Skrywane moce - review
UWAGA AUTORZY: Smocze_Bractwo organizuje świąteczno-noworczny konkurs pt. "Życzenia spod Smoczej Gwiazdy", o tematyce "Uważaj czego sobie życzysz". Możecie się sprawdzić w kategorii pisemnej, jak i graficznej, a nagrody znajdziecie rozpisane na zdjęciu pod naszą recenzją ⬇️ Zachęcamy do wzięcia udziału!
Tytuł: Skrywane moce
Autorka: izostworek
Gatunek: fantasy z elementami romansu
Recenzentka: SzalonyIntrowertyk
Oto i przyszedł czas mojego debiutu w RiP. Przychodzę z recenzją opowiadania Skrywane moce [1 Cykl o Czarownicy] autorstwa @izostworek, które zostało wyróżnione w konkursie RiP: Zdarzyło się w Halloween.
Od razu uprzedzam, że recenzja zawiera raczej drobne spoilery, a o większych was uprzedzę!
Okładka
Zapoznawszy się z opowiadaniem, muszę przyznać, że okładka prezentuje się o wiele mroczniej niż sama opowieść. Na początku sądziłam, głównie z powodu kościstej, trochę przerażającej sylwetki kobiety, że będę miała do czynienia z mrożącym krew w żyłach horrorem, a tak naprawdę dostajemy groteskowe połączenie korpo-romansu z paroma paranormalnymi wątkami.
Pomimo lekkiego zgrzytu okładka prezentuje się dobrze i na pewno zachęca czytelnika do zajrzenia do środka.
Opis
O opisie mogę powiedzieć typowe: „krótko, zwięźle i na temat”. Wiemy po nim doskonale, czego możemy się spodziewać w środku oraz dostajemy krótkie przedstawienie głównej bohaterki. To na pewno duży plus, zwłaszcza że to z jej perspektywy będziemy śledzić całą historię. Również fakt, że to kaszubska czarownica od razu przykuł moją uwagę, ponieważ stosunkowo rzadko spotykam się z tak swojskimi klimatami.
Zastanowiłabym się jedynie nad rozdzieleniem oznaczenia wiekowego oraz tagów od właściwego tekstu dla większej przejrzystości opisu.
Fabuła
Na początku muszę powiedzieć, że fabuła absolutnie mnie urzekła. Autorce udało się połączyć szarą codzienność pracy, wszelakich obowiązków z elementami paranormalnymi jak wilkołaki, wampiry i stworzyć lekką, zabawną historię obfitującą w zwroty akcji. Atmosferę tekstu mogę określić jako polską wariację na temat Chilling Adventures of Sabirna. Mamy tutaj i wiedźmę, i przystojniaka, i oczywiście złośliwego futrzaka.
Myślę, że i młodsi, i starsi czytelnicy znajdą tutaj coś dla siebie. Uwagę tych pierwszych na pewno przykuje zwarta akcja z dużą ilością magii oraz pewnego czającego się w tle sekretu. Natomiast ci drudzy uśmiechną się, obserwując zmagania naszej głównej bohaterki Kasi nie tylko z krwiożerczym korporacyjnym środowiskiem, ale również prozą życia jak choroby czy chorobliwy brak czasu.
Powinnam także wspomnieć o konstrukcji tekstu, którą naprawdę należy pochwalić. Autorka bardzo dobrze poradziła sobie z użyciem techniki tzw. foreshadowing. Nazwy nie pojawiają się tutaj bez powodu. Jeżeli widzimy jakiś przedmiot, słyszymy o czymś na początku tekstu, to zostaje wykorzystane później, tworząc spójną, logiczną całość, która wykorzystuje każde zdanie na sto procent. Naprawdę należy autorce pogratulować w tym aspekcie.
Jako że jest to recenzja, muszę spojrzeć na tekst krytycznym okiem i wypunktować pewien mankament. Muszę się przyczepić do momentu, gdy (UWAGA SPOILER) Daniel informuje Kasię, że jest tutaj po to, aby ją ostrzec. Następnie nagle teleportują się do przeszłości. W momencie, gdy po raz pierwszy przeczytałam ten fragment, czułam się niesamowicie zagubiona. W jednej chwili zmieniliśmy czas, miejsce, a bohaterom zagraża niebezpieczeństwo w postaci rozwścieczonych wieśniaków z widłami. Chciałabym zobaczyć chociaż zdanie czy dwa wyjaśnienia, jak dokładnie się to stało. Ewentualnie, jeżeli już ono się w tekście znajduje, należałoby je lepiej wyeksponować.
Podobny chaos miał miejsce przy ponownej teleportacji, chociaż tam już mieliśmy wyjaśnienie oraz użycie eliksiru. Niemniej tak drastyczne skoki sprawiły, że trochę się zgubiłam w tych momentach i zostałam całkowicie wyrwana z tekstu. Rozumiem, iż mogło zabraknąć miejsca na dodatkowy akapit czy dwa z powodu odgórnie narzuconego ograniczenia liczby słów, lecz postarałabym się powrócić do tych fragmentów i popracować nad nimi. Na pewno tekst tylko na tym zyska.
Na sam koniec tego podpunktu powinnam wspomnieć o zakończeniu. Nie będę ukrywać, że można je określić jako bardzo specyficzne, nawet groteskowe. Dlaczego? Ponieważ łączy w sobie te trzy elementy: humor, krew i seks. Zostałam nim rozbawiona jako fanka takich rozwiązań, ale rozumiem, że nie każdemu przypadnie ono do gustu. Nie będę tutaj zdradzać więcej, abyście mieli niespodziankę i zajrzeli do tekstu.
Elementy magiczne
Nie mogłam oczywiście pominąć tego punktu! W końcu to opowiadanie halloweenowe! Autorka wykonała naprawdę dobrą robotę w tym aspekcie. Na przestrzeni paru tysięcy słów udało jej się stworzyć prosty, ale sprawnie działający system magiczny opierający się na intencjach oraz zaklęciach wypowiadanych po kaszubsku. Jest to stosunkowo prosty oraz popularny system, jednak autorka wyciągnęła z niego coś nowego, używając właśnie rodzimego języka. Na dokładkę dostajemy jeszcze w jednym momencie klasyczną wariację z czarami wypowiedzianymi w języku łacińskim.
Jednak słowa to nie wszystko. Portale, eliksiry nie dostały aż tyle uwagi, ale wciąż stanowią one miły dodatek. Nie mogę zapomnieć o lataniu na miotle, które wcale nie jest takie łatwe, jakby się to mogło wydawać. W zimie brakuje przecież ogrzewania, a nasza Kasia musi się na to przygotować.
Bohaterowie
Nie wymienię tutaj całej obsady opowiadania, a skupię się na najważniejszych postaciach.
Główna bohaterka, Kasia, jest niesamowicie sympatyczną i normalną postacią, pomimo swoich magicznych zdolności. Musi się mierzyć z problemami w firmie, konferencją, z której o wiele chętniej uciekłaby i udała się na zlot czarownic w SPA. Cały tekst obserwujemy z jej perspektywy, więc również mamy wgląd w myśli kobiety. To, jak komentuje otaczającą ją rzeczywistość, raz normalnie, raz po kaszubsku, praktycznie ciskając zaklęcia, jest naprawdę przezabawne. Nie wygląda też idealnie, nie zachowuje się również w taki sposób, czym zdobywa coraz większą sympatię z każdym kolejnym słowem opowiadania.
Czy zastanawialiście się kiedyś, co by się stało, gdyby kot przemówił ludzkim głosem? Właśnie tym jest Artur. Pomimo właśnie ludzkiego głosu nadal zachowuje się bardzo kocio, chce psocić i czasami irytuje swoją właścicielkę. Złośliwy futrzak stanowi piękny element komediowy. Nie będę ukrywać, że od razu przywodzi na myśl Salema z Sabriny, jednak motyw chowańców czarownic został na tyle zmodyfikowany, że wnosi coś nowego do tekstu. Nie odnosi się wrażenia, że jest to proste kopiuj-wklej.
Na sam koniec zostawiłam sobie Daniela, który dopełnia całe trio. Od razu wydaje się bardzo tajemniczy i ma jakiś interes do głównej bohaterki. Coś z jego wyglądem jest nie do końca w porządku, ale już pozwolę wam rozszyfrować tę tajemnicę. Koniec końców Daniel ma raczej pasywną postawę, nie odgrywa może wielkiej roli w wydarzeniach, jednak wciąż sprawia dobre wrażenie i pozostaje w umyśle po lekturze. Pewnie to z powodu charyzmy oraz pewności siebie, jaką się odznacza. Autorka obdarowała go również sporą szczyptą honoru, którą niesamowicie doceniam! Dobre przykłady męskiego zachowania są bardzo potrzebne. Gdybym miała go podsumować, to powiedziałabym, że to udane przełamanie schematu bad-boy’a.
Zawirowania techniczne
Ogólnie rzecz ujmując, tekst został utrzymany na bardzo dobrym poziomie, choć znalazłam parę błędów. Mam tutaj na myśli głównie zapis dialogów oraz interpunkcję. Przytoczę jedynie parę przykładów, aby dać autorce ogląd na sytuację.
„Najważniejsza dla zmarłych noc przypadała na Kaszubach dopiero z 1 na 2 listopada”.
W prozie literackiej liczby w datach zapisujemy słownie.
„Tymczasem, w domu czekał wełniany koc i mruczący kot, mogłabym posiedzieć w fotelu z laptopem na kolanach, nakładając proste uroki i klątwy. A dopiero nocą wyjść na imprezę. #jesieniara”.
Wiadomo, że ten tekst charakteryzuje się lekkim, humorystycznym tonem, ale unikałabym formy typowej dla postów. Niestety gryzie mi się to z resztą tekstu. Zastąpiłabym to czymś w stylu:
„Typowa ze mnie jesieniara”.
„– Szkoda, że nie masz faceta, Kasiu. Żaden z tych tutaj ci się nie podoba? – dodał niski głos, a jego właściciel rozsiadł się wygodnie na fotelu i założył nogę na nogę.
– Ja jestem zajęty – przypomniał przezornie”.
Tutaj swoją wypowiedź kontynuuje dokładnie ta sama osoba. Nie ma potrzeby rozdzielania kwestii na dwa akapity.
„– Znowu siedzicie i plotkujecie! Może wam jeszcze kawę przyniosę?! – do pokoju wślizgnął się Filip. Nasz bezpośredni przełożony i jednocześnie syn właściciela”.
Czynność nieodnosząca się do mówienia, więc powinniśmy ją zapisać od wielkiej litery.
„– Znowu siedzicie i plotkujecie! Może wam jeszcze kawę przyniosę?! – Do pokoju wślizgnął się Filip. Nasz bezpośredni przełożony i jednocześnie syn właściciela”.
„Kot w tym czasie zagryza ptaki, lub dusi niemowlęta w parku”.
Bez przecinka przed lub.
Podsumowanie
Pewnie takie wnioski nasuwają się już same po wcześniejszych akapitach, ale niesamowicie polecam Skrywane moce [1 Cykl o Czarownicy]. Opowiadanie jest doskonałą mieszanką humoru oraz przeróżnych gatunków, która na pewno zapadnie w pamięć czytelnikom. Nie mogę się doczekać, aż w wolnej chwili zapoznam się z dalszymi losami bohaterów, a takie już powstały. Może przerodzi się to w coś więcej niż tylko krótkie opowiadanie?
Ostrzegam jedynie, aby co wrażliwsze osoby zastanowiły się raz czy dwa nad lekturą, gdyż groteska obecna głównie w zakończeniu nie przypadnie do gustu każdemu, pomimo wspaniałego wykonania.
RiP 2.0: SzalonyIntrowertyk (1411 słów)
Korekta: wildisthewind6, LegasowK
#RiPpowstań z martwych – walczymy o wolność słowa i niezależne media recenzenckie na Wattpadzie
Powyżej nagrody w konkursie Smoczego Bractwa pt. "Życzenia spod Smoczej Gwiazdy". Startujecie?! 🤩
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro