Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Stałem przez moment z telefonem w dłoni. Po chwili ekran ponownie się rozświetlił pokazując, że moja matka znów próbuje się do mnie dodzwonić. Odrzuciłem połączenie i wyłączyłem dźwięki. Zdjąłem koszulkę i miałem wielką ochotę bardzo się zmęczyć. Wybiegłem z rancza ruszając sprintem przez leśne ścieżki i mocno wdychając świeże, rześkie powietrze. Nie wiem jak długo biegłem ale wróciłem zupełnie mokry od potu i od razu wziąłem się za rąbanie drewna. Całe szczęście, że ranczo było wielkie i na zimę potrzebna była ogromna ilość opału. Miałem się na czym wyżyć, przy okazji robiąc coś pożytecznego. Z pewnością poświęciłem się mojemu zajęciu bez reszty, produkując wielką górę drew. Czułem jak moje mięśnie pieką mnie od wysiłku i  odetchnąłem z ulgą, ciesząc się tym przyjemnym bólem.

Poszedłem do domu wycierając się ręcznikiem i pijąc wodę z butelki. Wyciągnąłem swój telefon z bocznej kieszeni spodenek i spojrzałem na ekran. Miałem kilka nieodebranych połączeń od matki. Jednak dzwoniła też do mnie Melanie. Zmarszczyłem w zdziwieniu brwi i spojrzałem na godzinę. Była czternasta, a zazwyczaj o tej porze Mel pracowała, więc zdzwanialiśmy się nieco później. Wszedłem w połączenie i okazało się, że dzwoniła do mnie trzy razy. W tym pierwszy raz o jedenastej. Ciekawe o co mogło chodzić. Od razu oddzwoniłem, a Melanie odebrała po kilku sygnałach.

- Hej kochanie, przepraszam, że nie odbierałem, ale nie spodziewałem się, że będziesz dzwonić tak wcześnie. – odparłem pogodnym tonem.

- Jasne, nie ma sprawy – odpowiedziała, a ja od razu wyczułem, że coś jest mocno nie w porządku.

- Co się stało? – spytałem zaniepokojony.

- To co było nieuniknione. Babcia nie żyje… – powiedziała, a głos jej się załamał.

- O Boże… Kochanie, tak mi przykro… Czekaj za chwilę będę.

- Nie River, nie trzeba …

- Za trzy minuty – przerwałem jej i pognałem, tak jak stałem do jej domu.

Czekała na mnie w drzwiach z czerwonymi i załzawionymi oczami. Podbiegłem do niej i mocno ją przytuliłem. Objęła mnie ramionami i zapłakała w moją szyję.

- Kochanie, kiedy to się stało?

- Odeszła dzisiaj rano…

- Tak strasznie cię przepraszam, że nie było mnie przy tobie, a na dodatek nie odbierałem telefonu - pokręciłem głową

- W porządku. – powiedziała tylko, jeszcze mocniej mnie obejmując. – Wczoraj wieczorem, kiedy wróciłam od ciebie i poszłam do jej pokoju od razu domyśliłam się, że babcia odchodzi. Zostałam przy niej całą noc, trzymałam ją przez cały czas ze rękę. Tylko tyle mogłam zrobić.  Rano przyszli ciocia z wujkiem i pożegnaliśmy ją wspólnie. Odeszła wśród bliskich. – mówiła płacząc, a ja głaskałem jej plecy.

- Mogłaś do mnie zadzwonić wcześniej, byłbym przy tobie…

- Dziękuję, ale myślę, że chciałam być z babcią sama. Teraz jest w lepszym miejscu. Z moją mamą.

- Tak kochanie, na pewno. – dodałem kojącym tonem, uniosłem ją lekko i wszedłem do domu.

- Zostaniesz dzisiaj ze mną? Nie chcę być teraz sama…

- Nie wyobrażam sobie, że miałbym być gdzieś indziej, niż przy tobie. – powiedziałam biorąc w dłonie jej twarz i mocno przycisnąłem swoje usta do jej wilgotnych od łez warg.

- Dziękuję. – odparła przerywając nasz pocałunek i położyła dłonie na mojej nagiej klatce piersiowej. Nagle jej wzrok skupił się na moim ciele i tym co miałem na sobie.

- River? Dlaczego jesteś prawie nagi?

- Prawie nagi? – spytałem skonsternowany

- Właściwie to nie ważne ale… - popatrzyła na bardzo krótkie i bardzo obcisłe spodenki, które miałem na sobie.

- To mojego taty. – odparłem defensywnie – Wszystkie moje były w praniu, muszę jechać na jakieś zakupy… Wendy powiedziała, że mogę wziąć coś co należało do taty, ale chyba był ode mnie sporo mniejszy… - wytłumaczyłem – Tylko te miały wystarczająco elastyczną talię – dodałem, strzelając gumką w pasie. Materiał spodenek mocno opinał moje umięśnione uda i pośladki, ale był dość elastyczny, więc mogłem się w nie wcisnąć. Mel popatrzyła na moje ciało i przełknęła ślinę.

- Jasne… Wyglądasz w porządku, tylko po prostu, no cóż nie pasują na ciebie, faktycznie są za małe. Rany z resztą nie ważne, przepraszam… – zaczęła mówić odwracając wzrok i kręcąc głową. Byłem niemal pewien, że mój widok ją podniecił. W normalnych okolicznościach na pewno bym to wykorzystał, ale teraz to zdecydowanie nie był dobry moment. Było mi cholernie przykro z powodu Daniki. Była przemiłą osobą i myśl, że odeszła na zawsze napawała mnie smutkiem.

Mel spojrzała na mnie i pogłaskała moją twarz.

- Naprawdę mi przykro, że straciłaś babcię… Była super i to takie cholernie smutne…

- Wiem, ale prawda jest taka, że ja wierzę, że moja babcia teraz będzie nade mną czuwała. Nie straciłam jej. – powiedziała patrząc na mnie z czułością i uśmiechnęła się smutno - Twój tata na pewno nad tobą czuwa. – dodała.

Może naprawdę ci, którzy nas kochają patrzą na nas z góry, kibicują nam, gotowi przyjść nam z pomocą?

- Chciałbym w  to wierzyć. – powiedziałem w zamyśleniu

- To uwierz. – odpowiedziała Mel wzruszając ramionami. Pokiwałem głową przytulając ją ze wszystkich sił.

Ten dzień spędziliśmy wspólnie. Pomogłem Mel załatwić wszystkie sprawy związane z pogrzebem babci, który miał się odbyć pojutrze. A pozostałą część dnia leżeliśmy przytuleni i rozmawialiśmy.

Kiedy nastał wieczór Mel wstała z kanapy i przeciągnęła się

- Idę pod prysznic, padam bo tej nocy prawie nie spałam… - no tak w końcu Mel mówiła mi, że przez cały czas od wczorajszego wieczora czuwała przy babci.

- Jasne, kochanie. – odparłem siadając na kanapie, w zamyśleniu przeczesywałem swoje włosy.

- Zostaniesz na noc? – spytała patrząc na mnie, lekko przechylając głowę.

- Przecież już to ustalaliśmy. Oczywiście, że tak. Nie tylko tą jedną. Jeśli tylko będziesz chciała – powiedziałem, a ona się uśmiechnęła. Boże, była taka piękna…

- Idziesz ze mną? – zapytała unosząc brew. Wmurowało mnie i spojrzałem na nią z niedowierzaniem, połączonym z niedorzeczną wręcz ekscytacją.

- Słucham? – wolałem się upewnić. I usłyszeć to jeszcze raz. Pełnym zdaniem.

- Idziesz ze mną? Pod prysznic?

- Tak! Znaczy, jasne oczywiście. Mówiłem, że będę dzisiaj przy tobie cały czas, więc…

- Okej. No to chodź. – odparła i zdjęła z siebie koszulkę, którą miała na sobie. Pod spodem nosiła tylko bardzo prześwitującą i bardzo podniecającą, czarną bieliznę, w której wyglądała niewyobrażalnie seksownie. Wstałem i podszedłem do niej, by ją dotknąć, ale ona ruszyła do łazienki, prezentując mi swój idealny, pełny tyłek i długie, szczupłe nogi. Dogoniłem ją przyklejając się z tyłu do jej ciała, sunąc po nim dłońmi. Weszliśmy do łazienki, a po drodze zrzuciłem z siebie koszulkę i zsunąłem swoje spodenki. Mel oparła się o umywalkę odpinając swój biustonosz. Jęknąłem, kiedy zobaczyłem jej niesamowite piersi i zacząłem je dotykać.

- Mieliśmy brać prysznic. – odparła odsuwając mnie lekko od siebie. Zdjęła swoje majtki. Sam widok jej nagiego ciała sprawił że niemal doszedłem.

Weszła pod prysznic i włączyła wodę. Szybko dołączyłem do niej, ciężko oddychając. Wszystko mnie bolało i byłem nieludzko pobudzony. Ciepła woda powoli moczyła jej piersi i brzuch, spływając po jej ciele i sprawiając, że wyglądała jeszcze bardziej podniecająco. Stanąłem w rogu, drżąc z niecierpliwości i oczekiwania, po prostu na nią patrząc. Mocno zacisnąłem pięści i zęby, napiąłem wszystkie swoje mięśnie. Mój penis pulsował, oddychałem głęboko, niemal z trudem. Byłem kłębkiem zakończeń nerwowych, emocji i pragnień, niczym więcej.

- Chodź. – powiedziała patrząc na mnie i wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Wypuściłem oddech i złapałem ją za rękę.

Nasze mokre ciała zetknęły się ze sobą, no co oboje westchnęliśmy. Pocałowałem ją głęboko, sunąc dłońmi po jej mokrych piersiach, masując je i ugniatając. Przeniosłem ręce na wąska talię i krągłe biodra, zaciskając je co jakiś czas na jej pośladkach. Mel również mnie dotykała. Badała moje ramiona, mięśnie brzucha, plecy. Po chwili zaczęła masować moje jądra na co jęknąłem głośno, a ona wzięła w rękę mojego fiuta i zaczęła poruszać dłonią. Prawie zgiąłem się w pół,  wysuwając się z jej uścisku. Spojrzała na mnie w lekkim zdziwieniu.

- Jeśli będziesz mnie dotykała choćby jeszcze przez chwilę, to skończę w kilka sekund. – odparłem ciężko oddychając.

- To źle? – wyszeptała wyciągając do mnie rękę

- Nie źle, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze chociaż chwilę. Pozwól mi się dotykać, chcę więcej. -powiedziałem, podchodząc do niej. Popatrzyła na mnie i lekko się odsunęła. Podeszła tyłem do ściany, sadzając swoją pupę na półce na kosmetyki, która była jednocześnie murkiem wbudowanym w płytki. Usiadła na niej opierając się o ścianę, wyginając się delikatnie w łuk. Popatrzyła na mnie rozchylając usta i rozsunęła dla mnie nogi, pokazując mi to, co było między nimi.

Przełknąłem ślinę i podszedłem do niej, wsuwając mokre palce w jej śliską aksamitną cipkę. Jęknąłem przeciągle i zacząłem ją pieścić. Masowałem łechtaczkę i wślizgiwałem koniuszki palców do środka, z każdym ruchem wkładając je nieco głębiej. Mel oddychała szybko i cała drżała, więc padłem przed nią na kolana i zacząłem ją lizać.

- River… - wydyszała, wplatając palce w moje włosy – Proszę, ja… Chodź do mnie, chcę żebyś mnie całował. – powiedziała z trudem, delikatnie pociągając mnie za włosy, ciągnąc ku górze.

- Przecież cię całuję. – odparłem i głębiej zanurzyłem język w jej słodkiej, mokrej cipce. Lizałem ją właśnie tak, jakbym się z nią całował i zaledwie po kilku chwilach Mel krzyknęła, dochodząc na moim języku. Westchnąłem zadowolony, polizałem ją ostatni raz i wstałem z kolan. Drżała i ciężko oddychała. Zaczęła zsuwać się z półki na której siedziała i osunęła się, aby przede mną klęknąć. Bycie w jej ustach było niemożliwie przyjemne. Ale tym razem chciałem spróbować czegoś innego. Złapałem ją za ramiona i postawiłem na nogi. Popchnąłem delikatnie z powrotem na półkę. Popatrzyła na mnie z konsternacją.

- Jeszcze nie chcę dochodzić kochanie. Chcę cię jeszcze dotykać. Mogę? – zapytałem bez tchu, a ona popatrzyła mi w oczy i pokiwała głową. Wziąłem jej żel do kąpieli, ten którym tak często pachniała, truskawkowy.

Wylałem sporą ilość na moje ręce i położyłem je na jej piersiach.

- Mogę cię umyć? – spytałem, powoli rozsmarowując żel na jej skórze. Mel znowu pokiwała głową opierając się o ścianę. Westchnąłem głośno, podniecony do granic możliwości. Masowałem jej żebra, płaski, twardy brzuch. Sunąłem palcem po tym seksownym wgłębieniu, które ciągnęło się od jej pępka, a kończyło między pełnymi piersiami podkreślając to, jak wąska ma talię i jak wyrzeźbione, a jednocześnie kobiece ma ciało. Ten drobiazg niesamowicie mnie kręcił. Była taka drobina i filigranowa w moich ramionach. Pieściłem jej smukłe uda, pełne biodra, a truskawkowy, śliski żel zamieniał się w pianę na jej aksamitnej skórze. W końcu moje palce znów powędrowały do jej cipki. Mel oddychała coraz ciężej. Po chwili ponownie wziąłem do rąk buteleczkę i wylałem żel na swojego penisa. Mocno spieniłem swoją klatkę piersiowa, brzuch i jądra. Chwyciłem go w dłoń.

- Ufasz mi? – spytałem drżącym głosem.

- Tak. – wyszeptała i mocniej rozchyliła dla mnie swoje nogi, dając mi lepszy dostęp. Tak, tak, tak.

Zacząłem sunąc główką mojego fiuta po jej cipce, masowałem nim jej łechtaczkę, zahaczałem o wejście. Mel wygięła się, rozkładając nogi i wzdychała z przyjemności. Mój penis pulsował boleśnie, kiedy włożyłem zaledwie jego czubek do jej ciasnej, aksamitnej szparki. Jęknąłem i wyjąłem go, znów masując nim jej cipkę. Truskawkowy żel oraz to jak bardzo byliśmy mokrzy i napaleni sprawiało, że wkładałem w nią sam czubek i wychodziłem, znów skupiając się na łechtaczce, ślizgając się po niej i doznając niesamowitej wręcz rozkoszy. Czułem, że za chwilę dojdę. Wiedziałem, że nie mogę wejść w Mel całkowicie. Byłem naprawdę duży i chciałem, aby była na to w pełni gotowa. Wiedziałem, że wiele przeszła i nie zamierzałem wymuszać na niej czegokolwiek. Ale fakt, że wszedłem w nią choć odrobinę był upajający. Mel mruczała z rozkoszy, napinając wszystkie swoje mięśnie, kiedy znowu wsunąłem się w nią delikatnie. Była taka ciasna. Poruszała biodrami, chociaż jej ruchy były znacznie ograniczone przez to, w jakiej pozycji się znajdowała. Poczułem jak lekko kołysze się na mnie, wsuwając mnie nieco mocniej. W moim podbrzuszu wzbierał właśnie potężny orgazm, kiedy Mel zajęczała i zaczęła dochodzić ze mną w środku. Jej cudowna cipka zaciskała się na mnie wsuwając mnie coraz głębiej. I tak nie byłem w niej nawet w połowie, ale to w pełni wystarczyło, abym doszedł. Nie mogłem jednak tego zrobić, bo byłem w niej, a przecież się nie zabezpieczyliśmy. Zajęczałem jakby mnie coś bolało. Nie mogłem wyjść w momencie, kiedy dochodziła i popsuć jej całej zabawy, więc mocno zacisnąłem zęby i ścisnąłem nasadę mojego penisa, oddychając niemal spazmatycznie. Mel skończyła, a ja w tej samej sekundzie wyślizgnąłem się z niej dochodząc na jej brzuch i piersi.  Wzięła mnie do ręki, a po chwili zsunęła się na kolana i wzięła mnie do ust, liżąc namiętnie. Jęczałem dochodząc niemożliwie długo i mocno. Zacisnąłem pięść na swoich włosach i opadłem koło niej na kolana. Popatrzyliśmy na siebie. Nie wiem co czuła Mel, ale ja cały się trząsłem. Emocje przepełniały mnie całego i wprawiały w niedowierzanie. Nie mogłem uwierzyć w to co się ze mną dzieje przy tej dziewczynie.

Pocałowaliśmy się i objęliśmy, powoli dochodząc do siebie po tym co zrobiliśmy.

Po jakimś czasie, ubrani i wysuszeni położyliśmy się na łóżku.

Przytuliliśmy się i usłyszałem jak oddech Mel się uspakaja, wyrównuje. Nie chciałem jej rozbudzać, ale w głowie kołatało mi pytanie, które cisnęło mi się na usta.

- Pójdziesz ze mną na randkę? – spytałem szeptem, a Mel powoli odwróciła się w moją stronę.

- Na randkę?

- Tak. No wiesz na taka prawdziwą. Dałbym ci kwiaty i poszlibyśmy na kolacje, potem patrzylibyśmy na blask zachodzącego słońca, trzymając się za ręce. Śpiewałbym ci serenady w świetle księżyca. Pełen pakiet.

- To brzmi ekstremalnie romantycznie – odparła z uśmiechem.

- Będzie niedorzecznie romantycznie. Nawet sobie nie wyobrażasz…

- Serenady są obowiązkowe? – spytała marszcząc nos.

- Nie lubisz jak śpiewam? – odpowiedziałem pytaniem, urażonym tonem. Mel się zaśmiała i znowu się do mnie przytuliła.

- Uwielbiam. Okej, piszę się na to.

Pocałowałem ją w głowę, a po kilku chwilach zasnęła w moich ramionach. Byłem w domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro