VIII
Poe
Stwierdziłem, że najlepszy będzie x-wing. Mamy kilka w zapasie, więc nawet nikt się nie skapnie, że jednego brakuje. Ta cała Rey musi być naprawdę cudowna, skoro Finn jest w stanie rzucić wszystko i do niej lecieć. Ja bym tak nie potrafił. Chyba, że to zależy od kobiety. Może jeszcze kiedyś znajdę swoją Rey. Załadowałem Finna do myśliwca i życzyłem mu powodzenia. Ale jaja. Mój kumpel leci do miłości swojego życia.
Kylo
Razem z Rey postanowiliśmy przejrzeć książkę. Stwierdziłem, że przez te kilka dni mogę sobie pozwolić na spędzanie czasu z dziewczyną. Było to dla mnie kojące. Jej światło mnie uspokajało. Jednak niedługo będę zmuszony ugasić w niej jasną stronę. Jeszcze nie teraz.
W księdze nie było praktycznie tekstu. Wszystkie strony były zapełnione tajemniczymi rysunkami. Coraz bardzie mnie to intrygowało. Zastanawiam się tylko, po co ktoś podrzucił ten tom Rey. Jak użytkowniczka jasnej strony mocy, miała by zrozumieć księgę Sithów? Nawet ja, Wielki Mistrz Zakonu Ren nie znam znaczenia tych obrazków. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Rey.
- A Sithowie nie mieli jakiegoś kodeksu?- Spojrzałem na nią zaciekawiony. Gestem dłoni kazałem jej kontynuować.- Skoro mówisz, że to księga Sithów, to może ma coś wspólnego z ich kodeksem.
- To my mogło mieć sens.- Wstałem i ruszyłem w kierunku drzwi.
- Kylo?
- Zaraz wrócę. Muszę coś tylko przynieść.- Wszedłem do swojego pokoju i złapałem za kawałek pergaminu i pióro. To idealny moment aby Rey przyswoiła kodeks.
Wróciłem do pokoju dziewczyny. Patrzyła na mnie pytajonco. Usiadłem obok niej na ziemi i zacząłem pisać.
"Spokój to kłamstwo- jest tylko pasja". Podczas pisania każdego słowa, powracały do mnie wspomnienia. Mój wuj zawsze mówił, że spokój jest najważniejszy. Kłamał cały czas. Ja nie byłem i nie jestem spokojny. Prawdopodobnie nigdy nie będę. Całe szczęście, szybko się o tym dowiedziałem.
"Dzięki pasji osiągamy siłę". To właśnie ona sprawiła, że stałem się najsilniejszy. Stałem się Wielkim Mistrzem Zakonu Ren. Dobrowadziłam mnie do tego moja wściekłość.
"Dzięki sile osiągam potęgę". Moja potęga jest namacalna. Wyczuwają ja nawet osoby nie czułe na moc. Dlatego budzę postrach w galaktyce.
"Dzięki potędze osiągany zwycięstwo". Jeszcze nie wygrałem wojny. Ale wiem, że tak się stanie. Najpierwszy wygram z Rey- przeciągnę ją na ciemną stronę. Potem zwycienżę że Snokiem- stanę się Najwyższym Przywódcą, zabijając go. Na koniec zdobędę galaktykę i wszyscy padną przede mną na kolana.
"Dzięki zwycięstwu zrywam łańcuchy". Tak też się stanę. Jak wygram będę wolny. Nikt nie będzie mi rozkazywał. Nie będzie nikogo nade mną.
"Moc mnie uwolni". Nie zawsze się z tym zgadzałem. Na początku, kiedy się uczyłem, moc mnie przytaczała. Było to dla mnie ciężkie. Teraz nie wyobrażam sobie bez niej życia.
Przez cały czas jak pisałem, Rey patrzyła zaciekawiona na kartkę. Kiedy napisałem ostatnią linijkę i oderwałem pióro od kartki, zapytała:
- To jest ten kodeks?
- Tak to kodeks Shitów. A o co chodzi?
- Jakoś wydaje mi się, że kiedyś już to słyszałam.- Spojrzałem na nią zdziwiony. Niby gdzie miała go słyszeć? Na Jakku? Błagam.
Nie ciągnęliśmy tego tematu. Każde z nas przyglądało się tajemniczemu rysunkowi i kodeksowi. Nic nie przychodziło nam do głów.
- No dobra. Zostawmy to na później. Chodźmy potrenować.- Wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia.
Rey natomiast ciągle siedziała i patrzyła się pusto w księgę.
- Rey. Chodź.- Nie odpowiedziała. Zaczynało mnie to już irytować.- Rey czy ty mnie w ogóle słuchasz?- Starałem się nie podnosić głosu. Jednak bardzo łatwo jest mnie wyprowadzić z równowagi. Nie wytrzymałem. Podszedłem do dziewczyny i brutalnie podniosłem ją z ziemi. W zasadzie to pociągnąłem.
Znowu była wystraszona. Tak nie może być! Ona ma być Renem! Moim uczniem! Jednak jakaś cząstka mnie nie chciała jej skrzywdzić. Tylko to powstrzymywało mnie przed uderzeniem jej w twarz. Nie mogę być słaby. Rey sprawia, że wychodzą ze mnie resztki Bena. Ale ja jestem Kylo Ren i żadna kobieta, nawet taka jak Rey, nie sprawi, że stanę się znowu tym słabeuszem.
Milczała cały czas. Coś we mnie pękło. Zacząłem ją podduszać. Przestałem dopiero w chwili, w której zaczynała mdleć. Jestem jej mistrzem. Mogę z nią zrobić co mi się podoba. Kiedy chcę ją zabić, to ją zabijam. I już. Nie chcę tego jednak robić. Bardziej przyda mi się żywa niż martwa.
Stojąc tak i patrząc na nią z góry, stwierdziłem, że nie zasługuje na swój pokój. Podniosłem ją i ruszyłem w kierunku cel.
Finn
Za jakieś pięć minut wylonduję. Zaczynam się strasznie stresować. Finn spokojnie. Wdech, wydech. To przecież nic trudnego. Musisz tylko wyznać miłość najcudowniejszej kobiecie jaká spotkałeś w całym swoim życiu. Pestka.
Jednak już przy lądowaniu, coś zaczęło mi się nie zgadzać...
Hejka!!!!!
Dość dawno nie było rozdziału, za co was bardzo przepraszam, ale najzwyczajniej nie znalazłam czasu.
Mam nadzieję, że Święta minęły wam dobrze.
Dzisiaj rozdział trochę krótszy, ale to dlatego, że piszę na telefonie. Mój nadgarstek nie daje już rady haha.
Do następnego rozdziału i niech Moc będzie z Wami!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro