Rozdział 15
Stałem przez moment z telefonem w dłoni. Po chwili ekran ponownie się rozświetlił pokazując, że moja matka znów próbuje się do mnie dodzwonić. Odrzuciłem połączenie i wyłączyłem dźwięki. Zdjąłem koszulkę i miałem wielką ochotę bardzo się zmęczyć. Wybiegłem z rancza ruszając sprintem przez leśne ścieżki i mocno wdychając świeże, rześkie powietrze. Nie wiem jak długo biegłem ale wróciłem zupełnie mokry od potu i od razu wziąłem się za rąbanie drewna. Całe szczęście, że ranczo było wielkie i na zimę potrzebna była ogromna ilość opału. Miałem się na czym wyżyć, przy okazji robiąc coś pożytecznego. Z pewnością poświęciłem się mojemu zajęciu bez reszty, produkując wielką górę drew. Czułem jak moje mięśnie pieką mnie od wysiłku i odetchnąłem z ulgą, ciesząc się tym przyjemnym bólem.
Poszedłem do domu wycierając się ręcznikiem i pijąc wodę z butelki. Wyciągnąłem swój telefon z bocznej kieszeni spodenek i spojrzałem na ekran. Miałem kilka nieodebranych połączeń od matki. Jednak dzwoniła też do mnie Melanie. Zmarszczyłem w zdziwieniu brwi i spojrzałem na godzinę. Była czternasta, a zazwyczaj o tej porze Mel pracowała, więc zdzwanialiśmy się nieco później. Wszedłem w połączenie i okazało się, że dzwoniła do mnie trzy razy. W tym pierwszy raz o jedenastej. Ciekawe o co mogło chodzić. Od razu oddzwoniłem, a Melanie odebrała po kilku sygnałach.
- Hej kochanie, przepraszam, że nie odbierałem, ale nie spodziewałem się, że będziesz dzwonić tak wcześnie. – odparłem pogodnym tonem.
- Jasne, nie ma sprawy – odpowiedziała, a ja od razu wyczułem, że coś jest mocno nie w porządku.
- Co się stało? – spytałem zaniepokojony.
- To co było nieuniknione. Babcia nie żyje… – powiedziała, a głos jej się załamał.
- O Boże… Kochanie, tak mi przykro… Czekaj za chwilę będę.
- Nie River, nie trzeba …
- Za trzy minuty – przerwałem jej i pognałem, tak jak stałem do jej domu.
Czekała na mnie w drzwiach z czerwonymi i załzawionymi oczami. Podbiegłem do niej i mocno ją przytuliłem. Objęła mnie ramionami i zapłakała w moją szyję.
- Kochanie, kiedy to się stało?
- Odeszła dzisiaj rano…
- Tak strasznie cię przepraszam, że nie było mnie przy tobie, a na dodatek nie odbierałem telefonu - pokręciłem głową
- W porządku. – powiedziała tylko, jeszcze mocniej mnie obejmując. – Wczoraj wieczorem, kiedy wróciłam od ciebie i poszłam do jej pokoju od razu domyśliłam się, że babcia odchodzi. Zostałam przy niej całą noc, trzymałam ją przez cały czas ze rękę. Tylko tyle mogłam zrobić. Rano przyszli ciocia z wujkiem i pożegnaliśmy ją wspólnie. Odeszła wśród bliskich. – mówiła płacząc, a ja głaskałem jej plecy.
- Mogłaś do mnie zadzwonić wcześniej, byłbym przy tobie…
- Dziękuję, ale myślę, że chciałam być z babcią sama. Teraz jest w lepszym miejscu. Z moją mamą.
- Tak kochanie, na pewno. – dodałem kojącym tonem, uniosłem ją lekko i wszedłem do domu.
- Zostaniesz dzisiaj ze mną? Nie chcę być teraz sama…
- Nie wyobrażam sobie, że miałbym być gdzieś indziej, niż przy tobie. – powiedziałam biorąc w dłonie jej twarz i mocno przycisnąłem swoje usta do jej wilgotnych od łez warg.
- Dziękuję. – odparła przerywając nasz pocałunek i położyła dłonie na mojej nagiej klatce piersiowej. Nagle jej wzrok skupił się na moim ciele i tym co miałem na sobie.
- River? Dlaczego jesteś prawie nagi?
- Prawie nagi? – spytałem skonsternowany
- Właściwie to nie ważne ale… - popatrzyła na bardzo krótkie i bardzo obcisłe spodenki, które miałem na sobie.
- To mojego taty. – odparłem defensywnie – Wszystkie moje były w praniu, muszę jechać na jakieś zakupy… Wendy powiedziała, że mogę wziąć coś co należało do taty, ale chyba był ode mnie sporo mniejszy… - wytłumaczyłem – Tylko te miały wystarczająco elastyczną talię – dodałem, strzelając gumką w pasie. Materiał spodenek mocno opinał moje umięśnione uda i pośladki, ale był dość elastyczny, więc mogłem się w nie wcisnąć. Mel popatrzyła na moje ciało i przełknęła ślinę.
- Jasne… Wyglądasz w porządku, tylko po prostu, no cóż nie pasują na ciebie, faktycznie są za małe. Rany z resztą nie ważne, przepraszam… – zaczęła mówić odwracając wzrok i kręcąc głową. Byłem niemal pewien, że mój widok ją podniecił. W normalnych okolicznościach na pewno bym to wykorzystał, ale teraz to zdecydowanie nie był dobry moment. Było mi cholernie przykro z powodu Daniki. Była przemiłą osobą i myśl, że odeszła na zawsze napawała mnie smutkiem.
Mel spojrzała na mnie i pogłaskała moją twarz.
- Naprawdę mi przykro, że straciłaś babcię… Była super i to takie cholernie smutne…
- Wiem, ale prawda jest taka, że ja wierzę, że moja babcia teraz będzie nade mną czuwała. Nie straciłam jej. – powiedziała patrząc na mnie z czułością i uśmiechnęła się smutno - Twój tata na pewno nad tobą czuwa. – dodała.
Może naprawdę ci, którzy nas kochają patrzą na nas z góry, kibicują nam, gotowi przyjść nam z pomocą?
- Chciałbym w to wierzyć. – powiedziałem w zamyśleniu
- To uwierz. – odpowiedziała Mel wzruszając ramionami. Pokiwałem głową przytulając ją ze wszystkich sił.
Ten dzień spędziliśmy wspólnie. Pomogłem Mel załatwić wszystkie sprawy związane z pogrzebem babci, który miał się odbyć pojutrze. A pozostałą część dnia leżeliśmy przytuleni i rozmawialiśmy.
Kiedy nastał wieczór Mel wstała z kanapy i przeciągnęła się
- Idę pod prysznic, padam bo tej nocy prawie nie spałam… - no tak w końcu Mel mówiła mi, że przez cały czas od wczorajszego wieczora czuwała przy babci.
- Jasne, kochanie. – odparłem siadając na kanapie, w zamyśleniu przeczesywałem swoje włosy.
- Zostaniesz na noc? – spytała patrząc na mnie, lekko przechylając głowę.
- Przecież już to ustalaliśmy. Oczywiście, że tak. Nie tylko tą jedną. Jeśli tylko będziesz chciała – powiedziałem, a ona się uśmiechnęła. Boże, była taka piękna…
- Idziesz ze mną? – zapytała unosząc brew. Wmurowało mnie i spojrzałem na nią z niedowierzaniem, połączonym z niedorzeczną wręcz ekscytacją.
- Słucham? – wolałem się upewnić. I usłyszeć to jeszcze raz. Pełnym zdaniem.
- Idziesz ze mną? Pod prysznic?
- Tak! Znaczy, jasne oczywiście. Mówiłem, że będę dzisiaj przy tobie cały czas, więc…
- Okej. No to chodź. – odparła i zdjęła z siebie koszulkę, którą miała na sobie. Pod spodem nosiła tylko bardzo prześwitującą i bardzo podniecającą, czarną bieliznę, w której wyglądała niewyobrażalnie seksownie. Wstałem i podszedłem do niej, by ją dotknąć, ale ona ruszyła do łazienki, prezentując mi swój idealny, pełny tyłek i długie, szczupłe nogi. Dogoniłem ją przyklejając się z tyłu do jej ciała, sunąc po nim dłońmi. Weszliśmy do łazienki, a po drodze zrzuciłem z siebie koszulkę i zsunąłem swoje spodenki. Mel oparła się o umywalkę odpinając swój biustonosz. Jęknąłem, kiedy zobaczyłem jej niesamowite piersi i zacząłem je dotykać.
- Mieliśmy brać prysznic. – odparła odsuwając mnie lekko od siebie. Zdjęła swoje majtki. Sam widok jej nagiego ciała sprawił że niemal doszedłem.
Weszła pod prysznic i włączyła wodę. Szybko dołączyłem do niej, ciężko oddychając. Wszystko mnie bolało i byłem nieludzko pobudzony. Ciepła woda powoli moczyła jej piersi i brzuch, spływając po jej ciele i sprawiając, że wyglądała jeszcze bardziej podniecająco. Stanąłem w rogu, drżąc z niecierpliwości i oczekiwania, po prostu na nią patrząc. Mocno zacisnąłem pięści i zęby, napiąłem wszystkie swoje mięśnie. Mój penis pulsował, oddychałem głęboko, niemal z trudem. Byłem kłębkiem zakończeń nerwowych, emocji i pragnień, niczym więcej.
- Chodź. – powiedziała patrząc na mnie i wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Wypuściłem oddech i złapałem ją za rękę.
Nasze mokre ciała zetknęły się ze sobą, no co oboje westchnęliśmy. Pocałowałem ją głęboko, sunąc dłońmi po jej mokrych piersiach, masując je i ugniatając. Przeniosłem ręce na wąska talię i krągłe biodra, zaciskając je co jakiś czas na jej pośladkach. Mel również mnie dotykała. Badała moje ramiona, mięśnie brzucha, plecy. Po chwili zaczęła masować moje jądra na co jęknąłem głośno, a ona wzięła w rękę mojego fiuta i zaczęła poruszać dłonią. Prawie zgiąłem się w pół, wysuwając się z jej uścisku. Spojrzała na mnie w lekkim zdziwieniu.
- Jeśli będziesz mnie dotykała choćby jeszcze przez chwilę, to skończę w kilka sekund. – odparłem ciężko oddychając.
- To źle? – wyszeptała wyciągając do mnie rękę
- Nie źle, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze chociaż chwilę. Pozwól mi się dotykać, chcę więcej. -powiedziałem, podchodząc do niej. Popatrzyła na mnie i lekko się odsunęła. Podeszła tyłem do ściany, sadzając swoją pupę na półce na kosmetyki, która była jednocześnie murkiem wbudowanym w płytki. Usiadła na niej opierając się o ścianę, wyginając się delikatnie w łuk. Popatrzyła na mnie rozchylając usta i rozsunęła dla mnie nogi, pokazując mi to, co było między nimi.
Przełknąłem ślinę i podszedłem do niej, wsuwając mokre palce w jej śliską aksamitną cipkę. Jęknąłem przeciągle i zacząłem ją pieścić. Masowałem łechtaczkę i wślizgiwałem koniuszki palców do środka, z każdym ruchem wkładając je nieco głębiej. Mel oddychała szybko i cała drżała, więc padłem przed nią na kolana i zacząłem ją lizać.
- River… - wydyszała, wplatając palce w moje włosy – Proszę, ja… Chodź do mnie, chcę żebyś mnie całował. – powiedziała z trudem, delikatnie pociągając mnie za włosy, ciągnąc ku górze.
- Przecież cię całuję. – odparłem i głębiej zanurzyłem język w jej słodkiej, mokrej cipce. Lizałem ją właśnie tak, jakbym się z nią całował i zaledwie po kilku chwilach Mel krzyknęła, dochodząc na moim języku. Westchnąłem zadowolony, polizałem ją ostatni raz i wstałem z kolan. Drżała i ciężko oddychała. Zaczęła zsuwać się z półki na której siedziała i osunęła się, aby przede mną klęknąć. Bycie w jej ustach było niemożliwie przyjemne. Ale tym razem chciałem spróbować czegoś innego. Złapałem ją za ramiona i postawiłem na nogi. Popchnąłem delikatnie z powrotem na półkę. Popatrzyła na mnie z konsternacją.
- Jeszcze nie chcę dochodzić kochanie. Chcę cię jeszcze dotykać. Mogę? – zapytałem bez tchu, a ona popatrzyła mi w oczy i pokiwała głową. Wziąłem jej żel do kąpieli, ten którym tak często pachniała, truskawkowy.
Wylałem sporą ilość na moje ręce i położyłem je na jej piersiach.
- Mogę cię umyć? – spytałem, powoli rozsmarowując żel na jej skórze. Mel znowu pokiwała głową opierając się o ścianę. Westchnąłem głośno, podniecony do granic możliwości. Masowałem jej żebra, płaski, twardy brzuch. Sunąłem palcem po tym seksownym wgłębieniu, które ciągnęło się od jej pępka, a kończyło między pełnymi piersiami podkreślając to, jak wąska ma talię i jak wyrzeźbione, a jednocześnie kobiece ma ciało. Ten drobiazg niesamowicie mnie kręcił. Była taka drobina i filigranowa w moich ramionach. Pieściłem jej smukłe uda, pełne biodra, a truskawkowy, śliski żel zamieniał się w pianę na jej aksamitnej skórze. W końcu moje palce znów powędrowały do jej cipki. Mel oddychała coraz ciężej. Po chwili ponownie wziąłem do rąk buteleczkę i wylałem żel na swojego penisa. Mocno spieniłem swoją klatkę piersiowa, brzuch i jądra. Chwyciłem go w dłoń.
- Ufasz mi? – spytałem drżącym głosem.
- Tak. – wyszeptała i mocniej rozchyliła dla mnie swoje nogi, dając mi lepszy dostęp. Tak, tak, tak.
Zacząłem sunąc główką mojego fiuta po jej cipce, masowałem nim jej łechtaczkę, zahaczałem o wejście. Mel wygięła się, rozkładając nogi i wzdychała z przyjemności. Mój penis pulsował boleśnie, kiedy włożyłem zaledwie jego czubek do jej ciasnej, aksamitnej szparki. Jęknąłem i wyjąłem go, znów masując nim jej cipkę. Truskawkowy żel oraz to jak bardzo byliśmy mokrzy i napaleni sprawiało, że wkładałem w nią sam czubek i wychodziłem, znów skupiając się na łechtaczce, ślizgając się po niej i doznając niesamowitej wręcz rozkoszy. Czułem, że za chwilę dojdę. Wiedziałem, że nie mogę wejść w Mel całkowicie. Byłem naprawdę duży i chciałem, aby była na to w pełni gotowa. Wiedziałem, że wiele przeszła i nie zamierzałem wymuszać na niej czegokolwiek. Ale fakt, że wszedłem w nią choć odrobinę był upajający. Mel mruczała z rozkoszy, napinając wszystkie swoje mięśnie, kiedy znowu wsunąłem się w nią delikatnie. Była taka ciasna. Poruszała biodrami, chociaż jej ruchy były znacznie ograniczone przez to, w jakiej pozycji się znajdowała. Poczułem jak lekko kołysze się na mnie, wsuwając mnie nieco mocniej. W moim podbrzuszu wzbierał właśnie potężny orgazm, kiedy Mel zajęczała i zaczęła dochodzić ze mną w środku. Jej cudowna cipka zaciskała się na mnie wsuwając mnie coraz głębiej. I tak nie byłem w niej nawet w połowie, ale to w pełni wystarczyło, abym doszedł. Nie mogłem jednak tego zrobić, bo byłem w niej, a przecież się nie zabezpieczyliśmy. Zajęczałem jakby mnie coś bolało. Nie mogłem wyjść w momencie, kiedy dochodziła i popsuć jej całej zabawy, więc mocno zacisnąłem zęby i ścisnąłem nasadę mojego penisa, oddychając niemal spazmatycznie. Mel skończyła, a ja w tej samej sekundzie wyślizgnąłem się z niej dochodząc na jej brzuch i piersi. Wzięła mnie do ręki, a po chwili zsunęła się na kolana i wzięła mnie do ust, liżąc namiętnie. Jęczałem dochodząc niemożliwie długo i mocno. Zacisnąłem pięść na swoich włosach i opadłem koło niej na kolana. Popatrzyliśmy na siebie. Nie wiem co czuła Mel, ale ja cały się trząsłem. Emocje przepełniały mnie całego i wprawiały w niedowierzanie. Nie mogłem uwierzyć w to co się ze mną dzieje przy tej dziewczynie.
Pocałowaliśmy się i objęliśmy, powoli dochodząc do siebie po tym co zrobiliśmy.
Po jakimś czasie, ubrani i wysuszeni położyliśmy się na łóżku.
Przytuliliśmy się i usłyszałem jak oddech Mel się uspakaja, wyrównuje. Nie chciałem jej rozbudzać, ale w głowie kołatało mi pytanie, które cisnęło mi się na usta.
- Pójdziesz ze mną na randkę? – spytałem szeptem, a Mel powoli odwróciła się w moją stronę.
- Na randkę?
- Tak. No wiesz na taka prawdziwą. Dałbym ci kwiaty i poszlibyśmy na kolacje, potem patrzylibyśmy na blask zachodzącego słońca, trzymając się za ręce. Śpiewałbym ci serenady w świetle księżyca. Pełen pakiet.
- To brzmi ekstremalnie romantycznie – odparła z uśmiechem.
- Będzie niedorzecznie romantycznie. Nawet sobie nie wyobrażasz…
- Serenady są obowiązkowe? – spytała marszcząc nos.
- Nie lubisz jak śpiewam? – odpowiedziałem pytaniem, urażonym tonem. Mel się zaśmiała i znowu się do mnie przytuliła.
- Uwielbiam. Okej, piszę się na to.
Pocałowałem ją w głowę, a po kilku chwilach zasnęła w moich ramionach. Byłem w domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro