II
Kylo
Straszliwe uczucie zniknęło jeszcze szybciej niż się pojawiło. Jednak zostało zastąpione innym, równie denerwującym odczuciem. Jak by ktoś wypalał mi dziury w plecach. Powoli się odwróciłem. Tego zdecydowanie się nie spodziewałem. Złomiara patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Co ty tu robisz? - Wysyczałem. Wyglądała, jakby się zastanawiała nad odpowiedzią.
- Szczerze to nie mam pojęcia.- Wyszeptała wystraszona.
Kiedy siedziała tak przede mną, nie wyglądała jak ta dziewczyna, która oszpeciła mnie do końca życia. Teraz była małą, zagubioną i wystraszoną dziewczynką.
- Czyli nie wiesz co tu robisz? To jak się tu znalazłaś?- To, że mnie denerwowała nagle przestało się liczyć. Chciałem wiedzieć skąd się wzięła.
- Powiedziałam, że nie wiem. Czego w tym nie rozumiesz Ren?- Nagle cały strach z niej wyparował. Kobieta zmienną jest.
- Wiesz, to raczej nie jest normalne, że ktoś pojawia się znikąd.
- Ja na prawdę nie wiem jak... - Co jak? Już jej nie było. Rozpłynęła się w powietrzu. Przecież przed chwilą tu była. Jak to możliwe? A może jej tu nie było?
Rey
Jeszcze kilka sekund temu siedziałam w ciemnym pokoju Kylo Rena, a teraz jestem w swoim pokoju w bazie Rebelii. Niemożliwe. Nie, nie, nie. To musiał być sen. Nawet nie chciałam myśleć, że może to być prawda. Nagle mój komunikator zabrzęczał- miałam stawić się w gabinecie Generał Organy.
..........................
Zapukałam nieśmiało w dębowe drzwi. Jeszcze nigdy się u nikogo nie stawiałam. Nie mam pojęcia jak to ma wyglądać. Zza drzwi dobiegło ciche "proszę", więc weszłam do środka.
Gabinet był bardziej pokojem zawalonym papierami. Zawsze wyobrażałam sobie inaczej gabinety ważnych osób. Na środku pokoju stało niewielki biurko za którym siedziała Leia Organa.
- Witaj Rey. Jeszcze nie miałyśmy okazji porozmawiać po walce na Starkiller. Powiesz mi co się tam stało. - Generał była zmęczona. Było to po niej widać i słychać w jej głosie. W sumie to się nie dziwię. Tyle lat walki...
Już otwierałam usta, żeby opowiedzieć dokładny przebieg wydarzeń, ale nagle coś mnie zatrzymało. Czy ja chcę o tym mówić? Czy chcę powiedzieć Lei, że zraniłam jej syna? I to dość poważnie. Nie wyglądał najkorzystniej podczas naszego dziwnego spotkania.
- Wydaje mi się, że nic ważnego.- Naprawdę nie chciałam mówić o mojej walce z Renem.- Nic wartego uwagi.- Dodałam, żeby trochę lepiej to zabrzmiało.
Między nami powstała nieprzyjemna cisza. Organa zabrała głos.
- No dobrze, jeśli uważasz, że to nic poważnego.- Po chwili namysłu dodała.- Wiesz, że jesteś naszą nadzieją Rey? Musisz lecieć do mojego brata. Błagaj go aby cię uczył. Musisz stać się jedi i pokonać... Pokonać Kylo Rena.- Jego imię wypowiedziała z bólem. Muszę zabić jej dziecko. To moja misja a ona jest w stanie pogodzić się z kolejną stratą. Wszystko dla dobra galaktyki.-Obiecaj mi dziecko, że następnym razem go zabijesz i zakończysz to wszystko.
-Obiecuję.- Wyszeptałam. Jednak gdzieś w głębi czułam, że to puste słowa. Że nie dam rady go zabić, skrzywdzić go jeszcze raz.
Pożegnałyśmy się i udałam się do swojego pokoju.
Kylo
Po zniknięciu Rey zastanawiałem się, czy nie powiedzieć mojemu Mistrzowi. Jednak po dłuższej chwili stwierdziłem, że pewnie mi się przewidziało. Że jej tu wcale nie było, a ja mam zwidy przez utratę krwi. Może chciałem ją zobaczyć? Nie, przecież to zwykła wywłoka! Pokonała mnie i zasługuje na śmierć.
Położyłem się na łóżku z zamiarem zaśnięcia. Jednak utrudniała mi to pewna brunetka.
Cześć Wszystkim!
Kolejny rozdział wleciał. Jeśli zauważycie błędy to dajcie znać.
Niektórzy może zauważyli, ale raczej będę pisać wolno. Wiecie szkoła, treningi, mecze i tak dalej. Postaram się wstawiać rozdziały jak najczęściej, ale nic nie obiecuję.
Mam nadzieję, że widzimy się w następnym rozdziale i niech Moc będzie z Wami!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro