Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kolekcjoner wspomnień - review

Tytuł: "Kolekcjoner wspomnień"

Autorka: KejtElizabet

Gatunek: opowiadanie grozy

Recenzentka: myslezeniemysle

Laureat III miejsca w konkursie "RiP: Zdarzyło się w Halloween", w kategorii Typowe Hallowen.
Gratulujemy autorce!

Uczyliście się w szkole o czarnym romantyzmie, czy może tylko o jego „białym" wariancie? Ja niestety mroczne uroki autorów takich jak Edgar Allan Poe musiałam poznawać sama - gdy jednak już mi się to udało, szybko stał się to jeden z moich ulubionych nurtów literackich. Coś czuję, że autorce „Kolekcjonera wspomnień", też się spodobał... Nauczyła się od niego wszystkiego, co najlepsze w opowiadaniu, które zdobyło trzecie miejsce w kategorii „Typowe Halloween" w naszym konkursie. Niech fakt, że "Kolekcjoner..." nie pobił od razu wszystkich na głowę, świadczy o wyjątkowo wysokim poziomie nadesłanych nam prac. Jeśli jeszcze nie widzieliście wyników, gorąco zachęcam do zapoznania się z nimi, a także laudacjami dla wszystkich uczestników, no i oczywiście z samymi opowiadaniami, które zostały wyróżnione (i nie tylko tymi!).

Głównym bohaterem jest William, nasz tytułowy kolekcjoner wspomnień. To jego oczami przyjdzie nam poznać wydarzenia. Paląc papierosy w zaciszu swego domu, mężczyzna wspomina, jak przed laty przyjaciel, Patrick, poprosił go o pilne przybycie do należącej do niego posiadłości na wsi. Z początku niechętny do podania powodu, zdradził wreszcie, że domostwo jest nawiedzane podobno przez ducha jego zmarłej żony - Eleanor. Razem z tą dwójką czytelnik przeżywa noc pełną zdarzeń nie tylko paranormalnych, ale i tych zupełnie naturalnych, wraz z Williamem próbując ustalić, które jest które...

Tym, co od razu rzuca się w oczy, jest nieprzeciętny styl. Znakomity warsztat sprawia, że tekst nie ciągnie się, a płynie, porywając z nurtem przy okazji również swego odbiorcę. Akcja wie, kiedy zwolnić, by zrobić miejsce dla cudownych opisów przyrody czy w szczególności posiadłości, w której rozgrywa się akcja. Czytając, widziałam dokładnie pomieszczenia, jakie autorka kreśliła mi przed oczami. Szczególnie zapamiętałam rozwieszone po ścianach trofea łowieckie pana Harrisa - opiekuna posesji, który wraz z żoną miał utrzymywać w niej porządek w trakcie nieobecności właściciela. Dreszcze przechodzą mnie nadal na myśl o głowie jelenia, wiszącej nad kominkiem i wpatrującej się martwymi oczami prosto w bohaterów... i nadal niedobrze mi, gdy wyobrażam sobie smród zwierzęcych skór przystrajających dom.

Urzekają też fragmenty bardziej osobiste dla narratora. Te, w których opisuje także swoją teraźniejszość, w odróżnieniu od przeszłości, w której miejsce mają główne wydarzenia. Szczególnie na początku i końcu znajduje się chwila, by przyjrzeć mu się bliżej i poznać nieco jego perspektywę. To William nazywa sam siebie kolekcjonerem wspomnień, czemu zawdzięczamy tytuł opowiadania; czy nie każdy może się z tym do pewnego stopnia utożsamić? Kto w chwilach rozrzewnienia nie czuje się biernym obserwatorem własnego życia i nie miewa poczucia, że najlepsze już za nim? Jeśli jest ktoś taki, to i tak zrozumie spojrzenie bohatera. Wszystko dzięki temu, jak obrazowo i przejrzyście sam o tym opowiada, stylem na tyle archaizowanym, by mieć w sobie nutę poezji, ale także na tyle przyjaznym, by nikt się w nim nie zgubił.

Jeśli chodzi o postaci, są one proste, lecz bardzo wyraźnie i zgrabnie zarysowane. William to raczej flegmatyk, który do wszystkiego stara się podejść ze spokojem i zdrową dawką sceptycyzmu. W jego kreacji widzę odrobinę wpływu Arthura Conana Doyle'a. Z kolei Patrick bardziej pasuje do typowego bohatera wspomnianego przeze mnie czarnego romantyzmu - jest przesądny, emocjonalny, łatwo go przestraszyć. Bohaterowie ci wspaniale ze sobą kontrastują, choć ulegają też wzajemnym wpływom - Patrick daje przekonać się przyjacielowi, że może istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie zaistniałej sytuacji, ale zasiewa co do tego też ziarno wątpliwości w Williamie... Choć może się wydawać, że to William zasługuje na tytuł naszej głównej gwiazdy, zaś Patrick istnieje tylko jako narzędzie do pchnięcia go w kierunku zagadki, w rzeczywistości oba te charaktery lśnią najjaśniej, gdy widzimy je obok siebie. Holmes potrzebuje Watsona, by być... cóż, Holmesem.

Z postaci warto pochylić się jeszcze nad jedną: pani Harris od początku roztacza wokół siebie aurę tajemnicy i daje czytelnikowi do zrozumienia, że coś może być nie tak z małżeństwem zatrudnionym do opieki nad domem. Dzięki czułości autorki do detali (i to nie tylko w opisach) możemy odebrać subtelne, ale bardzo czytelne sygnały ostrzegawcze. Z drugiej strony jej postać nie została też wykreowana w sposób zbyt oczywisty. Nie umiera ta nutka tajemnicy, dzięki której chce czytać się dalej. Przeciwnie, z napięciem zupełnie nie ma tutaj problemu.

Tekst do ostatniej chwili trzyma w niepewności, a z każdą udzieloną odpowiedzią pojawia się coraz więcej pytań. To trudna sztuka w powieści, ale w opowiadaniu, gdzie autor ma tak niewiele czasu, staje się jeszcze trudniejsza. A jednak, "Kolekcjonerowi..." udało się to osiągnąć. Można by przecież powiedzieć, że motywy są oklepane, że duch żony w starym domu to już stara śpiewka i nikogo nie uda się tym zainteresować. Nic z tych rzeczy. Od lat konsumuję masowo wszelkie treści grozy, od literatury, przez filmy, po gry. Nawet najoryginalniejszy pomysł może przez słabe wykonanie stać się wieczorynką, przy której ma ochotę się zdrzemnąć, a najbardziej typowa historia okazać się fascynującą dzięki dobremu warsztatowi i znajomości własnego środka przekazu. Tu widzimy ten drugi przypadek. Ściskałam mocniej telefon, przewijałam niecierpliwie i szeptałam przez zaciśnięte zęby: "i co?! i co dalej?!".

Jeśli miałabym się do czegoś w świecie przedstawionym czy sposobie jego opisywania przyczepić - a wypadałoby, taka moja rola jako recenzentki - pochyliłabym się prawdopodobnie nad dosyć niejasnym czasem akcji. Maniera wypowiadania się narratora czy bohaterów jest ewidentnie archaizowana, sama fabuła czy postacie też nawiązują zresztą wyraźnie do dawniejszych kanonów literatury. Możemy więc domyślić się, że nie mamy do czynienia ze współczesnością, lecz wobec tego z jakim dokładnie okresem? Być może zbiło mnie z tropu to wyraźne podobieństwo do wspominanych już Poe'a czy Doyle'a, ale z początku czułam się trochę jak w końcówce XIX wieku, może początkach XX. Potem jednak pojawił się samochód, wymieniony z marki na szczęście. Wygooglowałam więc ten model i wychodzi mi, że mówimy o latach 20., 30. XX wieku. Może 40., jeśli Patrick jeździ starym autem.

Możliwe, że przegapiłam jakieś wskazówki odnośnie czasu akcji i dlatego byłam zdana na tak skomplikowane operacje, by go poznać, ale myślę, że sprawę można by przedstawić klarowniej. Pomogłyby z pewnością opisy ubioru, może jakieś nawiązania do historii czy popkultury tego czasu. Nie ma oczywiście potrzeby, by zalewać czytelnika realiami historycznymi jak u Sienkiewicza. Wystarczy kilka od razu budzących skojarzenia szczegółów, które mentalnie ulokowałyby odbiorcę w odpowiednim okresie, gdzie resztę dopowiedziała mu już wyobraźnia.

Powiem jeszcze o zakończeniu, choć szczegółów oczywiście nie zdradzę; zainteresowanych zapraszam do lektury. Nie mogę powiedzieć, by było zupełnie niespodziewane, ale nie powiem także, że domyśliłam się wszystkiego. Co uważam za najważniejsze, po prostu dało mi jako czytelniczce satysfakcję. Choć chętnie poznałabym więcej przygód głównego bohatera (co może się wydarzyć, bo opowiadanie zostało zapowiedziane jako fragment większego zbioru), nie mam poczucia, że muszę to zrobić, żeby doświadczyć jakiejś całości. To też część formuły, z której słynął Doyle. Każdy tekst o Sherlocku Holmesie można było czytać samodzielnie, bez szczególnej znajomości kontekstu czy postaci. Oczywiście nic w tym złego, napisać opowiadanie będące częścią serii, ale niech takie opowiadanie radzi sobie także samodzielnie, nie tylko jako wstęp czy przedmowa do pozostałych. "Kolekcjonerowi..." to się udaje i jeśli w czytelniku pojawia się gdzieś zniecierpliwione "chcę więcej!", to chyba już tylko z zachwytu.

Nic więcej powiedzieć nie mogę, by nie zepsuć przyjemności tym, którzy zechcą wziąć się za czytanie. "Kolekcjoner wspomnień" to fantastycznie napisane, klimatyczne opowiadanie, które urzekło mnie już od pierwszych zdań. Co więcej: zostawiło w mojej pamięci ślad. Zapamiętam na długo obrazy malowane tymi barwnymi opisami, a także z przyjemnością zapoznam się z resztą zbioru. Chętnie kupię też książkę tej autorki, jeśli jakaś ukaże się na papierze, co uważam za bardzo prawdopodobne. Perełka, jaką jest "Kolekcjoner...", zasługuje zdecydowanie na większe zasięgi i mnóstwo, mnóstwo ciepłych słów - w komentarzach i nie tylko.

RiP 2.0: myslezeniemysle

#RiPpowstańzmartwych - walczymy o wolność słowa i niezawisłe media recenznckie na Wattpadzie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro