Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Słońce przedostaje się przez rolety i oświetla zaspane twarze mieszkańców jednorodzinnego domu w Northampton.
Trzydziestosześcioletni Phil Smith śpi na miękkim łóżku wraz ze swoją małżonką Irene, ich małżeństwo jest wzorem porzadku i spokoju.. Mają trójkę dzieci: Alex, Cassi i Joe'a..

Ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika.. Podnoszę się i całuje przelotnie Irene.. Moja piękna żona prycha przez sen i odwraca się na brzuch. Wstaje z łóżka i ubieram się w typowy garnitur. Patrzę w lustro i widzę to jakim się stałem. Silnym mężczyzną z trójką dzieci. Przemywam twarz i z usmiechen wychodzę z łazienki.. Mijam na korytarzu Joe'a..

-Do szkoły bo się spóźnisz!- mówię po ojcowsku, patrząc surowo.

-Taaa.. Wiem.. To ostatnie dni przed wolnym..- próbuje się wymigać. Mój syn jest postawnym szesnastolatkiem, urodę odziedziczył po matce, ale charakter po mnie..

-Debilko oddaj mi to!- z pokoju dziewczyn wychodzi wesoła Cassi a za nią wściekła Alex..

-Co się dzieje? - zdziwiony zajsciem pytam..

-Ta podstępna glista zabrała mój telefon..- Alex miała charakter matki.. A Cassi mojej matki.. Dziewczyny nigdy się nie zgadały..

-Jak ty zwracasz się do siostry? Przeproś ją! Natychmiast..- Alex skruszona kiwa głową i biegnie za młodszą siostrą.. Schodzę po schodach do kuchni i przygotowuje śniadanie dla mnie i dla dzieci.. Irene jest po nocnej zmianie w szpitalu a ja próbuje rankiem ją wyręczyć. Do kuchni wpada trójka moich dzieciaków i zaczyna jeść placki, które upiekłem. Pakuje ich drugie śniadanie do szkoły a one dziękując za pyszny posiłek biorą plecaki i wychodzą.. Piję spokojnie kawę zastanawiając się nad interesami firmy.. Jestem kierownikiem, działu finansowego firmy. Zajęcie takie jak każde inne.. Praca, praca..I to się liczy.. Biorę teczkę i podchodzę do drzwi. Usmiechnięty otwieram je i wtedy to czuję..
Czuję że upadam..

Zapadam się w własną rzeczywistość..
Co się dzieje?
Gdzie ja jestem?

Siedzę na szpitalnym łóżku a wokół mnie biegają lekarze..
"Atak, kolejny atak"
Tylko to słyszę..
Patrzę na lustro na ścianie..
Kim jest ta osoba?
"Trzeba zastosować silniejsze leki"
Nagle lekarze znikają..
Nie ma ich..
Pusta ciemna sala..
Co się dzieje?

Jasność, oślepiająca jasność...
Zaczynam czuć zimno..
Mój umysł wysyła sygnały o zagrożeniu..
Krzyczę głośno..

Czuję kolejny upadek..
Zrywa mnie kaftan bezpieczeństwa i spadam w czarną odchłań..

-Nic się panu nie stało?- pyta mnie nieznajomy szatyn.- Leży pan na chodniku.. - właśnie dlaczego ja tu leżę?? Przeciez tylko wyszedłem z domu.. Rozglądam się i widzę ten sam plac zabaw.. Mój samochód i dom..
-Powienien pan iść do lekarza..

-Nic mi nie jest.. Tylko upadłem.-usmiecham się i wstaje, wsiadam do samochodu i odjezdzam do pracy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro