Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Po posiłku poszedłem do swojego pokoju i położyłem się na łóżku. Włączyłem laptopa i sprawdziłem maila, odpisałem na kilka służbowych wiadomości. Skontaktowałem się też z niektórymi z moich współpracowników, dopytując jak mają się sprawy w firmie i jak wygląda realizacja projektów, którymi zajmowałem się i które nadzorowałem przed wyjazdem. Na szczęście wszystko szło zgodnie z planem. Kiedy załatwiłem już wszystko co powinienem, zacząłem bezmyślnie przeglądać Internet, starając się nie zastanawiać nad tym jak nudne jest moje życie. I nad tym, co będę robił w wolnym czasie, po powrocie do Nowego Jorku.

Wychodził z moimi nielicznymi kumplami? Pił z nimi piwo, rozmawiał o interesach i o naszych przelotnych romansach? O dziewczynach? Tylko jakich dziewczynach? Czy będę mógł znowu beztrosko umawiać się na seks i podziwiać urodę obcych kobiet, analizując z którą z nich miałbym ochotę dać się ponieść kolejnej nocy? Nie. Już nie. Nie, od kiedy w mojej głowie było miejsce tylko dla jednej. Którą, jeśli wyjadę, nie wiadomo kiedy zobaczę.

Po chwili usłyszałem dźwięk telefonu, który wyrwał mnie z zamyślenia. Złapałem więc moją komórkę i zobaczyłem, że dzwoni do mnie obcy numer. Była prawie dziewiętnasta, więc to raczej nie z firmy.

- River Anderson, słucham - odebrałem połączenie, mechanicznie używając mojego służbowego tonu.

- Ojej, jaki pan poważny, panie dyrektorze. Mam nadzieję, że się pan nie obraził zatak późną porę . - ten głos rozpoznałbym wszędzie.

- Melanie - odparłem z niedowierzaniem, a ona zachichotała.

- Zgadza się... No więc obraziłeś się? Mam nadzieję, że mogłam wziąć twój numer od Wendy? - zapytała.

- Ja... Jasne - wyjąkałem.

- Okej, dzięki. Słuchaj, właściwie to chciałam cię przerosić za moje zachowanie. Wendy mówiła mi, że poszedłeś specjalnie późnym wieczorem, żeby przynieść mi leki, wcześniej byłeś z zakupami, mało tego, przejąłeś się, że miałam koszmar i znowu chciałeś mi pomóc, a ja zamiast ci podziękować, powiedziałam, że jesteś samolubnym gnojkiem. Przepraszam.

Byłem zaskoczony, że ona tak to widziała.

- Więc nie jesteś na mnie wściekła? - zapytałem z nadzieją.

- Nie - zaśmiała się - I właściwie chciałam cię zaprosić do siebie na pizzę i film. Wpadniesz? - spytała lekkim tonem, a mnie dosłownie wmurowało. Czułem jak mocno wali mi serce.

- Tak! Znaczy się, chętnie. Ale kiedy, teraz?

- Tak teraz, to co?

- Okej, to już idę... Mogę wyjść do ciebie już, w tym momencie ?

- Jasne - Mel znowu zachichotała

- Dobra, to będę za pięć minut. Do zobaczenia! - rozłączyłem się.

Zerknąłem w lustro, przygładzając włosy, wybiegłem z domu z prędkością światła i po chwili stałem pod drzwiami Mel.

Otworzyła mi w seksownej koszulce z logo jakiegoś rockowego zespołu.

- Cholera, faktycznie jesteś szybki. Wejdź, proszę - przywitała mnie z szerokim uśmiechem, przepuszczając w drzwiach.

- Dzięki... Ale w sumie byłem zupełnie gotowy, więc po prostu wyszedłem - wzruszyłem ramionami.

- Gdzieś się wybierałeś, pokrzyżowałam ci plany? - zapytała.

- Nie, po prostu załatwiałem parę spraw służbowych. No i zazwyczaj nie siedzę o dziewiętnastej w piżamie - odpowiedziałem z uśmiechem, a ona znowu się zaśmiała.

- Jasne. Zresztą, ciężko mi wyobrazić sobie ciebie w piżamie - zachichotała. - Siadaj - dodała, więc wszedłem głębiej i usiadłem na dużej, wygodnej kanapie. Wnętrze jej domu było naprawdę przyjemne i bardzo mi się podobało. Wszędzie było pełno kwiatów, w rogu pokoju znajdował się duży, wiszący fotel z poduchami, ściany pomalowane były na jasne, pastelowe kolory. Do jednej z nich przymocowany został telewizor, przed kanapą stał stolik rattanowy, po obu stronach kanapy znajdowały się wyglądające na bardzo wygodne, rattanowe fotele z poduszkami.

Mel usiadła koło mnie kładąc na stole butelki z wodą i pizzę.

- Nie wiedziałam jaką lubisz... Może być ? - Zapytała otwierając pudełko. W środku była gorąca pizza z szynką i pieczarkami.

- Taką lubi chyba prawie każdy - odpowiedziałem z uśmiechem, biorąc kawałek.

- Racja - mrugnęła do mnie biorąc kęsa ze swojego kawałka. - Więc... Wszystko między nami w porządku?

- Jasne...

- To dobrze, bo poważnie, myślę, że możemy zostać kumplami.

Poczułem jak kęs pizzy staje mi w gardle.

- Dobrze mi się z tobą rozmawia i nie chcę tego spieprzyć. Wiem, że twoje życie jest w Nowym Jorku, ale no cóż, dobrze mieć przyjaciół, nawet z dala od domu, prawda? - kontynuowała.

- Jasne, dziękuję, mi też świetnie spędza się z tobą czas - mówiłem starając sobie wmówić, że tak, przyjaźń jest spoko, czemu nie. Lepsze to niż nic, prawda?

- Super! To co oglądamy? - Zmieniła temat, biorąc pilota. Znowu zwróciłem uwagę na jej poranione ręce. Rany lekko przyschły, ale wciąż wyglądały poważnie. Później zerknąłem na swoje kłykcie, też lekko zakrwawione po tym jak uderzyłem pięścią w ścianę, dzisiejszego ranka. Zmarszczyłem brwi i przygryzłem wargę.

- Mel, wiem, że mówiłaś że zraniłaś się przy pracy, ale tak z ciekawości... Co ci się stało w ręce? Podczas jakiego zajęcia można się tak załatwić? - zapytałem niby od niechcenia. Mel popatrzyła na mnie, później na swoje dłonie i znowu na mnie. Wydawała się zakłopotana, jakby nie wiedziała co odpowiedzieć.

- Nic takiego, jestem zdolna w takich kwestiach... Niedługo się zagoi, nie przejmuj się tym... - odparła obdarowując mnie sztucznym uśmiechem. - To co, jakie filmy lubisz?

- Si-fi? - Jej uśmiech się poszerzył i pokiwała głową.

- Stary, spoko. To też mój ulubiony gatunek. To co? Oglądałeś wszystkie części „Obcego" ?

- „Obcy" to mój ulubiony film! - Mel zaśmiała się i przybiliśmy sobie piątkę. - Poważnie twój też? - zapytałem odwzajemniając uśmiech.

- A czego się spodziewałeś? - odpowiedziała pytaniem patrząc na mnie z uniesionymi brwiami.

- Nie wiem. Kobiety lubią romanse...

- A może ty lubisz romanse, tylko wstydzisz się przyznać?

- Raczej nie. Po „Wichrach namiętności", którymi katowała mnie moja matka do tej pory mam koszmary.

- Ej, to niezły film!

- Nie sądzę.

- A jakbym chciała obejrzeć Wichry?

Zerknąłem na nią z przerażeniem.

- Podobno byłeś gotowy na wszystko!

- Byłem i wciąż jestem - powiedziałem i przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.

- Dobrze to słyszeć, ale żartowałam. Skoro masz po tym koszmary to nie będziemy przywoływać złych wspomnień...

- Jesteś dla mnie za dobra - zaśmialiśmy się, a po jakimś czasie włączyliśmy film, ale zamiast go oglądać, skupiliśmy się na rozmowie. Rozmawialiśmy o kinie i o książkach, które zrobiły na nas największe wrażenie. Okazało się, że mamy całkiem podobny gust. Mel czytała dużo książek naukowych, głównie astronomiczne, psychologiczne i podróżnicze. Była bardzo inteligenta, oczytana i posiadała mnóstwo wiedzy na tematy, które ją interesują, ale też miała wiele do powiedzenia na praktycznie każdy temat, który z nią poruszałem. Czułem, że coraz mocniej się w niej zakochuję i szczerze mówiąc naprawdę się tego bałem, ale przecież nie mogłem nic na to poradzić.

Jej opowieści o Wszechświecie i ciekawostki, które mi mówiła były naprawdę fascynujące, a najbardziej podobało mi się kiedy opowiadała o podróżach i o miejscach na świecie, które chciałaby zobaczyć - miała wtedy w sobie tak wiele pasji.

Mówiliśmy też o muzyce. Mel okazała się fanką rocka, głównie starego, takiego jakiego grali Rolling Stones, ale również muzyki instrumentalnej, klasycznej. Jej babcia była pianistką, więc nauczyła swoją córkę oraz wnuczkę gry na pianinie i zamiłowania do właśnie tego rodzaju muzyki. Jakby Mel nie była wystarczająco idealna bez tej podniecającej umiejętności. Zawsze mnie kręciło, kiedy ktoś potrafił grać na jakimś instrumencie i uwielbiałem słuchać muzyki fortepianowej.

Okazało się również, że babcia Mel ma włoskie korzenie, więc zaraziła ją słabością do starych, włoskich piosenek. Nie miałem bladego pojęcia o włoskiej muzyce, więc Melanie obiecała mi, że kiedyś włączy mi kilka swoich ulubionych utworów.

Czas mijał bardzo szybko i świetnie nam się rozmawiało. Nim się obejrzeliśmy zobaczyliśmy napisy końcowe. Spojrzeliśmy na siebie, wiedząc, że nie wysłuchaliśmy prawie żadnego dialogu i parsknęliśmy śmiechem.

- No cóż, szczerze mówiąc, zdecydowanie bardziej wolałem z tobą pogadać, niż oglądać film - odparłem, wzruszając ramionami.

- Mogę powiedzieć to samo - odpowiedziała Mel.

Spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że już naprawdę późno, a nie chciałem się narzucać. Jasne, że chciałem zostać. I to najlepiej na noc, aby móc spędzić z nią znacznie więcej czasu, ale wyraziła się jasno w kwestii naszej relacji. Wystarczająco wygłupiłem się zeszłej nocy. Nawet jeśli mogłoby być między nami kiedykolwiek coś więcej, to wiedziałem, że nie osiągnę żadnych rezultatów będąc nachalnym.

- Chyba powinienem się zbierać... Świetnie mi się spędza z tobą czas i jak dla mnie moglibyśmy rozmawiać tak do rana, ale jest już późno, także będę szedł do siebie, żebyś mogła odpocząć - powiedziałem, a Mel popatrzyła na mnie w skupieniu, jakby się nad czymś zastanawiała. Po chwili jednak na jej usta wypłynął ten typowy dla niej, nieco bezczelny uśmiech i czar prysł.

- Jasne, dzięki że wpadłeś - odparła i razem wstaliśmy z kanapy.

- Tak z ciekawości, nie palisz? U Maxa widziałem cię z papierosem, ale teraz...

- Nie palę na co dzień, tylko kiedy bardzo się stresuje. Miałam wtedy ciężki wieczór - odparła wzruszając ramionami.

- Tylko go pogorszyłem, przepraszam... - powiedziałem marszcząc brwi.

- Wcale nie - mrugnęła do mnie i lekko uderzyła mnie pięścią w ramię. Stanęliśmy w drzwiach i popatrzyliśmy na siebie.

- To co? Do zobaczenia? - zapytałem z nadzieją w głosie.

- Czemu nie. Dobrej nocy, River - pożegnaliśmy się, a ja pochyliłem się i dałem jej nieśmiałego i nieco niezdarnego buziaka w policzek. Rany, ależ byłem żałosny. To zupełnie nie w moim stylu. Mel jednak popatrzyła na mnie czule i pogładziła mnie po policzku. Nie spodziewałem się po niej takiej reakcji i poczułem się dziwnie poruszony.

- Dobranoc - odparłem i użyłem całej swojej silnej woli, aby odwrócić się i ruszyć w stronę swojego domu.

***

Leżałem wilgotny od potu. Było cholernie gorąco. Zastanawiałem się dlaczego ojciec nie zainwestował w klimatyzację. Noce w Utah były tak ciepłe, że otwarte okno niewiele pomagało, a ja miałem wrażenie jakbym miał się za chwilę ugotować.

Spojrzałem na zegarek, było już po północy. Pomyślałem o Mel i oddychałem spokojnie, starając się wyciszyć gdy w pewnej chwili usłyszałem dziwny dźwięk i spojrzałem w kierunku okna siadając na brzegu łóżka. Nagle na parapet, jak jakiś cholerny ninja wskoczyła dziewczyna. Jednym zwinnym ruchem zeszła na podłogę, odganiając swoje długie, czarne włosy.

Z niedowierzaniem stwierdziłem, że to Melanie. Oczywiście, że to była ona, wiedziałem to w chwili gdy zobaczyłem cień jej sylwetki w oknie.

- Jeszcze nie śpisz? - spytała szeptem, zbliżając się do mnie - Jaka szkoda, miałam w planie cię obudzić....

- Mel... Jak się tu dostałaś?

- To nie jest skomplikowane, lubię się wspinać. Wyjdę tą samą drogą, nie martw się.

- Ja... Przepraszam, wiem że cię wtedy wystraszyłem i... - odparłem zupełnie nie wiedząc co się dzieje, ale Mel podeszła do mnie naprawdę blisko, stając pomiędzy moimi szeroko rozstawionymi udami. Podniosła nogę i popchnęła kolanem moją klatkę piersiową. Chciałem coś dodać, ale położyła palec na ustach, dając mi znak, abym był cicho.

- Kładź się - rozkazała, a ja natychmiast oparłem plecy o materac, chociaż nogi wciąż miałem na podłodze. Poczułem jej dłonie na udach. - Tobie chyba zawsze stoi, hmm? - spytała słodkim tonem, a ja oddychałem szybko i ciężko.

Słucham?

- Ja... Nie. Nie zawsze. Przepraszam, ale jesteś taka... Nie umiem tego przy tobie kontrolować.

Co tu się w ogóle działo?

Może miałem jakiś wyjątkowo dziwny a jednocześnie cholernie podniecający sen?

- Przy mnie? - zapytała cicho.

- Strasznie cię pragnę, Mel - powiedziałem błagalnym tonem, zupełnie zdezorientowany tym, co się dzieje a ona dotknęła mnie przez bokserki. Zacząłem wydawać z siebie spazmatyczne dźwięki, jakby ktoś mnie torturował, lecz nie mógłbym krzyczeć. Jej ruchy stawały się pewniejsze, przez co zacząłem tracić nad sobą panowanie. Nie rozumiałem co się dzieje, wieczorem nie dawała mi żadnych sygnałów świadczących o tym, że ma ochotę na coś więcej. Mało tego, zaproponowała mi przyjaźń. Więc co ona tu robiła i dlaczego mnie dotykała?

Chciała się odegrać za to że wszedłem jej wtedy do łóżka?

I co niby powinienem zrobić?

Nagle poczułem jak klęka przede mną i zsuwa ze mnie bokserki, a we mnie uderzyła świadomość, że cokolwiek nią kierowało ona naprawdę tu była. I ściągała ze mnie ubranie - bez względu jak niedorzecznie to brzmiało - było prawdą więc zacząłem się zastanawiać co zrobić, aby tego nie spieprzyć.

- Kochanie błagam cię, chodź do mnie, chcę cię poczuć - powiedziałem do niej, próbując się podnieść i złapać oddech, ale ona położyła palec wskazujący na mojej klatce piersiowej i lekko popchnęła mnie z powrotem. Poddałem się jej dotykowi, kładąc się ponownie na materac.

- Słuchaj River, zasady są proste. Będziesz umiał ich przestrzegać? - spytała, a ja pokiwałem głową. - To dobrze. Weź ręce za głowę i mnie nie dotykaj, rozumiesz?

Miałem jej nie dotykać?

- Ale dlaczego?

- Nie pytaj, po prostu rób co mówię, dobrze? - znowu pokiwałem głową, mimo, że nie miałem najmniejszej ochoty się zgadzać. - Będziesz starał się być cicho. Trzymaj ręce za głową i się nie podnoś. Mam ochotę cię po dotykać, ale tylko ja, tak? Jeśli ci to nie pasuje, to mogę sobie iść...

- Nie, nie idź, proszę ...

- Dobrze, ale teraz już nic nie mów - klęczała wciąż pomiędzy moimi szeroko rozstawionymi nogami, a ja zupełnie nie wiedziałem co jest grane, ale przecież mógłbym jej pozwolić na wszystko. Cholernie pragnąłem jej dotknąć, ale wziąłbym cokolwiek zechciała mi dać. Złapała mnie w dłoń i znów zaczęła mnie masować. Pociągnęła moje nogi, jakby chciała żebym nieco bardziej zsunął się z łóżka, więc przesunąłem biodra na jego krawędź. Po chwili poczułem jej usta na sobie. Badała mnie delikatnie, smakowała, a ja jęczałem coraz głośniej. Robiła to aż wyciągnęła mnie z ust i powoli wstała z kolan. Chciałem ją lepiej widzieć, więc wziąłem poduszkę i podłożyłem ją sobie pod głowę, dzięki czemu byłem w lepszej pozycji do obserwowania. Dotykała mojego brzucha, mojej klatki piersiowej, moich ramion, najpierw dłońmi, a później językiem. Klęknęła na moich biodrach, a moje ręce wystrzeliły w jej kierunku. Zatrzymałem je w ostatniej chwili i zacisnąłem z powrotem na poduszce, którą miałem pod głową.

- Taki grzeczny z ciebie chłopczyk, River - powiedziała. - Umiesz przestrzegać zasad, prawda?

- Błagam, Mel - odparłem lekko poruszając biodrami. Czułem ją przez materiał majtek, wystarczyło tylko, że je zdejmie.

- Lubię kiedy błagasz, wiesz ? - znów zsunęła się na kolana i wzięła mnie do ust. Była niesamowita, a rozkosz zdawała się wręcz niemożliwa do zniesienia. Pieściła mnie długo i za każdym razem kiedy prawie kończyłem, przestawała. Myślałem, że za chwilę oszaleję.

- Kochanie, proszę... - wyszeptałem pomiędzy jękami. Chciałem jej dotknąć, czułem że nie wytrzymam ani chwili dłużej. - Mel... ja za chwilę skończę... - wyrzuciłem z siebie czując jak dochodzę, a mój orgazm trwał i trwał. Po kilku chwilach wypełniło mnie błogie uczucie spełnienia. Zajęczałem przeciągle, chcąc wycałować każdy milimetr jej cudownego ciała i odwdzięczyć się kilkoma orgazmami.

- To było proste. I zaskakująco przyjemne - zakomunikowała jak gdyby nigdy nic i wstała, więc wyciągnąłem do niej ręce.

- Kochanie, chodź do mnie, zdejmij to - pokazałem na jej koszulkę - Obiecuję, że ze mną zwariujesz z rozkoszy. Zrobię ci wszystko, spełnię wszystkie twoje fantazje, a nawet więcej. Powiedz tylko na co masz ochotę...

- River, ja już pójdę - przerwała mi idąc w stronę okna. Że co? Zamierzała wyskoczyć przez okno? I to tak po prostu? Po tym wszystkim? Nie dając mi szansy na rewanż? Nie było takiej opcji! Wstałem na równe nogi, chociaż mocno się zachwiałem, bo wciąż kręciło mi się w głowie, po tym co zrobiła.

- Jak to już sobie pójdziesz? Nie, proszę Mel nie zostawiaj mnie - zaraz mogłem zacząć błagać na kolanach. Miałem gdzieś moją dumę.

- Słuchaj River, naprawdę cię lubię, ale ja poważnie jestem inna od kobiet z którymi się spotykałeś....

- Oczywiście, że jesteś inna, jesteś niesamowita...

- Nie, nie o to chodzi. Podobasz mi się. Mam na myśli, że bardzo mi się podobasz, naprawdę. I nie do końca potrafię myśleć przy tobie racjonalnie. Nie potrafię się powstrzymać... Sprawiasz, że mam ochotę... Chciałam cię dotknąć, ale sama nie lubię być dotykana, okej? Dajmy temu spokój. Może jeszcze to powtórzymy zanim wyjedziesz?

- Że co? Może jeszcze to powtórzymy zanim wyjadę? - odparłem oburzonym tonem. Zerknęła na mnie, unosząc jedną brew.

- No przecież ci się podobało... - powiedziała wzruszając ramionami.

- Oczywiście, że tak, to było najlepsze co mnie spotkało. Cholera! Ty jesteś najlepszym co mnie spotkało, Mel!

- River, ja po prostu chciałam spróbować. Niedługo wyjeżdżasz, więc myślałam, że mogłabym sprawdzić jak to jest, no wiesz, z tobą... Zresztą sama nie wiem. Słuchaj, nie analizujmy tego zbytnio, okej? - dodała na zupełnym luzie, jakby przed chwilą nie miała mnie w ustach, jakbyśmy rozmawiali o czymś zupełnie bez znaczenia. Ja jednak nie zamierzałem się tak łatwo poddawać...

- A co ze mną? Ja też chcę zrobić ci dobrze. To niesprawiedliwie! - brzmiałem jak pięciolatek, ale miałem to gdzieś.

- Przecież mówiłam ci jakie są zasady...

- Wytłumacz mi je proszę jeszcze raz - odprłem, a ona westchnęła.

- Nie lubię kiedy się mnie dotyka, nie przepadam za tym, nie sypiam z facetami i szczerze mówiąc ja też nie lubię ich dotykać. Ty jednak jesteś inny i tak jak mówiłam, bardzo mi się podobasz, chciałam spróbować. Jeśli zrobiłam coś nie tak, to przepraszam i po prostu o tym zapomnijmy, okej?

- Dlaczego nie lubisz dotyku? I skoro nie sypiasz z facetami, to z kim? Z kobietami? - zaśmiała się, ale mi nie było do śmiechu. Czułem jak wali mi serce.

- Nie, chociaż chciałabym. Problem tkwi w tym, że kobiety mnie nie podniecają, próbowałam, ale to nie dla mnie... - wzruszyła ramionami przysiadając na łóżku - Koniec przesłuchania? Mogę już iść?

- A co jest dla ciebie, Mel? Skoro nie lubisz facetów, a kobiety cię nie podniecają?

- Lubię grzecznych chłopców, właśnie to odkryłam. Pomyślałam, że jesteś taki delikatny, uległy i nie zrobisz nic czego bym nie chciała. I miałam rację. Było fajnie.

- Nie jestem delikatny i uległy, ludzie mają mnie za dupka, a kobiety, które pieprzę zazwyczaj chcą żebym robił to bardzo, bardzo mocno. I wiesz co? Jeszcze nigdy nie narzekały... - powiedziałem patrząc jej w oczy.

- Możliwe. W końcu nie wiem jaki jesteś. Ale wiem jaki potrafisz być, kiedy właśnie tego od ciebie wymagam - odrzekła zgodnie z prawdą.

- Rany, dobrze masz rację, poddaję się! Mogę być dla ciebie najdelikatniejszy, mogę całować cię godzinami i robić wszystko co każesz, mogę być słodki, uległy, grzeczny i jaki tylko będziesz chciała, tylko pozwól mi się do siebie zbliżyć... Wczoraj cię dotykałem, podobało ci się...

- Wczoraj nie byłam sobą. Miałam zły sen, obudziły mnie twoje usta, nie wiem, po prostu to było takie... Niespodziewane, dlatego przez chwilę zapomniałam kim jestem i czego nie robię.

- To jakieś bzdury... Poważnie...

- Nie oczekuję, że mnie zrozumiesz River, w sumie nawet tego nie chcę, a wiesz dlaczego? Bo żeby mnie zrozumieć musiałbyś mnie lepiej poznać, dowiedzieć się o mnie rzeczy, o których nie potrafię mówić.. A gdybyś to zrobił bardzo nie spodobałoby cię się to co byś usłyszał, czy też to co byś zobaczył. Zapomnijmy o tym co było przed chwilą, to był błąd..

- Nie! Posłuchaj, już dobrze, rozumiem, okej? Pójdźmy na kompromis, jeśli nie chcesz żebym cię dotykał nie będę tego robił. Ale chcę ci się odwdzięczyć, dać ci przyjemność. Możesz kazać mi się położyć na łóżku tak jak wcześniej, założyć ręce za głowę i nie pozwalać się dotykać. Możesz nawet mnie związać albo przytrzymywać moje ramiona kolanami, kiedy będziesz klęczała nade mną, przy moich ustach. Nie dotknę cię, będę tylko cię lizał, pieprzył cię językiem, albo ty będziesz mogła sobie robić mną dobrze jak tylko będziesz chciała. Obiecuję, że będę przestrzegał twoich zasad... Zgódź się... Będzie ci cudownie, przysięgam - patrzyła na mnie z rozchylonymi ustami i miną jakby była w lekkim szoku. Cóż, nie powinna być po tym co przed chwilą mi zrobiła.

- Okej... Przemyślę to, ale teraz muszę już iść - wzięła głęboki, drżący wdech i pokręciła głową - Poczytaj o Kings Peak, jeśli wciąż chcesz spać w namiocie i być gryziony przez komary - powiedziała jakby zawstydzona, co zupełnie do niej nie pasowało.

- Jasne, że chcę Mel, marzę o byciu gryzionym przez komary w twoim towarzystwie. Chciałbym znacznie więcej...

- ... to dobrze - przerwała mi, wstała z łóżka i minęła mnie jak gdyby nigdy nic. Patrzyłem jak wchodzi na parapet i zanim zdążyłem się odezwać, albo jakkolwiek zareagować, zeskoczyła jednym susem prosto na trawę. Nie było bardzo wysoko, ale wystarczająco, żebym był w szoku. Pobiegła w stronę swojego domu, a ja zacząłem się szczypać, upewniając się, że to nie był jakiś wyjątkowo realny, niewyobrażalnie podniecający ale też porąbany sen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro