Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Nie wierzyłam, że ponownie mnie złapali. Tym razem była w to wmieszana również Venus. Nie chciałam tego. Bałam się, że i jej coś zrobią. W dodatku oni zabili Jake'a! Czy oni nie mieli zahamowani?! Myślałam, że Venus ich rozszarpie : była niczym rozwścieczony byk. Rzucała się na chłopaków jak opętana, w efekcie czego uśpili ją chloroformem. Pomyślałam sobie, że to nawet lepiej, bo gdyby tego nie zrobili, byłaby nie do wytrzymania.

- Serio? Liny? – parsknęłam, spoglądając na Tomlinsona z pogardą i szarpiąc rękoma. Szatyn siedział na przeciwko nas na pace jakieś ciężarówki, która niemiłosiernie rzucała mną, gdy pojawiały się wyboje na drodze.

- Ciesz się, że tylko liny – warknął Harry za kierownicy, nim Tomlinson zdążył mi odpowiedzieć.

- Och, przymknij się – westchnęłam, opierając głowę o ścianę ciężarówki. – Nawet nie wiesz, jak bardzo Twój głos mnie drażni.

- I vice vers'a – fuknął, gwałtownie skręcając, przez co ja upadłam na bok. Usłyszałam jego złośliwy śmiech.

- Dupek – szepnęłam rozdrażniona.

- Radziłbym Ci się do końca drogi nie odzywać – polecił mi Louis, patrząc badawczo na moją twarz. – Wkurwiłaś każdego z nas.

- Nie musieliście po mnie wracać – wywróciłam oczami.

- Nie rób tak – syknął Tomlinson.

- Pierdol się, koleś – splunęłam. Louis w jednej chwili tak jak podczas mojej pierwszej podróży do domu chłopaków, znalazł się nade mną i przyparł do podłogi samochodu, mocno ściskając moją szyję. Zachłysnęłam się powietrzem, spoglądając otępiała w jego ciemniejące w złości oczy. – Puść – wykrztusiłam, szamocząc się pod nim, próbując złapać oddech.

- Będziesz już grzeczna? – wymruczał niskim głosem, a ja skinęłam szybko głową. Dłoń Louis'a zniknęła z mojej szyi. Zaczęłam głośno kasłać. – Jestem bardzo na Ciebie zły, że mi uciekłaś – stwierdził, nadal nie schodząc z mojego ciała. Mówił to tak cicho, że słyszałam go tylko ja. – Próbowałem być dla Ciebie miły.... A ty tak bezczelnie mi uciekłaś... byłaś bardzo niegrzeczna – uśmiechnął się szelmowsko. – Chciałem Cię oszczędzić i odpuścić na jakiś czas, ale... teraz głęboko się nad tym zastanowię.

***

- Zjesz coś? – zapytał mnie Louis, prowadząc do kuchni, gdy nareszcie dotarliśmy do ich domu. Patrzyłam na niego z nienawiścią. – Halo, pytałem się Ciebie o coś! – Louis pomachał ręką przed moją twarzą.

- Słyszałam – warknęłam, siadając na stołku obok wyspy kuchennej. – Nie chcę Twojego pieprzonego żarcia – dodałam po chwili, fukając na końcu. Louis zacisnął szczękę i spojrzał na mnie chłodno.

-Słuchaj, ja też nie cieszę się z myśli, że mam Cię do cholery niańczyć i marnować na Ciebie czas, ale to jest moja robota i muszę ją wykonać. Nie wiem na ile tu zawitasz, ale do tego czasu przymknij się, bądź mi posłuszna i wtedy oboje będziemy zadowoleni.

- A kim ja jestem? Niewolnicą, że mam Ciebie słuchać? W jajcach Ci się poprzewracało – syknęłam. Widziałam po minie Tomlinsona, że nie był zadowolony słysząc moje słowa. Podszedł do mnie i mocno przycisnął do wyspy, która nieprzyjemnie wbiła mi się w plecy. Przez dobrą minutę mierzliśmy się wzrokiem, nawet nie mrugając. Próbowałam wyglądać na zaciętą, ale z każdą sekundą co raz trudniej było mi na niego patrzeć. Przerażał mnie.

- Nie radzę Ci ze mną pogrywać – mruknął niskim głosem. – Bo wtedy będzie nie miło.

- Przecież chodzi tutaj tylko o zemstę, więc czemu nie zamkniesz mnie w jakieś piwnicy i będziesz miał to z głowy? – prychnęłam. – Mógłbyś teraz pieprzyć jaką zdzirę, a tak starasz się zdobyć kogoś, kto Ci na to nie pozwoli.

- Jeszcze zobaczymy – jego usta wygięły się w pół uśmiechu. – Ja zawsze dostaję to, co chcę.

- Jak widać, jesteś bardzo zachłannym i egoistycznym człowiekiem – rzekłam. Zauważyłam w jego oczach rozbawienie. Co tu było śmiesznego?

- Ten zachłanny człowiek niedługo Cię zdobędzie i w sobie rozkocha – odparł pewnie. Parsknęłam ironicznym śmiechem.

- Możesz mnie co najwyżej cmoknąć w dupę – splunęłam.

- Ty mała... - zaczął, ale nie dokończył, bo do kuchni wpadł Harry.

- Łoł, przerwałem w czymś? – spytał, spoglądając na nas uważnie.

- Nie, czego chcesz? – zapytał ostro Louis. Wkurzyłam go i było to po nim widać.

Ups?

- Venus się obudziła i...

- I myślisz, że co? Wskoczy Ci kurwa w ramiona? – przerwałam mu ostro. – Zabiliście jej chłopaka, nigdy wam tego nie wybaczy.

- Ktoś pozwolił Ci się odzywać? – charknął w moją stronę Harry.

- To jest moja przyjaciółka.

- Skończ Tris – warknął Louis, włączając się do naszej wymiany zdań. – Podaj jej leki usypiające.

- Co? – spojrzałam na niego zaskoczona.

- Zamknij się, bo zaraz zrobię to samo z Tobą – syknął. Skrzyżowałam ręce na piersiach i patrzyłam na nich, dopóki Harry nie wziął tabletek z szafki tuż nad piekarnikiem i zniknął mi i Tomlinsonowi z oczu. – Chodźmy spać – Louis chwycił brutalnie moją rękę i ciągnął za sobą całą drogę do sypialni. Skrzywiłam się na widok tego pokoju. Zauważyłam też, że zniknęła klamka w drzwiach balkonowych. Uśmiechnęłam się krzywo, co zauważył Louis i spojrzał w miejsce, w którym miałam utkwiony wzrok.

- Boisz się, że znowu Ci zwieję? – zaszydziłam. Nie odpowiedział mi, a siadł na łóżku i wpatrywał się we mnie. – Co się gapisz?

- Chyba idziemy spać, tak? – zapytał, zdejmując swoją koszulkę. Na chwilę wstrzymałam oddech na widok jego dużych mięśni.

- No... tak – odparłam niepewnie, opatulając się ramionami.

- Zapomniałaś, że preferuję spanie nago? – uśmiechnął się złośliwie, pozbywając się swoich spodni.

A zaraz obok nich wylądowały bokserki.

- Co ty robisz?! – pisnęłam, zakrywając oczy. Nie to, że nie widziałam nagiego mężczyzny, ale nie spodziewałam się czegoś takiego po Louis'ie! Usłyszałam jak się śmieje.

- Odsłoń oczy – powiedział miękkim głosem.

- Nie, dopóki się nie ubierzesz – burknęłam, odwracając się do niego plecami.

- Jeśli się ty nie rozbierzesz... - poczułam jego dłonie na swojej talii. Zesztywniałam, a po moim ciele przeszły dziwne dreszcze. – Sam to zrobię – mruknął mi do ucha, podwijając moją koszulkę do góry. Próbowałam się mu wyrwać, ale mocno mnie trzymał. – Nie ruszaj się – warknął i przy użyciu siły zdjął ze mnie bluzkę. Od razu poczułam się zawstydzona pod jego czujnym wzrokiem, choć i tak nie byłam odwrócona do niego twarzą. Lecz po chwili to zrobił, by uporać się ze spodniami, gdy ja próbowałam zasłonić rękoma swoje piersi, jeszcze, w staniku.

- Dlaczego mi to robisz? – zapytałam, patrząc na niego. Nie chciałam zerkać w dół bo wiedziałam, że zburaczę się jeszcze bardziej.

- Przecież nie gryzę – wywrócił oczami.

- To jest nieodpowiednie – odparłam cicho.

- Co za różnica? Prędzej, czy później i tak bym Cię rozebrał – puścił mi oczko, a ja z niewiadomego powodu zarumieniłam się jeszcze bardziej.

- Ale ja... nie chcę – pokręciłam głową.

- A może ja chcę? – uśmiechnął się delikatnie.

- Proszę, nie... - mój głos się załamał. Dlaczego się bałam?

Bo wiedziałam, że jeśli się rozbiorę, on będzie usiłował mnie zaliczyć.

- To jest Twoja kara za bycie pyskatą i niegrzeczną.

- Nie rozbiorę się i to zrozum! – podniosłam głos, strzepując mocno jego ręce ze swojego ciała. – Nie chcę – dodałam ciszej, widząc jak jego mina tężeje. Nie spoglądając na niego poszłam do łóżka i niemal wskoczyłam pod kołdrę, otulając się nią po samą szyję. Usłyszałam jego westchnięcie pełne frustracji, po czym poczułam, jak materac pode mną się ugina, a on raptownie znajduje się nade mną. Oddech więźnie mi w gardle i nie jestem w stanie wydobyć z siebie nawet słowa.

- Rozbierz się teraz – odparł nadzwyczajnie spokojnie.

- Louis...

- Przecież nic nie widzę tak? Zdejmij ten cholerny stanik i majtki i będzie po całej sprawie – warknął zniecierpliwiony.

- Dlaczego nie rozumiesz, że się... - ucięłam, a na jego twarzy zauważyłam złośliwy uśmiech.

- Taka dziewczyna jak ty się wstydzi? – uniósł zagadkowo brew do góry. – Udowodnij mi, że jest inaczej, bo widziałem w Twoich oczach, że przez chwilę chciałaś mi się postawić.

- A czy ja wyglądam na pewną siebie? – zapytałam szeptem.

- Pewną siebie i wyjątkowo wkurzającą – przyznał.

- To się grubo mylisz – syknęłam.

- Wiem, że jest inaczej, tylko nie chcesz się do tego przyznać – odparł pewnie. – Udowodnij mi – szepnął, przybliżając swoją twarz do mojej. Przygryzłam dolną wargę w zakłopotaniu. – Zresztą, teraz leżysz pode mną... A mógłbym to w bardzo pożyteczny sposób wykorzystać.

************

Przepraszam, że nie wstawiałam nic przez te 4 dni, lecz miałam problemy zdrowotne, nerwobóle i nie mogłam nic totalnie z siebie wykrzesać :/

Do zobaczenia! xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro