1 {Nie profesor}
Sydney wybiera klub. Nie było mnie tutaj pięć lat, jednak trochę mogło się pozmieniać od tego czasu.
Jesteśmy w centrum Bostonu. Ubrane nieadekwatnie do swoich dwudziestu czterech lat, stoimy przed wejściem do najbardziej obleganego klubu w mieście. (Przynajmniej tak twierdzi Sydney) Przed klubem jest całkiem sporo ludzi, więc postanawiam zaufać mojej przyjaciółce, a gdy wchodzimy do środka od razu wiem, że się nie pomyliła.
– Chodź, laska, musimy się napić – ciągnie mnie przez tłum ludzi, aż znajdujemy się przy samym barze.
– Dwie wódki z colą! – Sydney nie lubi lekkiego alkoholu. Co wiąże się z tym, że zawsze muszę odprowadzać ją do domu.
Gdy jesteśmy już rozluźnione i nie zwracamy uwagi na tłum ludzi, biegniemy na parkiet. Na początku tańczymy ze sobą. Zawsze lubimy trochę podkręcić temperaturę. Śmiejemy się, krzyczymy, a nawet śpiewany. Oczywiście wszystko tak wyglada, póki Sydney nie chce kolejnej dawki alkoholu, a ja nie muszę do łazienki.
Rozdzielamy się na chwile. Mimo, że to dobry klub, który oferuje dobry alkohol i kilku przystojnych facetów, nie oferuje naklejek na ubikacjach.
Wchodzę przez pierwsze drzwi, które są opisane hasłem 'toaleta', bez dodatku czy męska czy żeńska.
Przemywam twarz, gdy nagle ktoś staje za mną. Podskakuje przerażona gdy zauważam jego odbicie w lustrze.
– Szukasz kłopotów – mówi niski głos – To męska toaleta – nasze spojrzenia krzyżują się w lustrze.
– Skąd to wiesz? – wskazuje palcem na prawą ścianę.
– Chyba, że mnie zaskoczysz i sikacz na stojąco – gapie się na pisuary, na które wcześniej nie zwróciłam uwagi.
– Czy kłopoty już mnie znalazły? – pytam zaciskając dłonie na umywalce.
– Masz szczęście, że jestem dobry facetem – nie chce dłużej patrzyć w jego odbicie, dlatego obracam się w jego kierunku.
– Brzmi to trochę przerażająco, wiesz? – uśmiecha się do mnie chłopięcym uśmiechem, co sprawia, że jest jeszcze bardziej gorący.
– Jestem Luke – wyciąga do mnie swoją dużą dłoń, a ja bez zawahania wsuwam w nią moją małą.
– Kate – posyła mi uroczy uśmiech.
– Co ty na to Kate, żebyśmy stąd wyszli i się czegoś napili? – rozglądam się po toalecie.
– Ty stawiasz, dostałam prawie zawału – otwiera przede mną drzwi drzwi i pozwala mi wyjść pierwszej. Może kręcę tyłkiem bardziej niż zazwyczaj, ale tylko może.
Jest gorący. Wystarczy spojrzeć na jego twarz, a gdy do tego dodasz jego wzrost..
Obracam do niego głowę gdy idziemy długim korytarzem, prowadzącym z powrotem do klubu. Luke przyśpiesz kroku, a chwile później przyciska mnie do ściany.
– Co robisz, nieznajomy? – jestem bardziej podekscytowana, niż przerażona. Chłopięcy błysk w jego oku, mówi mi, że to dobry facet.
– Pierwsze, co zauważyłem to twój tyłek, a teraz patrzę na twoją twarz i... – bez zastanowienia wkładam palce w szlufki jego spodni i przyciągam go bliżej.
– Coś z nią nie tak? – pokazuje każdy z moich profili – Może mam się obrócić tyłem? – lubię tą lekko niebezpieczną grę.
Skoro tyle czasu jeden facet bawił się mną, teraz ja mogę zabawić się kimś.
Luke na de mną góruje nawet w moich szpilach. Odchylam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.
– Czy nieznajomy może pocałować nieznajomą? – pyta.
– Czy nieznajomy może zrobić to, co mu się podoba? – moja twarz ląduje w jego dłoniach.
Luke
Przyszedłem do tego klubu, żeby zaliczyć gorący numerek. Nie wiedziałem nikogo interesującego, a potem pojawiła się ona. Czy ta sukienka mogła być krótsza, a szpiki wyższe? Nie jestem pewien. Dopóki nie zobaczyłem jej twarzy, myślałem, że to jakaś małolata, która chce uwieść starszych facetów. Potem? Okazało się, że zdecydowanie nie ma szesnastu lat, ale co najwyżej osiemnaście.
Teraz stoję i gapie się w oczy mieszanki wybuchowej. Kusi mnie spojrzeniem, a gdy oblizuje usta, zdaje sobie sprawę, że dalej nie wykonałem, żadnego ruchu. Pocieram kciukami jej policzki, ale za nim zdążę ją pocałować to ona całuje mnie. Jej usta są miękkie i cholernie lepkie. Ona wydaje się zdawać sobie z tego sprawę, bo uśmiecha się wprost w moje usta, a potem przenosi swoje na mój policzek, cmokając mnie w niego.
– Zajęty – mówi z szerokim uśmiechem.
Dotykam kciukiem jej rozmazanej pomadki na ustach i wszystko ścieram kciukiem. Patrzy na mnie jak zahipnotyzowania, a potem? Oboje w tym samym czasie rzucamy się na swoje usta, co wywołuje małą kolizje i uderzamy w swoje zęby. Gdy przejeżdżam po jej swoim językiem dostaje pomruk zadowolenie, a potem jestem pociągnięty do dużo ostrzejszego pocałunku.
Nasze języki plączą się ze sobą. Jej wolna ręka ściska mój tyłek i nagle zdaje sobie sprawę, że jeszcze nikt nigdy tego nie zrobił. Pierwszy raz trafiłem na kogoś bardziej stanowczego ode mnie.
– Zabierz mnie do siebie – szepcze w moje usta. Kurwa, jestem pewien, że ojciec jest w domu, a Ben i Jack wrócili na weekend.
– To trochę daleko – robi smutną minę.
– Więc jedźmy do mnie – ciągnie mnie za rękę i wyprowadza z tłumu.
Taksówka podjeżdża jak na zawołanie.
Cholera, powinienem napisać do kumpli, że z kimś wyszedłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro