Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

- Skąd taka pewność? – zapytałam drżącym głosem. Jego dotyk sprawiał, że czułam lekki lęk i... podniecenie? Dlaczego? Ten chłopak powinien budzić we mnie strach i obrzydzenie, a nie jakiekolwiek pożądanie!

- Bo ja zawsze dostaję to, czego chcę – szepnął i ugryzł płatek mojego ucha. Ponownie po moim ciele przeszły ciarki.

- Uprzedzę Cię, nie jestem łatwa – warknęłam, zabierając jego ręce ze swojego ciała i odepchnęłam. Louis zaśmiał się ironicznie.

- A ja należę do wytrwałych osób – rzekł, wstając z łóżka i sięgnął po skórzaną kurtkę. – Poza tym, muszę przyznać Johnson, że masz niezły tyłek.

- Co? – zmarszczyłam brwi.

- Uważaj jak śpisz, bo odzież może być czasami zdradliwa – puścił mi oczko.

- A idź w cholerę! – krzyknęłam, rzucając w niego poduszką, lecz szybko opuścił pokój, śmiejąc się przy tym głośno.

Chory pojeb!

***

Pierwszy raz poczułam się... samotna. Naprawdę, zawsze byłam otoczona gronem swoich znajomych, miejscowe kluby w Doncaster były nasze... a teraz? Myślałam, że wyjazdem z mojego rodzinnego miasta robię dobrze. Chciałam wymazać z pamięci swoją szarą przeszłość. Dlaczego byłam tak głupia i wierzyłam, że tak szybko da mi o sobie zapomnieć?

- A ty co tutaj tak sama siedzisz? – zapytał mnie jakiś chłopak, który wszedł do pokoju Tomlinson'a po południu. Miał kręcone włosy, które były zaczesane do tyłu. Miał na sobie obcisły, biały podkoszulek, który uwydatniał jego umięśnioną klatkę piersiową oraz duże bicepsy. Oprócz tego założone miał dresy. Po chwilowej obserwacji dopatrzyłam się sporej ilości tatuaży na jego ciele. – Coś ty taka cicha? Wczoraj wojowałaś, a dzisiaj potulna jak baranek?

- Może po prostu nie chcę z Tobą gadać? – prychnęłam, odwracając się do niego plecami i marząc, by wyszedł z pokoju. Jednak po chwili poczułam, jak materac ugina się pode mną. Westchnęłam rozdrażniona. – Czego ty ode mnie chcesz? – zapytałam ostro.

- Sprawdzam, czy nie zachciało Ci się znowu uciekać – odparł obojętnie.

- Jak widzisz, jestem tutaj – warknęłam.

- Ale nie zaszkodziłoby, gdybyś była trochę milsza – powiedział loczek z dużą siłą odwracając mnie do siebie przodem. – Dzięki nam jesteś przynajmniej bezpieczna.

- Bezpieczna? – burknęłam. – Chciałam uciec od kłopotów, a wy znowu mi je robicie!

- My? To Twój ojciec nie umie dyskretny w tym, co robi – fuknął, raptownie znajdując się nade mną.

- Zejdź ze mnie! – krzyknęłam, próbując go kopać, ale wszedł między moje nogi i chwycił stanowczo moje nadgarstki, rozstawiając ręce na boki. – Puść mnie!

- Uwierz mi, wyrywanie się nic Ci nie da – zaśmiał się chłopak, a na jego twarzy pojawia się szyderczy uśmiech. Tym razem się bałam i nie miałam drogi ucieczki. – Choć jesteś Tomlinson'a chyba się nie obrazi, jak pobawię się jego własnością przez kilka chwil.

- Proszę, zostaw mnie! – zaszlochałam, próbując jakkolwiek się poruszyć. Nie chciałam płakać, ciągle powtarzałam sobie w głowie „nie płacz, frajerko, nic Ci nie zrobi".

Ale powoli zaczynałam w to wątpić.

- Jak na dziewicę jesteś bardzo ruchliwa – zaśmiał się gardłowo, a po moim ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze. – Podoba mi się.

- Współczuję Twojej twarzy, gdy Louis...

- Ale Louis'a tutaj nie ma, prawda? – uśmiechnął się złośliwie i za razem szyderczo. – Więc...

- Harry, ty zajebany kutasie! – usłyszałam jego głośny wrzask i nim spostrzegłam, Tomlinson wywalił lokersa z łóżka. Odetchnęłam z ulgą, lecz moje ciało nadal było roztrzęsione. – Chyba mówiłem Ci coś na temat Tris, tak?!

- Wyluzuj trochę, stary, to tylko jakaś zwykła szmata – warknął chłopak. Jego słowa mocno ukłuły mnie w serce i uraziły dumę. Nie znał mnie, więc nie mógł tak mówić!

Ale co ja miałam do gadania? Zostałam porwana i jestem ich.

- Wyjdź stąd, Styles i trzymaj się z dala od niej – fuknął Louis, patrząc na niego twardym wzrokiem. Był cały napięty.

- Będzie mi to zrobić niezwykle trudno, bo jest gorąca i chętnie bym ją wypieprzył – odparł puszczając mi oczko. Zmarszczyłam czoło z obrzydzenia do chłopaka.

- Niestety, Twój zapleśniały kutas jej nie dotknie, a teraz wypierdalaj z mojego pokoju – syknął Tomlinson. Przez chwilę myślałam, że Louis'owi zależy na moim bezpieczeństwie, ale...

Przecież to on chciał mnie zaliczyć i za pewne każdy to w tym domu wiedział.

- Uważaj na nią, laska ma temperament – powiedział Harry, po czym opuścił pokój. Wzięłam głęboki wdech, ale to też nie pomogło mojemu drżącemu ciału. Louis przez chwilę sztywno stał i gapił się w miejsce, w którym przed chwilą był. Gdy na mnie spojrzał, w jego oczach widziałam smutek i złość.

- Przepraszam za niego, Tris – mruknął bezuczuciowo. – Palant nie umie szanować kobiet.

- A ty umiesz? – zaszydziłam. Przez moment zauważyłam, że moje pytanie go uraziło. Szybko lecz ukrył je ironicznym śmiechem. – Śmieszy Cię to, że ten idiota chciał mnie zgwałcić? – syknęłam, a jego rozbawienie automatycznie znikło.

- Nie jestem jego ojcem, nie odpowiadam za jego czyny – wzruszył ramionami.

- Och, czyli mam rozumieć, że przy następnej okazji zrobi to samo, a ty go jeszcze poprzesz? – warknęłam, spoglądając na niego niczym rozjuszony byk. Tomlinson mi nie odpowiedział. – Jesteś bezczelny – prychnęłam, podrywając się z łóżka i stanęłam na równe nogi.

- Co ty do diabła robisz? – spytał mnie Louis obserwując, jak zakładam swoje spodenki i trampki.

- Nie widzisz? Wychodzę! – krzyknęłam, wymijając go, ale żebym nie miała tak łatwo, chwycił mnie mocno za rękę.

- Po moim trupie – syknął, ciągnąc mnie w swoją stronę.

- Puść mnie, zajebany kutasie! – wydarłam się, drugą ręką uderzając go mocno w twarz. W tym samym czasie, gdy jego ręka mnie puściła podeszłam do niego prędko i wymierzyłam cios swoim kolanem prosto w jego podbródek. Z cichym jękiem padł na podłogę. Zrobiłam szybkie oględziny. Mój wzrok powędrował w jedno miejsce.

Cholerny balkon.

Podbiegłam tam i otworzyłam drzwi tarasowe bez trudu, zamykając za sobą, nim Tomlinson zdążył do nich podbiec. Wychyliłam się za barierkę. Odległość wynosiła mniej więcej cztery metry. Gorsze było to, że od dzieciństwa miałam fobię na lęk wysokości. Czasami nawet zeskoczenie z niskiego płotu stanowiło dla mnie dużą trudność. Wzięłam głęboki wdech i mocno chwytając się barierki przełożyłam pierw jedną nogę, a potem drugą. Spojrzałam w dół.

- Ja pierdole – jęknęłam przestraszona. Coś w umyśle mówiło mi, żebym się poddała. – Ani mi się kurwa śni – wycharczałam i skoczyłam. Lot na dół był krótki, ale spotkanie z ziemią : mocne. Niby spadłam na nogi, ale nieprzyjemne ukłucia rozprzestrzeniły się po całym ciele. Nie oglądając się za siebie i nie zważając na ból, ruszyłam biegiem w kierunku czarnego Jeep'a, który stał nieopodal mnie. Z trzeszczącym oddechem wpadłam do pojazdu, w którym jak się okazało, w stacyjce tkwiły kluczyki. – Dziękuję Ci Boże! – krzyknęłam i odpaliłam auto bez żadnego trudu. Kątem oka zauważyłam jak chłopacy biegną wkurzeni w moją stronę. Rozbawiona zasalutowałam im i odjechałam z piskiem opon spod ich posiadłości. – Co za frajerzy – prychnęłam, pokazując im przez okno środkowy palec.

~ Louis P.O.V ~

- Ty głupi idioto, jak mogłeś zostawić kluczyki w stacyjce?! – wrzasnął Zayn, który spojrzał na mnie rozwścieczonym wzrokiem.

- Skąd ja mogłem do cholery wiedzieć, że wyskoczy z balkonu?! – również krzyknąłem, a krew i adrenalina nadal buzowała w moich żyłach.

Uciekła mi. Pierwszy raz ktoś mi uciekł.

- Głupia suka – splunął Liam patrząc, jak moje auto oddala się od naszego domu. – Musimy za nią jechać, bo Paul nas zabije jak się o tym dowie.

- Pojedźmy późnym wieczorem i czekajmy na moment – parsknąłem, krzyżując ręce. – Daleko nie ucieknie, nie ma dokąd. Do Doncaster nie wróci, bo nie ma pieniędzy, więc wracamy do punktu wyjścia.

- Dom tej jej przyjaciółki? – skinąłem głową. – Będziemy musieli wziąć je dwie.

- To któryś z was będzie miał zabawkę do pieprzenia – zaszydziłem. – Ja muszę zdobyć Tris.

- Co Ci tak na niej stary zależy? Zakochałeś się? – zaśmiał się drwiąco Styles. – Nie da Ci zamoczyć, zgrywa świętoszkę.

- Jeszcze się o tym przekonamy – uśmiechnąłem się złośliwie. – Oj Tris Johnson pożałuje, że ode mnie uciekła.

- Ona w ogóle wie co jej grozi, gdy jest sama? – odezwał się Zayn.

- Najwyraźniej ta zdzira chce szybko zginąć – parsknął Harry,

- Zamknij ryj, Styles – warknąłem. – Ona jest moja.

- Wiesz, że mnie to nie obchodzi? – wywrócił oczami.

- Poniekąd przez Ciebie uciekła chuju, więc lepiej się przymknij – syknąłem. – Zaskoczę was i powiem, że mi zaimponowała.

- Niby jak? – wyczułem rozbawienie i poirytowanie w jego głosie.

- Nie jedna dziewczyna zeskoczyłaby z czterech metrów, gdy w domu jest piątka tak typów jak my i uciekła, nie wiedząc gdzie jest – parsknąłem śmiechem.

- Jebać uznanie i tak wiem, że ją zerżniesz Tomlinson bez żadnych skrupułów – zaśmiał się Payne.

- Będzie mnie o to błagać.


**********

Do zobaczenia! xoxo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro