4.
Książę robił podchody, jednak Hong nie dawał za wygraną. Choć sam do końca nie zdawał sobie sprawy z tego, jaka jest powaga obecnej sytuacji. Seo kręcił się wokoło posesji Kimów w stroju cywilnym a w jego towarzystwie jak zwykle był sam Tiang. Ten miał dość, szczerze miał dość.
-Może już pora zakończyć tę chorą fascynację?-Zapytał bawiąc się w dłoni niewielkim ostrzem.
-Hm?-Mruknął mężczyzna obok, obserwował Honga na polu treningowym. Był już wieczór, straż kręciła się po obiekcie ale nie zauważył aby ktokolwiek pilnował chłopaka. Miał zamiar to skrzętnie wykorzystać.
-Ja nawet jeszcze nie zacząłem.- Odparł po czym przeskoczył przez mur. Tiang nim się zorientował co się stało, zdążył wydusić z siebie tylko krótkie : "Ależ książę!".
Mężczyzna znalazł się po drugiej stronie, lądując pośród krzaków. Przykucnął obserwując chłopaka z bliższej jak dotąd odległości.
Sięgnął po kamień i wziął zamach rzucając nim w chłopaka. Odwrócony plecami nie mógł go dojrzeć. Zdawało się ,że Hong nawet go nie usłyszał a w ułamku sekundy trzymał w dłoni rzucony kamień. Seo był pod wrażeniem jego umiejętności. Jednak powodem dla którego chciał to sprawdzić był fakt, iż w starciu bezpośrednim był kompletnie bezużyteczny.
-Woah.. co to było?- Zapytał sam siebie zaskoczony. Hong obserwował kamień który trzymał w dłoni, jak on się tam znalazł? Jego ciało zareagowało szybciej niż zdążył o tym choćby pomyśleć.
-Pst.. książę..-Seo aż podskoczył lekko gdy Tiang znalazł się obok niego. Wydał z siebie ciężkie westchnienie i rozmasował skroń.
-Czego?-Mruknal pod nosem i nim tamten zdążył zacząć temat , Seo zniknął z miejsca. Stal o krok za Hongiem. Wyjął miecz z pochwy i wykonał zamach.
Nim ostrze opadło na ciało chłopaka, ten zdążył złapać je między palce i wymierzyć mężczyźnie cios w splot słoneczny. W tym momencie ciężko było określić który z nich był bardziej zaskoczony obrotem sytuacji.
Hong patrzył na zamaskowaną twarz, mrużąc przy tym lekko oczy.
-To jakiś żart?-Zapytał młodszy i odsunął się o krok patrząc na swoje dłonie. Te ledwo zdążyły się zagoić a już nosiły na sobie nowe rany.
- Twoja walka to żart.-Skwitował Seo i poprawił miecz w dłoni. Miał wyrzuty sumienia, że zranił chłopaka jednak nie odzywał się na ten temat.
-Jestes jednym z ludzi ojca? Przyszedłeś się nade mną pastwić jak ci wszyscy?-Zapytał z frustrację wyczuwalną w głosie. Po tym prychnal pod nosem i załamany spojrzał na swoje palce. Seo wywinął lekko oczyma i wyjął zza pasa kawałek materiału. Złapał go za nadgarstek i owinął zranione miejsce.
-Jestes tak żałosny ,że nie mogę na ciebie patrzeć.- schował ostrze do pochwy i za chwilę złapał za jedną z repliki. Podszedł do niego po raz kolejny a ten w odruchu uniósł dłonie w reakcji obronnej. Choć nic mi nie zagrażało. Ułożył w dłoni chłopca rękojeść miecza i stanął za nim.
-Nawet nie powiesz mi jak się nazywasz skoro już mnie obrazasz?- Wymamrotał zaciskając palce na rękojeści. Skrzywił się z bólu, rany były świeże.
-Powinieneś cieszyć się ,że jako jedyny przyszedłem ci pomóc.-Mruknął I ułożył się za nim, łapiąc go za nadgarstek. Hong nie miał pojęcia kim był ten facet i właściwie czego od niego chciał. Dlatego też postanowił o to zapytać, mniej lub bardziej taktownie. Nie miało to znaczenia.
-Ale kim ty właściwie jesteś i czego ode mnie chcesz?!-Krzyknął już zirytowany. Seo aż wywinął oczyma na te frustrację.
-Hwasia. Nazywam się Hwasia. Wystarczy Ci to?-Zapytał I gdy ustawił jego pozycję sam stanął na przeciwko. Nawet na sekundę nie spuszczając z niego wzroku. Ustawił się więc z mieczem i skinął na niego głową.
Chłopak niepewnie ruszył na przód jednak Seo z łatwością odparł ten żałosny atak. Jak można było być aż tak słabym? To sprawiło mężczyznę w zakłopotanie. Tiang zaś siedział dalej w krzakach i obserwował całe to zajście z fascynacją. Aż przymknął oczy widząc jak starszy obija tyłek chłopaka mieczem.
-Jesteś taki niepoprawny..-Wymamrotał do siebie załamany zachowaniem przyszłego władcy.
Seo zaś stwierdził,że skoro Panicz nie zechce się u niego zjawić, sam pojawił się u niego.
- Już się zmęczyłeś?- Zapytał po kolejnych próbach ataku ze strony młodszego. Wyszły one conajmniej marnie. Nawet nie drasnął go drewnianą repliką.
-Nie umiem walczyć. No i co z tego.- Krzyknął w końcu chłopak rzucając o ziemię drewnianym przedmiotem. Odwrócił się plecami do mężczyzny mając zamiar zrezygnować z tej idiotycznej zabawy jaką obcy sobie urządził. Jednak Seo musiał coś sprawdzić. Obrócił w dłoni przedmiot i stojąc w tej odległości rzucił nim w kierunku chłopca. Hong niewiele myśląc złapał za koniec miecza i rzucił nim prosto w mężczyznę trafiając w środek brzucha.
-Oj..-Zakrył usta zaskoczony a widok zbolałej twarzy mężczyzny jedynie go zmartwił.
-Jesteś niemożliwy.- Skwitował starszy i skrzywił się lekko rozmasowując miejsce po uderzeniu.
Dość szybko doszedł do wniosku, że ten chłopak nie jest taki zwyczajny. Miał zamiar udowodnić to nie tylko sobie ale też i tym którzy tak usilnie próbują go poniżyć. Zmarszczył brwi lekko i spojrzał w kierunku Tianga który machał do niego pokazując mu coś na oczy. Uniósł lekko brew i odwrócił wzrok w kierunku Honga który teraz stal tak niesamowicie blisko.
-Bardzo bolało?- Zapytał niepewnie i przechylił głowę na bok.-W sumie, czemu nosisz maskę? Zdejmij to.- Złapał palcami za koniec materiału chcąc pociągnąć go w dół, jednak Seo złapał go za nadgarstek powstrzymując od tego gestu.
-Czy to aż takie istotne?- Zapytał odsuwając jego dłoń od swojej twarzy. Hong zmarszczył brwi czując, że skądś kojarzy ten głos. Jednak nie mógł przypisać go do twarzy z którą ją kojarzył.
-Chciałbym wiedzieć.-Szepnął wpatrując się intensywnie w jego oczy. Seo poczuł dziwne ciepło rozchodzące się w brzuchu. Ten chłopak zawrócił mu w głowie. Mimo ,że nie do końca go znał to tym co mu pokazał sprawił, że stracił dla niego głowę.
-Dowiesz się w swoim czasie.-Odparł zaczepnie i puścił jego rękę.-Jak w końcu uda Ci się odeprzeć atak, wtedy będziemy rozmawiać na temat odkrywania mojej twarzy.
______
Seo pojawiał sie niemal codziennie u Honga. Ten wyczekiwał go na placu, próbując kolejnych technik. Zaczął więcej czytać na temat walk, chciał poradzić sobie jak najlepiej. Jednak nie szło mu to zbyt dobrze. Ten dzień wydawał się być takim samym jak każdy inny, koło południa miał pojawić się jego towarzysz. Choć nie wiedział kim jest, to na brzmienie jego głosu serce stawało mu w gardle. Ale czy mógłby zakochać się tak po prostu w mężczyźnie którego nawet nie znał ani nie wiedział jak wyglądał? Pomimo jego beznadziejności tamten nie zrobił mu krzywdy, w przeciwieństwie do całej reszty która usilnie próbowała go jak najbardziej poniżyć.
Ćwiczył do utraty tchu, w palącym południowym słońcu. Jednak Hwasia się nie pojawił. Mimo to cierpliwie czekał, godzina, dwie. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi a on wciąż wyczekiwał mężczyzny. Usiadł zrezygnowany na ziemi i podparł się na drewnianym mieczu zamykając oczy. Czyżby tamten nie chciał go już widzieć? Może to jego wina? Był aż tak beznadziejny, że zrezygnował? Pojawił się tak gwałtownie w jego życiu a teraz równie gwałtownie z niego zniknął. Choć wciąż wmawiał sobie ,że to tylko głupi sen.
Księżyc już rozjaśniał plac, był jedynym źródłem światła. Uchylił powieki, słysząc szelest za sobą. Nie poruszył się jednak, gdy do jego uszu dobiegły kroki. Znał je już aż za dobrze.
-Dlaczego nie przyszedłeś wcześniej?- Zapytał cichym głosem i w odpowiedzi usłyszał jedynie wyciągany miecz z pochwy. Odskoczył i zaraz sparował atak ,jednak drewniana replika nie miała szans z metalem. Został więc z kawałkiem drewna w ręce. Jak miał się bronić? Mężczyzna rzucił mu drugi miecz, był ciężki i nieporęczny.
-Walcz.-Rzucił krótko i wykonał zamach. Hong zamknął oczy i z lekkością odparł jego atak. Zdążył zauważyć, że gdy nie widzi lepiej sobie radzi. Nie rozumiał czym było to spowodowane, jak miało to w zasadzie działać ale działało. Każdy ruch wykonywał płynnie napierając na swojego przeciwnika. Generał Tiang siedzący jak zwykle w krzakach aż zaciskał pięści że stresu.
Kolejne kilka ciosów i usłyszał wyraźnie jak miecz przeciwnika wbija się w ziemię. Przyłożył mężczyźnie miecz do szyi i uchylił powieki aby móc dostrzec dobrze znane mu już oczy.
-Jesteś naprawdę niezwykły.-Stwierdził odsuwając ostrze palcem. Złapał chłopaka w talii i przyciągnął do swojego ciała.
-A ty mi coś obiecałeś. Pokonałem cię.-Odparł triumfalnie.
-Cóż, masz rację. Ale nie wiem czy będziesz zadowolony z tego widoku.-Stwierdził i uśmiechnął się pod nosem.
-Nie możesz być aż tak brzydki.- Mruknął Hong i złapał za materiał. Tym razem Seo nie oponował pozwalając mu zdjąć maskę. Na widok księcia, Hong aż wstrzymał oddech. Choć w pierwszej chwili nie był w stanie sobie przypomnieć skąd znał te twarz.
-Czy czujesz się zawiedziony?- Zapytał mężczyzna przyglądając się badawczo zszokowanej twarzy chłopca. Ten jednak pokręcił głową przecząco. Zabrał od niego ręce. Na ten gest Seo zareagował szybko. Zarzucił ręce chłopaka na swoją szyję a jego ciało docisnął do muru. Oparł się ręką o mur i spojrzał mu głęboko w oczy, zmniejszając dystans między nimi. Drugą dłonią złapał go za brodę, kciukiem przesunął po dolnej wardze chłopca.
-Hong, pójdź ze mną do mojego królestwa.-Wyszeptał i wbił się lekko w wargi mniejszego. Hong nie mógł wyjść z szoku jakiego doznał. Gdy tylko tamten się odsunął chłopak odepchnął go od siebie.
-Myślisz ,że jestem twoją zabawką?-Zapytał wycierając usta. -Nie jestem głupi. Nie będę twoją zabawką.- Mruknął i zrobił krok w przód jednak zaraz został złapany za nadgarstek. Chłopak wykonał obrót uderzając go z otwartej dłoni w twarz. Tiang aż wstrzymał oddech i prawie zemdlał. Seo wcale nie czuł się zrezygnowany, opór chłopaka wręcz go bardziej nakręcał. Pragnął go mieć na własność jeszcze bardziej. Mimo, że twarz go piekła podszedł gwałtownie do młodszego łapiąc go za biodra. Przycisnął go do swojego ciała i ponowił pocałunek, był gwałtowny, namiętny a z ust Honga aż uciekło ciche westchnienie.
-I tak będziesz mój. Będę walczył o ciebie do ostatniej kropli krwi.- Wyszeptał mu w usta i znów go pocałował. Hong niemal stracił równowagę z tego wszystkiego.
Straż zaalarmowana krzykami Panicza wybiegła na pole. Hwasia uniósł spojrzenie i puścił młodszego niemal rozpływając się w powietrzu. Hong został tak zupełnie zaszokowany. Nie miał pojęcia co właśnie się stało. Jednak wiedział jedno, miał zamiar robić na złość Seo, nie zamierzał mu ułatwiać pod żadnym pozorem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro