Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXIV

Rey

Biegłam przez las jak oszalała. Ostre gałęzie raniły mi łydki i ramiona, jednak nic sobie z tego nie robiłam. Mroźny wiatr, który się nagle zerwał, sprawiał, że mokre włosy wpadały mi do oczu i buzi. Całe moje ciało pokryło się gęsią skórką. Dobiegłam mokra, brudna i zmarznięta. 

Prawdopodobnie, gdyby nie mój nierówny, charczący oddech, to rebelianci nawet by mnie nie zauważyli. Jednak patrzyli na mnie z przerażeniem i obrzydzeniem w oczach. Raczej nie wyglądałam zbyt atrakcyjnie. 

Przedarłam się przez tłum rebeliantów i pognałam w kierunku chatki Generał Organy. Otworzyłam drzwi bez pukania i pospiesznie weszłam do środka. Bieg był szaleńczy. Wykończył mnie. Powoli zsunęłam się po drzwiach, aby następnie pod nimi usiąść. Generał siedziała za biurkiem i dokładnie mnie obserwowała ze zmarszczonym czołem i lekko otwartymi ustami. 

- Rey?- Wstała zza blatu.- Rey, co się stało?- Dotknęła delikatnie mojego ramienia. Dopiero teraz do moich uszu dotarł szloch. Wydobywał się z mojego gardła. Na policzku poczułam ciepłą łzę. Płakałam. Nie rozumiałam dla czego. Przecież Finn mnie denerwował, prawie zgwałcił. Powinnam się cieszyć.

- Finn. Znalazłam go.- Powiedziałam słabo.

- Nie rozumiem. Nie zaginął. Co się stało?- Podniosłam na nią wzrok.

- Pływał twarzą do dołu. Wyłowiłam go.- Wytłumaczyłam. 

- Dlaczego jesteś cała we krwi?- Nie sądziłam, żeby drobne ranki z moich łydek oblały mnie całą krwią. Spojrzałam na swoje ubranie. Góra wcześniej idealnie białej szaty, była pokryta gęstą krwią. Tak ciemną, że prawie czarną. Nie wiedział, skąd plama się wzięła. 

- Ja...ja nie wiem.- Wyjąkałam. Co się stało? Organa odwróciła się do mnie plecami. Zaczęłam mówić coś w dziwnym języku. Nigdy wcześniej go nie słyszałam. Nagle, zza biurka wyskoczył miskiek. Odpowiedział i wybiegł z chatki przez okno. Nawet na mnie nie spojrzał.

- Rey, posłuchaj. Zaraz przyjdzie Luke. Ty w tym czasie skup się i pomyśl. Pomyśl, co się stało. Zrobisz to?- Spojrzałam na nią poirytowana. Przecież wytłumaczyłam. Miałam ochotę złapać ją za gardło. Jednak miałam misję. Przytaknęłam głową. 


Jack Ren

Kylo wezwał mnie do siebie. Chodził po swoim pokoju w kółko i definitywnie układał myśli w głowie. Ja siedziałem przy stole i spokojnie czekałem. Byłem ciekaw, co mi przekaże. W końcu się odezwał.

- Wiem, gdzie on jest.- Te kilka słów wystarczyło, abym spojrzał na z przerażenie i chęcią mordu na metalową protezę, prawej dłoni.- Nie zgadniesz gdzie.

- Nie chcę zgadywać. Chce znać odpowiedź. Mów.- Powiedziałem ostro.

- Jak sobie chcesz.- Usiadł na przeciwko mnie, po drugiej stronie stołu.- W akademii. Był tam przez cały czas. Ukrył się w mocy i nas szukał. 

- Skąd wiesz, że właśnie tam jest?- To było zastanawiające. 

- Jeden z łowców poleciał do akademii. Zobaczył jak Max Ren trenuje. Zanim zginął, zdążył wysłać wiadomość.- Powiedział Kylo, po czym pokazał mi krótką informację na datpadzie.  "Akademia". Nic więcej. To jedno słowo, a tyle znaczy. 

- I co z tym zrobimy?- Znałem odpowiedź, ale chciałem usłyszeć to od niego.

- Proste. Odwiedzimy go.- Powiedział, odkładając urządzenie na blat stołu. 


Rey

Musiałam siedzieć pod drzwiami dość długo. Włosy mi wyschły i zmieniły się w szorstkie siano. Skóra mnie drapała, przez liczne ranki. Do tego była okropnie sucha. Jak papier. Generał nie zwracała na mnie uwagi. Siedziała za biurkiem i coś pisała. Wstałam. Moje kość strzyknęły, przez siedzenie w niewygodnej pozycji. Oczy Organy uniosły się zza dokumentu. Spojrzała na mnie. 

- No w końcu Rey. Myśleliśmy z Lukiem, że już się nie wybudzisz.- Nie wiedziałam o czym mówi. Jakie wybudzenie? Przecież siedziałam przez ten cały czas i patrzyłam jak coś pisała. Jednak nie odezwałam się. Mam misję. Teraz tylko to się liczy. 

- Co się stało Rey?- Spytał Skywalker. Skąd on się tu wziął? I którędy wszedł? Przecież przez cały czas, siedział oparta o drzwi plecami. Co się dzieje? 

- Finn się utopił. Ja go wyłowiłam.- Powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Tak, to już mówiłaś mojej siostrze. Jednak ja się pytam, co się stało na prawdę?- Był nieustępliwy. Przecież ja powiedziałam prawdę. 

- Powiedziałam prawdę. Był w jeziorze, unosił się twarzą do dołu. Wyłowiłam go.- Byłam bliska płaczu. Tylko czemu?

- Dobrze, spróbujmy inaczej. Dlaczego masz zakrwawione ubranie?- Spojrzałam na swój struj. Był już suchy, ale zrobił się sztywny. Góra mojego ubrania, nadal miała na sobie krew. Tylko, że teraz to bardziej przypominało... strupa. Tak, to dobre określenie. Byłam ubrana w strupa. 

- Ja nie wiem.- Głos mi się łamał. 

- Luke, nie tak ostro. Przecież widzisz, że jest roztrzęsiona.- Powiedział Generał. Wstała zza biurka, podeszła do mnie i otoczyła mnie ramieniem w opiekuńczym geście.- Rey, odpoczniesz. Jutro porozmawiamy.- Przytaknęłam. 

Kiedy już wychodziłyśmy, przypomniała mi się poranna rozmowa z Kylo. Miałam zadanie. 

- Mistrzu.- Odwróciłam się, a Skywalker spojrzał na mnie zdziwiony. 

- Tak? Przypomniało ci się coś?- Spytał z nadzieją w głosie.

- Nie wiem co się stało. Ale wiem, że chcę zostać Jedi. Kiedy zacznę trening?- Nie spodziewał się tego. Przez chwilę staliśmy w milczeniu. Ja- spokojna, chociaż trochę skołowana przez wcześniejsze wydarzenia. Generał Organa- stojąca jak wryta, spoglądająca raz na brata, raz na mnie. I Skywalker- wielki mistrz Jedi, który nie wie, co odpowiedzieć szpiegowi. Czekałam w milczeniu.

- Niedługo.- Nie to chciałam usłyszeć.

- A kiedy zbuduję miecz?- Wydawał się, być jeszcze bardziej zdziwionym.

- Najpierw, chcę wiedzieć co się stało. Potem szkolenie.- Powiedział.- I miecz.- Dodał wręcz szeptem.

Generał Organa chwyciła mnie pod ramię i zaprowadziła do mojej chatki.


Leia

Odprowadziłam Rey. Od razu po wejściu, dziewczyna rzuciła się na łóżko. Nawet nie zwróciła uwagi na zaschniętą krew na jej ubraniu. Po chwili jej oddech się wyrównał. Zasnęła. Wróciłam do Luka.

Mój brat, siedział na krześle po drugiej stronie biurka. Intensywnie myślał. Usiadłam na przeciwko niego, na moim fotelu. 

- Jak myślisz Luke, co się stało?- Spytałam z nadzieją w głosie. Nadzieją, że Luke coś wymyślił.

- Nie mam pojęcia.- Moja nadzieja umarła.- Chciałem, na prawdę próbowałem to zobaczyć w jej wspomnieniach. Ale widziałaś. Tam było pusto. Albo, coś się stało z jej umysłem, albo potrafi schować wspomnienia. Jednak stawiam na to pierwsze. Druga opcja jest bardzo ciężka do wykonania. To czysta ciemna strona.- Powoli przytaknęłam.- Nie sądzę, aby potrafiła coś takiego zrobić. 

- A ta krew? Myślisz, że ona....- Urwałam. Nie chciałam wypowiadać tego na głos.

- Ona zrobiła coś strasznego. Nie wiemy jednak co i gdzie. I musimy się dowiedzieć. Ona nie może się widywać z innymi rebeliantami. Stwierdzą, że wpuściłaś do bazy szaleńca.

- Musimy jej pilnować Luke. Na zmianę. Raz ty, raz ja.- Zgodził się krótkim ruchem głowy.- A miecz i nauka? Zauważyłeś jak się nagle ożywiła. Jakby wcześniej jej umysł spowiła mgła.

- Racja. Mogę ją uczyć o mocy. Na razie nic więcej. Zrozum Leia, ta dziewczyna jest silna w mocy. Jest do tego podejrzana i wychodzi na to, że robi potworne rzeczy. Nie ufam jej. Dopóki nie zyskam zaufania, nie dam jej nic więcej.- Powiedział ostro, jednak z nutą strachu. Ja też się jej przestraszyłam.

- Rozumiem.- Odparłam.

- Prześpij się siostrzyczko. Dzisiaj ja popilnuję dziewczyny.- Wstał i wyszedł bez pożegnania. Może to i nawet lepiej.


Hejka!

Witam w nowym rozdziale. Jak się podobało? 

Najpierw kilka informacji.

Po pierwsze, z racji, że wróciłam do szkoły, rozdziały będą raz max dwa razy w tygodniu.

Po drugie, całkowicie zmienił mi się pomysł na to opowiadanie. Jak widzicie, na razie jest mało reylo. Ale spokojnie, wszystko przychodzi z czasem. Także czekajcie cierpliwie. 

I po trzecie, powoli zaczynam pisać swoje własne opowiadanie. Pomysł w 100% mój. Jeszcze czegoś takiego nigdzie nie widziałam, więc obserwujcie uważnie, bo prolog już niedługo. Może wam zdradzę tytuł. Tak więc, opowiadanie będzie się nazywać "Z pamiętnika podpalaczki". Kiedy się już pojawi, to dam wam info.

Ale dzisiaj długie informacje.

Do następnego i niech Moc będzie z Wami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro