Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

MEL

Obecnie

Miłość to takie dziwne uczucie. Sprawia, że wszystko się zmienia, wszystko nabiera innego sensu, wywraca twoje życie do góry nogami, aż zaczynasz się zastanawiać jak to możliwe, jak mogło do tego dojść?

Myślisz sobie, że twój świat przed jej pojawieniem się był nudny, smutny i pozbawiony barw. Jest cudowna, jest wspaniała, sprawia, że czujesz się jak najszczęśliwsza osoba w kosmosie, a jednocześnie jesteś tak cholernie przerażona. No bo jak masz się nie bać, skoro wszystko co masz to ta jedna osoba?

Jedna osoba, od której wszystko zależy, która trzyma twoje życie w swoich rękach i może zrobić z nim cokolwiek zechce. Jak znieść świadomość, że to całe szczęście może się skończyć? Jak wytrzymać tą presję? Jak odnaleźć w sobie siłę by zaufać, zaryzykować?

To zabawne. Jakbyśmy mieli cokolwiek do powiedzenia w tej kwestii. Nie możesz nic poradzić na to, że twoje serce nagle przestaje należeć do ciebie. Zakochujesz się. Tracisz głowę. I żyjesz nadzieją. Pijana ze szczęścia, modląc się o szczęśliwy koniec.

Ale czy ktoś taki jak ja może liczyć na szczęśliwe zakończenie?

Swoją drogą… Zastanawialiście się kiedyś nad tym jakie to niesamowite?

Zupełnie obca osoba. Mijacie się w parku, albo w sklepie. Przechodzicie koło siebie na ulicy. Nie znacie nawet swojego imienia. To może być ktokolwiek. Przecież codziennie spotykamy tyle osób. Ale ta jest w jakiś niewytłumaczalny sposób wyjątkowa. Ktoś kto był dla was zupełnie obcy, staje się właśnie tym który poznaje wasze największe sekrety, odkrywa najintymniejsze szczegóły waszego ciała, staje się centrum waszego Wszechświata.

Ta prawdziwa miłość różni się znacznie od tej platonicznej. W moim przypadku zarówno jedną i drugą czułam do tej samej osoby, ale wierzcie mi różnica jest ogromna. Prawdziwa miłość zwala cię z nóg. Nie miałam pojęcia, że można tak wiele czuć. To skomplikowane i zarazem bardzo proste. To przytłaczające a jednocześnie sprawia, że unosisz się nad ziemią. Daje ci rozkosz i ból, szczęście i strach. Ale, mój Boże czym nasze życie byłoby bez miłości? Jeśli choć przez krótki czas dane mi jest zaznać tego prawdziwego, cudownego uczucia, to chętnie podejmę każde ryzyko i zniosę każdy ból. Choćby dla kilku chwil. Dla paru momentów. Z Nim.

Nie wiem kiedy go pokochałam.

Pamiętam chwilę gdy go spotkałam. Usłyszałam, że ktoś wrzeszczy i pomyślałam sobie, że to chyba jakiś wariat, ale nie zniosłabym świadomości, że ten ktoś może umierał, a ja mu nie pomogłam więc poszłam sprawdzić, co się dzieje.

Zobaczyłam chłopaka klęczącego na ziemi. Chłopaka z ciałem niczym u greckiego herosa, słowo daję. Mój instynkt wysyłał mi sygnały, że powinnam uciekać, ponieważ w starciu z kimś tak zbudowanym nie miałabym większych szans, mimo mojego sprytu i pewnych umiejętności walki wręcz. Miał dość długie, brudne włosy i ciężko oddychał. Cały był brudny, niemal jakby stoczył właśnie walkę w błocie. Spuścił głowę i wyglądał na takiego zagubionego. Co on tu robił? Pomyślałam, że być może nie mógł trafić do domu i przecież nie mogłam tak po prostu odejść. Stałam w bezpiecznej odległości, żeby się na mnie nie rzucił, a kiedy podniósł głowę zauważyłam, że z pewnością jest bardzo przystojny, ale ma poparzoną i cholernie brudną twarz. Widziałam w nim coś znajomego, ale moja wyobraźnia mogła płatać mi figle. I wtedy usłyszałam jak ma na imię. Podeszłam do niego i już wiedziałam. To był on, a ja czułam się jakbym zobaczyła ducha. To były te oczy, to ciało, ten uśmiech. To było jak sen na jawie, a moje serce prawie eksplodowało.

Zastanawiałam się jaki będzie. Rozmowa z nim należała do jednej z najprzyjemniejszych rzeczy jakie mnie spotkały. Był  zabawny i uroczy. A ja byłam go tak bardzo ciekawa. Tak  bardzo chciałam go lepiej poznać. I tak strasznie się bałam. Odprowadziłam go bezpiecznie do domu i sama byłam zaskoczona tym jak bardzo przeżywałam jego stan, jak bardzo mu współczułam i jak bardzo się martwiłam.

Miał dziewczynę. I to jedną z tych które miewał Caden, jedną z tych które wyśmiewały się z moich dziurawych butów i znoszonych koszulek. Które pokazywały mnie palcami, kiedy szłam z siniakiem na policzku w wieku dwunastu, trzynastu, czternastu lat. Tych które miały idealne życia i idealnych ojców, a mimo to w jakiś niewytłumaczalny sposób i z niepojętych przyczyn próbowały uprzykrzyć mój i tak paskudny żywot.

Nienawidziłam tego, że on jest z kimś takim. Kimś kto go nie szanuje, z kimś kto na niego krzyczy, zamiast go przytulić, mimo stanu w jakim był. Ta dziewczyna miała takie cholerne szczęście. ON ją dotykał. Całował ją. Nienawidziłam jej za to. I nienawidziłam, że ona ma czelność tego nie doceniać. Że ma czelność być na niego wściekła, mimo, że przeszedł przez coś tak potwornego i przecież nic złego nie zrobił.

Tak bardzo go pragnęłam. Od pierwszej chwili kiedy go zobaczyłam.

Kiedy nie widziałam go przez kolejne dni zaczynałam tracić nadzieję, że jeszcze go spotkam. Mówił, że chce ze mną pojechać na wycieczkę. Pomyślałam, że pewnie tylko żartował.

Pomyślałam, że to dobrze. Że po co mi to, że przecież będę tylko cierpieć. Chciałam jednak z nim porozmawiać. Obiecałam sobie, że jeśli kiedyś go spotkam, spróbuję się z nim zaprzyjaźnić, żeby opowiedzieć mu o jego tacie, ale jak miałam to zrobić?

Aż w końcu to on znalazł mnie.

Usłyszałam aksamitny, głęboki głos, który zawibrował w moim ciele. A później zobaczyłam Rivera Andersona w pełnej krasie. I to było zbyt wiele, niż mogłabym znieść. Pamiętacie te zdjęcia na których go widziałam? Żadne z nich nie potrafiło odzwierciedlić tego, jak River Anderson wygląda w rzeczywistości. Był ode mnie dużo wyższy, miał na sobie zwykły dopasowany podkoszulek, który dokładnie opinał jego umięśnione ciało. Miał niby te same pełne usta, te same wysokie kości policzkowe i prosty nos, tą samą idealną linię szczęki. Te same kocie oczy. Ale nic nie mogło mnie przygotować na to co poczułam gdy zobaczyłam go przed sobą. Był nieludzko piękny. Idealny. Nie potrafiłabym sobie wyobrazić choćby za tysiąc lat, tego jaki był niezwykły. Chciałam go dotknąć, chciałam go mieć. Ale przecież nie był mój.

I właśnie wtedy się uśmiechnął. A ja zrozumiałam, że dla takich chwil warto żyć. Żeby móc zobaczyć coś tak pięknego. Wtedy też zrozumiałam, że moje głupie serce należy do niego. A ja jestem tak bardzo płytka, bo przecież prawie go nie znam, a on ma dziewczynę.

Ale kiedy rozmawialiśmy czułam się jakbym go jednak znała. Zaniepokoiło mnie tylko jedno. Flirtował ze mną, a ja nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Przecież był w związku, a ja w jakiś sposób nie mogłam znieść, że on może być jednym z tych facetów. Gnojków, którzy zdradzają swoje partnerki, nie ważne czy były wredne czy nie. Jeśli nie chcesz z kimś być po prostu to przerwij, nigdy nie zdradzaj. To takie podłe.

I wtedy wpadła Emma. Bo tak miała na imię jego dziewczyna, która okazała się w sumie nie być jego dziewczyną. Kłócili się, krzyczeli na siebie, a jakby tego było mało ona zaczęła mnie podrywać. Mnie. Okej, byłam przyzwyczajona do tego, że ludzie reagują na mnie zainteresowaniem. Wiedziałam, że mój wygląd przyciąga, ale kiedy powiedziała, że możemy się razem pieprzyć we trójkę, a River jest w tym świetny, prawie się porzygałam. Samo wyobrażanie sobie, że ona go dotyka było wystarczająco bolesne. Patrzenie na to jak oni to robią byłoby zupełnie nie do zniesienia.

Pomyślałam sobie „ Błagam, powiedz nie, nie bądź takim dupkiem, proszę”

I wtedy się zaczęło. Kazał jej zostawić mnie w spokoju, na co Emma powiedziała, że River wykorzystuje dziewczyny, pieprzy je, a później zostawia traktując jak zepsute zabawki, a ja poczułam się jakby dała mi tym tekstem w twarz.

Wykrzykiwali do siebie naprawdę popieprzone rzeczy.  Okazało się, że ich związek to jedno wielkie nieporozumienie. W momencie kiedy Emma powiedziała, że trzynastolatka powinna powiększyć sobie biust poczułam się ekstremalnie zniesmaczona. Znowu próbowałam się wycofać, ale blokowała mi przejście swoją wysoką sylwetką odzianą w dopasowaną sukienkę w kolorze ciemnego różu i ogromnym sylikonowym biustem , a na dodatek wymachiwała dłońmi z paznokciami, które miały jakieś kilka centymetrów i z łatwością mogły mi wydłubać oko. Rany.

Na koniec River dostał od niej w twarz, a ja byłam bardzo zakłopotana całą sytuacja i naprawdę chciałam wyjść. No cóż przynajmniej zerwali. Jeśli tak to można było nazwać i w ogóle było co zrywać.

Poszłam w kierunku swojego motocykla po drodze żegnając się ze znajomymi. Usiadłam na motorze i zmrużyłam oczy widząc jego charakterystyczną sylwetkę. Ewidentnie chciał iść pieszo do domu.

Zawołałam go ponieważ nie potrafiłam go zostawić samego, martwiłabym się.

Zaczął coś tam pokrzykiwać, a na ustach miał szminkę z którą wyglądał dość zabawnie ale… Rany, serio? Odkąd go widziałam minęło jakieś pięć minut i już zdążył się z kimś obściskiwać? Nieźle.

Przynudzał jaki to jest męski i świetny we wszystkim, że mieszkam na zadupiu i wszyscy tu zajmują się jakimiś pierdołami, czy coś w tym stylu, nie to co w Nowym Jorku, stolicy świata, gdzie skończył super-trudne studia, bla, bla , bla….

Jego teksty byłyby całkiem zabawne, gdyby nie były takie wkurzające. Kiedy powiedział, że pieprzyłby moja mokra cipkę swoim wielkim fiutem, papieros prawie wypadł mi z ust, w takim byłam szoku.

Jego wygląd z pewnością rzucał na kolana, okazał się bardziej atrakcyjny niż wydawało mi się to możliwe, ale jeśli chodzi o charakter… No cóż.

Pomyślałam, że faceci to jednak inny gatunek. A wydawał się taki fajny, kiedy rozmawialiśmy. Może faktycznie taki był? Może miał zły dzień? Może chciałam w to wierzyć? Na pewno nie zamierzałam go osądzać. Ludzie robią i mówią różne rzeczy w nerwach, a jego wieczór chyba nie należał do szczególnie udanych.

Tak czy inaczej namówiłam go żeby ze mną pojechał. Kiedy znowu wyczułam jaki jest przy mnie twardy pokręciłam głową z niedowierzaniem. To było całkiem podniecające i czy mi się to podobało czy nie moje ciało reagowało na niego, ale zastanawiałam się czy on nie jest przypadkiem jakimś seksoholikiem.  Tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że przed chwilą z pewnością całował się z jakąś dziewczyną. Na myśl o tym żółć podeszła mi do gardła.

Brawo Melanie, a ty zakochałaś się w tym facecie. Super.

Ale wszystko się zmieniło kiedy zsiadł z motoru. Przepraszał mnie i wydawał się naprawdę skruszony. Nie zamierzałam mu tak łatwo odpuszczać, ale kiedy wybuchł śmiechem na to, co powiedziałam mu o szmince na jego pełnych wargach, lekko wymiękłam. Był cudowny kiedy się śmiał. Chłopięcy, uroczy. Te jego dołeczki, ten szeroki uśmiech. Jego oczy błyszczały i chciałam go dotknąć. Zaczęliśmy żartować, powiedział, że nie miał na to najmniejszej ochoty, ale jakaś pijana dziewczyna pocałowała go na ganku, w co łatwo było uwierzyć. Gdybym była w tym momencie pijana na bank nie powstrzymałabym się przed przyssaniem się do jego ust jak jakiś napalony glonojad. Nie winiłam tej biedaczki.

Patrząc na niego byłam naprawdę blisko zrobienia jakiegoś głupstwa. Chciałam go dotknąć. Przeczesać te gęste, proste włosy. Wyglądały jak jedwab. Jak smakowałyby jego usta? Jaka w dotyku jest jego skóra, jaki ma zapach? Jak to byłoby być w jego ramionach?

Na szczęście zdołałam się na niego nie rzucić i pojechałam do domu.

Każda następna rozmowa z nim była lepsza. Okazał się wrażliwy i miły, opiekuńczy i kochany. Miał świetne poczucie humoru i pomyślałam, że w środku też jest bardzo interesujący. Kiedy przyszedł do mnie zaraz po tym jak miałam atak wydawał się naprawdę przerażony. Tego dnia naprawdę nie chciałam robić sobie krzywdy, ale usnęłam na chwilę, zaraz po pracy i miałam potwornie paskudny sen. Czasami budziłam się i potrafiłam sobie z tym poradzić. Czasami dostawałam drgawek i ataku paniki połączonego z atakiem autoagresji. Ból pomagał mi skupić się na czymś innym, niż wstrętne myśli krążące po mojej głowie, powodował swego rodzaju ulgę, ale był przecież bólem.

River chciał mi pomóc, ale go odtrąciłam. Miałam tego nie robić. Miałam zapomnieć o wstydzie i o strachu i spróbować się z nim zaprzyjaźnić.

W nocy sen się powtórzył.

Ojciec wszedł do mojego pokoju, a ja miałam jakieś siedem lat. Był pijany i wyzywał mnie, mówił naprawdę okropne rzeczy, a ja nie rozumiałam dlaczego aż tak mnie nienawidzi, przecież byłam taka grzeczna. Nie zrobiłam nic złego. Płakałam, kuląc się na podłodze, a on złapał mnie za włosy i zaczął wlec w stronę salonu. Rzucił mnie na ścianę i kazał stanąć, a po chwili poczułam jak uderza mnie z całej siły otwarta dłonią w twarz. Plamki krwi z mojego nosa i moich ust ochlapały białą ścianę, a ojciec zaczął ścigać pas.

- Tatusiu proszę, nic nie zrobiłam… – zaszlochałam. Tak bardzo się bałam, tata potrafił bić naprawdę mocno, do krwi, a jutro musiałam iść do szkoły.

- Zamknij się, gówniaro i odwróć się. Przestań beczeć, nie mogę cię słuchać!

Oddychałam spazmatycznie, na nowo przeżywając te potworne chwile, kiedy poczułam na szyi przyjemne łaskotanie. Okazało się, że nie obudziły mnie drgawki i podchodzące do gardła wymioty. Obudziły mnie słodkie usta, które pieściły moją szyję powodując rozpraszające pulsowanie między nogami, czuły głos, który szeptał kojące słowa, zapach jego ciała, jego ramiona. Nie tego się spodziewałam i byłam zaskoczona jego obecnością, nawet przez chwile pomyślałam, że to musi być sen, ale… To nie był sen. On był przy mnie. Patrzył na mnie z czułością, mówił, że nie mógł znieść tego, że miałam koszmar, że cierpiałam. Chciałam go odtrącić, ale mój Boże było mi tak niesamowicie kiedy mnie trzymał. Nie chciał mnie puścić, powiedział, że nie pozwoli mi się odtrącić. Tym razem to ja na niego nakrzyczałam, a on był przy mnie. Czuły i kochany. Zaczął zlizywać moje łzy, a rozkoszy jaką powodował jego język nie potrafiłam opisać słowami. Nasz pocałunek był najprzyjemniejszą rzeczą jaka spotkała mnie w całym moim życiu. Tak bardzo chciałam więcej. Tak bardzo się bałam. Nigdy nikt nie dotykał mnie w taki sposób. Czuły, łagodny, sprawiając że moje ciało płonie. Byłam mokra i miałam ochotę go błagać, aby dał mi spełnienie, którego tak bardzo potrzebowałam. Ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Nie mogłam złamać swoich własnych zasad, ponieważ wiedziałam, że on może mi wtedy złamać serce. Że jeśli pozwolę sobie na tę słabość, to już nigdy nie pozbieram się po tym, gdy on mnie zostawi, gdy się mną znudzi. Gdy zrozumie jak bezwartościowa jestem. Głos mojego ojca odbił się echem w  mojej głowie. Bezwartościowa, bezużyteczna, żałosna. Przełknęłam ślinę czując łzy wzbierające pod moimi powiekami.

Bardziej wyjęczałam niż powiedziałam, żeby przestał. A on natychmiast posłuchał, mimo, że widziałam jak bardzo było to dla niego trudne. Był taki delikatny, taki opiekuńczy, mówił takie miłe rzeczy. Popatrzyłam w jego niesamowite oczy i przepadłam. Daje słowo, że kiedy wychodził zabrał ze sobą moje serce.

Poszłam do niego na następny dzień pod pretekstem spotkania z Wendy. Chciałam go zobaczyć. Zaraz po dotarciu na ranczo poznałam jego siostrę. Była słodka, śliczna i przemiła. Do tego zabawna. Nigdzie go nie widziałam, ale kiedy w końcu go zobaczyłam prawie się przewróciłam. Był cały mokry, miał potargane włosy, a wilgotny podkoszulek przylegał do jego wyrzeźbionego ciała. Na przedramionach i dłoniach o których tyle razy fantazjowałam  pulsowały żyły, jakby przed chwilą wykonywał jakiś wysiłek. Miał zaczerwienione usta i błyszczące oczy. Nigdy nie widziałam niczego równie podniecającego.

A później usłyszałam zdecydowanie najbardziej podniecającą rzecz, jaką mogłam usłyszeć o facecie. Dla niektórych kobiet to może być fakt, że mężczyzna uprawia jakiś ciekawy sport, dużo zarabia, jest super zaradny albo ma ciekawą pasję.

Ale ja totalnie wymiękłam na to co mówiła o nim jego siostra. Bo mnie w mężczyznach podniecało najwyraźniej właśnie to. Opiekuńczość, delikatność, łagodność. Mężczyzna który jest ciepły, kochający i dobry, chłopak który całe życie opiekował się swoją młodszą siostrą, zastępując jej rodziców, kiedy ci z jakiś przyczyn nie mogli być przy niej. Betty go uwielbiała, kochała go bardziej niż kogokolwiek na świecie i już samo to mówiło o nim tak wiele. To co robił ze mną w mojej sypialni też pokazywało go właśnie z tej strony, to jak się mną przejął, jak chciał mnie pocieszyć, jak się mną zaopiekował, jaki był delikatny. Wystarczyło, że dotknęłam go małym palem, a on natychmiast robił to co mu zasugerowałam. Mimo że był ode mnie dwa albo i trzy razy większy i mógł użyć siły. Czułam jak miękną mi kolana. Kiedy Betty powiedziała, że on się we mnie podkochuje prawie parsknęłam śmiechem. Siłą rzeczy zaczęłam się zastanawiać , czy ja podobam mu się równie mocno, jak on mi. Wczoraj mnie całował. Dotykał mnie. Kiedy wychodził wydawało się jakby cierpiał przez to, że go odtrąciłam. Mówił tyle miłych słów i mimo, że nie traktowałam tego poważnie tak bardzo chciałam w to wierzyć

Spotkaliśmy się wieczorem i dużo rozmawialiśmy. Byłam pewna, że jest fascynującym człowiekiem. Czułam się jakbym znała go od zawsze. To było takie przyjemne, takie łatwe. Kiedy pocałował mnie na pożegnanie chciałam rzucić się na niego, docisnąć do siebie i polizać każdy milimetr jego ciała. Gdy wyszedł czułam się taka pusta i samotna.

Leżałam na łóżku w za dużej koszulce i wyobrażałam sobie to, jak on mnie dotyka.

Co mam do stracenia?

On lada dzień wyjedzie, a ja nigdy nie dowiem się jak to mogłoby z nim być?

Obiecałam sobie, że nie będę się bać…

A gdybym mogła go dotknąć?

On nie musiałby dotykać mnie, przecież dostanie to czego będzie potrzebował…

Przecież mnie lubi.

Pragnie mnie.

A gdybym mogła go za chwilę zobaczyć?

Dotknąć go, posmakować?

Zbliżyć się do niego…

Jeśli on wyjedzie, a ja nawet nie spróbuje będę żałowała tego do końca życia…

Tego, że stchórzyłam.

Przez te wszystkie lata żyłam zupełnie sama.

Nie dotykałam nikogo, ani nikt nie dotykał mnie.

Byłam tak cholernie samotna.

Tak bardzo chciałam spróbować…

Skłamałbym, gdybym powiedziała, że nie planowałam tego wcześniej

Nie bez powodu spytałam go o jego pokój

Ale wtedy chciałam tylko wpaść, zaskoczyć go tak jak on zaskoczył mnie, może porozmawiać…

Teraz mam ochotę na więcej.

Byłam mokra i obolała od myślenia o nim.

Wstałam z łóżka i wyszłam z domu kierując się na farmę.

Szybko, zanim się rozmyślę.

Wdrapałam się z łatwością na jego parapet. Było dość wysoko, ale byłam świetna we wspinaniu. Kiedy wskoczyłam przez okno on nie spał. Patrzył na mnie i ciężko oddychał. Chciał rozmawiać. To było wykluczone, ponieważ gdyby zaczął zadawać mi pytania natychmiast bym się rozmyśliła. A tak bardzo nie chciałam się rozmyślić.

Powiedziałam, że nie może mnie dotykać, bo mogłabym przez to wpaść w panikę. Miał na sobie tylko bokserki i wyglądał tak cholernie dobrze, że pulsowanie między moimi nogami stało się niemal nie do zniesienia. Kazałam mu się położyć, a on natychmiast wykonywał moje polecenia . Grzeczny chłopczyk. Właśnie taki był. Nie ważne co robił, z pewnością nigdy nie skrzywdziłby kobiety. Przynajmniej fizycznie. To, że skrzywdzi mnie emocjonalnie było nieuniknione i w pewnym sensie się z tym pogodziłam. Przecież to oczywiste, że nie będziemy razem, a ja będę tęsknić i to będzie bolało. Ale to już nie jest jego wina, nie jest winny temu jak na mnie działa i temu co do niego czuję. Czy jestem gotowa ponieść to ryzyko? Popatrzyłam na niego i pomyślałam sobie, o tak, jestem cholernie gotowa.

Dotykanie go było jak narkotyk. Uzależniało.  Jego ciało smakowało cudownie. Przez cały czas grzecznie słuchał moich wskazówek, a ja mogłam spokojnie dać się ponieść. Pierwszy raz dotykałam w ten sposób mężczyzny. Pierwszy raz miałam na to ochotę. Chciałam go spróbować na każdy z możliwych sposobów. Polizać każdy milimetr jego ciała. Tak bardzo go pragnęłam, że to bolało. Kiedy klęknęłam nad nim i poczułam jak się o mnie ociera prawie doszłam. Dałam mu rozkosz, a to jak na nią reagował zawróciło mi w głowie.

Niestety po wszystkim czekała mnie rozmowa z nim. Chciał mnie dotykać. Uważałam, że nie mogę na to pozwolić, że tego byłoby za wiele. A co jeśli wpadłabym w panikę i bym go wystraszyła? Jeśli chciałby zbyt wiele albo dotkną mnie w takie miejsca, które obudziłyby potworne wspomnienia? Co jeśli zupełnie się w nim zatracę? Wszystkie opcje budziły lęk.

Przez chwilę wydawało mi się, że lęk to było moje drugie imię

Wydawałam się odważna, sama wmawiałam sobie, że już nic nie może mnie złamać, że niczego się nie boję. Mój ojciec mógł próbować mnie zabić nożem, a moje tętno nawet nie przyspieszało. To było dziwne, czułam się jakbym była prawie martwa, jakby było mi wszystko jedno.

Niestety strach wciąż czaił się w zakamarkach mojej świadomości. Pojawiał się znienacka i atakował w najmniej spodziewanych momentach. Oblepiał mnie mackami, zaciskał i dusił. Powodował drgawki, wymioty i uderzenia gorąca. Walczyłam z nim robiąc sobie krzywdę co było tak strasznie  popieprzone. Ja byłam tak bardzo popieprzona. A on zasługiwał na więcej. 

Wtedy River zaczął mówić co mógłby mi zrobić swoimi ustami i językiem, a ja sobie to wyobraziłam i po prostu uciekłam. Bo wiem, że wystarczyłaby sekunda, a bym się mu oddała. Cała i bez reszty, ot tak po prostu.

A później była ta nieszczęsna impreza. Nie wiedziałam jak mam zareagować po tym co robiliśmy w nocy, było mi trochę wstyd, nie wiedziałam gdzie podziać wzrok. Nie sądziłam, że on tam będzie. Dziewczyny dosłownie śliniły się na jego widok. Na dodatek Ray powiedział, że River wyjeżdża, może nawet jutro. Zrobiło mi się niedobrze i zachciało mi się płakać, ale przecież musiałam być twarda. Więc wyjeżdża. I  to za chwilę. Po tym co z nim robiłam ubiegłej nocy. Naiwnie miałam nadzieję, że może zostanie, choćby jeszcze na kilka dni… Ucisk w moim brzuchu przybierał na sile z każdym zdaniem które wymienił z tymi dziewczynami, z każdą sekundą świadomości, że już więcej go nie zobaczę. A kiedy one zaproponowały mu seks i kątem oka zobaczyłam jak Carrie go dotyka, po prostu nie wytrzymałam. Jeśli on z nimi pójdzie pęknie mi serce, cholera! Kiedy zaczął jej odpowiadać przerwałam mu mówiąc coś, nawet nie obchodziło mnie co, by tylko nie musieć słuchać, jak on się zgadza, jak znika z nimi w jednej z sypialni.  Pomyślałam sobie: po co mi to było? To tak strasznie boli…

A wtedy zaczęli rozmawiać o mnie. Dziewczyny mówiły mu że jestem dziwna. Tak, bez wątpienia byłam dziwna, ale jak mogły mnie obgadywać, kiedy byłam tuż obok?

Spytały mnie o Remyego, a River wydawał się wściekły. Nakrzyczał na mnie kiedy powiedziałam mu, że jego tata był miłym człowiekiem. Było mi przykro, ale nie chciałam się kłócić.

Ale kiedy zaczął mówić o moim ojcu, nagle poczułam jak moje serce pęka na milion kawałków. Słowa same płynęły z moich ust i miałam ochotę dać mu w twarz.

A później za mną pobiegł. Nie wiedział o tym co przeszłam z rąk ojca, co go w pewien sposób usprawiedliwiało. Powiedział coś, z czego zupełnie nie zdawał sobie sprawy. Owszem zranił mnie, ale nie miał pojęcia, że to zrobi. Nigdy nie wspomniałam mu o ojcu, o tym jak mnie traktował. Miał prawo nie wiedzieć jak wyglądało moje życie, jak bolesny temat poruszył.

A później powiedział do mnie słowa które wszystko zmieniły. Powiedział, że jest mój. Że szaleje za mną i zrobiłby dla mnie wszystko.  Że ja jestem dla niego wszystkim, że jestem dla niego idealna. Wiedziałam jak bardzo mnie lubi, ale nigdy nie spodziewałabym się, że zakochał się we mnie tak jak ja w nim. Powiedział, że zostanie ze mną, że wymyślimy coś żeby móc być razem, błagał abym go nie odtrącała, a ja chciałam powiedzieć: Dobry Boże, tak… Proszę, nie zostawiaj mnie , bądź przy mnie i bądź dla mnie wszystkim, spraw abym i ja była wszystkim dla ciebie, kochaj mnie, proszę i nigdy mnie nie opuszczaj. Spraw, abym poczuła się coś warta, spraw abym stała się ważna. Tak bardzo tego potrzebuję.

Ale zamiast tego uciekłam.

Nie widziałam tylko jednego. Tego, że River Anderson nie rzuca słów na wiatr i naprawdę nie daje się odtrącić. Przyszedł do mnie, a kiedy powiedział mi o tym co mogłoby być między nami, o naszej przyjaźni, o tym co moglibyśmy robić i jak wiele dla siebie znaczyć pomyślałam sobie: Tak to właśnie to, tak bardzo tego pragnę.

Nie planowałam tego, co wydarzyło się później. Ale z pewnością tego nie żałuję. To co robił mi swoimi ustami, palcami i językiem nie jest czymś, nie mogłoby być czymkolwiek co potrafiłbym opisać. Nie znam takich słów, nie potrafię ich ułożyć w zdania. Nie sądziłam, że taka przyjemność jest w ogóle możliwa, bo przecież nie sposób sobie tego wyobrazić.

Otworzyłam się przed nim i to tak cudownie, że to zrobiłam, tak wspaniale, że mnie to spotkało. Znałam tylko ból, aż zjawił się on i wszystko zmienił.

Dotykaliśmy się długo, chłonąc siebie nawzajem. Rozmawialiśmy. Uwielbiałam słuchać jego głosu, tego jak opowiadał o sobie. Mówił o swoim dzieciństwie o tym co robiła jego matka. Był najbardziej opiekuńczym i słodkim chłopakiem na świecie. I był taki samotny. Tak jak ja. Właśnie wtedy zrozumiałam, że wcale się tak bardzo ode mnie nie różni. Że może to mógłby się udać. Że może on potrafiłby zrozumieć. Pytanie tylko, czy powinnam go tym obarczać?

Kiedy się nad tym zastanawiałam powiedział mi, że mnie kocha.

Kocha mnie

On mnie Kocha

Każdy dzień z nim uświadamiał mi jak bardzo był szczery. Jak bardzo rozumiał znaczenie tych słów. Opowiedziałam mu o jego tacie, a on mi uwierzył. Tak bardzo to przeżył. Byłam cholernie wściekła na jego matkę, że przysporzyła mu tyle cierpienia…

Przedstawiłam mu swoją babcie,  pokazałam mu rzeczy które mnie cieszą, chciałam z nim zrobić wszystko. Spędzaliśmy razem czas, a ja zapomniałam o bólu. Nigdy nie śmiałam się tyle w całym moim życiu.

Gdy odeszła babcia był przy mnie przez cały czas. Troszczył się o mnie, pocieszał mnie i tak bardzo, bardzo mi pomógł.

Nie wiem co by się ze mną działo, gdyby go nie było.

Ale był. W najlepszy z możliwych sposobów.

To co robiliśmy sobie nawzajem było niewyobrażalne i nigdy nie miałam dość. Potrafił sprawić, że widziałam gwiazdy i myślałam, że zemdleje z rozkoszy.

A kiedy się ze mną kochał, ten pierwszy raz, to była najbardziej romantyczna i cudowna chwila w moim życiu.

Taki był właśnie River Anderson

Idealny.

Nie w sensie dosłownym. Miał swoje wady, ale je też kochałam

On był po prostu idealny dla mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro