~ 100 ~
W moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. On coś pamięta. Przypomniał sobie. Nie ważne, ze tylko tyle. Ważne, że coś sobie przypomniał. - Moim ulubionym kolorem jest czerwony. Jak się do ciebie przeniosłem specjalnie zmieniłeś pościel na czerwoną, a potem mówiłeś, że nie żałowałeś tego wyboru, bo wyglądam na niej pięknie. - powiedziałem łamliwym głosem. - Dałeś mi czerwoną różę na naszej pierwszej randce.. Chciałeś się przemalować na czerwony, bo chciałeś być dla mnie najpiękniejszy na świecie.. - pociągnąłem nosem, czując pierwsze spływające łzy na moich policzkach. - Chociaż tak naprawdę nie musiałeś, bo zawsze byłeś i będziesz..
- Wyglądasz pięknie na czerwonej pościeli, tak? - zapytał z chytrym uśmieszkiem, ale widząc moje łzy szybko przy mnie kucnął. – Ej, Jungkookie... Ja wiem, że to dobra wiadomość, ale żeby od razu płakać. - posłał mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów i starał łzy z moich policzków. - Czyli do końca o tobie nie zapomniałem... To dobry znak... - pogłaskał mi lekko policzek, ale gdy zorientował się co robi szybko zabrał rękę i spojrzał na mnie zdezorientowanym wzrokiem, bo sam jakby nie wiedział dlaczego to zrobił. Gdy się ocknął szybko wstał i podał mi rękę. – Wstań, bo się przeziębisz. - znów ten przepiękny uśmiech, przez który cały w środku się rozpływałem.
Złapałem jego dłoń i wziąłem głęboki oddech, próbując się uspokoić. – Dziękuję. - szepnąłem, ściskając delikatnie kończynę. - Dla mnie każda dobra wiadomość to kolejna nadzieja na lepsze jutro. Dlatego je tak doceniam.
- Widać... Nie płakałbyś z byle powodu... Znaczy tak myślę. - puścił moją rękę i udał się po swoją torbę z rzeczami. - Powiedz mi tak szczerze. Będziesz płakał ze szczęścia przy każdym moim choćby najmniejszym wspomnieniu takim jak to? - zapytał całkowicie poważnie ze słodkim uśmiechem i razem skierowaliśmy się do dormu.
- Jeśli ci to przeszkadza, mogę się powstrzymywać, ale nic nie obiecuje. - uśmiechnąłem się do niego słabo. - Jestem strasznie wrażliwy i cieszę się z każdej najmniejszej rzeczy. A takie wspomnienia to naprawdę duża rzecz dla mnie.
- Nie potrafię pojąć tego czym wywołuje u ciebie takie silne uczucia... - wyszeptał cicho, niepewnie kierując się w stronę różowych drzwi wejściowych.
Zatrzymałem się kilka kroków za Jiminem, nadal się uśmiechając. Pokręciłem głową i powiedziałem cicho- Po prostu, najzwyklej w świecie, kocham cię. To po prostu miłość. Nic skomplikowanego.
- Jak dla mnie opis słów "miłość" i "kocham cię" są zupełnie obce... Dla ciebie może to nic skomplikowanego, ale dla mnie to wielka zagadka, której mogę nie rozszyfrować... - wyszeptał równie cicho zatrzymując się również by chociaż z daleka spojrzeć mi w oczy
- Jeśli będziesz chciał, pomogę ci w jej rozszyfrowaniu, ale tylko wtedy kiedy ty się na to zdecydujesz i zdaje sobie z tego sprawę, że to jeszcze nie teraz -pokiwałem głową, wycierając zaschnięte łzy - Na razie musisz poznać swoich przyjaciół. Poznać znaczenie słowa przyjaźń. A ja w tym ci pomogę, bo również jestem twoim przyjacielem. Najlepszym.
- Poczułam już smak przyjaźni przez te dwa tygodnie i to dzięki rozmawianiu z tobą. Jesteś wyjątkowy. Potrafisz być cierpliwy i znosić bardzo wiele. Ja to bym już dawno skoczył z mostu, dlatego masz mój szacunek. - powiedział całkowicie szczerze znów kierując się do drzwi.
- Miło mi to słyszeć. - na mojej twarzy wykwitł mały uśmiech, którego nie mogłem powstrzymać, kiedy usłyszałem komplement z jego strony. - Jesteśmy! -krzyknąłem w momencie przekroczenia progu naszego domu. Ściągnąłem z siebie buty oraz kurtkę, zawieszając ją na wieszaku. Spojrzałem się na Jimina, który z niepokojem rozglądał się po korytarzu, a jego zagubiony wzrok na pewien sposób, rozczulił mnie. - Nie denerwuj się, pamiętaj, że jesteś wśród swoich. - powiedziałem cicho, żeby nie denerwował się.
- Dżemin! Jak miło cię widzieć! - wykrzyczał radośnie Tae, zjawiając się przy drzwiach, po czym przytulił mocno Jimina. - Ja wiem, że jestem bardzo bezpośredni, ale stęskniłem się...
- Nie no rozumiem... - powiedział Jimin, oddając uścisk z lekkim uśmiechem. - Ponoć ciebie znam najdłużej, więc rozumiem tą bezpośredniość. Tylko następnym razem może mniej z zaskoczenia, co? -zaśmiał się Jimin, odrywając od starego przyjaciela.
- Jasne, jasne. - potwierdził z uśmiechem jego rówieśnik. – Suga! Rusz się! Dziewczyny czekają! - krzyknął odwracając się w stronę schodów. - I wypadało się przywitać z Dżeminem nie sądzisz?!
- Już bieg- ała! - krzyknął, a po chwili zobaczyliśmy go, wychodzącego zza ściany i kuśtykającego. - Mogłem się tak nie śpieszyć. Nigdy mi to nie wychodzi na dobre. - mruknął niezadowolony, ale na jego twarzy pojawił się mały uśmiech, kiedy zobaczył swojego przyjaciela. - Stary, jak ja się za tobą stęskniłem. - podszedł do chłopaka i poklepał go po ramieniu. Przytulił go po przyjacielsku, a Jimin z lekką radością oddał uścisk.
- Miło cię widzieć, Yoongi. - zaśmiał się Jimin. - Co zrobiłeś w nogę?
- Uderzyłem się w stolik. - wywrócił oczami. - Próbowałem jakoś bezpiecznie zejść z kanapy, ale noga mi się wyślizgnęła i, no cóż. - parsknął śmiechem.
- W skrócie, łamaga. - wyznał ze śmiechem Taehyung ubierając buty.
- W skrócie, jesteś niemiły. - mruknął, robiąc to samo co jego przyjaciel.
- A jak mam być miły, skoro już drugi raz z rzędu przez twoje lenistwo spóźniamy się do Marceliny i Julki? - spytał szatyn, zakładając kurtkę na granatową bluzkę z krótkim rękawem.
- Cicho bądź, mogłeś sam iść. - burknął z niezadowoleniem starszy. - To my już idziemy, nie chcę, żeby znowu zaczął narzekać.. - powiedział to, otwierając przy tym drzwi.
- Narzekać to dopiero będą nasze dziewczyny, jak przekroczymy próg ich domu -westchnął zrezygnowany Tae. - Do zobaczenia, człowieki! - pożegnał się, wybiegając z domu.
- Oni są niemożliwi. - z moich ust wyleciał śmiech. - Chcesz coś do picia? - zapytałem się, kiedy już byliśmy w salonie.
- Wodę. Wezmę od razu tabletki, które przypisał mi ten... lekarz. - ostatni wyraz powiedział najchłodniej jak potrafił.
- Uśmiechnąłem się słabo i położyłem dłoń na jego ramieniu, delikatnie je ściskając. - Zaraz będę z powrotem, usiądź na kanapie czy coś.. - odparłem cicho, wychodząc z pomieszczenia i wchodząc do kuchni. Nalałem trochę wody niegazowanej do szklanki, a następnie wróciłem do chłopaka, który zrobił tak jak mu zaproponowałem. Podałem mu naczynie i usiadłem koło niego na kanapie.
- Chłopaki ja się pomału zbieram! Jak coś jedzenie macie w lodówce, więc wystarczy tylko wyciągnąć i włożyć do mikrofalówki! - krzyknął ze swojego pokoju, po chwili zjawiając się w salonie, ubrany w czarny garnitur. - Powiedzcie Namjoonowi, iż tym razem niech on prowadzi i przekażcie mu, że kluczyki leżą tam gdzie zawsze. Ja czekam w samochodzie. Pa!
- Pa! - odkrzyknęliśmy z Jiminem. - Już.. -chciałem się coś chłopakowi, ale ktoś mi przerwał. Wywróciłem oczami na to, a on zachichotał.
- Słyszałem swoje imię, co Jin mówił? – spytał się nam, a ja się na niego spojrzałem.
- Tym razemty prowadzisz, kluczyki są tam gdzie zawsze, czeka w samochodzie. - odpowiedziałemstarszemu z uśmiechem, a on go odwzajemnił i się z nami szybko pożegnał,wychodząc z domu.
----------------------------------
Przepraszam, że tak późno ;---;
Next oczywiście jutro i odpowiada wam taka długość rozdziału?
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro