Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

- Proszę, nie rób sobie jaj – parsknęłam zirytowana.

- Nie robię – uśmiechnął się głupkowato.

- Słuchaj, nie miałam za ciekawego dnia. Chcę po prostu się położyć, zasnąć i o niczym nie myśleć, okay? Więc łaskawie daj mi jakieś ciuchy, bo ja nudystą nie będę – odparłam poważnie.

- Wystarczyło grzecznie poprosić – zaśmiał się krótko Louis i podszedł do szafy, wyjmując z dolnej szuflady dużą czarną koszulkę i dał mi ją.

- Tylko?

- Uwierz mi, w nocy będzie Ci gorąco – poruszał zabawnie brwiami. Westchnęłam rozdrażniona i poszłam do łazienki, głośno zatrzaskując za sobą drzwi. Łazienka również była duża. Była w niej wanna, jak i zarówno spora kabina prysznicowa z siedziskiem. Jednak byłam zbyt zmęczona na pozostałe oględziny i szybko zgarnęłam pierwszy lepszy ręcznik. Szybkimi ruchami pozbyłam się swoich ubrań wraz z bielizną, ciągle zerkając w stronę drzwi, czy przypadkiem Tomlinsonowi nie zachciało się odgrywać roli podglądacza. Weszłam zwinnie do kabiny i chwilę później gorący strumień wody padł na moje ciało. Pisnęłam zaskoczona, odgarniając swoje włosy do tyłu. Moja skóra szybko przyzwyczaiła się do temperatury wody. Nareszcie czułam się świeża, po całym dniu wieziona na pace auta na brudnej podłodze. Wzięłam do swoich rąk pierwszy lepszy szampon, wylałam trochę jego zawartość na swoje ciało i zaczęłam go rozsmarowywać, pozbywając reszty brudu.

W ciągu jednego dnia przeżyłam dwie ucieczki, szarpaninę z Tomlinsonem, blondynem i Liamem, bo chyba miał tak na imię ten brunet, któremu tak przywaliłam. Imion pozostałej dwójki jeszcze nie znałam. W dwóch słowach : zostałam porwana. Na jak długo miałam tu z nimi być? Tego nie wiedziałam. Jak zwykle wszystkiemu winien był mój ojciec i jego pieprzone sprawy gangu. Nawet gdy byłam daleko od Doncaster, musiał coś jak zwykle spierdolić i wmieszać to mnie. Chciałam tylko spokoju. Czy ja prosiłam o zbyt wiele?

Otarłam łzy, które niespodziewanie zaczęły ciec z moich oczu i wyszłam z kabiny, tuż po zakręceniu wody. Owinęłam się bawełnianym ręcznikiem i na chwilę siadłam na podłodze, by ochłonąć. Nigdy nie płakałam. Ktoś musiał mnie bardzo czymś urazić, ale przenigdy nie okazywałam słabości.

Aż do dziś.

Po pięciu minutach podniosłam się z kafelek podłogowych i wytarłam swoje mokre ciało. Ubrałam na siebie bieliznę i narzuciłam na to koszulkę, którą dał mi Tomlinson. Sięgała mi do kolan, więc taką długość odzienia mogłam przeżyć. Powiesiłam ręcznik na swoje miejsce i opuściłam łazienkę. Zaskoczyło mnie to, że bez żadnego wstydu Tomlinson paradował w samych bokserkach po sypialni, z kimś rozmawiając. Jego budowa ciała... Wow, tu mogłam bez bicia przyznać, że ciało miał doskonałe i również tak jak u tego łysego – całe w tatuażach. Plecy miał umięśnione, a ramiona szerokie i rozbudowane. Obserwowałam tyły Tomlinson'a, dopóki ten nie zakończył rozmowy i odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnął się złośliwie gdy sobie uświadomił, że przyłapał mnie na obczajaniu go. Wtedy zmarszczył czoło.

- Płakałaś? – zapytał cicho.

- Nie – zaprzeczyłam od razu.

- Masz czerwone kąciki oczu – odparł.

- Płyn wpadł mi do oczu, gdy myłam twarz – powiedziałam wymijająco i podreptałam powoli do wielkiego łóżka, po czym niepewnie na nim usiadłam.

- Wyglądasz na padniętą – stwierdził, kładąc się po przeciwnej stronie.

- No co ty nie powiesz – prychnęłam. – Zaserwowaliście mi niezłe atrakcje przez cały dzień.

- To jest nasza praca, sam pewnie siedziałbym teraz w klubie, a nie Cię niańczył – parsknął.

- Niańczył? Nikt nie karze Ci tego robić – burknęłam.

- Nie karze – przyznał mi rację.

- To po co tu jeszcze jesteś? – zapytałam z ironią. Louis spojrzał na mnie i przed dobrą chwilę nic nie mówił, tylko patrzył w moje oczy.

- Nie wiem – szepnął w końcu i przerwał nasz kontakt wzrokowy, gdy wszedł pod kołdrę. – Idźmy już spać – odparł cicho, podnosząc dla mnie zachęcająco kołdrę. Niechętnie pod nią weszłam i odwróciłam się do Louis'a plecami, zagarniając dla siebie część kołdry. – Możesz położyć się bliżej, nie gryzę – parsknął śmiechem, przyciągając mnie delikatnie do siebie.

- Louis – warknęłam.

- Nie będę Cię dotykał, dopóki nie będziesz mnie o to prosić – powiedział. – I będzie Ci cieplej – zachęcał mnie dalej. Westchnęłam poddając się i położyłam się obok niego. Ciepło biło od jego ciała. Było to miłe uczucie, gdyż moja skóra była skostniała. – Jesteś lodowata – sam zadrżał i łamiąc obietnicę swoich słów, objął mnie mocno swoimi ramionami. Niepewnie przełożyłam rękę przez jego brzuch i ułożyłam głowę na jego wytatuowanej piersi. – Nie jest tak źle, co nie?

- Mogło być gorzej – mruknęłam. Zamknęłam oczy i gdy już chciałam zasnąć, jego głos mnie w tym powstrzymał.

- Dlaczego płakałaś?

- Czemu to Cię tak interesuje? – zapytałam opryskliwie.

- Zresztą, to nie moja sprawa – stwierdził obojętnie i wtulił twarz w moje mokre włosy. Nie przeszkadzało mu to za specjalnie, bo już chwili cicho pochrapywał. Ja zresztą też niewiele później uległam zmęczeniu i zasnęłam.

***

- Hej, księżniczko – ktoś szepnął mi na ucho. Otworzyłam zaspana oczy. Nade mną stał Louis, nadal w bokserkach z dużym talerzem. – Masz – położył niedaleko mnie naczynie, na którym było wiele kanapek z czekoladą.

- Nutella? – pokiwał głową. – Serio?

- Nawet tacy złoczyńcy jak ja uwielbiają Nutellę – odparł, śmiejąc się krótko. – Jedz.

- Daj mi się rozbudzić – ziewnęłam w poduszkę.

- Możesz iść dalej spać, teraz muszę gdzieś wyjść, później będę Cię męczył – odparł z zadziornym uśmiechem.

- Tak? Twój kolega już skończył z opuchniętą twarzą – odparłam.

- Miałaś szczęście, że to nie on Cię dopadł, a ja. On by Ci bez oporów oddał, dwa razy mocniej – burknął.

- Super – warknęłam pod nosem, ponownie wtulając twarz w miękką poduszkę.

- Poza tym, spałaś we mnie wtulona jak rzepa – powiedział Tomlinson rozbawiona.

- Ja? To ja nie mogłam się nawet obrócić, bo trzymałeś mnie tak mocno w talii! – odparłam z wyrzutem.

- Dobra, dobra, każda wymówka jest dobra – parsknął śmiechem.

- Poza tym... Jasna cholera! – raptownie mnie oświeciło i się rozbudziłam. – Venus.

- Spokojnie, nic jej nie zrobiliśmy. Głupia nawet nie zauważyła, że wchodzimy na jej posesję – wywrócił oczami Louis i naciągnął na siebie czarne spodnie i T-Shirt tego samego koloru.

- Jeśli byłbyś taki zdolny, byłoby zajebiście, gdybyś jakimś cudem zabrał stamtąd moje ubrania.

- Paul załatwi Ci nowe. Póki co masz tylko to – wskazał na moje zmiętolone ubrania leżące na szafce nocnej. – Chodź i tak wolę Cię bez nich.

- To Ci nowość – prychnęłam, oplatając się ściśle kołdrą, gdyż nie było zbyt ciepło tego ranka.

- Przyznaj, że byś mnie chciała – odparł pewnym siebie głosem. Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Co?

- Patrzyłaś się wczoraj na mnie i to niezbyt skrycie – uśmiechnął się złośliwie, siadając na łóżku, niedaleko mnie. Popatrzyłam na niego i podniosłam się, trzymając ściśle przy sobie kołdrę, na wypadek, gdyby chciał się „przypadkowo" do mnie dobrać. A po jego minie widziałam, że chciał to zrobić.

Dlaczego zamiast niechęci do niego, w moim brzuchu poczułam ścisk?

- Na imprezie wyglądałaś najlepiej ze wszystkich tych lasek razem wziętych – powiedział, pochylając się ku mnie. Odsunęłam się od niego dyskretnie, by zwiększyć odległość między nami. – Nie widziałem nic prócz tych Twoich długich nóg i tyłka – nie wiem jakim cudem, wsunął dłoń pod kołdrę i poczułam jego palce na swoim odsłoniętym udzie. Zadrżałam, ale nie zabrałam jego ręki bo wiedziałam, że mnie podjudza.

- Mógłbyś mnie nie dotykać? – spytałam cicho.

- Nie podoba Ci się? Twoje rumieńce na twarzy świadczą o czymś zupełnie innym – rzekł, a jego druga dłoń wylądowała na moim policzku. Faktycznie, byłam cała zarumieniona i nie wiedziałam dlaczego.

- Nie, nie podoba mi się i powtórzę, nie dotykaj mnie – zawarczałam, strzepując mocno dłoń ze swojego uda.

- Dzika – parsknął śmiechem i przybliżył usta do mojego ucha. – Jeszcze wezmę Cię na tym łóżku, a ty będziesz dochodziła na moich oczach, zdzierając sobie przy tym gardło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro