XI
Leia
Całą noc wspominałam z Lukiem stare czasy. Śmialiśmy się ze starych żartów, ale i niestety rozdrapaliśmy stare rany. Wtedy była nas trójka. Gdyby Han żył... Nie powinnam o tym rozmyślać. Kiedy tylko o nim myślę, nie mam siły na nic. Najchętniej zamknęłabym się w pokoju i płakała w poduszkę. Jednak nie mogę tego zrobić. Ruch Oporu na mnie liczy. Nie mogę zawieść tych wszystkich ludzi. Ludzi którzy walczą w słusznej sprawie.
Teraz będzie łatwiej. Musi być łatwiej. Mam przy sobie mojego brata, a Rebelia zyskała sojusznika. Tak, zdecydowanie będzie lepiej.
Jedyny problem sprawiła Rey. Nie mieliśmy pojęcia gdzie dziewczyna, może się znajdować. Finn rozpaczał. Bał się o nią. To zrozumiałe. Jednak jego wymyślone historie, o tym co dziewczynie mogło się przydarzyć, denerwowały już każdego. Najbardziej możliwą opcją, było oczywiście porwanie przez Najwyższy Porządek. Taki tylko problem, że kiedy Rey leciała do Luka, na trasie nie stacjonował żaden statek wroga. Dlatego też, nie ma chętnych aby lecieć na Niszczyciela. Poza Finnem oczywiście. Nie puszczę go, ponieważ czuję, że może zrobić coś głupiego.
Rey
Dziesięć minut przed szóstą drzwi, jak się okazało celi, otworzyły się. Niepewnie za nie wyszłam. Na korytarzu panował nieprzyjemny mrok. Było zimno. Śmierdziało zgnilizną i innymi potwornymi wydzielinami . Ruszyłam przed siebie. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie mam pojęcia, gdzie znajduje się sala treningowa. Przecież Kylo mnie zabije jak się spóźnię.
Zaczęłam rozmyślać nad trafieniem do celu. Z mocy nawet nie próbowałam korzystać. Na mojej kostce nadal tkwiła ciężka bransoleta. Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Przypomniałam sobie nasze dziwne i niewytłumaczalne połączenia. Może udało by mi się go jakoś wyczuć?
Usiadłam na ziemi w pozycji do medytacji. Postanowiłam zabawić się w prawdziwego użytkownika mocy. W głowie w kółko powtarzałam imię mojego nowego mistrza. Jak to dziwnie brzmi. Mam mistrza. I to w dodatku Kylo Rena. A pomyśleć, że miałam lecieć na nauki do Luka Skywalkera.
Wyobrażałam sobie jego postać. Nagle pod moimi powiekami zaczęła pojawiać się czerwona kropka. Mimo iż miałam zamknięte oczy, widziałam korytarz. Krwisty punkcik zaczął podskakiwać i przesuwać się przed siebie. Zdziwiona ruszyłam za nim.
Kropka skakała i odbijała się od ścian coraz szybciej. W pewnym momencie zaczęłam biec. Przypomnę, że miałam zamknięte oczy. Wydawało mi się, że ktoś za mną coś zawołał, ale nie zwróciłam na to zbytniej uwagi. Musiałam gonić punkcik. Czułam się jak kot biegający za światłem lasera. Kiedyś na Jakku ktoś tak właśnie, bawił się ze zwierzakiem. Nie powiem, ciekawe doświadczenie.
Hux
Dziewczyna prawie we mnie wbiegła. W sumie to się nie dziwie. Jak się biega po korytarzu z zamkniętymi oczami to wcześniej czy później, kogoś się staranuje. Zawołałem za nią, żeby patrzyła jak lezie. Chyba nie usłyszała.
W drodze do biura zastanawiałem się, co ona jeszcze tu robi. Pewnie Ren chce zrobić z niej swojego ucznia. Będę musiał z nim o tym porozmawiać. Smarkacz nawet nie raczył mnie poinformować, że na moim statku będzie znajdowała się kolejna osoba, czuła na tą całą moc. Myśl o następnym Renie sprawia, że mimowolnie trzęsę się ze strachu.
Kylo
Celowo nie powiedziałem Rey gdzie znajduje się sala treningowa. Chciałem zobaczyć jak się tłumaczy. Jednak ku mojemu zdziwieniu, dziewczyna wbiegła do sali minutę przed szóstą. Kiedy zauważyła moją zdziwioną minę, uśmiechnęła się triumfalnie.
Zdecydowanie coś się w niej zmieniło. Jeszcze dwa dni temu, bała się na mnie spojrzeć, a teraz denerwuje mnie specjalnie. Ciekawe skąd ta zmiana.
- Nie uśmiechaj się już tak głupio. Jak tu trafiłaś?- Tak jak się spodziewałem, uśmiechała się dalej. Denerwowała mnie bardziej, niż wtedy, kiedy milczała.
- Chyba mi MISTRZU nie uwierzysz.- Zdecydowanie nacisnęła na słowo "mistrz".- To dzięki naszemu połączeniu w mocy.- Spojrzałem na nią zaciekawiony. Mój wzrok mimowolnie zjechał na jej kostkę. Bransoleta nadal się tam znajdowała.- Zaczęłam medytować i skupiłam się na twojej osobie. Czerwona kropka mnie do ciebie zaprowadziła.- Powiedziała dumnie.
- Czerwona kropka? Serio?- Chciało mi się śmiać, jak to usłyszałem. Dziewczyna ma zbyt bujną wyobraźnię.
- Tak kropka. Co w tym dziwnego? Może głupio brzmi ale zadziałało. Tylko to się liczy. Prawda mistrzu?- Chyba nigdy nie irytowało mnie żadne słowo. Rey to zmieniła. Słowo "mistrz" w jej wykonaniu, było niesamowicie denerwujące.
- Prawda. Koniec gadania o twoich kropkach.- Przewróciła oczami.- Teraz trening.- Mocą zdjąłem bransoletę z nogi dziewczyny. Przytłoczenie nagłą ilością mocy, zwaliło ją z nóg. Niestety ale będzie to znosiła codziennie. Dopóki jej nie zaufam. Podniosła się z ziemi znacznie szybciej niż myślałem. Rzuciłem w jej stronę treningowy miecz świetlny.- To treningowy miecz. Nie zabijesz nim nikogo, jedynie możesz oparzyć.- Zafascynowana dziewczyna odpaliła miecz. Pomarańczowe światło oświetliło jej twarz.- Przygotuj się. Stań pewnie. Zobaczymy co umiesz.
Nasza walka nie trwała zbyt długo. Po paru wymianach uderzeń, podciąłem jej nogi. Dziewczyna wywaliła się do tyłu, wypuszczając miecz z rąk. Kopnąłem go w kąt sali i przyłożyłem swoje ostrze do jej szyi.
- Przegrałaś.- Rey nie walczyła najgorzej, jak na drugi raz. Jest wiele do poprawy i nauczenia jej, ale jednak było dobrze.- Jesteś beznadziejna. Nawet nie potrafisz dobrze miecza trzymać.
- Dziękuję za komplement mistrzu. - Teraz to ja ją wkurzyłem. I dobrze. Ren kieruje się wściekłością. Teraz będzie lepiej.
- Jeszcze raz.- Oznajmiłem, stając w pozycji.
Rey
Nie mam pojęcia ile razy walczyliśmy. Straciłam rachubę przy pięciu. W końcu kiedy upadłam po raz kolejny na już nieźle obite biodro, usłyszałam słowa, o których marzyłam.
- Na dziś starczy. Od jutra będziesz miała dwa treningi. Rano, tak jak dzisiaj i wieczorem. Nie było za dobrze ale masakry też nie było. Możesz wrócić do pokoju. Chodź.- Powiedział, zapinając mi z powrotem bransoletę na kostce.
Zrobiło mi się słabo, ale zaraz minęło.
Szliśmy w milczeniu. Po drodze zastanawiałam się na słowami Kylo. "Nie było masakry". To chyba była pochwała. Warto było się tak obić i zmęczyć, aby usłyszeć takie słowa od Mistrza Zakonu Ren.
Kylo odprowadził mnie pod drzwi i poszedł do siebie. Marzyłam o śnie. Jednak musiałam się wykąpać. Cała kleiłam się od potu. Musiałam też posmarować szyję i przeszukać pokoju w celu znalezienia czegoś na siniaki i oparzenia.
Rozebrałam się i weszłam pod zimną wodę. Mimo, że wszystkie rany po poparzeniach piekły niemiłosiernie, to i tak było mi przyjemnie. Umyłam się i zawinęłam szczelnie w ręcznik. W szafce pod umywalką, znalazłam niewielką apteczkę. W środku znajdowało się wszystko, czego potrzebowałam.
Najpierw zajęłam się siniakami. Tłustą maść nałożyłam na biodro, kolana i ramiona. Poparzenia na rękach, posmarowałam przezroczystym żelem chłodzącym. Powinno być lepiej.
Założyłam na siebie czarne dresy i koszulkę w tym samym kolorze. Przeszłam do głównego pokoju. Na stole czekał na mnie posiłek. Postanowiłam, że najpierw posmaruję szyję, a potem zjem.
Na łóżku leżało niewielkie zawiniątko od droida medycznego. Bandaż, maść i pojemniczek z proszkiem do rozrobienia w wodzie. Posmarowałam szyję i zawinęłam ją bandażem. Było to dość trudne, ze względu na obolałe ręce. Do szklanki z ciepłą wodą, wsypałam miarkę proszku. Podziwiałam jak płyn gęstnieje i zmienia kolor. Zjadłam zawartość szklani i zabrałam się za, chyba, obiad. Była to sałatka i różnymi warzywami i kawałkami jakiegoś mięsa.
W trakcie posiłku, zaczęłam myśleć o Ruchu Oporu. O dziwo nie było mi przykro. Nawet jak myślałam o Finnie, nie chciało mi się płakać. W końcu czemu niby miałam cierpieć? Co z tego, że go nie kocham? To jego problem, nie mój.
Z tą myślą położyłam się na łóżku i zasnęłam.
Cześć wszystkim!!!!!!!!
Co sądzicie o nowym rozdziale?
Zachęcam do komentowania. Nie ukrywam, że każdy komentarz ,motywuje do dalszego pisania.
Niech Moc będzie z Wami!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro