Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zaufanie

Kylo zacisnął mocno ręce na barierce. Wziął oddech i przetarł szybko twarz. Udało mu się uciec od żołnierzy którzy cięgle go pilnowali. I od Rey... Nie wiedział jaki cel miała ona w chodzeniu za nim. Może też miała go pilnować. Na jego szczęście budynek senatu był duży i nie każdy orientował się w nim dobrze. Chciał być sam. Wiedział, że w nocy Hux był przesłuchiwany. Wiedział, że wynikły komplikacje, bo widział wściekłego Reniona. Odczytanie wyroku miało się odbyć za trzy godziny i wolałbym spędzić je sam.
-Ben... - oczywiście. Brunet odwrócił głowę.
- Kylo. - spojrzał na Rey, która stanąłem obok. - Jeśli już musisz się do mnie odzywać.
- Szukają cię...
- Bez obaw. Nie ma tu zbyt wielu ludzi do pozbawienia życia. - rozejrzał się po balkonie.
-To nie było zabawne.
-Może nie miało być... Czego chcesz? Oprócz doniesienia tym psom stróżującym gdzie jestem?
- Chciałam. Sprawdzić jak się czujesz.
- Źle.
- Kylo ja...
- Rozmawiałaś z Renionem? Widziałem was.
- Tak... Rozmawiałam.
- Co z Huxem? - Rey odchrzknęła milcząc przez chwilę. 
- Chyba nie najlepiej. Podobno był uparty... I bezczelny. Podali mu jakiś silny środek żeby zaczął mówić...
- I zaczął?
- Z tego co zrozumiałam... Tak, ale niezbyt składnie. Chyba miał halucynacje. Odpowiedział na parę pytań, ale potem nie był już zbyt użyteczny. - Ren skrzywił się lekko dodając Reniona do listy ludzi, którzy prędzej czy później zginął z jego ręki.
- A Pryde?
- Cóż... Pryde... Odpowiedział na wszystkie pytania, na które znał odpowiedź. Współpracował. Renion twierdzi, że wystraszył się, że urządzi go jak Huxa...
- Renion ma o sobie zbyt wysokie mniemanie.
- Też tak myślę. Pryde nie wygląda na kogoś kto dałby się zastraszyć. - brunet pokiwał głową. - Jesteś... Pewien, że chcesz tam być? 
- Jestem. I jestem też pewien, że chciałbym być sam. - spojrzał na nią wymownie. Zdziwił się kiedy posłuchała. Kiedy zszedł z balkonu przy wejściu czekało już dwóch strażników. Przeszedł obok bez słowa i skierował się na salę.  Zatrzymał się gwałtownie. Hux i Pryde siedzieli przed salą. Rudowłosy podniósł wzrok i znieruchomiał widząc go. Zacisnął ręce na siedzeniu, spinając się. Chciał odwrócić wzrok, uciec, ale zamiast tego podniósł głowę wyżej wbijając wzrok w Kylo. Nie miał powodu żeby nie patrzeć. Jeśli ktoś miał odwrócić wzrok to Ren. Zdrajca. Pryde zerknął na niego. Złapał go mocno za ramię widząc, że Hux chce wstać.
- Tylko oberwiesz... - mruknął cicho. - a nawet nie zdążysz podejść na tyle blisko żeby coś mu zrobić.
- Puść mnie - syknął. 
- Myśl trzeźwo, Hux. I tak jesteś już wyczerpany... Założę się, że nadal masz gorączkę.
- Jeśli tu podejdzie...
- Ale nie podchodzi. Siedź.
- Ale podejdzie. - Rudowłosy obserwował jak Ren kieruje się powoli w ich stronę. Pryde zwolnił uścisk.
- Jesteś skuty i nie masz broni, a oni mają blastery. Nie wspominając o tym, że Ren włada mocą. Będziesz na ścianie zanim zdążysz cokolwiek zrobić.
- Nie będzie się bronił. - Pryde spojrzał na niego zdzwiony i zanim zdążył zareagować. Hux poderwał się wyrywając nóż z paska jednego ze strażników. Ren był już na tyle blisko że był w stanie go dosięgnąć. Przyłożył mu ostrze do gardła. Kylo otworzył szeroko oczy nieruchomiejąc. Byłyskawicznie podniósł rękę zatrzymując strzał z blastera wymierzony w plecy Hux.
- Nie ruszać się! I nie strzelać. - strażnicy zastygli gotowi do strzału. Rudowłosy zacisnął mocniej rękę na nożu i patrzył Renowi w oczy.
- Jak mogłeś?... - brunet przełknął ślinę.
- Armitage.
- Jak śmiałeś, Ren? Ze wszystkich ludzi w całej galaktyce... Zaufałem ci.
- Armitage... Ja...
- Na co czekacie!? Strzelać!... - Leia stanęła na progu sali.
- Nie! - Ren spojrzał szybko na strażników, ale wiązka blastera już trafiła w plecy Huxa. Rudowłosy upadł sparaliżowany na ziemię. Brunet przyglądał się mu nie mogąc się nadal ruszyć. Zaufałem ci. Ren nigdy nie przypuszczał że Hux zna znaczenie tego słowa. Nigdy nie przypuszczał że usłyszy je z jego ust. Nigdy nie przypuszczał, że będą wyrażały tyle rozpaczy i rozżalenia. Dopiero teraz zorientował się, że trzyma rękę na mieczu, a jego strażnicy stoją parę kroków za nim mierząc do niego z broni. Zabrał powoli rękę patrząc jak Hux zostaje wepchniety spowrotem na krzesło. Brunet odwrócił wzrok i wszedł szybko do pomieszczenia.
Armiatge odzyskał pełnię świadomości dopiero kiedy siedział już w sali.
- Ani słowa. - odezwał się nie patrząc nawet na drugiego generała.
- Trzeba było ciąć od razu. Masz jakiś moralny przymus prowadzenia dialogu zanim kogoś zabijesz? Czy po prostu nie chciałeś go zabić?...
- Chciałem... Spojrzeć mu w oczy...
- Nie jesteś w stanie go zabić patrząc mu w oczy Hux... Szczerze mówiąc wątpię abyś był w stanie zabić kogokolwiek patrząc mu w oczy...
- Ale kiedyś będę - rudowłosy spojrzał na Rena siedzącego po drugiej stronie sali.
- Nie będziesz miał już okazji. Umrzemy dziś. Trzeba było ciąć.  
Hux przymknął oczy wzdychając. Przez kolejną godzinę słuchał jak sędzia wyżywa się na resztkach jego honoru i dumy wymieniając po kolei to czego dopuścił się przez całą swoją karierę w Najwyższym Porządku. Czuł, że gorączka znów zaczyna rosnąć i naprawdę byłby wdzięczny temu który odstrzelił by go w tym momencie. Szybko. Żeby nie musiał siedzieć i tego słuchać. Pół godziny przerwy spędzili spowrotem w celi. Pryde mówił coś do niego, ale rudowłosy nie miał siły go słuchać. Zamknął tylko oczy i czekał. Czekał na śmierć.
*****

Chłopak schował się przerażony za róg. Co on sobie myślał. Nie wiedział jak miałby uwolnić generałów i czy w ogóle powinien. Czuł, że nie był to najlepszy pomysł na rozpoczęcie nowej drogi życia, ale skoro był już w środku nie miał za wiele opcji. Spojrzał na przepustkę do bloku więziennego, którą ukradł i odetchnął powoli. Wyszedł żeby podejść do drzwi i wpadł na kogoś. Zamrał przerażony czując przelotną obecność w swoim umyśle. Zadrżał patrząc na wysokiego bruneta. On wie. Już po mnie... Wie gdzie idę.. wie...
- Cela 234. - odezwał się Ren patrząc na chłopaka. - na poziomie czwartym nie powinno być teraz obsługi. Zjedziecie tam bezpośrednia tą widną. Lądowisko jest wyłączone z użytku. Ta karta powinna wam dać do niego dostęp. Stoi tam jeden prom. Nie jest w najlepszym stanie, ale poleci. Zapamiętałeś?
- Ja...
- Spytałem o coś. - warknął - nie ma czasu.
- Tak. Mam dobrą pamięć. Jestem... byłem klenerem. - wykrztusił od razu żałując, że się odezwał - Zapamiętałem... - Ren pociągnął go w stronę drzwi. Kiedy chłopak otworzył je kartą rycerz uderzył strażnikami o ściany.
- Idź. Masz dziesięć minut żeby dotrzeć z nimi do promu. - odszedł szybko. Wychodząc zamknął i zablokował jedną z grodzi.

*****
Hux uchylił oczy kiedy drzwi do celi otworzyły się. Usiadł zdzwiony.
- O kurwa...
Pryde poderwał się. Chłopak oddychał szybko.
-M..mamy mało czasu - wykrztusił. Generałowie poderwali się gwałtownie i wybiegli za nim. Po chwili byli w windzie. Hux oddychał ciężko opierając się o ścianę.
- Życie ci nie miłe? - spojrzał na chłopaka który kurczowo zaciskał rękę na karcie dostępu.
- Ja... Miałem już zawrócić. Ale ktoś powiedział mi jak stąd wyjść... 
- Ktoś? - Pryde spojrzał na niego.
- W..wysoki. Ciemne włosy, to było coś... Dziwnego jakby wszedł mi do głowy i...
- Ren.. - mruknął ponuro Hux. Enric spojrzał na niego.
- Powinniśmy spodziewać się pułapki?...
- Nie... - westchnął rudowłosy.-Nie sądzę... Po porstu nie mogę znieść myśli, że to on uratuje mi życie...
- Jeszcze nie jesteśmy bezpieczni.- Pryde wypchnął chłopaka z windy wychodząc za nim. Biegli przez płytę lądowiska. Rudowłosy zachwiał się próbując złapać równowagę. Oddychał ciężko walcząc z omdleniem.
- Hux?...
- Zaraz... Ja... - poczuł jak Pryde ciągnie go w stronę promu. Upadł na ziemię dopiero na statku kiedy Enric przestał go podtrzymywać. Generał rzucił się do sterów.
- Módl się żeby poleciało. Inaczej jesteś tak samo martwy jak my - mruknął do chłopaka..
-C..co z nim?...
-Zemdlał. Oberwał. Podali mu wczoraj  jakieś świństwo, dziś dostał strzał z blastera. Powiedzmy, że to nie jest najlepszy tydzień w jego życiu... - wystartował. - Zostaw go. - warknął na chłopaka kiedy ten pochylił się nad Huxem. - Przeżyje... A ty jesteś mi potrzebny. Siadaj tu i patrz na radar. Jeśli coś się na nim pojawi mów mi od razu. Zrozumiałeś ?
- Tak. Zrozumiałem. - usiadł szybko przy radarze. - Gdzie lecimy?...
- Dowiesz się na miejscu.

****
Hux westchnął budząc się w łóżku i naciągając na siebie kołdrę. Spojrzał na plecy Rena stojącego przy oknie.
- To bardzo kusząca wizja, ale nadal chce cię zabić. 
- Wiem. Ja... Popełniłem błąd.
- Taki, którego twoje nawrócenie się nie naprawi. Którego nic nie naprawi...  Jest jedna rzecz której pragnę bardziej niż twojej śmierci. Tylko jedna. Chciałbym żebyś czuł się tak jak ja się czuję, bo nie spotkało mnie w życiu nic gorszego. Żadne upokorzenie, żadna strata, żadna porażka nie były tak dotkliwe jak twoja zdrada Ren. - syknął - i zapłacisz mi za to. Własną krwią, własnym życiem, a jeśli będę miał wyjątkowe szczęście to własnym bólem.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro