. - puścił moją rękę i udał się po swoją torbę z rzeczami. - Powiedz mi tak szczerze. Będziesz płakał ze szczęścia przy każdym moim choćby najmniejszym wspomnieniu takim jak to? - zapytał całkowicie poważnie ze słodkim uśmiechem i razem skierowaliśmy się do dormu.

- Jeśli ci to przeszkadza, mogę się powstrzymywać, ale nic nie obiecuje. - uśmiechnąłem się do niego słabo. - Jestem strasznie wrażliwy i cieszę się z każdej najmniejszej rzeczy. A takie wspomnienia to naprawdę duża rzecz dla mnie.

- Nie potrafię pojąć tego czym wywołuje u ciebie takie silne uczucia... - wyszeptał cicho, niepewnie kierując się w stronę różowych drzwi wejściowych.

Zatrzymałem się kilka kroków za Jiminem, nadal się uśmiechając. Pokręciłem głową i powiedziałem cicho- Po prostu, najzwyklej w świecie, kocham cię. To po prostu miłość. Nic skomplikowanego.

- Jak dla mnie opis słów "miłość" i "kocham cię" są zupełnie obce... Dla ciebie może to nic skomplikowanego, ale dla mnie to wielka zagadka, której mogę nie rozszyfrować... - wyszeptał równie cicho zatrzymując się również by chociaż z daleka spojrzeć mi w oczy

- Jeśli będziesz chciał, pomogę ci w jej rozszyfrowaniu, ale tylko wtedy kiedy ty się na to zdecydujesz i zdaje sobie z tego sprawę, że to jeszcze nie teraz -pokiwałem głową, wycierając zaschnięte łzy - Na razie musisz poznać swoich przyjaciół. Poznać znaczenie słowa przyjaźń. A ja w tym ci pomogę, bo również jestem twoim przyjacielem. Najlepszym.

- Poczułam już smak przyjaźni przez te dwa tygodnie i to dzięki rozmawianiu z tobą. Jesteś wyjątkowy. Potrafisz być cierpliwy i znosić bardzo wiele. Ja to bym już dawno skoczył z mostu, dlatego masz mój szacunek. - powiedział całkowicie szczerze znów kierując się do drzwi.

- Miło mi to słyszeć. - na mojej twarzy wykwitł mały uśmiech, którego nie mogłem powstrzymać, kiedy usłyszałem komplement z jego strony. - Jesteśmy! -krzyknąłem w momencie przekroczenia progu naszego domu. Ściągnąłem z siebie buty oraz kurtkę, zawieszając ją na wieszaku. Spojrzałem się na Jimina, który z niepokojem rozglądał się po korytarzu, a jego zagubiony wzrok na pewien sposób, rozczulił mnie. - Nie denerwuj się, pamiętaj, że jesteś wśród swoich. - powiedziałem cicho, żeby nie denerwował się.

- Dżemin! Jak miło cię widzieć! - wykrzyczał radośnie Tae, zjawiając się przy drzwiach, po czym przytulił mocno Jimina. - Ja wiem, że jestem bardzo bezpośredni, ale stęskniłem się...

- Nie no rozumiem... - powiedział Jimin, oddając uścisk z lekkim uśmiechem. - Ponoć ciebie znam najdłużej, więc rozumiem tą bezpośredniość. Tylko następnym razem może mniej z zaskoczenia, co? -zaśmiał się Jimin, odrywając od starego przyjaciela.

- Jasne, jasne. - potwierdził z uśmiechem jego rówieśnik. – Suga! Rusz się! Dziewczyny czekają! - krzyknął odwracając się w stronę schodów. - I wypadało się przywitać z Dżeminem nie sądzisz?!

- Już bieg- ała! - krzyknął, a po chwili zobaczyliśmy go, wychodzącego zza ściany i kuśtykającego. - Mogłem się tak nie śpieszyć. Nigdy mi to nie wychodzi na dobre. - mruknął niezadowolony, ale na jego twarzy pojawił się mały uśmiech, kiedy zobaczył swojego przyjaciela. - Stary, jak ja się za tobą stęskniłem. - podszedł do chłopaka i poklepał go po ramieniu. Przytulił go po przyjacielsku, a Jimin z lekką radością oddał uścisk.

- Miło cię widzieć, Yoongi. - zaśmiał się Jimin. - Co zrobiłeś w nogę?

- Uderzyłem się w stolik. - wywrócił oczami. - Próbowałem jakoś bezpiecznie zejść z kanapy, ale noga mi się wyślizgnęła i, no cóż. - parsknął śmiechem.

- W skrócie, łamaga. - wyznał ze śmiechem Taehyung ubierając buty.

- W skrócie, jesteś niemiły. - mruknął, robiąc to samo co jego przyjaciel.

- A jak mam być miły, skoro już drugi raz z rzędu przez twoje lenistwo spóźniamy się do Marceliny i Julki? - spytał szatyn, zakładając kurtkę na granatową bluzkę z krótkim rękawem.

- Cicho bądź, mogłeś sam iść. - burknął z niezadowoleniem starszy. - To my już idziemy, nie chcę, żeby znowu zaczął narzekać.. - powiedział to, otwierając przy tym drzwi.

- Narzekać to dopiero będą nasze dziewczyny, jak przekroczymy próg ich domu -westchnął zrezygnowany Tae. - Do zobaczenia, człowieki! - pożegnał się, wybiegając z domu.

- Oni są niemożliwi. - z moich ust wyleciał śmiech. - Chcesz coś do picia? - zapytałem się, kiedy już byliśmy w salonie.

- Wodę. Wezmę od razu tabletki, które przypisał mi ten... lekarz. - ostatni wyraz powiedział najchłodniej jak potrafił.

- Uśmiechnąłem się słabo i położyłem dłoń na jego ramieniu, delikatnie je ściskając. - Zaraz będę z powrotem, usiądź na kanapie czy coś.. - odparłem cicho, wychodząc z pomieszczenia i wchodząc do kuchni. Nalałem trochę wody niegazowanej do szklanki, a następnie wróciłem do chłopaka, który zrobił tak jak mu zaproponowałem. Podałem mu naczynie i usiadłem koło niego na kanapie.

- Chłopaki ja się pomału zbieram! Jak coś jedzenie macie w lodówce, więc wystarczy tylko wyciągnąć i włożyć do mikrofalówki! - krzyknął ze swojego pokoju, po chwili zjawiając się w salonie, ubrany w czarny garnitur. - Powiedzcie Namjoonowi, iż tym razem niech on prowadzi i przekażcie mu, że kluczyki leżą tam gdzie zawsze. Ja czekam w samochodzie. Pa!

- Pa! - odkrzyknęliśmy z Jiminem. - Już.. -chciałem się coś chłopakowi, ale ktoś mi przerwał. Wywróciłem oczami na to, a on zachichotał.

- Słyszałem swoje imię, co Jin mówił? – spytał się nam, a ja się na niego spojrzałem.

- Tym razemty prowadzisz, kluczyki są tam gdzie zawsze, czeka w samochodzie. - odpowiedziałemstarszemu z uśmiechem, a on go odwzajemnił i się z nami szybko pożegnał,wychodząc z domu.     

----------------------------------

Przepraszam, że tak późno ;---;

Next oczywiście jutro i odpowiada wam taka długość rozdziału?

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro