Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niemal równi

Hux stanął na progu jednej z sal konferencyjnych i poprawił mundur.
-Wybaczcie mi spóźnienie... - Pryde podniósł na niego wzrok i zmrużył oczy.
- Generale Hux. Nie było potrzeby żebyś się fatygował... Powinieneś odpoczywać.
- Czuje się doskonale. - Rudowłosy rozejrzał się i pociągnął za sobą krzesło stojące przy ścianie. Postawił je obok Pryda i usiadł. - Przeszkodziłem?
- Ależ skąd - warknął Pryde.
- Doskonale. Skoro jeszcze nie zaczęliście proponuje rozpocząć od ustalenia hierarchi dowodzenia... Jesteśmy tutaj niemal równi rangą to może powodować konflikty i przysporzyć nam problemów.
- Niemal równi to kluczowe słowo - Enric spojrzał na niego zaciskając zęby.
-  Skoro jesteś pewien swoich kompetencji Enric... Nie powinieneś się bać utraty pozycji...
Pryde uderzył w stół i spojrzał wściekle na rudowłosego.
- Wszyscy wyjść.
- Ależ Generale Pryde.
- Wyjść! - Enric obserwował jak pomieszczenie robi się puste. Przesunął językiem po zębach. - Czego chcesz Hux? Te barany są w ciebie wpatrzone jak w obrazek.
Rudowłosy uśmiechnął się rozbawiony.
- Lubią mnie. A na pewno lubią mnie bardziej niż ciebie. Jesteś... Antypatyczny. - Pryde prychnął.
-A ty co? Nagle stałeś się basenem empatii?
- Nie...  Jesteś dla nich jak maszyna bez uczuć. Ja nie. Ja...  dostaję ataków paniki na mostku - zapalił papierosa. - miewam połamane kości... Wierzą, że wiem jak się czują. Że ich rozumiem...
- Nie obchodzą cię...
- Powiedziałem, że ich rozumiem nie, że przejmuje się ich losem. Zresztą wystarczy, że w to wierzą prawda? Wiara czyni cuda...
Pryde zacisnął usta w wąska kreskę.
- Czego chcesz Hux?
- Czego chce... Za co...?
- Nie pozwolę ci dowodzić. Nie jesteś kompetentny. Nie jesteś odpowiedzialny. Nie jesteś zdecydowany. Nie jesteś stabilny.- rudowłosy prychnął - Nie jesteś. Jeszcze wczoraj miałeś halucynacje. Nie spałeś dziś w nocy ani godziny. I nie nie martwię się o twoje zdrowie mam je w głębokim poważaniu. Wykończ się Hux. Chętnie popatrzę jak się czołgasz próbując ze sobą walczyć. Ale nie pozwolę ci zniszczyć tego co robimy po raz drugi. Więc pytam ostatni raz, bo nie dostaniesz dowodzenia. Czego chcesz, Hux...
-  Każdą decyzję będziesz uzgadniał ze mną. Chce wiedzieć o wszystkim. - Pryde siedział przez chwilę w milczeniu. Pokiwał głową.
- Podpiszesz każdy dokument który wydamy... Tylko ty. - Hux zaśmiał się rozbawiony.
- Żebyś w razie czego mógł się wszystkiego wyprzeć? Wygodne. I tak oboje jesteśmy martwi Pryde.
- Więc co ci szkodzi... Taka jest cena... Skoro chcesz dowodzić weź odpowiedzialność.
- Za twoje decyzje?
- Nasze... - Hux pokiwał głową.
- Zgoda. Jeszcze jedno...
- Nie powinieneś nadużywać mojej cierpliwości.
- Zanim puścisz Lothal z dymem wyślesz tam mały oddział ratunkowy, który odbije oficerów. - Pryde pokręcił głową.- Wyślesz. Albo udowodnię ci, że paroma słowami mogę przekonać naszych znajomych, że brak ci kompetencji aby decydować. - Enric odwrócił się gwałtownie w jego stronie i przyciągnął go za mundur.
- Módl się Hux. Módl się żeby w tej pierdolonej kopalni ostał się chociaż jeden przydatny oficer. Bo jeśli wrócą z niczym. Albo jeszcze gorzej wrócą stratni albo wcale dopilnuje żebyś za to zapłacił... - puścił go i podniósł się. - Mam nadzieję że się zrozumieliśmy. - spojrzał na niego. Armiatge poprawił się na krześle i pokiwał głową. - Dobrze... - poszedł do drzwi i otworzył je. - Wybaczcie to drobne nieporozumienie - uśmiechnął się zapraszając generałów do środka. - Powinniśmy wrócić do początkowo planowanego porządku spotkania. Nie sądzisz Armitage?... - Hux odchrzknął cicho.
- Tak będzie najlepiej... - zaciągnął się przyglądając się Prydowi. Osiągnął cel. Miał władze i pewność że dowie się co dzieje się z Mitaką. A mimo to czuł, że wyszedł na tym nie najlepiej. Czuł się... Słaby. Poraz kolejny był drugi. Zawsze tak było. Jest coś niesamowicie gorzkiego w zwycięstwie kiedy pozostaje się drugim. W Huxie nie było miejsca na zadowolenie, dumę, nie mówiąc już o szczęściu. Był drugi przez całe życie. Najpierw przygniotło go nazwisko ojca, potem Pryde, potem Kylo Ren i znów Pryde, i znów Pryde. Hux mógł się pogodzić z przegraną z Kylo. Ren miał moc. To nigdy nie była równa walka. Mógł to jakoś znieść dopóki Ren go nie zdradził. Ale przegrana z Prydem?... Zawsze uderzała go tak samo mocno. Przygniatała. Jakimś cudem zawsze pozostawił krok za nim. Nie ważne jak bardzo się starał. Nie ważne co robił zawsze był z tyłu z poczuciem, że osiągną to co zaplanował ale Pryde nadal wygrał... Zazdrościł mu. Zazdrościł wszystkiego co Pryde miał, co Pryde mu odebrał i co wziął sobie kiedy Hux akurat nie patrzył. Spojrzał na tablet próbując skupić się na spotkaniu. Kiedy się skończyło wstał i zamknął drzwi. Oparł się o jedno z krzeseł parząc na Pryde.
- Jak?...
- Chyba nie rozumiem Hux... Znów masz halucynacje?
- Jak to zrobiłeś Enric? Mam wszystko czego chce.. a mimo to nadal jestem za tobą... Chociaż powinienem mieć kontrolę.
Generał odchylił się na krześle rozbawiony.
- Jak to powiedziałeś Hux?... - postukał palcem w stół podnosząc się i podchodząc do niego - Nie muszę przejmować się twoim losem. Wystarczy że cię rozumiem... Kiedy się coś zrozumie... Kiedy zrozumie się jak coś dziala... To przestaje być zagrożeniem... - zmierzył go wzrokiem. - za bardzo obchodzi cię życie innych. Za bardzo się angażujesz. Tak bardzo, że umyka ci to co istotne...
Rudowłosy spojrzał w ziemię opierając się mocniej o krzesło.
- Powiedziałeś mi o ataku na Lothal i o tym, że nie jestem tu mile widziany tylko po to żebym się tu zjawił.
- Zawsze wpychasz się gdzie cię nie chcą... Wiesz... Przez chwilę pomyślałem, że się nie zgodzisz... Że doprowadzisz do głosowania.- uśmiechnął się rozbawiony - jak dobrze, że wierzysz bardziej temu, że cię rozumiem niż swojej własnej samoocenie... Wiara czyni cuda prawda? To musi być koszmarne. Być tobą Armitage... Tak mocno i głęboko siebie nienawidzić żeby uwierzyć w swoją niekompetencję, rozchwianie, brak odpowiedzialności... Tylko dlatego że ktoś tak powiedział. - Położył mu rękę na ramieniu. - Co tylko dowodzi że miałem absolutną rację. Byłeś... Tak blisko... - rozłożył ręce. - Wygląda jednak na to że musisz się jeszcze sporo nauczyć. - wyszedł zostawiając go samego. Hux zacisnął ręce. Upokorzył go. Poraz kolejny. Wrzasnął i pchnął krzesło na ścianę. Oparł się na chwilę rękami o stół. Trzeba było go zabić. Trzeba było poprosić o to Rena kiedy miał okazję. Kopnął kolejne krzesło i wyszedł wściekły. Wszedł na jeden z balkonów zamknął i zablokował drzwi.
- Kurwa! - kopnął w barierkę biorąc oddech. Jeszcze trochę a zrozumie dlaczego Ren ciągle wyżywał się na sprzęcie. Odwrócił się żeby oprzeć się o przód barierki i znieruchomiał napotykając przerażony wzrok. Odchrzknął prostując się i przyjrzał się mundurowi. - Poruczniku... Co pan tu robi?
- Ja... Um... Sir... Przyszedłem o.. ochłonąć... - Hux uniósł brew i wyjął mu z rąk plakietkę z rangą i informacje o nowym przydziale.
- Więc jednak kapitanie... Demrose... Vincent Demrose? Nie jesteś za młody na kapitana?
- Tak, sir. Może... Trochę. Ze względu na braki kadrowe Generał Pryde awansował wszystkich niższych stopniem o..oficerów. - Hux oparł się o barierkę palcami przyglądając się jego przydziałowi i przebiegowi służby.
- Skąd jesteś?
- Z ... Z Arkanis, sir. Wcześniej... Służyłem w bazie naziemnej... - Arkanis. Hux wieki nie widział tej przeklętej planety.
- I dostałeś przydział na Niszczyciela.
- T..tak, sir. J..jako...
- Przyboczny Generała Pryda. Cóż nic dziwnego, że musi ochłonąć. - oddał mu przydział. Kapitan zabrał go trzęsącymi się rękami. Hux skierował się do drzwi, przystaną w pół krok. - Wyszedłeś ochłonąć na balkon... Co stało się potem? Ktoś tu przyszedł?
Brunet spojrzał na niego wystraszony i zawahał się.
- Ja... Nic... Stałem tu parę minut... Potem zmieniłem range na mundurze i wróciłem do środka zapoznać się z nowymi obowiązkami. Kiedy wychodziłem minąłem się z Generałem Huxem, szedł do jednego z centów dowodzenia.
Hux uśmiechnął się rozbawiony. Odwrócił się.
- Musiał mieć coś ważnego do załatwienia.
- Chyba tak... - wykrztusił.
- Śpieszył się?
- Bardzo, sir.
- Więc lepiej pójdę go dogonić. - rudowłosy poszedł do wyjścia. Odebrał swojego datapada i skierował się do kajuty Pryda, w której generał pracował.
- Hux...? - Enric zmarszczył brwi zdzwiony widząc go w drzwiach.- Sądziłem, że pozbieranie roztrzaskanej dumy zajmie ci conajmniej trzy dni zanim się do mnie odezwiesz.
- Widocznie są rzeczy, których nadal o mnie nie wiesz... - Rudowłosy opadł na krzesło na przeciwko Pryda. Było coś co Armitage opanował do perfekcji i było to znoszenie porażki. Całe życie walczył z ludźmi, którzy go upokarzali. Ludźmi pokroju Pryda przekonanymi, że nie jest zagrożeniem, że są od niego mądrzejsi i silniejsi. Czasem tak było. Z czasem Hux nauczył się czekać. Nauczył się zbierać informacje aby uderzyć w najmniej spodziewanym momencie. Czasem musiał pogodzić się z upokorzeniem żeby odnieść zwycięstwo. Położył datapada na stole.
- Zarekomendowałem ci nowego adiutanta... Ma lepsze wyniki od poprzedniego i nie wyzionie ducha jak na niego spojrzysz... - Pryde uniósł brew patrząc na tablet nie wiedząc za bardzo jak ma zareagować.
- Może zająłbyś się czymś poważniejszym niż ruchy kadrowe, Hux?
- Zająłbym się, ale ty tego nie chcesz. Podobno jestem niestabilny i niekompetentny...
- Więc jeśli nie dam ci zajęcia zrobisz wszystko żeby utrudnić mi życie prawda?
- Wybrałem ci idealnego adiutanta. Dogadacie się.
- I ukradłeś mojego...
- Zapewniam, że wyjdziesz na tym lepiej niż ja... Widziałem Demrose'a. Wyglądał jakby miał się rozpłakać, bo dostał awans. I nie ze szczęścia... 
- Więc po co ci on... Znalazłeś sobie nowego pupila?...
- To już nie twój interes, Pryde. Ale tak jeśli nie dasz mi Niszczyciela utrudnie ci życie.
- Mogę cię zamknąć w karcerze.
- Nie będzie to za dobrze wyglądać.
- Zadajesz sobie sprawę jak mało Niszczycieli nam zostało?... I mam dać dowództwo jednego tobie? - Hux prychnął.
- Tak Pryde. Mój przebieg służby jest bez zarzutu. Dowodziłem już takimi jednostkami. Dowodziłem też Starkillerem.
- Który wyleciał w powietrze.
- Nie przeze mnie i potwierdza to raport z wewnętrznego dochodzenia. Pod którym sam się podpisałeś Pryde. Nie masz powodów aby nie dać mi Niszczyciela poza własnym widzi mi się...
- W porządku. - Pryde podniósł się podchodząc do datapadów rozłożonych obok na stole. Wziął jednej - Dostaniesz Niszczyciela Hux. Dostaniesz Finalizera. - Enric obserwował jak rudowłosemu zaświeciły się oczy. Ukochany okręt. - Jak tylko wrócisz żywy z akcji ratunkowej na Lothal...
- Co?
- Poprowadzisz ją. Chyba sobie nie myślisz że wyśle na śmierć jakiegoś przypadkowego oficera kiedy mogę wysłać ciebie. To był twój pomysł. Więc ty polecisz. Okręt poczeka...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro