I tak to się kończy
Nikt z obsługi okrętu nie zostanie ranny.
Nikt z obsługi okrętu nie zostanie skazany na śmierć.
Nikt z obsługi okrętu nie zostanie wysłany do kopalni ani zmuszony do pracy.
Nikt poza korpusem oficerów nie może zostać pociągnięty do odpowiedzialności oraz skazany.
Hux skinął powoli głową patrząc na Hena.
- Zaakceptowali?
- Niemal od razu, Sir.
- Czas?
-Jeszcze pół godziny... - Hux skinął głową zamykając oczy. Spojrzał na Demrose'a.
-Kapitanie.
- Sir.
-Zostaje pan zdegradowany do stopnia podporucznika.
Chłopak zamrugał.
- J..ja.
- Bez dyskusji. Proszę oddać datapada, kartę dostępu, oznaczenie stopnia i udać się do swoich kwater. Zostaje pan wykluczony z korpusu starszych oficerów.
Vincent znieruchomiał. Odłożył powoli datapada na stolik i kartę. Odpią oznaczenia od munduru i wyszedł bez słowa. Rudowłosy upił łyk kawy wpatrując się w kubek.
- Jeśli można, Sir.
- Nie można. Ale nie powstrzyma cię to prawda?
- To słuszna decyzja. Trzeba wiedzieć kiedy się przegrało. Heroizm to czasem tylko niepotrzebny rozlew krwi.
- Zobaczymy czy za rok będziesz miał to samo zdanie.
- Nie wiem czy dożyje do następnego roku. Ale kapitan Demrose na pewno. Dzięki panu.
Hux skrzywił się.
- Wynoś się Hen. Zejdź mi z oczu... - warknął. Komandor wyszedł. Hux schował twarz w dłoniach zamykając oczy. - Przypomnij mi czemu muszę to znaosić Ren? - powiedział cicho.- chyba wolałbym zdechnąć.
- Dla mnie... - usiadł obok i objął go przyciągając bliżej. Hux oparł czoło na jego ramieniu.
- Fatalnie wyglądam bez munduru.
- To twój jedyny problem Hux?
- Nie. Mam też inne... - umilkł. - Nie chce tego robić Ren. - zacisnął ręce na jego pelerynie.
**********
Hux zszedł powoli z trapu promu razem z Kylo. Trzymał ręce za głową. Szybko został pchnięty na kolana i skuty. Przeszukali ich i zaprowadzili do gabinetu, w którym rezydował wcześniej Pryde.
- Co z Prydem? - Hux spojrzał na Organe.
- Zdaje się, że nasza umowa go nie dotyczy prawda?... Rozmawialiśmy jedynie o was i załodze Finalizera.
Rudwołosy pokiwał głową.
- Więc jest martwy.
- Nie. Ale będzie. Co do waszej sytuacji. Ustaliliśmy mam nadzieję zadowalającą propozycje. Oficjalnie wyrok zostanie wykonany. Jeszcze dziś. Zostanie to podane do publicznej wiadomości. Teraz zsotanieniecie zamknięci w areszcie. Jutro prom zabierze was do pewnego strzeżonego obiektu. Którego dokładnej lokalizacji nie poznacie. Spędzicie tam resztę życia. - spojrzała na nich - i tak to się kończy.
Hux bardzo chciał w tej chwili nie istnieć. Nie być świadomym. Nie być obecnym. A jednocześnie nigdy w swoim życiu nie czuł takiej pustki jak w tym momencie. I tak to się kończy. Pamiętał pierwszy raz kiedy Ren wyjął mu blaster z dłoni i przeklinał teraz ten dzień. Nie odezwał się i nie poruszył. Nie wiedział kiedy i jak znalazł się w celi. Ren siedział na ziemi przyglądając się mu. Hux opierał się plecami o ścianę. Cele na przeciwko zajmował Pryde. Armiatge rozejrzał się.
- Hux? - Ren usiadł bliżej - nie reagowałeś.
- Co?
- Nie reagowałeś. -rudowłosy pokiwał głową opierając się na nim. Zerknął na poturbowanego Pryda.
-Jest przytomny?
- Jestem - mruknął generał otwierając oczy - Miałeś ratować okręt Hux..- warknął.
- Znali naszą pozycję. Jedyne co mogłem zrobić to... Minimalizować straty.
- Straciłeś wszystko. Niech zgadnę. Wynegocjowałeś dla siebie i psa życie?... Może dla reszty załogi też. Gdybyś miał trochę honoru zginąbyś na tym okręcie. - syknął Pryde. - Chciałbym mieć taką okazję. A ty...
- Dość - Kylo spojrzał na niego ostro.- Wystarczy Pryde.
- Nie. - powiedział cicho Hux. - niech mówi. A ja co Enric?
-Stchórzyłeś jak zwykle, Hux. Ale tym razem tak łatwo o tym nie zapomnisz. Powinieneś był zdechnąć już dawno temu. Razem ze swoją cenną bazą. Z pieprzonym Starkillerem, który pochłoną większość naszych zasobów, a potem w ułamku sekundy wyleciał w powietrze. Wiedziałeś co należało wtedy zrobić. Powinieneś był strzelić sobie w łeb. To byłoby dla ciebie odpowiednie rozwiązanie.
- To już nie ma znaczenia. Różni nas teraz tylko jedna rzeczy Pryde. Ja przeżyje.
- Wolę umrzeć niż codziennie żyć ze świadomością tak spektakularnej porażki Hux. Żałuję tylko, że nie na okręcie...
Rudowłosy umilkł zamykając oczy. Czuł się jakby dryfował. Powoli, ale nieuronnie, w nieznanym kierunku. Jedyna rzeczy, która utrzymywała go w pewności, że nadal tu jest był Ren. Chociaż uczucie od realnienia było... Przekonujące. Obiecywało cichy dryf, inny od zamieszania które go zwykle otaczało. Spokojny, bez świadomości. Jak gęsta mlecznobiała mgła. Armitage nie mógł sobie pozwolić na osunięcie się w nią. Na utratę kontaktu, musiał zachować trzeźwość umysłu. Wziął oddech otwierając oczy czując uścisk Rena na ramieniu.
- Hux.
- Jestem. - odchrzknął i spojrzał na niego zmęczony.
- Na pewno?
- Ty mi powiedz.
- Więc nie wiesz.
- To nie jest najlepszy moment żeby mnie irytować.
- Jesteś. - Ren przyglądał mu się przez chwilę - Wiesz gdzie?
- Wolałbym nie wiedzieć - mruknął pociągając nogi do klatki piersiowej. Prychnął kiedy Kylo nadal mu się przyglądał - W celi Ren. - przewrócił oczami - Nazywam się Armitage Hux, jestem generałem Najwyższego Porządku i siedzę w pierdolonej celi bo nas... Bo się poddaliśmy. - syknął. Umilkł - Gdybym cię poprosił...
-Nie.
Hux prychnął odwracając się od niego.
- Nikt tego za ciebie nie załatwi Hux. -mruknął Enric.
- Ucisz się Pryde albo dopilnuje abyś zdechł najbardziej podłą śmiercią na jaką zgodzi się ta zgraja. - mruknął Ren patrząc na generała. Jego oczy zabłysły na żółto. Pryde już się nie odezwał. Hux też nie. Konsekwentnie milczał. Nawet kiedy byli już na promie. Przyglądał się Dameronowi bawiącemu się blasterem.
-Przestań robić z siebie idiotę Poe. - mruknął Renion. - Bo zabiorę ci ten blaster - warknął kiedy brunet nie przestał. Blaster upadł z trzaskiem na ziemię. Hux miał skute ręce, ale z przodu. Poważny błąd. Poderwał się z siedzenia łapiąc za blaster.
- Hux nie - Ren podniósł się szybko. Żołnierze skierowali karabiny w ich stronę.
- Oddaj broń Hux. To nie ma sensu mamy przewagę - Renion wycelował w niego. - Musiałbyś nas wszystkich zastrzelić. Nie zdążysz.
- Hux zostaw ten blaster. - Ren syknął na genrała.
Rudowłosy spojrzał na bruneta zaciskając mocniej ręce na blasterze. Renion skorzystał z jego chwili nieuwagi i ogłuszył go wiązką z blastera. Hux opadł na pokład z głuchym jękiem. Ocknął się obolały na chłodnej podłodze kiedy Ren zdejmował mu kajdanki. Armitage uchylił oczy i spojrzał na niego.
- To było desperackie? - wykrztusił.
- I to jak - mruknął Ren siadając obok niego - ale zawsze wiedziałem z kim mam do czynienia.
Armitage uniósł się na łokciach i usiadł powoli.
- Chciałeś się na mnie rzucić?
- Tak. I wepchnąć ci ten pierdolony blaster do gardła. - rudowłosy spojrzał na niego unosząc brew.
- Czyżby?...
- Nie. - Mruknął Ren - tylko bym cię nakręcił. Ale nadal mam ochotę cię uszkodzić, Hux.
Armitage podniósł się powoli rozglądając się. Pomieszczenie było przestronne. Oszczędnie umeblowane, ale niczego mu nie brakowało.
- Uszkodzić? Czy się na mnie rzucić?
- Przestań flirtować.
Rudowłosy zaśmiał się cicho prostując się.
- Chciałbyś. - krzyknął kiedy Ren podciął go błyskawicznie. Hux stracił równowagę i wylądował plecami na ziemi. Jęknął z bólu. - Kurwa Kylo.
- To za scenę na promie. - warknął Ren. - Jeśli jeszcze raz dotkniesz broni z zamiarem skierowania ją w swoją stronę...
- Nie sądzę żebym jeszcze w życiu miał okazję dotknąć broni - przerwał mu rudowłosy - A co z nią będę robił to nie twoja sprawa.
- Czyżby? - Ren oparł się rękami o ziemię nachylając się nad nim. Pocałował go czując zadowolony jak Hux przyciąga go bliżej i pogłębia pocałunek. - Desperat. - mruknął cicho łapiąc go za gardło. Armitage zaczerpnął szybko powietrza przerywając pocałunek.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia Ren? - prychnął cicho kładąc ręce nad głową i przyglądając się mu.
- Mam. - Hux odchylił lekko głowę do tyłu i wbił w niego wzrok - Co ci się kojarzy z bólem Armitage? - Ren usiadł na nim. Hux uśmiechnął się rozbawionym.
- Chciałbyś wiedzieć co Ren?... Wcale nie to pytanie chcesz mi zadać...
-A jakie?...- pochylił się opierając ręce po obu stronach jego głowy.
- Wiesz jakie... Więc je zadaj. Może odpowiem.
- Zależy ci na mnie? Czy jestem tylko... Rozrywką...
Hux przyglądał się mu przez chwilę.
- Jak śmiesz Ren?... Nie wierzę, że jesteś na tyle bezczelny żeby naprawdę o to spytać. Myślisz, że leżę tu dla zabawy? Na tym... - urwał rozglądając się - w tym miejscu. Gdziekolwiek jesteśmy. Gdybyś był dla mnie rozrywką nie byłoby mnie tutaj. Nie wiem jak w ogóle mogłeś... - jęknął urywając czując usta Rena na swojej szyję. - Nie wiem jak wytrzymam z tobą resztę życia w jednym pomieszczeniu. - zamruczał wplatając rękę w jego włosy - doprowadzasz mnie do szału. Rozszarpiemy się nawzajem.
- Liczą na to - mruknął Kylo rozpinając jego jego kurtkę
- Niedoczekanie - mruknął rudowłosy rozdrażniony. - Rozpraszasz mnie - westchnął zamykając oczy.
- Bez obaw. - Ren mruknął mu do ucha - zaraz sprowadzę cię na ziemię.
Hux syknął krzywiąc się kiedy brunet szarpnął mocno za jego włosy. Jęknął czując jak druga ręką Rena zsuwa się z jego biodra coraz niżej. Chciał przyciągnąć go bliżej, ale Ren złapał go za nadgarstki i pchnął je spowrotem nad jego głowę.
- Ręce nad głową generale albo będziemy rozmawiać inaczej.- powiedział zaciskając lekko rękę na niego gardle.
Hux nie poruszył się wbijając w niego wzrok. Przesunął jedná rękę w dół i złapał nią za pelerynę Rena.
- Ładna. Nowa hm?... - spojrzał na niego wyzywająco i poczuł jak brakuje mu powietrza.
*****
- Pewnie nie ma tu papierosów co? - Hux przymknął oczy.
Ren pokręcił głową.
- Nie...
- Naprawdę jest nowa. Wcześniej jej nie widziałem.
- Naprawdę zajmuje cię teraz peleryna?
- Zwykle ubierasz sie w byle co.. - odchylił głową przyglądając się pelerynie przerzuconej przez oparcie kanapy - Podoba mi się. - podniósł się powoli z podłogi.
- Chcesz kawy?
- Będziesz teraz nade mną skakał? - opadł na łóżko rozbawiony. Ren położył się obok.
- Będę?
Armiatge mruknął coś przymykając oczy.
- Oby. - oparł czoło na jego ramieniu.
- Jak bardzo źle jest Hux?...
Rudowłosy milczał dłuższą chwilę.
- Gdzieś po środku. - powiedział w końcu. - Ja... Nie sądzę żebym czuł się.... Jakkolwiek. - mruknął- Jakbym... Dryfował. Zaczynam to lubić. Au! - syknął kiedy Ren uderzył go łokciem w żebra nie siląc się na delikatność.
- Dryfowanie nie jest bezpieczne Hux... Łatwo się rozbić.
- Więc dobrze, że tu jesteś. - wciągnął powietrze wzdychając.- Chociaż nie wiem po co miałbym być dłużej przytomny.
- Żeby się nade mną znęcać. Nie pamiętasz? Chciałeś żebym cierpiał.
Armitage zaśmiał się cicho, ale spoważniał po chwili przyglądając się mu. Pocałował go i odsunął się trochę.
- To całkiem niezły powód, zdrajco - mruknął mu do ucha.
I tak to się kończy. Bez wielkiego zwycięstwa. Bez białego munduru. Bez triumfu. Po prostu.
*****
No i koniec. 😱 Ale jeśli macie ochotę na triumf to zachęcam do monitorowania powiadomień, bo do tego opowiadania będzie dołączona miniaturka będąca bezpośrednią kontynuacją. Ale wstawię ją dopiero jak skończę ją pisać żeby nie było przestojów. Może w dwóch częściach zależy jakiej wyjdzie długości. Także dziękuję za uwagę i za jakiś czas (mam nadzieję, że krótki) się odezwę. 🤗🤗
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro