Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kłamca

Phasma przyglądała się śpiącemu Huxowi. Ren stanął obok na wpół ubrany.
- To coś ważnego ?
Blondynka obrzuciła go zirytowanym spojrzeniem spojrzeniem.
- Nie.
- Więc daj mu spać. - Brunet wyszedł z sypialni. Phasma poszła za nim.
- Nie przyszedł na mostek.
- Powiedział, że nie chce.... - Ren założył rękawiczki. - Mówię prawdę...- dodał widząc mine Phasmy.
- Co z jego ręką.?
- Skręcił nadgarstek.
- Sam go sobie skręcił Ren? - brunet spojrzał na nią rozdrażniony.
- Czego chcesz Phasma?... - blondynka oparł się o ścianę przyglądając się mu.
- Gdzie się wybierasz?...
- Poćwiczyć.
- Dobrze się składa. Bo ja też.
Ren westchnął przywołując miecz z biurka Hux i skinął głową. Powinien się cieszyć. Phasma była jedną z niewielu osób która potrafiła dotrzymać mu kroku. Ćwiczenia z Huxem zawsze były .. ryzykowne. Albo przeradzały się w prawdziwą bitwę, bo żaden z nich nie mógł się pogodzić z tym, że przegrywa z drugim albo kończyły się tak jak żadne ćwiczenia nie powinny się kończyć. Ren wyszedł z kobietą. Kiedy wrócili Hux siedział na fotelu przebrany w mundur. Nogi miał narzucone na blat biurka.
- Hux. Wybierasz się może na mostek?
- Może. - zapalił przyglądając się im.
- Pamiętaj, że nadal mogę rozpuścić parę plotek.
- Proszę mnie przestać szantażować pani kapitan - spojrzał na nią zaciągając się. - Znam swoje obowiązki.
- Czyżby ?
- Tak. - przymknął oczy - Już bym tam był, ale nie mogę znaleźć rękawiczek.
- I To cię powstrzymało? Rękawiczki?- Phasma rozejrzała się po pokoju. Podniosła rękawiczki z szafki i położyła na biurku.
- Skręciłem sobie nadgarstek. Nie musi o tym wiedzieć cały pokład. - założył je.
- Sam go sobie skręciłeś?
- Właściwie tak. Zdaje się, że tak. Będziesz tak nade mną stać? Zaraz przyjdę. - blondynka zmrużyła oczy i wyszła.- znów skopała ci tyłek? - spojrzał na Rena
-Nie...- brunet oparł się o biurko obok niego. Hux zgasił papierosa siadając prosto i spojrzał na bruneta.
- Kłamca.
- Nazwij mnie jeszcze raz kłamcą Hux. - rudowłosy uśmiechnął się rozbawiony podniósł się i pocałował go opierając się na nim.
- Kłamca. - mruknął odsuwając się. - Czekaj. - złapał go za nadgarstek zanim Ren zdążył podniesć rękę. - Muszę iść na mostek. - Ale później możemy omówić ten temat dokładniej. - odsunął się i poszedł do drzwi. Ren opadł na jego fotel.
-Wcale nie zamierzam z tobą rozmawiać Hux. - rudowłosy uśmiechnął się rozbawiony odwracając się żeby na niego spojrzeć.
- Więc ja będę mówił.
Ren pokręcił głową.
- Zaknebluj mnie Ren. Będę rozczarowany jeśli tego nie zrobisz. Tylko to słyszę kiedy otwierasz usta Hux.
- Naprawdę?... Więc może to właśnie miałeś usłyszeć - wyszedł. Ren prychnął rozbawiony.
Kylo nie był cierpliwy. I nienawidził czekać. A ze wszystkich rzeczy, na które nienawidził czekać, najbardziej nienawidził czekać na Huxa. Znalazł go w jednym z zapasowych centrów dowodzenia razem z Henem, Wellsem, Demrosem i Phasmą.
- Coś się stało?
- Sygnał sos wydaje się być autentyczny. W okół nie ma podejrzanych okrętów ani w ogóle żadnych okrętów.
- Tak... - Mruknął Hux. - będziemy musieli podlecieć bliżej i wysłać prom. Wybacz Ren kneblowanie raczej musi poczekać. - powiedział przyglądając się dokumentom. Dopiero kiedy wszyscy nagle umilkli i usłyszał śmiech Kylo zorientował się, że coś jest nie tak. Podniósł wzrok.- Czy ja... Trójka oficerów przyglądała się mu w ciszy. Phasma tylko pokręciła głową z politowaniem, a Ren oparł się o drugą stronę stołu rozbawiony śmiejąc się nadal. Hux spojrzał na niego
- Tak... - podszedł do niego i objął go w pasie. - Powiedziałeś to na głos. Szkoda. Liczyłem, że zaraz wracasz.
- Nie pogarszaj mojej sytuacji Ren - odsunął się od niego rozdrażniony.
- Nie muszę, Generale. Sam doskonale sobie radzisz. - pocałował go w kark. - Polecieć tam?..
Armitage zamknął oczy na chwilę. Był... Delikatnie mówiąc zdekoncentrowany kiedy Ren stał tak blisko. Kiedy go dotykał. Potrząsnął głową i odsunął go od siebie.
- Tak. Phasma poleci z tobą. Teraz. Zmarnowaliśmy wystarczająco dużo czasu.. Sprawdźcie to i zawracamy. Pryde pewnie i tak nie jest zachwycony, że tyle nam schodzi... - spojrzał na Hena. Komandor odchrząkną.
- Generała Pryda ciężko zadowolić. Nigdy nie jest zachwycony, sir.
- Tak- mruknął Hux. - Ren. Mam ci kazać uciąć tą rękę - spojrzał na niego ostro. Wiesz chyba co masz robić.
- Wiem... Aż za dobrze. - rudowłosy zacisnął usta - już już... Idę. - zaśmiał się rycerz i wyszedł kierując się do hangaru.
- Będę u siebie - mruknął Hux też wychodząc. Oficerowie patrzyli za nimi. Pierwszy odezwał się Hen. Odchrzknął cicho.
- Czy to... - spojrzał na Phasme.
- Całkowicie normalne, Komandorze. Proszę dać im tydzień. Znów będą chcieli się pozabijać...
Hen westchnął.
- I tak w kółko? To.. dezorganizuje pracę okrętu.
- Po prostu proszę się nie przejmować i robić swoje. Można się przyzwyczaić. Prawda Wells?
Komandor wzruszył lekko ramionami.
- Tak sądzę. Myślę, że... Osobno są znacznie gorsi.
- Co ma pan na myśli?
- Lord Ren robi się ponury. Przestaje się skupiać na jakimkolwiek celu. Jest chaotyczny. Towarzystwo generała go trochę...
- Naprostowuje.
- Tak. Generał... Wolałbym się nie dzielić moimi przemyśleniami na temat niego. Nie chcę snuć domysłów. - odchrząkną. Phasma pokiwała głową. Wyszła kierując się w stronę hangaru. Dotarli na miejsce bardzo szybko. Baza była zniszczona. Ren wszedł pierwszy oświetlając sobie drogę mieczem.
- Może sygnał sam się uruchomił? - obejrzał się na Phasme.
- Mało prawdopodobne. -mruknęła. Weszli do centrali bazy. Kylo przystaną w drzwiach. - Chyba nic tu po nas - mruknął rozglądając się. Podszedł do martwego dowódcy bazy. - Zastrzelił się... A reszta? - spojrzał na Phasme.
- Też martwi. Strzał z blastera w plecy. Pierwszy oficer... Ten. Też zastrzelił się sam.
- Zastrzelili załogę i popełnili samobójstwo?
- Jeden musiał zdążyć nadać sygnał.
- Zawsze uważałem, że nasze oddziały mają dziwne pojęcie o tym co jest honorowe.
Kobieta pokiwała głową.
- Ja również.
*******
Phasma wracała do swojej kajuty.
-Pani kapitan.- Wells oparł się o barierkę. - Jak misja?
- Bezcelowa. Wszyscy martwi. - chciała go wyminąć, ale przystanęła. - Skoro jesteśmy sami. Może podzieli się pan ze mną przemyśleniami o Generale?
Wells odchrząkną i spojrzał w bok.
- Mam poczucie... że generałowi już dawno przestało zależeć. Że jest tutaj z przyzwyczajenia. Z przymusu. Jest zmęczony. I gdyby nie Ren... Zgubiłby się.
- Zgubił? To nie przesada Wells?... Ren się na nim wyżywa. A Hux to nie dziecko we mgle.
- Cóż - odchrzknął - Pani zna go lepiej. Ale... wydaje mi się, że to mu daje poczucie uziemienia. Przypomina, że naprawdę tu jest, że jeszcze żyje. Skoro umie czuć ból to znaczy, że...
- Że nie jest kompletnie pusty- mruknęła Phasma - tak to brzmi jak Hux. Jest pan dobrym obserwatorem Wells...
- Gdyby nie Ren już by go tu nie było. I nie mam na myśli okrętu.. po prostu...
- Po porstu co Wells? Strzeliłby sobie w łeb?... - Kylo uśmiechnął się rozbawiony podchodząc do nich. Stał przez chwilę w korytarzu obok przysłuchując się ich rozmowie. Stanął między nimi. - Plotkujemy? Chętnie posłucham. A może powinienem przekazać Generałowi co się mówi na jego temat.
- Lordzie Ren.
- Będzie zainteresowany.
- Ren. - syknęła Phasma ostrzegawczo.
- Rozejść się. - warknął na nich - Co do strzelenia sobie w łeb Wells. Nie. Nie zrobiłby tego...

** Kwatera Najwyższego Porządku, tydzień po wybuchu Starkillera ****

Hux klęczał na środku pokoju z palcami zaciśniętymi ma broni.
- Hux jak twoja... - Ren znieruchomiał - przepustka - dokończył przyglądając się mu.
Rudowłosy prychnął cicho.
- Mówiłem ci już, że to nie przepustka Ren - powiedział cicho - to wewnętrzne dochodzenie. Zostałem odsunięty od służby.
Brunet odchrzknął.
- I to powód żeby się zastrzelić?...
- To jest to czego się ode mnie oczekuje Ren... - zamknął oczy. - Poniosłem porażkę. Baza nie istnieje. Honorowym rozwiązaniem jest nie istnieć razem z nią. A ja nawet tego nie potrafię zrobić. - Ren podszedł do niego i wyjął mu powoli blaster z ręki i położył go na biurku. - Jeśli dochodzenie coś wykaże... I tak jestem skończony.
- A wykaże?
- Zależy jak bardzo będą się starać.
- Więc obiecuje ci, że nawet jeśli będą się starać nie wykaże nic - podał mu rękę. Hux spojrzał na niego. - Wziąłeś coś Hux?
Rudowłosy pokiwał powoli głową.
- Tylko trochę. Myślałem, że... Będzie łatwiej strzelić - mruknął i podniósł się powoli nie przyjmując jego ręki. Ren podtrzymał go kiedy rudowłosy zachwiał się niebezpiecznie. Oparł głowę na ramieniu Kylo. - Co tu robisz? -mruknął - myślałem, że jesteśmy... Pokłóceni.
- Uratowałeś mi życie.
- Jeśli ktoś ma cię zabić to ja. Nie jakaś zbieraczka śmieci ani rozpadająca się planeta. Tylko ja.  - Ren zaśmiał się cicho i pokiwał głową.
-Zapamietam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro