Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XLIII

Rey

- Kylo.

Chciałam go obudzić. Jednak dźwięk, jaki wydał się z mojego gardła, przypominał bardziej cichy charchot. Język miałam wysuszony na wiór. Tak bardzo chciało mi się pić, ale nie potrafiłam się podnieść. Moje starania sprawiły tylko, że Kylo puścił moją dłoń. Nie wiedziałam jak go obudzić. Chciałam się szamotać, ale marne próby wstania wycisnęły ze mnie wszelkie siły. Dlatego leżałam tak z głową na boku i patrzyłam na chłopaka.

Wyglądał źle. Siedział pokrzywiony jak serpentyna. Włosy, zdecydowanie za długie, opadały mu leniwie na czoło. Mimo iż światło było wyłączone, widziałam jego sińce pod oczami. Musiał być bardzo zmęczony. Wykończony, a mimo to był tu przy mnie. Kiedy tak o tym pomyślałam, zrobiło mi się przyjemnie ciepło na sercu. Przecież to musi coś oznaczać. 


Kylo

Znowu śniłem. A śniła mi się ona. 

Uśmiechała się do mnie delikatnie. Wyciągała dłoń w moim kierunku. Tak bardzo chciałem ją złapać, ale ona za każdym razem mi umykała. Śmiała się i uciekała przede mną po kwiecistej łące. Jej lśniące loki powiewały na wietrze. Pojedyncze promienie słoneczne, odbijały się ciepłą barwą od jej karmelowej skóry. Jaka ona była idealna.

Nagle jej uśmiech przygasł. Najgorsza część snu. Zaczęła bezwładnie upadać, a ja nie mogłem jej złapać. Robiła się przezroczysta, a po chwili znikała. I cały świat znikał. Słońce zachodziło, kwiaty więdły. I ten głos, rozbrzmiewający twardo w mojej głowie.

" Nie zdążyłeś."

I wtedy obudziło mnie nieznośne pikanie. Poderwałem się i sięgnąłem po komunikator. 

- Czego?- Nawet nie spojrzałem na wyświetlacz. 

- Może grzeczniej?- Warknął Hux.

- Gadaj czego chcesz. 

- Słuchaj no gówniarzu! To jest mój statek i to ja jestem jego Generałem! Więc jeśli chcesz jeszcze pożyć, to naucz się kultury!- Generał gotował się ze złości. Zresztą podobnie jak ja.

- Nie to ty mnie posłuchaj. Musisz wiedzieć, że jestem w stanie udusić cię na odległość. Dlatego, jeżeli masz jakąś sprawę, to gadaj a nie groź mi, bo to się dla ciebie źle skończy. A domyślam się, że chcesz jeszcze pożyć.- Przedrzeźniłem go.

Mówiłem spokojnie, jednak czułem narastający strach Huxa. Dobrze. Musi się kogoś bać.

- Znowu namierzyli Maxa Rena. Cały czas jest w akademii.

Po tym, od razu odrzuciłem połączenie. Byłem wściekły. Dzwoni do mnie w środku nocy i mi przerywa. Naprawdę miałem ochotę go chociażby poddusić. 

- Kylo.- Słaby głos wychrypiał moje imię. 

Rozejrzałem się nerwowo po sali szpitalnej. Nikogo tu nie było. Tylko ja i Rey.

Rey!

Miała otwarte oczy. Obudziła się. W pierwszym odruchu pragnąłem ją mocno przytulić. Trzymać w ramionach i wyznać, co do niej czuję. Jednak nie mogłem tego zrobić. Ani przytulić, ze względu na obrażenia jakie odniosła, ani wyznać miłości. To zdecydowanie nie jest dobry moment. 

- Obudziłaś się.- Sięgnąłem do jej policzka, aby upewnić się, że jest prawdziwa. Że nie rozpłynie się w powietrzu, razem z całym światem. 

Była tu. Jej skóra pod palcami była gładka, ale sucha jak papier. Jakbym gładził kartkę papieru. Delikatnie się uśmiechnęła. 

- Dasz mi wody?- Cicho wychrypiała. 

Wypełniłem jej prośbę w małym amoku. Nie docierało do mnie co się dzieje. Wlałem trochę wody do szklanki i zorientowałem się, że trzęsą mi się ręce. Nie wiedziałem czy jest to spowodowane emocjami czy niewyspaniem. 

Pomogłem Rey usiąść. Była bardzo osłabiona, więc musiała się o mnie oprzeć aby nie polecieć bezwładnie na bok. Podtrzymywałem szklankę, a dziewczyna piła łapczywie.

- Dziękuję.- Głos Rey już bardziej przypominał jej naturalny. 

Położyła się znowu, a ja poszedłem po droida. 

Robot badał dziewczynę, a ja niespokojne chodziłem w te i z powrotem. Obudziła się. Byłem szczęśliwy. Ale się bałem. Bałem się, bo kiedy była nieprzytomna to nie musiałem się obawiać, że zauważy w moim zachowaniu coś dziwnego. Że dowie się, co do niej czuję. Nie wiem jak by na to zareagowała. Czy też coś do mnie czuje? Czy by mnie wyśmiała? 

Droid już dawno wyszedł, a ja walczyłem sam ze sobą. Tak bardzo chciałem, żeby wiedziała. I żeby odwzajemniała moje uczucia. Może to głupie i dziecinne, ale zdałem sobie sprawę jak bardzo potrzebuję miłości. Potrzebuję być kochany. W końcu nigdy tego nie zaznałem. I teraz się to na mnie odbija. A jednak jestem Renem. Jedyne co powinno mi być potrzebne do życia, do moc. Jednak od czasu walki w bazie Rebeliantów, praktycznie zaprzestałem wszelkich treningów. Moje myśli nie skupiały się na niczym innym, poza Rey. 

Z jednej strony było to cudowne. W końcu miałem kogoś ważnego. Miałem osobę, o którą warto się troszczyć i martwić. Ale wszystko ma dwie strony- lepszą i gorszą. Ta gorsza była przytłaczająca. Denerwowała mnie. Bo byłem od niej uzależniony. Najpierw liczyła się Rey, potem wszystko inne. Zaburzyła moje spojrzenie na świat. Nagle zacząłem patrzeć przez pryzmat Rey, a nie potęgi. Ona we mnie budziła dawnego mnie.

Dwa głosy walczyły w mojej głowie. Kylo Ren i do niedawna martwy, Ben Solo. Łączyło ich tylko jedno. Miłość do Rey. Ale każdy okażę ją w inny sposób. Jeden może skrzywdzić, a drugi się wiecznie boi. To mnie wręcz doprowadzało do szału. 

Dlatego, postanowiłem zrobić sobie od Rey przerwę. Już się obudziła, jest bezpieczna. Mogę się od niej odciąć i wszystko przemyśleć. Obym tylko nie utonął w moich myślach, bo jest ich całkiem pokaźna ilość.


Hejka!

Tak to już jest. Jeden rozdział dobry, drugi znacznie słabszy. Jest to irytujące, ale prawdziwe. I trzeba się z tym pogodzić. 

Mam nadzieję, że to co znalazło się w rozdziale ma sens i nic nie pomieszałam. No i oczywiście, że się wam podobało.

Do następnego i niech Moc będzie z Wami!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro