Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIII

Rey

Położyłam się na łóżku, a Kylo obok mnie. Ułożył rękę tak, żebym mogła położyć na niej głowę. Jak na poduszce. Wtuliłam się w bok chłopaka, a on mnie do siebie przyciągnął. Leżeliśmy tak i milczeliśmy. To nie była niezręczna cisza. Każde z nas było pogrążone w swoich myślach. Dopiero po kilku minutach, Kylo zaczął rozmowę.

-To już rano. Jak chcesz to zrobić?- Zapytał i spojrzał na mnie.

- Jeszcze do końca nie wiem. Nie chcę o tym myśleć. Chyba po prostu, będę improwizować.- Odparłam, mocniej się w niego wtulając.- Teraz będzie mi jeszcze trudniej.- Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się smutno. 

- I tak będziemy się widzieć. Będziesz mi składała raporty przez nasze połączenie. Nie ma bezpieczniejszej formy. Jeśli zrobisz to umiejętnie, to nikt nie zauważy.

- Wiem. Ale to nie to samo. I tak będę tęsknić.- Zrobiłam bardzo smutną minę, trochę specjalnie. Cicho się zaśmiał i pocałował. Delikatnie, przelotnie. Było mi mało, więc westchnęłam i udałam obrażoną. 

- Nie obrażaj się już. Idź spać, jutro ciężki dzień- Mówiąc to, przykrył nas kołdrą. Poprawiłam się i zrobiłam jak Kylo kazał.

Jutro będzie ciężki dzień.


Kylo

Kiedy się obudziłem, Rey nie było w łóżku. Przejechałem ręką po części materaca, na której spałą. Ciepła. Czyli dopiero wyszła. Po chwili usłyszałem szum prysznica. Postanowiłem, że na nią poczekam. W końcu musimy się pożegnać. 

Wyszła z łazienki w rozpuszczonych włosach. Nigdy jej tak nie widziałem. Nie spodziewałem się, że jej włosy są aż takie długie. Nabrałem ochoty, żeby ich dotknąć. 

Rey usiadła obok mnie.

- Czyli teraz się widzimy ostatni raz?- Zapytała smutno.

- Nie ostatni. Jeszcze się zobaczymy. Po twojej misi.

- Muszę ją szybko wykonać.- Uśmiechnęła się, ale widziałem, że jest blisko płaczu. Objąłem ją ramieniem. Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale wiedziałem, że to i tak nic nie da. Oparła głowę na mojej piersi i cicho westchnęła.- Będę tęsknić.

- Ja też.- Rey spojrzała na wyświetlaną godzinę.

- Muszę już iść.- Wstała i pospiesznie związała włosy. Już miała iść, ale nie mogłem puścić jej bez pożegnania. Złapałem ją za nadgarstek i odwróciłem przodem do siebie. Miała oczy pełne łez. Pocałowałem ją z pasją. W końcu ma o mnie nie zapomnieć. Oddała pocałunek w którym trwaliśmy naprawdę długo. W końcu się od siebie odsunęliśmy. 

- Do zobaczenia.- Powiedziała cicho i naciągnęła kaptur na głowę.

- Do zobaczenia.- Już jej nie było.


Finn

Rey mnie zniszczyła. Roztrzaskała. Wyrwała serce, podeptała, pocięła mieczem świetlnym, skleiła i wsadziła z powrotem do mojej klatki piersiowej. Nigdy wcześniej, nie czułem się taki niepotrzebny. Poe próbował mnie jakoś pocieszyć, ale marnie mu to wychodziło. Bardziej mnie dobijał zamiast poprawiać humor. Jest beznadziejny w tek klocki.

Rano, drzwi do naszej celi uchyliły się. Do środka wcisnęła się postać w czerni. "Czyli to koniec"- pomyślałem. Zginę z ręki Rena w celi w Najwyższym Porządku. Bohaterska śmierć. 

Postać odwróciła się do nas przodem i zdjęła kaptur. Rey. Jeszcze gorzej. Zabije mnie moja ukochana. Ona jednak się uśmiechnęła. Naprawdę i szczerze. To nie był wredny uśmiech. Podeszła do mnie i rzuciła mi się na szyję. Czy to podstęp?

- Rey?- Nie do końca rozumiałem, co dziewczyna robi.

- O Finn. Tak się martwiłam.- Wyszeptała tuż przy moim uchu. Co tu się dzieje? Odsunęła się i usiadła na ziemi obok mnie.- Musimy uciekać. Nie mamy zbyt wiele czasu.

- Uciekać? O czym ty kobieto mówisz?- To był Poe. Siedział na przeciwko Rey i usiłował zabić ją wzrokiem.

- Uciekamy do Ruchu Oporu. Na prawdę myślałeś, że wybrałam Najwyższy Porządek? Nigdy bym tego nie zrobiła.- Czyli, ona...

- Dlaczego się tak zachowywałaś kiedy mnie przesłuchiwałaś?- Dręczyło mnie to pytanie.

- Musiałam. Jack Ren przez cały czas mocą sprawdzał o czym rozmawiamy. Musiałam taka być. Musiałam się tak zachowywać. Przepraszam Finn. Wybaczysz mi?- Spojrzała na mnie smutnymi oczami łani.

- To nic. Ważne, że jesteś cała.- W duchu odetchnąłem z ulgą. Wiedziałem. Rey jest za dobra dla ciemnej strony.

- Nie ma czasu.- Powiedziała wstając. Z powrotem naciągnęła na głowę kaptur.- Uciekamy.- Pospiesznie wstałem. Jednak Poe nadal siedział i patrzył na Rey spode łba. 

- Poe, chodź. W końcu mamy szansę uciec.- On jednak nie drgnął.

- Nie ufam jej.- Oskarżycielko wskazał palcem na Rey.- Skąd masz pewność, że to wszystko nie jest ściemą? Co jeśli zaprowadzi nas do plutonu egzekucyjnego? 

- Poe. Znam ją. Wierzę jej i ufam. Ręczę za nią.

- Halo. Ja tu nadal jestem.- Spojrzeliśmy na dziewczynę w czerni. - Nie ma czasu. Zaraz patrole ruszą. To jedyna taka okazja. Mamy okienko. Albo idziesz, albo giniesz Dameron.- Powiedziała władczo. Poe w końcu się podniósł.

- Dobra paniusi. Idę, ale jak mnie zabijesz, albo sprawisz, że zginę. to wrócę do żywych i cię zabije. Rozumiesz?- Rey się na to uśmiechnęła.

- Tak, rozumiem. Chociaż chciałabym zobaczyć jak wychodzisz z grobu. Idziemy. Macie być cicho.- Kiwnąłem głową i wyszliśmy z celi.


Rey

Miałam w planach pocałować Finna na dzień dobry, ale nie dałam rady. To byłoby dla mnie zbyt wiele. Czułabym się z tym źle. Jakbym zdradzała Kylo. Przez  samo myślenie o całowaniu Finna, robiło mi się niedobrze. A kiedy myślę o moim ostatnim pocałunku z Kylo, to mam ochotę się rozpłakać. Nie wiem co prawda co do niego czuję, ale wiem, że już mi go brakuje.

W końcu wyszliśmy z celi. Ten cały Poe mi nie ufał. Nie dziwię mu się. Pierwsza część trasy była banalnie prosta. Jack i Kylo pousuwali wszystkie patrole. Dopiero później mają się pojawić. Wszyscy szturmowcy mają przestawione blastery. Nie zabiją, ale mogą zranić. Cały Najwyższy Porządek zna plan. Wiedzą, że nie jestem zdrajcą. Oczywiście połowa albo większość mi nie wierzy, ale zostali poinformowani.

Idziemy za wolno. Finn kulał na jedną nogę.

- Musimy iść szybciej. Nie zdążymy.- Szepnęłam.

- Nie mogę szybciej. Postrzelili mnie w nogę, ciężko mi się chodzi.- Powiedział cicho Finn.

- Musisz zacisnąć zęby i o  tym nie myśleć. Przykro mi Finn. Tak trzeba.- Chłopak przytaknął i zebrał się w sobie.

W końcu natrafiliśmy na patrol. Tak jak mówił Kylo, było to pięciu szturmowców. Oczywiście mieli nakaz aby spróbować nas zatrzymać. Wiedzieli, że czeka ich śmierć. Nie miałam miecza świetlnego, ponieważ jeszcze nie jestem na to gotowa. Tak przynajmniej powiedział Jack. Ale miałam blaster i przede wszystkim moc. Szybko się z nimi uporałam. Pociski odbijałam mocą, przez co wracały do osób, które wystrzeliły naboje. Po krótkiej chwili, wszyscy leżeli nieprzytomni. Ruszyliśmy biegiem do hangaru.

- Wiem, gdzie jest Sokół.- Powiedziałam pospiesznie. Tak było w planie. Sokół Millenium nadal znajdował się w hangarze Najwyższego Porządku. Nikt przy nim nie majstrował, więc stał, tam gdzie wylądował. 

Wbiegliśmy do hangaru. Tam już czekała na nas grupa powitalna. Wymieniliśmy się kilkoma strzałami. Nagle poczułam piekący ból w ramieniu. Trafił mnie. Nawet wiem, który to. Postrzeliłam pozostałych, a tego który mnie zranił udusiłam mocą. Należało mu się. Wbiegliśmy na pokład Sokoła. Poe rzucił się w kierunku kokpitu. Już po chwili wylatywaliśmy z hangaru. Finn ustawił koordynaty i weszliśmy w nadprzestrzeń. 

Spojrzałam na postrzelone ramię. Spodziewałam się ujrzeć oparzenie. To jednak była rana. Pocisk rozerwał mi skórę. Po całej mojej ręce lała się krew. "Muszę coś szybko zrobić"- pomyślałam. Odwiązałam bandaż ze zranionej ręki. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Zdjęłam pelerynę, nagle zrobiło się bardzo gorąco. Udało mi się znaleźć apteczkę. Jednak okazało się, że poza nożyczkami, nic w niej nie ma. Lepsze to niż nic. Z peleryny odcięłam gruby pas. Posłuży mi za opatrunek. Z racji, że moja prawa ręka była ranna, miałam problem z opatrzeniem jej. 

- Co się stało Rey?- To był Finn.- Matko jesteś blada jak ściana.- Spojrzał na moje ramię.- I ranna. Daj pomogę ci.- Nie chciałam, żeby mnie dotykał. Jednak uznałam jego pomoc za konieczną. Lewą ręką, nic nie zdziałam.

Przelał moją ranę wodą. Trochę szczypało, jednak nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Obwinął mi ramię uciętym paskiem z peleryny. Kiedy skończył, założył mi pasmo włosów za ucho. Nie spodobało mi się to. Stłumiłam grymas. 

- Boli cię Rey?

- Nie jest najgorzej.- Tak na prawdę to strasznie bolało. 

- W bazie ci zszyją.- Jego twarz zaczęła się niebezpiecznie przybliżać. Miom pierwszym odruchem była ucieczka. Niestety, to by mnie zdradziło. Więc siedziałam tak bez ruchu i czekałam na jego następny ruch.

Pocałował mnie. Nieśmiało i delikatnie. Przynajmniej tyle. Zmusiłam się do oddania pocałunku. Na szczęście ta katorga trwała tylko krótką chwilę. Oderwał się ode mnie i zakłopotany spojrzał na swoje buty. Dopiero teraz zauważyłam, jakim jest ciamajdą. Jaki chłopak się tak zachowuje po pocałowaniu dziewczyny? Musiałam powstrzymać napad obrzydzenia.

- To było...miłe.- Powiedziałam i postarałam się uśmiechnąć. Nie wiem co z tego wyszło. Finn podniósł na mnie wzrok. 

- Tak, było całkiem przyjemnie.- Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Na co ja się zgodziłam?


Hejka!

Witam bardzo serdecznie w kolejnym rozdziale.

Jak wrażenia? Doszło do tego, czego nikt nie chciał, czyli Rey z Finnem. Przynajmniej jej się nie podoba. 

Do następnego i niech Moc będzie z Wami!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro