Gubernator
Wybaczcie, że nie było rozdziału, ale poleciałam na małe wakacje i zabrakło mi motywacji x'D ale przybywam z kolejnym rozdziałem.
Hux wziął oddech zaciskając mocniej ręce na broni. Szli powoli przez miasto przebrani za ludzi Ruchu Oporu. Nad ranem jego siły otoczyły podziemia spodziewając się, że właśnie tam znajdą najwięcej zbiegów. Rudowłosemu od rana było niedobrze. Zamarł zatrzymując się. Pryde spojrzał na niego zdziwiony.
- To Dameron - powiedział cicho Hux.
- Więc staraj się nie zachowywać podejrzanie.
- Co to kurwa niby znaczy?
-Po prostu się zamknij.
-Hej! -pilot zamachał do nich. -Wy dwaj! Znaleźliście coś?! -Hux spojrzał na Pryda kiedy Dameron podchodził. Twarze mieli częściowa zakryte, Hux miał na sobie jeszcze kaptur. Naciągnął go bardziej i odwrócił wzrok.
- Właściwie tak. - odezwał się nagle Pryde i Huxa zemdliło. Postanowił go wydać? - niedaleko stąd w linii prostej jest kontener załadunkowy. Wyglądał na zamieszkały i podejrzewam, że ktoś się tam ukrywał.
- Zaprowadź mnie.
- Łatwo trafić, a my jesteśmy na nogach od wielu godzin. Zamledujemy co trzeba naszemu dowódcy i odpoczniemy - Poe pokiwał głową.
- Zgoda. Wezmę paru ludzi i to sprawdzę. - powiedział oddalając się szybko. Hux obejrzał się na pilota i poszedł szybko za Prydem.
- To... On jest naszym dowódcą. Wiesz o tym? Prowadzi tę akcję.
Pryde zaklął.
-Zatem mamy szczęście, że jest kretynem...
- Hej wy!... - przyspieszyli kroku -Stójcie ! Jak się nazywacie !? - Pryde spojrzał na rudowłosego sięgając po broń.
- Biegniemy.
- Teraz ?
- A jak myślisz kurwa ?- warknął odwracając się i strzelił bez mierzenia. Trafił Damerona w ramie. Puścili się biegiem przed siebie. Hux wyjął blaster i odbezpieczył go na wszelki wypadek. Kaptur zsunął mu się z włosów.
- To był... Fatalny pomysł!
- Nie mów tylko biegnij. Tam na schody.
- Na pewno są obstawione ! To samobójstwo!.... - Pryde biegł przez chwilę w ciszy.
- Skręcamy - pociągnął Huxa za ramię w bok. Po chwili zatrzymali się przy wąskich schodach zakończonych drabiną. -Ty pierwszy.
- Oszalałeś? Nie ma mowy -syknął Hux - jeśli ktoś tam stoi od razu mnie zastrzelą.
- To boczne przejście nie powinni o nich wiedzieć - spojrzał na zbliżających się ludzi. Szarpnął mocno Huxem i przyłożył mu broń do szczęki. - Wchodź tam albo sam cię zastrzelę - warknął i pchnął go na schody. Rudowłosy złapał równowagę obejrzał się na niego i zaczął wchodzić. Pryde oddał parę strzałów i poszedł za nim. Przy włazie faktycznie nikogo nie było. Udało im się wydostać do górnego miasta. Rudowłosy spojrzał na niego
-I co teraz ?... Nie przejdziemy na lądowisko na pewno ich poinformowali... A bez statku nie mamy szans.
- Wymyślimy coś. Potrzebujemy tymczasowej kryjówki... -Hux westchnął prostując się i naciągając kaptur.
- Znam jedno miejsce - mruknął i ruszył przed siebie nie patrząc czy Pryde idzie za nim. Trzeba było tam zostać. Może by go nie znaleźli. A po pierwsze trzeba było nie słuchać Pryda. Co mu przyszło do głowy. Po chwili weszli do baru od zaplecza. Student przygotowywał jakieś zamówienie. Odwrócił się żeby zobaczyć kto wszedł i zamarł. Hux stał za nim z bronią przy jego czole.
- Nie krzycz.
- A...Armitage - wydukał - to znaczy Hux... O..o cholera nie zabijaj mnie...
- Bądź cicho to nic ci nie będzie. Wracaj do pracy i nie mów nikomu, że tu jesteśmy, jasne?...
-M...mhm jasne tak... - Hux szarpnął go za przód bluzki i przyłożył mu blaster do szczęki.
- Na pewno?
- Tak! Tak proszę puść - zadrżał tamten ze strachu - ale... Hal'don zaraz wróci... Z..zobaczy was. - Hux skinął głową i puścił go.
- Wracaj do pracy. - chłopak prawie wybiegł z zaplecza. Pryde stał na środku pomieszczenia i przyglądał się mu krytycznie.
- To nie jest najlepsza kryjówka.
- Lepszej nie mamy.
- Kim jest Hal'don?
- Wlascicielem - mruknął rudowłosy siadając. Pryde uniósł brew i zaśmiał się po chwili.
- Skończyłeś na zmywaku, Hux?...
-Co? Nie. On zmywał... -Pryde pokiwał głową rozbawiony.
- Oczywiście. - podszedł do jednej z szafek i wyjął butelkę alkoholu. Usiadł na przeciwko Huxa przyglądając się mu. - Nawet jeśli dotrzemy na lądowisko na pewno będzie podwójnie strzeżone. Mała szansa, że uda nam się przedostać i jeszcze wejść na pokład jakiegoś statku odpalić go i odlecieć.
- Nie mamy lepszej alternatywy. - mruknął rudowłosy. - nie możemy tu zostać za długo... Wiedzą, że byłem tu przez jakiś czas.
- Nie wiedzą... Ale byłbym wdzięczny gdybyś więcej nie straszył mi pracowników. - Hal'don stanął w drzwiach. Pryda podniósł się szybko zdziwiony. - jasna cholera, a on tu skąd?
- Gubernator Harlan !
- Gubernator ? - Rudowłosy spojrzal na nich zdziwiony.
-Koordynował produkcję broni dla Najwyższego Porządku!
- Głośniej Pryde nie wszyscy słyszeli. - warknął tamten i pchnął go spowrotem żeby usiadł.
- Więc wiedziałeś kim jestem...
- Oczywiście, że tak, ale nie widziałem potrzeby się przedstawiać.
-Czemu nikt cię nie poznaje?
- Bo bardzo dobrze chroniłem swoją tożsamość. Najlepszym przykładem jesteś ty. Nigdy mnie nie widziałeś. W każdym zebraniu albo holokonferencji uczestniczył mój sekretarz. Nie zamierzałem ryzykować życia dla ludzi którzy nawet nie biorą moich sugestii na poważnie. I chyba na dobre mi to wyszło.
- Musisz nam pomóc zdobyć statek.
- Muszę? Wam pomóc ?- prychnął rozbawiony - z jakiego powodu? - pokrecil głową. -już raz ci pomogłem, Hux... Nawet więcej niż raz. To nie moja wina, że wiecznie pakujesz się w kłopoty. Za pięć minut ma was tu nie być.
- Czekaj. Na pewno znasz jakąś drogę do lądowiska. Mniej uczęszczaną, której oni nie znają.
- Nie znam, nie jestem przecież stąd. Ale umiem dobrze się wtopić w tłum.
- Ja znam. - wydukał student stając w drzwiach do zaplecza i trzymając ręce zaciśnięte na tacy. Rudowłosy spojrzał na niego.
- Pokaż nam.
- Nie ma mowy. Młody zostaje w pracy. Chcesz go w to wciągnąć?
- Zaprowadzę ich i zaraz wrócę. - zdjął szybko fartuch i poszedł do wyjścia. Hux podążył za nim. Pryde złapał go za ramię.
-Mozna mu ufać.?
-Nie mamy wielkiego wyboru... - kiedy tylko wyszli chłopak spojrzał na nich.
- Zabierzcie mnie ze sobą.
- Co?
- Pokaże wam drogę, ale zabierzcie mnie ze sobą. - rudowłosy przyglądał mu się przez chwilę milcząc.
- Nie ma mo...- zaczął mówić Pryde.
- Zgoda. Tylko się pośpiesz - mruknął generał idąc za nim. Pryde spojrzał na niego jak na szaleńca i dogonił ich.
-Co ty wyprawiasz Hux.?
- Potrzebujemy dostać się na lądowisko. Zapewniam nam przewodnika. Twój plan zawiódł. Teraz moja kolej. Więc siedź cicho i rób co mówię... - starszy mężczyzna umilkł niezadowolony, a Hux miał swoje małe zwycięstwo. Rudowłosy nie znał powodów dla którego chłopak chciał z nimi lecieć. Może miał już dość planety, nic nie znaczących studiów i pracy w barze. A może nie był tym za kogo się podawał. Generała to właściwie nie obchodziło dopóki chłopak ich nie zdradzi może lecieć. Oczywiście istniała szansa i to wcale nie mała, że prowadzi ich w pułapkę. Hux wziął to pod uwagę i więcej o tym nie myślał. Nic dobrego by z tego nie przyszło. Jeśli zostali by gdzieś na dłużej w końcu i tak Ruch Oporu by ich znalazł. Wcześniej lub później. Teraz mieli chociaż szansę. Szli bocznymi uliczkami na lądowisko. Pryde szedł ostatni milcząc całą drogę. Po pół godziny weszli na lądowisko z boku. Chłopak kucnął za pudłem z zaopatrzeniem.
- Tamten statek jest porzucony. Jego właściciel zginął parę dni temu jeszcze go nie odholowali. - rudowłosy skinął głową. - Trzeba go tylko odblokować.
-Wystarczy klucz magnetyczny. Ten model nie ma systemów antywłamaniowych dość łatwo je otworzyć. - Hux spojrzał na Pryda. -w przeciwieństwie do ciebie nie skakałem ze stopnia na stopień w przeciągu pół roku. Odsłużyłem dwa lata jako technik na Gwiezdnym Niszczycielu zanim zdałem egzamin do korpusu oficerskiego. - Hux się nie odezwał. Nie miał pojęcia co miałby teraz powiedzieć. Właściwie niewiele wiedział o Prydzie. Oprócz tego, że służył jeszcze za czasów Imperium co już samo w sobie dla wielu było imponujące. Nie żeby Huxowi to imponowało. Rudowłosy uważał Pryda za hipokrytę, karierowicza, kretyna i donosiciela. Pryde myślał dokładnie to samo o Huxie. Oprócz tego uważał, że Hux zdobył pozycję dzięki nazwisku ojca i nie nadawał się na stanowisko dowódcy okrętu między gwiezdnego. Rudowłosy cieszył się tytułem najmłodszego generała w Najwyższym Porządku i być może jego droga do kariery była trochę szybsza, ale z pewnością nie łatwiejsza. Ludzie pokoju Pryda w to nie wierzyli. Hux wyjął w milczeniu broń.
- Będę cię osłaniał -mruknął.
- Nic z tego panowie... - Hux poczuł broń przy swojej skroni i zamarł. - Broń na ziemię i na kolana.
Rudowłosy spojrzał na Pryda przy którym stał już drugi żołnierz. Pryde uniósł lekko ręce upuszczając klucz. Armitage poszedł za jego przykładem. Nie widział w tej chwili innego wyjścia. Uklękną powoli kiedy go skuwali i rozejrzał się. Spojrzał znów na Pryda. Nigdzie nie było dzieciaka, który ich tu przyprowadził.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro