Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LII


Kylo

Byłem wściekły. Byłem taki wściekły, że nie udało mi się zmrużyć powiek. Myślałem o pilocie. Już raz mi uciekł. Ale wtedy liczyła się tylko informacja o kryjówce Skywalkera. Teraz nie to było ważne. Uderzył Rey. Uderzył i poddusił. Pod moim nosem. 

Stwierdziłem, że jednak nie zawiśnie. To by był przejaw łaski. A na nią w żadnym stopniu nie zasługiwał. Umrze w celi. Nie jako najlepszy pilot Rebelii, a jako nikt. Ja już o to zadbam. 

*

Rey obudziła się, cicho jęcząc. Uchyliła powieki, zlepione od płaczu. Oczy miała cały czas czerwone. Jej prawy policzek, z czerwonego zaczął się zmieniać w fioletowy. Ale to nie policzek sprawiał jej najwięcej trudności. Miała problem, żeby przełknąć ślinę. Próbowała coś powiedzieć, ale z jej ust zamiast słów, wydobyło się ciche westchnienie. 

- Nie mów nic.- Powiedziałem cicho, głaszcząc ją po włosach.- Dzisiaj odpoczniesz. Ja dokończę przesłuchanie Organy. Tobą się zajmie droid medyczny. Dobrze Rey? 

Nawet nie próbowała się kłócić. Przytaknęła krótko i ponownie zamknęła oczy. A mi nie pozostało nic innego, jak wstać, ogarnąć się i wrócić do celi matki. Najpierw konieczności, potem przyjemności. 


Leia Organa

Obudziło mi zimno, bijące od podłoża. Uchyliłam powieki. Leżałam na ziemi, policzkiem przyciśniętym do lodowatej, metalowej podłogi. Cela w Najwyższym Porządku. Wszystkie wspomnienia ostro we mnie uderzyły, powodując pulsujący ból w skroniach. 

Ben. Był u mnie. Mój synek. Zrozumiałam go. Nie chciał zabijać ojca. Tak wyszło, to był wypadek. Jednak kiedy powiedziałam to na głos, spojrzał na mnie jak na wariatkę. A ja jedynie pragnęłam go zrozumieć, pragnęłam, żeby do mnie wrócił. Na te myśli, na podłogę skapnęła jedna, mroźna łza. Ben gdzieś tam jest. Chowa się głęboko i jest tłumiony przez Rena. Ale jest. 


Rey

Chciałam ponownie usnąć ale jak na złość, ból nie pozwalał zmrużyć mi oka. Biodro rwało a policzek piekł. Ale to było nic w porównaniu z szyją. I gardłem. Nie mogłam przełknąć śliny, nie mogłam nic powiedzieć. Ja nawet nie mogłam przekręcić głowy. Chciało mi się płakać. Dałam się zwieść złości i straciłam czujność. A ten cholerny pilot to wykorzystał. Miałam cichą nadzieję, że Kylo zabije go bardzo, bardzo boleśnie. 

Jednak pamiętałam, co sobie obiecałam. Nie rozpłakałam się. Powstrzymałam łzy. I czekałam cierpliwie i w bezruchu na droida. 


Kylo

Organa leżała tam, gdzie ją zostawiłem. Z tą różnicą, że była przytomna. Już się nie obawiałem rozmowy. Byłem wściekły. Na pilota, na matkę i na siebie. I na każdej z tych osób zamierzałem się zemścić. 

- Wstawaj. 

Usiadła i spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Dużymi, ciemnymi i pełnymi smutku. Ale miałem to szczerze gdzieś. Złapałem ją brutalnie za ramię i wyprowadziłem z celi. Miałem świetny pomysł. Chciałem, żeby zobaczyła, jak masakruje jej pilota.

*

Przez całą drogę była spięta. Rozglądała się i pytała co chwile gdzie idziemy. Nie zamierzałem zdradzać jej niespodzianki. Po chwili skręciliśmy w bok. Wpisałem kod i przed nami otworzyły się drzwi. 

Pilot wyglądał marnie. Obdarta koszulę podarł jeszcze bardziej i przykładał kawałek brudnego materiału do głowy. Zapewne Rey mu ją rozbiła, kiedy próbowała się bronić. Uśmiechnąłem się delikatnie pod maską. 

- Ben? 

- Pilot zrobił coś, co mi się bardzo nie spodobało. A ty, zobaczysz co z nim zrobię. 

Zbladła, a ja pchnąłem ją na twardą prycze. Poleciała jak kłoda. A ja wziąłem się za robotę. Wyciągnąłem rękę i wdarłem się bezczelnie do głowy chłopaka. Z jego ust wydobył się przeraźliwy krzyk. Chciałem zobaczyć co dokładnie zrobił Rey. Więc on krzyczał, ja się wściekałem coraz bardziej, a moja matka praktycznie mdlała. I w końcu wszystko wiedziałem. 

- Wiedźma, tak?

Pilot spojrzał na mnie przerażony. Nie spodziewał się, że o to mi chodzi. Przełknął nerwowo ślinę. 

- Ja... Nic ci nie zrobiłem... Tylko jej... Ona jest...

Złapałem go za gardło. Wił się i krztusił, ale cały czas walczył. 

"Nie jest nikim".

Spojrzał na mnie jeszcze bardziej przerażony. Jeżeli to w ogóle możliwe. Nie powiedziałem tego na głos. Przeniknąłem do jego głowy i cicho mu to szepnąłem. Pilot myślał, że zwariował.


Rey

Droid przyszedł praktycznie od razu. Nasmarował mi policzek i strzaskane biodro śmierdzącą maścią. Ale to serio było nic. Oglądał moje gardło bardzo długo. Okazało się, że Dameron prawie rozgniótł mi krtań. Dlatego miałam trudności z przełykaniem, a o mówieniu nie było nawet mowy. Chociaż bardzo się starałam, nie byłam w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. 

Już raz miałam podobną sytuację. Na samym początku szkolenia Ren, kiedy jeszcze nienawidziłam Kylo, przesadził. Poddusił mnie za mocno. Musiałam pić jakiś ohydny syrop i dziwny płyn. Teraz miało być tak samo. Tylko, że leki były mocniejsze i jeszcze ohydniejsze. 

Wizyta droida wyssała ze mnie całą energię. Leżałam na łóżku z zamkniętymi oczami. I usnęłam, otulona mocnym zapachem Kylo. Kylo, który zapewne właśnie mordował pilota.


Kylo

Kiedy był bliski omdlenia, rzuciłem nim mocno o podłogę. Coś pękło z trzaskiem, kiedy już spotkał się z twardym gruntem. Znowu krzyknął. A to był dopiero początek. Moja matka zemdlała. I w sumie dobrze. Miałem możliwość porozmawiania z pilotem w cztery oczy. Nad chyliłem się nad nim i pociągnąłem do góry. 

- Chciałbyś coś może powiedzieć? 

Nie odezwał się. Usta mu drgały, serce waliło młotem, z oczu biło błaganie. Nie, to nie. 

Odpaliłem miecz. Czerwona poświata zalała pokój. Podszedłem do niego jeszcze bliżej. A on cofał się niezgrabnie do tyłu. O to mi chodziło. Podążałem za nim powoli czekają, aż w końcu jego plecy zetkną się z nieprzyjemnie zimną ścianą. A chłód odbierze mu resztki nadziei. 

I w końcu się to stało. A ja się na niego rzuciłem. I ciąłem. Mocno, ale płytko. Ból, ale nie śmierć. Docierał do mnie jedynie krzyk i smród spalonego ciała. Liczyła się tylko zemsta. Ten parszywy, rebelianci robak, podniósł rękę na moją kobietę. Skrzywdził ją, a ona teraz cierpi. Wściekłość nade mną zapanowała. Myślałem, że siedzę za sterami, ale to złość mną kierowała. Wbiłem rozżarzone ostrze głęboko w serce pilota. I jeszcze raz, i jeszcze raz, i znowu. Ciąłem jego ciało mimo iż czułem, że uszło z niego życie. Masakrowałem je. Przypalałem jego włosy, ucinałem kończyny, dziurawiłem. I w końcu, wisienka na torcie. Zmasakrowany łeb pilota, potoczył się pod moje nogi. Zgasiłem ostrze i wyszedłem. Wyszedłem, zostawiając w celi nieprzytomna generał. I bezgłowe ciało. W sumie, to jego resztki. 

Jeszcze jedna osoba. 


Rey

Obudziło mnie otwieranie drzwi.  Do pokoju, cicho wszedł Kylo. Chciałam się z nim przywitać, ale głos ponownie odmówił mi posłuszeństwa.  Podniosłam się powoli. W moim gardle panowała pustynia. Musiałam się napić, a najlepiej paskudnego syropu. Był straszliwy w smaku, ale przynosił ulgę. 

- Był u ciebie droid. 

Spytał dziwnie słabo i usiadł obok mnie. Nie zdjął maski. Przytaknęłam głową i złapałam go za rękę. Trzęsła się. Zdjęłam mu ostrożnie rękawiczkę. Był niespokojny, przestraszony i czegoś się obawiał. Sięgnęłam do maski i zdjęłam ją z wolna. Był jeszcze bledszy niż zazwyczaj. Pod oczami miał ciemne sińce a z nosa leciała mu stróżka krwi. A ja nawet nie mogłam się zapytać co się stało. Musiał wyczuć moje zmartwienie. 

- Nic mi nie jest. Nie martw się Rey, pilot już nic ci nie zrobi. 

Ale mnie nie interesował pilot. Martwiłam się o Kylo.


Hejka!

No to jak. Co znowu odwalił Kylo? Zachęcam do dzieleniem się swoimi teoriami. 

Mam nadzieję, że wam się podobało. Jutro będzie Dark. A u mnie w końcu burza i porządny deszcz.

Do następnego i niech Moc będzie z Wami!

P.S. Nie sprawdzone. Typowo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro