Konstruktorzy światów - review
Tytuł: "Konstruktorzy światów"
Autorka: Porcelanowysloik
Gatunek: Science fiction, low fantasy
Recenzentka: Susumemy
https://youtu.be/6CErYgG8hYA
Na wstępie przyznam, science fiction to podgatunek fantastyki, z którym nigdy nie było mi po drodze, dlatego przyjmując zgłoszenie, miałam świadomość, że nie rozpoznam wszystkich kulturowych i literackich kontekstów tego dzieła, w tym charakterystycznych dla s-f motywów, schematów i tak dalej. Do czytania przystąpiłam z entuzjazmem osoby, która chce wkroczyć w nieznany jej obszar literatury, oczywiście czerpiąc z nowego doświadczenia maksimum intelektualnej satysfakcji i czytelniczej frajdy.
Prolog - Pani Miast
Zaczyna się bardzo dobrze, bo sceną, w której otrzymujemy zarys fundamentów twojego świata. W opowiadaniach fantastycznych narrator i bohaterowie lubią zasypywać czytelnika miliardem wiadomości, na szczęście ty na razie dawkujesz je powoli. W scenie buzują emocje. Na plus wyróżnia się Pani Miast. Z jej wypowiedzi czuć, że oto siedzi przed nami doświadczona życiem kobieta o władczym charakterze.
"(...) wyszywaną srebrną nicią w niezrozumiałe symetryczne znaki".
"Namira najwyraźniej i tak nie przekonały wypowiedziane słowa (...)".
Powyższe zdania implikowałyby narratora personalnego, którego punkt widzenia jest ograniczony do tego, co widzi i czuje postać prowadząca scenę. Problem polega na tym, że pierwsze zdanie tyczy się perspektywy Namira, drugie Pani Miast. Na przestrzeni całego prologu narrator raz przyjmuje perspektywę bohatera, raz bohaterki (head-hopping) i ta przeplatanka dezorientuje, tym bardziej, że odnoszę wrażenie, iż chcesz, aby w tekście dominował narrator wszystkowiedzący.
Rubieże
Nie wydaje mi się konieczne, by ciągle unikać imienia bohatera. W pierwszym akapicie jest to uzasadnione, ale potem, zwłaszcza gdy narrator wchodzi głębiej w myśli Filipa, zabieg przestaje spełniać swoją rolę. Nie wprowadza już nutki tajemniczości.
"(...) lód zakochał się w ogniu i tak zrodziła się Izabela".
Wyróżniam to zdanie, bo jest po prostu przepiękne. W rozdziale znajdziemy kilka takich pereł, dowodzących twojego bogatego zasobu słów i umiejętności tworzenia zgrabnych metafor.
Co do języka, zauważyłam, że pomimo bogatego słownictwa czasem za bardzo kombinujesz:
"Filip szybko upewnił się, że niestety jego obawy były w pełni uzasadnione." W scenie ucieczki i krycia się pisanie, że obawy były w pełni uzasadnione odbiera zdaniu dynamiki.
"Prawie zsikał się ze strachu (...)". Używasz literackiego języka, a tu nagle wkrada się potocyzm. Nie lepiej "zmoczył spodnie"?
Po raz kolejny postać kobieca jest ciekawsza niż męska. Izabela to już druga silna bohaterka o ciętym języku i władczym usposobieniu. Zdecydowanie potrafi zaintrygować czytelnika.
Bałam się, że rozdział będzie statyczny, skupiający się raczej na opisach świata przedstawionego, dlatego miło zaskoczyłaś dwiema końcowymi scenami. Dzięki pierwszej z nich widzę, że Filip to trzeźwo myślący człowiek, ostrożny w działaniach i konkretny, a jak pamiętasz z grudniowej recenzji "Upierza", tacy bohaterowie są w cenie i chce się im kibicować.
Druga scena ociera się o horror i jako ich gorliwa fanka poświęcę jej więcej uwagi. Przede wszystkim tutaj znów nie zdradzasz imienia bohatera (chłopiec, dzieciak), mimo że narrator przyjmuje jego perspektywę oraz, co najważniejsze, głęboko wchodzi w jego myśli.
"Poruszał się z wprawą i widać było, że nie robił tego po raz pierwszy". Zdanie brzmi tak, jakby wyszło z głowy zupełnie nowego bohatera, który śledzi ruchy chłopca. Nie należy do niego, ale jednocześnie brzmi zbyt personalnie, by uznać je za wypowiedziane przez narratora wszechwiedzącego (który powiedziałby wprost: Poruszał się z wprawą. Nie robił tego po raz pierwszy).
"Statek zbudowano prawdopodobnie z jakiegoś dziwnego stopu, który najwyraźniej (...)". Podkreślone słowa ograniczają narratora wszechwiedzącego. W obrębie akapitu potrafisz pisać z punktu widzenia narratora wszechwiedzącego, by jednym zdaniem ni stąd, ni zowąd go ograniczyć.
Świetnie pokazujesz niepokój chłopca, co w dużej mierze jest zasługą tego, jak bohater się zachowuje: coś zauważa, więc wyciąga rękę, by to zbadać, a w głowie pojawiają się konkretne obrazy oraz pytania. Dzięki temu zabiegowi świetnie budujesz klimat i do końca rozdziału trzymasz w napięciu.
Między światami
Początek drugiego rozdziału czytało mi się dużo lepiej niż cały pierwszy, prawdopodobnie dlatego, że miejsce akcji przeniosłaś do świata realistycznego. Nie jestem modelowym czytelnikiem opowiadań fantastycznych, więc historia Estery i Adama wydała mi się bardziej angażująca niż rozdział poświęcony Filipowi. W dużej mierze wynika to z tego, że postawiłaś na emocje i dramatyczny przebieg wydarzeń niż na opisywanie prawideł rządzących światem przedstawionym. W pierwszym rozdziale wkradły się streszczenia i charakterystyki. Przy Esterze i Adamie problem znika. Prezentujesz bohaterów i wydarzenia, wiedząc, że czytelnik intuicyjnie odnajdzie się w tym świecie. Opisy są naturalniejsze.
Wracamy do świata fantastycznego i cóż, Izabela ponownie wyróżnia się na plus, co przede wszystkim jest zasługą jej sposobu wyrażania się. Na ten moment to ona obejmuje pozycję charakterystycznej bohaterki, której losy chce się śledzić.
Miewasz tendencję do nadużywania przymiotników i przysłówków. Uciekasz się do streszczeń i charakterystyk:
"Tych ostatnich brutalnie i natychmiast pacyfikowano". Zamiast dać przykład brutalnej i natychmiastowej pacyfikacji.
"(...) zresztą Eleonora miała serce z kamienia, jeśli szło o takie sprawy. Była zimna, sucha i kalkulująca". Nie znamy jeszcze Eleonory, zatem nie trzeba narzucać czytelnikowi, jak ją odbierać. Może być przecież tak, że bohaterka pojawi się dopiero za trzy rozdziały, więc do tego czasu zapomnę o opisie Eleonory, a ze sceny z jej udziałem okaże się zupełnie inną osobą.
Ważna kwestia odnośnie do dialogu:
"Sprawdź moje dokumenty!!! - wrzasnął (...)". Niepotrzebny czasownik atrybucji dialogu. Wiadomo, że bohater wrzeszczy. Plus paradoksalnie trzy wykrzykniki osłabiają mocy. Jeden by wystarczył.
Junona
Ładnie opisujesz Junonę, ale jest to tylko opis, który na dobrą sprawę nie czyni tekstu szczególnie klimatycznym. Dobrze by było, gdyby dalej pojawiły się sceny z udziałem czarnego pyłu zasypującego budynki lub bohaterów wpatrujących się w widocznego na horyzoncie Jowisza.
Dość zgrabnie wyszła ci scena konfrontacji Filipa i Namira, przy czym warto by było przeczytać na głos ich dialogi:
"(...) poderżnę ci wreszcie gardło i tym razem nie zdążysz się wylizać, bo nie będziesz miał czasu!". W scenie dynamicznej krótsze zdania brzmią realistycznie. Poza tym, czy Namir musi tłumaczyć, dlaczego Filip nie zdąży się wylizać?
"- AAAA! - wrzasnął Nizzaryta (...)". Lepiej odczułabym siłę wrzasku bohatera, gdyby w tym momencie po prostu sobie przeklął.
Zbyt często kończysz zdania pytajnikiem i wykrzyknikiem. Nadużywanie znaków o dominującej funkcji ekspresywnej wyolbrzymia stany emocjonalne bohaterów.
"Było jej gorąco, sądząc po zgrzanej twarzy, nie zarzuciła więc niczego na swoje ramiona". Nie trzeba podkreślać, do kogo należały ramiona. Inna sprawa, pierwsze zdanie jest niezgrabne. Ponadto znów ograniczasz narratora wszystkowiedzącego (sądząc po). Myślałam nawet, że opisujesz trening Małgorzaty z perspektywy pojawiającego się później Filipa (narracja trzecioosobowa personalna), ale kiedy kilka akapitów później ujawniasz jego obecność, piszesz: "Seymer pojawił się nie wiadomo skąd." Trochę tak, jakby rolę narratora przejął ktoś zupełnie obcy; ktoś, kto w ukryciu obserwuje zarówno Małgorzatę, jak i Filipa. Ów obcy opisuje wydarzenia ze swojej ograniczonej perspektywy.
Podsumowując kwestię narracji, odnoszę wrażenie, że "Konstruktorzy..." mają dwóch narratorów. Narratora, który faktycznie jest wszechwiedzący oraz narratora, który sam jest bohaterem opowiadania, ale zarazem nie uczestniczy w wydarzeniach. Ten drugi niby również wszystko widzi i wie, ale najczęściej coś mu się wydaje, coś jest dla niego zauważalne, przypuszczalne, prawdopodobne, chyba. I niestety nie mam tu na myśli mojego ulubionego typu narratora trzecioosobowego personalnego wypowiadającego się zza pleców postaci prowadzącej daną scenę.
W "Konstruktorach..." narrator wszechwiedzący w randomowych sytuacjach oddaje głos nienazwanej postaci z drugiego planu, w rezultacie nie wiadomo, czyja perspektywa akurat wybrzmiewa. Należałoby to uporządkować. Kwestia wyboru narracji i konsekwentne się jej trzymanie jest szalenie ważne, o czym wspominam w każdej recenzji.
(Mała dygresja: wildisthewind6 podsunęła mi ciekawą myśl, którą wywnioskowała z na podstawie dyskusji w komentarzach pod rozdziałami. Być może ktoś pociąga za sznurki. Jeśli tak rzeczywiście jest, czyli w fabule występuje nieznany jeszcze czytelnikowi bohater, ów ktoś, komu narrator w randomowych sytuacjach oddaje głos, powyższe uwagi na temat narratora można wziąć w nawias. Jeżeli zabieg był celowy, nie zamierzam cię za niego krytykować - wręcz przeciwnie, opowiadanie tylko zyskałoby na oryginalności i przewrotności. Jeśli już, zastanowiłabym się nad lepszym wyróżnieniem partii, gdy mówi narrator wszechwiedzący względem partii, gdy mówi ten, kto pociąga za sznurki. Chodzi o to, aby czytelnik od początku zauważył w tym działaniu celowy zamysł, nie zaś niekonsekwentne mieszanie narracji).
"(...) ale spojrzała w nieprzejednaną twarz Filipa i wzięła się w garść". Potocyzm.
"Małgorzata spuściła wzrok i spojrzała na swoje niegdyś ładne[,] białe, polakierowane buty, "teraz" upaprane w rozerwanej wybuchem kreatynie". Słowo niegdyś sugerowałoby, że jej buty już od dłuższego czasu były brudne, a przecież wybuch kreatyny miał miejsce dosłownie "przed chwilą". Wyróżniłam to zdanie, bo jest przykładem tego, że zdarza co się rozwlekać zdania o niepotrzebne i niepasujące do kontekstu słowa.
Kilka akapitów wcześniej otrzymaliśmy opis stroju Małgorzaty - bogaty, porządny, czysty, nieprzeznaczony na trening. Autorzy często mają ten właśnie problem, że chcą przedstawić jak najwięcej, zapominając o inteligencji czytelnika. Proponuję zatem: "Małgorzata spuściła wzrok na upaprane keratyną buty. Pożałowała, że założyła swoje najładniejsze lakierki".
Dialog Filipa i Małgorzaty jest przedramatyzowany. Ilekroć bohaterowie "Konstruktorów..." rozmawiają ze sobą spokojnie, dialogi wychodzą naturalnie, ale kiedy górę biorą emocje, idziesz na skróty i pokazujesz ich gniew jedynie za pomocą wspomnianego już wyżej nadużywania wykrzykników i pytajników. Brakuje mi w tym ekspresji i gestów.
Natomiast dialog Pani Miast i Ludwika jest niemal idealny. Czuć władczość kobiety i obawy chłopaka.
Podsumowanie
Lekturę skończyłam po trzecim rozdziale. Według Wattpada na samym czytaniu "Konstruktorów światów" spędziłam około dwóch godzin. Myślę, że długość rozdziałów pozwala na ich miarodajną ocenę.
Tak jak pisałam na początku, nie jestem modelowym odbiorcą treści z gatunku fantasy. W recenzji skupiłam się na twoim warsztacie: czy potrafisz dotrzeć do czytelnika, zaangażować, pokazać ciekawą wizję świata i czy dasz mi fascynujących bohaterów, z którymi się utożsamię i którym będę kibicować.
Innymi słowy, szukałam w "Konstruktorach..." tego, czego szukam we wszystkich dziełach czytanych na Wattpadzie oraz (albo raczej przede wszystkim) w dziełach wydanych przez uznanych w świecie literackim autorów.
Zrobiłaś olbrzymi postęp, jeśli chodzi o ortografię i interpunkcję. Pomimo paru nadprogramowych lub zjedzonych przecinków naprawdę należą ci się brawa. Niestety problem stanowi kwestia szyku, niezręcznych sformułowań i mieszania rejestrów językowych (obok wyrafinowanych, literackich wyrażeń występują potocyzmy). Ponadto niepotrzebnie wtłaczasz w zdania masę przymiotników i przysłówków, pod którymi giną dużo ważniejsze rzeczowniki i czasowniki.
Absolutnie nie myśl, że twoje opowiadanie jest złe czy mało angażujące. Gdybym miała czytać dalej, to ze względu na postać Pani Miast oraz ciekawie wprowadzony wątek Estery. W ogóle gdy pojawiają się fragmenty z Esterą, czuję, jakby twoja proza wskakiwała na wyższy poziom. Język nabiera lekkości i autentycznie rośnie chęć śledzenia losów bohaterki.
Muszę podkreślić, że potrafisz tworzyć niekiedy zapadające w pamięć opisy (przykład z trzeciego rozdziału: "Współczesna medycyna powoli jednak przegrywała wojnę ze śmiercią o duszę Pani Miast.").
Mocną stroną twojej prozy są dialogi w scenach statycznych, z czego tu bezkonkurencyjna okazuje się Pani Miast. Znakomicie radzi też sobie Izabela. Obie panie charakteryzuje cięty język i naturalna otoczka władzy, jaka towarzyszy ich słowom i gestom.
Jeśli chodzi o Filipa, ma on predyspozycje, by stać się bohaterem, z którym można sympatyzować. Nie przekonały mnie te dramatycznie przebiegające sceny z jego udziałem (konfrontacja z kolonialnymi nadzorcami, walka z Namirem, rozmowa z Małgorzatą), ale tu problemem nie jest Filip sam w sobie, a sposób prowadzenia dialogów, czyli nadużywanie wykrzykników. W świetle tych scen bohater nie wypada korzystnie, nawet jeśli założymy, że nadałaś mu charakter choleryka i w zamierzeniu miał szybko tracić cierpliwość.
Na koniec pragnę cię przeprosić, że tak długo czekałaś na recenzję, która okazała się analizą zaledwie wycinka twojej twórczości. Zdaję sobie sprawę, że może cię nie usatysfakcjonować, bo dotyczy totalnych początków. Bardzo chciałabym, by nawet w minimalnym stopniu przyniosła ci jakąś korzyść, ale to już zostawię do twojej oceny.
Życzę dalszych sukcesów literackich!
RiP 2.0: Susumemy (2107 słów)
#RiPpowstańzmartwych - walczymy o wolność słowa i wolne media recenzenckie na Wattpadzie
●●●
Korzystając z okazji, pragniemy przypomnieć kilka zapisów w Regulaminie RiP: Read in Peace | RECENZJE, na przykład o wymaganej kulturze osobistej:
Od początku założenia podkreślamy, że do RiP-u przychodzisz po szczerą i konstruktywną krytykę. Jeśli wierzysz, że tylko pochwały służą twojemu pisarskiemu rozwojowi, nie jesteśmy dla ciebie właściwym miejscem; my ani coraz więcej innych recenzowni.
Owszem, piszemy także polecajki - jednak wyłącznie z miłości do danego opowiadania, nigdy na zamówienie najbardziej nawet lubianego przez nas autora 🖤
Atakowanie recenzentów RiP, straszenie nas włamaniem do grupowego Discorda, zmyślanie oraz szerzenie zarzutów pod naszym adresem może zaskutkować jedynie wciągnięciem urażonego i obrażającego autora na Czarną Listę.
A w najgorszym przypadku - zresztą zgodnie z zaleceniami Wattpada - ZABLOKOWANIEM go.
Jeśli więc ku naszemu ubolewaniu ktoś znalazł się w takim położeniu, oznacza to jedynie złamanie przez niego regulaminu RiP oraz niemożność dalszej współpracy z taką osobą.
Owszem, zdajemy sobie sprawę, że istnienie RiP i my sami ciągle jesteśmy solą w oku niektórych użytkowników. Spodziewamy się na kolejnych fałszywych zgłoszeń rzekomego złamania przez nas regulaminu, a nawet usunięcia RiP 2.0.
Ale po pierwsze - i tak wrócimy, silniejsi; a po drugie - rozkręcanie dram świadczy jak najgorzej o tych, którzy nimi żyją, nie o nas.
Mądrej głowie dość po słowie: przecież widać, kto tutaj ciężko i uczciwie pracuje, a komu się rzuca kłody pod nogi oraz oszczerstwa. Zawiść to bardzo niszczące uczucie, pamiętajcie.
Dziękujemy za uwagę, szczególnie pozdrawiając naszych złaknionych atencji antyfanów 🎃👻🕷
Grupa RiP Recenzje ☠️📚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro