Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXVII


Jack Ren

Obudziło mnie wkurzające pikanie.  Na początku, starałem się zignorować irytujący dźwięk. Niewykonalne. Mogłem otworzyć oczy i sprawdzić, co go wydaje. Jednak prawda była taka, że mi się nie chciało. 

Wspomnienia we mnie uderzyły z niewyobrażalną siłą. Max Ren. Ból Zapach spalenizny. Krzyki. Chwila spokoju. Kylo. Potem już nic nie było wyraźne.

- Widzę, że nie śpisz.- Ten głos. Kojarzę go. Wyprany z emocji, głos mojego wybawiciela.

- Zamknij się Kylo.- Mógłbym przysiąc, że na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek pokerzysty. 

- Wiesz, wcześniej nie chciałem cię niepotrzebnie denerwować, ale teraz to już nie wytrzymam. Miałem rację. Lepiej nikomu nie ufać. A ty mnie nie posłuchałeś. To tylko i wyłącznie twoja wina. Wyglądasz jak mielone mięso. W dodatku bez ręki.- Cicho prychnąłem i uśmiechnąłem się w kierunku chłopaka. 

Po chwili dotarło do mnie znaczenie tego co powiedział. Kurwa.

- Widzę, że do ciebie dotarło. Pamiętasz jak się założyliśmy, kto pierwszy straci część ciała? Postawiłem na ciebie. I miałem rację. No cóż, jakoś sobie poradzisz. Wystarczy, że przypomnisz sobie jak to jest walczyć lewą ręką. Z resztą. Pewnie dostaniesz protezę.- Słowa Kylo praktycznie do mnie nie docierały. 

- Skurwiel. Jebany sukinsyn. Zabije go, kurwa. Zabije!- Już chciałem wstać i zabrać się za mordowanie Maxa. Oczywiście, Kylo musiał mnie powstrzymać.

- Po pierwsze, nie wiemy gdzie jest. Albo ukrywa się w akademii, albo gdzieś poleciał. Zakładam niestety drugą opcję. Łowcy nagród już zostali wysłani. My na razie nie możemy nic zrobić. Ogarniasz?- Przytaknąłem.- Dobra, a teraz mi powiedz, czego od ciebie chciał?- Przypomniała mi się rozmowa. Ja pierdole.

- Osz kurwa. On wie o Rey.- Oczy Kylo niebezpiecznie pociemniały. Dla własnego bezpieczeństwa, wróciłem do łóżka.

- Coś ty mu powiedział?- Oj był wkurwiony. Mam przejebane.

- Spoko. Nawet nie zna jej imienia. Wie tylko, że masz uczennicę i, że ją szkoliłem. To wszystko.- Próbowałem go uspokoić. Bardziej jednak, starałem się uspokoić siebie. Nawet polubiłem dziewczynę. Była moją przyjaciółką, a Maxowi zdecydowanie nie spodobał się fakt, że do zakonu trafiła dziewczyna. Nawet nie chcę myśleć co by jej zrobił, jakby ją znalazł.

- On ją znajdzie. Prędzej czy później znajdzie. Jest zbyt potężna, żeby nie wyczuł jej mocy. Trzeba ją ostrzec.- Powiedział Kylo. Chyba pierwszy raz, widziałem go przestraszonego.


Rey

Weszliśmy z Finnem do drewnianej chatki. Ubrania, odłożyłam na łóżko.

- Nie przymierzysz?- Powiedział twardym głosem. O co mu chodzi?

- Może później.- Usiadłam na łóżku. Zrobił to samo.

- Czemu?- Irytował mnie. Każde jego słowo mnie irytowało. I pomyśleć, że kiedyś, był dla mnie jak brat.

- W tym mi wygodnie.- Spojrzałam na swoje buty. Czułam się "przygnieciona" jego wzrokiem.- Możesz przestać.- Podniosłam na niego wzrok. W jego oczach, było coś niepokojącego.

- Co?- Nie odpowiedziałam.- Co?!- Nie rozumiałam co się z nim działo. Jakby opętała go furia. Furia, połączona z pożądaniem. Autentycznie się go bałam. Nie wiedziałam, co mam zrobić.

- Nie rób tak.- Byłam bliska płaczu. Złapał mnie mocno za nadgarstek. Jęknęłam z bólu. 

Finn popchnął mnie na łóżko. Przygwoździł mnie do materaca swoim ciałem. Przez chwilę, nie docierało do mnie co się dzieje. Dopiero język w moich ustach, przywrócił mi na chwilę, zdolność logicznego myślenia. Próbowałam go zepchnąć, jednak był zbyt ciężki. Chciałam się jakoś wyrwać w bok. Tak żeby sturlać się z łóżka i uciec jak najdalej.  To niestety też nie podziałało. Chciałam odrzucić jego ciało mocą. Nie zadziałało. Byłam taka przerażona, że nie potrafiłam się na niczym skupić.

Pomysły się skończyły. Czekałam na najgorsze. Próbował mnie rozebrać. Całe szczęście, czarne ubranie było dopasowane, miało dużo guzików i suwaków. I co najważniejsze, materiał był na tyle gruby, że nie był by w stanie go porwać. 

Próbowałam krzyczeć, jednak słowa grzęzły mi w gardle. Udało mu się zdjąć górną część mojego ubrania. Przynajmniej zostawił mi stanik. Płakałam. W końcu już nic innego mi nie zostało. Byłam już w samej bieliźnie. Było mi tak źle. Łzy całkowicie zasłaniały widok. Spodziewałam się najgorszego. Ale nie nastąpiło. Nie czułam jego dotyku. Słyszałam charczenie. Takie przyjemne dla ucha. Jakby ryba próbowała oddychać na lądzie. Potem był huk. Coś ciężkiego zwaliło się na drewnianą podłogę, tuż obok łózka. Przechyliłam głowę w bo. Finn. Usiadłam. Kylo.


Kylo

Chciałem ostrzec Rey przed Maxem. Zostawiłem Jack samego w skrzydle szpitalnym. Idiota jeszcze tam trochę zabaluje. Poszedłem do swojej kajuty. Usiadłem na podłodze i skupiłem się na Rey. Jej emocje wręcz mnie zalały. Była załamana. Działo się coś złego. 

Szybko udało mi się nas połączyć. Przeniosłem się do jakiegoś drewnianego pomieszczenia. Rozejrzałem się po pokoju. Praktycznie pusty. Poza łóżkiem, znajdowała się tam niewielka komoda. Jednak nie zwróciłem na nią uwagi. To co działo się na łóżku... Czułem się wyjątkowo nieswojo. Nie wiedziałem czy mam się wycofać, czy co. Ale wtedy usłyszałem łkanie. Rey. Teraz już wiem, że to nie to o czym myślałem. On chce to zrobić bez jej zgody.

Niewiele myśląc, odciągnąłem chłopaka mocą i zacząłem podduszać. Ten skurwiel zasługuje tylko na śmierć. Jednak muszę mu odpuścić. Kiedy zemdlał, rzuciłem nim o ziemię. Byłem wściekły, ale musiałem się opanować. Dla Rey. 

Dziewczyna siedziała na łóżku i się na mnie patrzyła. Jej wzrok był pusty i nieobecny.  Była ubrana... skąpo. Nie mogła się czuć w tej chwili komfortowo. Musiałem się powstrzymać przed pożeraniem jej wzrokiem. Jest piękna. Podszedłem do niej powoli, po drodze zbierając koc z ziemi. Usiadłem obok niej, na skraju łóżka i narzuciłem koc na ramiona Rey. Nie wiedziałem czy mam coś powiedzieć, pocieszyć ją, czy po prostu milczeć. Rey rozwiązała mój dylemat. Przysunęła się bliżej w we mnie wtuliła. Rozpłakała się na dobre. Nie zostało mi nic innego, jak przytulenie jej mocno i uspokojenie. 

Głaskałem ją po plecach i starałem się nie myśleć, że mam przy sobie kobiet, która niezwykle mi się podoba, ubraną w samą bieliznę. To było naprawdę ciężkie. Najchętniej, poprosił bym ją, aby się ubrała. Na szczęście zaczęła się uspokajać. Po chwili już nie płakała, ale nadal trwała przy mojej piersi. 

- Mówił, że mnie kocha.- Powiedziała cicho.- Tak się chyba nie kocha.- Najchętniej bym ją z tond po prostu zabrał. Wziął do Najwyższego Porządku i nie pozwolił nikomu jej skrzywdzić. Niestety, nie mogłem. Mogła zebrać wiele cennych informacji, które, być może, zakończyły by wojnę. Nie możemy ryzykować . Już i tak mocno się zdradziłem. W tym wypadku jednak, zabiorę zdrajcy ostatnie minuty wspomnień. 

- On już cię nie skrzywdzi.- Chciałem w to wierzyć. Jednak wiem, jakie są realia. Jak raz mu się nie udało, to spróbuję znowu i znowu, dopóki nie osiągnie celu. Moja, biedna Rey.

- Obroniłeś mnie.- Szepnęła.- Dziękuję.- Pocałowała mnie delikatnie w policzek i  wtuliła się w zagłębienie mojej szyi. Pocałowałem ją w czoło i oparłem policzek na czubku jej głowy.


Rey

Byłam wdzięczna Kylo. Uratował mnie. Czy to, właśnie to, miały na myśli staruszki z Jakku? To miały na myśli, mówiąc o "księciu na białym koniu"? Mój książę nie jest księciem i raczej wątpię, aby Kylo potrafił jeździć na koniu. Mimo to, czuję się jakbym znalazła swojego księcia.

Kiedy tak trwaliśmy w uścisku, myślałam o miłości. Jak ja mam w nią uwierzyć? Chłopak, który mówił, że mnie kocha, chciał mnie zgwałcić. Albo mnie okłamał, albo miłość nie istnieje. Jednak było mi za dobrze w ramionach Kylo, żeby dalej o tym rozmyślał. Było mi ciepło i przyjemnie. Chciałam, aby ta chwila trwałą wiecznie. Może za wyjątkiem okoliczności. Moje powieki zrobiły się ciężkie, a ja cicho ziewnęłam.

- Powinnaś się przespać.- Szepnął mi do ucha Kylo. Miał rację. Ale wątpię, żebym zasnęła na tym łóżku. Na łóżku na którym, mogła mi się stać krzywda.- Spróbuj zasnąć.- Położył mnie i dokładnie przykrył.

- Nie zasnę. Nie zasnę w tym miejscu. Nie zasnę przy nim.- Wskazałam głową na nieprzytomnego Finna. 

Kylo wstał i wywalił mocą Finna za drzwi. Zatrzasnął je i położył na nie dłoń. Chyba w ten sposób da się zamykać drzwi mocą.

- Jak zostanę, to uśniesz?- Zapytał, siadając z powrotem obok mnie.

- Jak mnie przytulisz, to bardzo możliwe.- Delikatnie się uśmiechnął i ułożył obok mnie. Pozwolił mi się wtulić w jego bok. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej i przytulił jedną ręką. 

- Teraz jest tak jak powinno?

- Tak. Jest prawie idealnie. 

- Prawie?- Odwrócił głowę w moją stronę.- A czego ci brakuje Rey?

- Tego.- Powiedziałam, po czym delikatnie pocałowałam go w usta. Delikatnie się odsunęłam, ale zaraz usta Kylo z powrotem znalazły się na moich. Całuje inaczej niż Finn. Delikatniej. Nie próbuje mi wyssać języka, ani mnie zjeść. Po prostu pocałować. Chyba dla tego jest to takie miłe.

- A teraz?- Szepnął mi w usta.

- Teraz idealnie.- Pocałował mnie jeszcze raz, po czym życzyliśmy sobie dobrej noc i odpłynęłam.


Hejka!

I tak o to, Jack dostanie metalową rękę. Chociaż wiem, że nie to was najbardziej interesuje ;)

Finn zdecydowanie jest niewyżytym seksualnie psycholem. Na szczęście, Rey ma swojego księcia, nie księcia. Kylo szybko potrafi poprawić jej humor.

Koniecznie dajcie znać co sądzicie o rozdziale.

Widzimy się jutro. 

P.S. Jutro nadal maraton, więc tak jak dziś, dwa rozdziały.

Niech Moc będzie z Wami!





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro