Kłamca
Phasma przyglądała się śpiącemu Huxowi. Ren stanął obok na wpół ubrany.
- To coś ważnego ?
Blondynka obrzuciła go zirytowanym spojrzeniem spojrzeniem.
- Nie.
- Więc daj mu spać. - Brunet wyszedł z sypialni. Phasma poszła za nim.
- Nie przyszedł na mostek.
- Powiedział, że nie chce.... - Ren założył rękawiczki. - Mówię prawdę...- dodał widząc mine Phasmy.
- Co z jego ręką.?
- Skręcił nadgarstek.
- Sam go sobie skręcił Ren? - brunet spojrzał na nią rozdrażniony.
- Czego chcesz Phasma?... - blondynka oparł się o ścianę przyglądając się mu.
- Gdzie się wybierasz?...
- Poćwiczyć.
- Dobrze się składa. Bo ja też.
Ren westchnął przywołując miecz z biurka Hux i skinął głową. Powinien się cieszyć. Phasma była jedną z niewielu osób która potrafiła dotrzymać mu kroku. Ćwiczenia z Huxem zawsze były .. ryzykowne. Albo przeradzały się w prawdziwą bitwę, bo żaden z nich nie mógł się pogodzić z tym, że przegrywa z drugim albo kończyły się tak jak żadne ćwiczenia nie powinny się kończyć. Ren wyszedł z kobietą. Kiedy wrócili Hux siedział na fotelu przebrany w mundur. Nogi miał narzucone na blat biurka.
- Hux. Wybierasz się może na mostek?
- Może. - zapalił przyglądając się im.
- Pamiętaj, że nadal mogę rozpuścić parę plotek.
- Proszę mnie przestać szantażować pani kapitan - spojrzał na nią zaciągając się. - Znam swoje obowiązki.
- Czyżby ?
- Tak. - przymknął oczy - Już bym tam był, ale nie mogę znaleźć rękawiczek.
- I To cię powstrzymało? Rękawiczki?- Phasma rozejrzała się po pokoju. Podniosła rękawiczki z szafki i położyła na biurku.
- Skręciłem sobie nadgarstek. Nie musi o tym wiedzieć cały pokład. - założył je.
- Sam go sobie skręciłeś?
- Właściwie tak. Zdaje się, że tak. Będziesz tak nade mną stać? Zaraz przyjdę. - blondynka zmrużyła oczy i wyszła.- znów skopała ci tyłek? - spojrzał na Rena
-Nie...- brunet oparł się o biurko obok niego. Hux zgasił papierosa siadając prosto i spojrzał na bruneta.
- Kłamca.
- Nazwij mnie jeszcze raz kłamcą Hux. - rudowłosy uśmiechnął się rozbawiony podniósł się i pocałował go opierając się na nim.
- Kłamca. - mruknął odsuwając się. - Czekaj. - złapał go za nadgarstek zanim Ren zdążył podniesć rękę. - Muszę iść na mostek. - Ale później możemy omówić ten temat dokładniej. - odsunął się i poszedł do drzwi. Ren opadł na jego fotel.
-Wcale nie zamierzam z tobą rozmawiać Hux. - rudowłosy uśmiechnął się rozbawiony odwracając się żeby na niego spojrzeć.
- Więc ja będę mówił.
Ren pokręcił głową.
- Zaknebluj mnie Ren. Będę rozczarowany jeśli tego nie zrobisz. Tylko to słyszę kiedy otwierasz usta Hux.
- Naprawdę?... Więc może to właśnie miałeś usłyszeć - wyszedł. Ren prychnął rozbawiony.
Kylo nie był cierpliwy. I nienawidził czekać. A ze wszystkich rzeczy, na które nienawidził czekać, najbardziej nienawidził czekać na Huxa. Znalazł go w jednym z zapasowych centrów dowodzenia razem z Henem, Wellsem, Demrosem i Phasmą.
- Coś się stało?
- Sygnał sos wydaje się być autentyczny. W okół nie ma podejrzanych okrętów ani w ogóle żadnych okrętów.
- Tak... - Mruknął Hux. - będziemy musieli podlecieć bliżej i wysłać prom. Wybacz Ren kneblowanie raczej musi poczekać. - powiedział przyglądając się dokumentom. Dopiero kiedy wszyscy nagle umilkli i usłyszał śmiech Kylo zorientował się, że coś jest nie tak. Podniósł wzrok.- Czy ja... Trójka oficerów przyglądała się mu w ciszy. Phasma tylko pokręciła głową z politowaniem, a Ren oparł się o drugą stronę stołu rozbawiony śmiejąc się nadal. Hux spojrzał na niego
- Tak... - podszedł do niego i objął go w pasie. - Powiedziałeś to na głos. Szkoda. Liczyłem, że zaraz wracasz.
- Nie pogarszaj mojej sytuacji Ren - odsunął się od niego rozdrażniony.
- Nie muszę, Generale. Sam doskonale sobie radzisz. - pocałował go w kark. - Polecieć tam?..
Armitage zamknął oczy na chwilę. Był... Delikatnie mówiąc zdekoncentrowany kiedy Ren stał tak blisko. Kiedy go dotykał. Potrząsnął głową i odsunął go od siebie.
- Tak. Phasma poleci z tobą. Teraz. Zmarnowaliśmy wystarczająco dużo czasu.. Sprawdźcie to i zawracamy. Pryde pewnie i tak nie jest zachwycony, że tyle nam schodzi... - spojrzał na Hena. Komandor odchrząkną.
- Generała Pryda ciężko zadowolić. Nigdy nie jest zachwycony, sir.
- Tak- mruknął Hux. - Ren. Mam ci kazać uciąć tą rękę - spojrzał na niego ostro. Wiesz chyba co masz robić.
- Wiem... Aż za dobrze. - rudowłosy zacisnął usta - już już... Idę. - zaśmiał się rycerz i wyszedł kierując się do hangaru.
- Będę u siebie - mruknął Hux też wychodząc. Oficerowie patrzyli za nimi. Pierwszy odezwał się Hen. Odchrzknął cicho.
- Czy to... - spojrzał na Phasme.
- Całkowicie normalne, Komandorze. Proszę dać im tydzień. Znów będą chcieli się pozabijać...
Hen westchnął.
- I tak w kółko? To.. dezorganizuje pracę okrętu.
- Po prostu proszę się nie przejmować i robić swoje. Można się przyzwyczaić. Prawda Wells?
Komandor wzruszył lekko ramionami.
- Tak sądzę. Myślę, że... Osobno są znacznie gorsi.
- Co ma pan na myśli?
- Lord Ren robi się ponury. Przestaje się skupiać na jakimkolwiek celu. Jest chaotyczny. Towarzystwo generała go trochę...
- Naprostowuje.
- Tak. Generał... Wolałbym się nie dzielić moimi przemyśleniami na temat niego. Nie chcę snuć domysłów. - odchrząkną. Phasma pokiwała głową. Wyszła kierując się w stronę hangaru. Dotarli na miejsce bardzo szybko. Baza była zniszczona. Ren wszedł pierwszy oświetlając sobie drogę mieczem.
- Może sygnał sam się uruchomił? - obejrzał się na Phasme.
- Mało prawdopodobne. -mruknęła. Weszli do centrali bazy. Kylo przystaną w drzwiach. - Chyba nic tu po nas - mruknął rozglądając się. Podszedł do martwego dowódcy bazy. - Zastrzelił się... A reszta? - spojrzał na Phasme.
- Też martwi. Strzał z blastera w plecy. Pierwszy oficer... Ten. Też zastrzelił się sam.
- Zastrzelili załogę i popełnili samobójstwo?
- Jeden musiał zdążyć nadać sygnał.
- Zawsze uważałem, że nasze oddziały mają dziwne pojęcie o tym co jest honorowe.
Kobieta pokiwała głową.
- Ja również.
*******
Phasma wracała do swojej kajuty.
-Pani kapitan.- Wells oparł się o barierkę. - Jak misja?
- Bezcelowa. Wszyscy martwi. - chciała go wyminąć, ale przystanęła. - Skoro jesteśmy sami. Może podzieli się pan ze mną przemyśleniami o Generale?
Wells odchrząkną i spojrzał w bok.
- Mam poczucie... że generałowi już dawno przestało zależeć. Że jest tutaj z przyzwyczajenia. Z przymusu. Jest zmęczony. I gdyby nie Ren... Zgubiłby się.
- Zgubił? To nie przesada Wells?... Ren się na nim wyżywa. A Hux to nie dziecko we mgle.
- Cóż - odchrzknął - Pani zna go lepiej. Ale... wydaje mi się, że to mu daje poczucie uziemienia. Przypomina, że naprawdę tu jest, że jeszcze żyje. Skoro umie czuć ból to znaczy, że...
- Że nie jest kompletnie pusty- mruknęła Phasma - tak to brzmi jak Hux. Jest pan dobrym obserwatorem Wells...
- Gdyby nie Ren już by go tu nie było. I nie mam na myśli okrętu.. po prostu...
- Po porstu co Wells? Strzeliłby sobie w łeb?... - Kylo uśmiechnął się rozbawiony podchodząc do nich. Stał przez chwilę w korytarzu obok przysłuchując się ich rozmowie. Stanął między nimi. - Plotkujemy? Chętnie posłucham. A może powinienem przekazać Generałowi co się mówi na jego temat.
- Lordzie Ren.
- Będzie zainteresowany.
- Ren. - syknęła Phasma ostrzegawczo.
- Rozejść się. - warknął na nich - Co do strzelenia sobie w łeb Wells. Nie. Nie zrobiłby tego...
** Kwatera Najwyższego Porządku, tydzień po wybuchu Starkillera ****
Hux klęczał na środku pokoju z palcami zaciśniętymi ma broni.
- Hux jak twoja... - Ren znieruchomiał - przepustka - dokończył przyglądając się mu.
Rudowłosy prychnął cicho.
- Mówiłem ci już, że to nie przepustka Ren - powiedział cicho - to wewnętrzne dochodzenie. Zostałem odsunięty od służby.
Brunet odchrzknął.
- I to powód żeby się zastrzelić?...
- To jest to czego się ode mnie oczekuje Ren... - zamknął oczy. - Poniosłem porażkę. Baza nie istnieje. Honorowym rozwiązaniem jest nie istnieć razem z nią. A ja nawet tego nie potrafię zrobić. - Ren podszedł do niego i wyjął mu powoli blaster z ręki i położył go na biurku. - Jeśli dochodzenie coś wykaże... I tak jestem skończony.
- A wykaże?
- Zależy jak bardzo będą się starać.
- Więc obiecuje ci, że nawet jeśli będą się starać nie wykaże nic - podał mu rękę. Hux spojrzał na niego. - Wziąłeś coś Hux?
Rudowłosy pokiwał powoli głową.
- Tylko trochę. Myślałem, że... Będzie łatwiej strzelić - mruknął i podniósł się powoli nie przyjmując jego ręki. Ren podtrzymał go kiedy rudowłosy zachwiał się niebezpiecznie. Oparł głowę na ramieniu Kylo. - Co tu robisz? -mruknął - myślałem, że jesteśmy... Pokłóceni.
- Uratowałeś mi życie.
- Jeśli ktoś ma cię zabić to ja. Nie jakaś zbieraczka śmieci ani rozpadająca się planeta. Tylko ja. - Ren zaśmiał się cicho i pokiwał głową.
-Zapamietam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro