Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Generał


Powróciłam :D I zapraszam na pierwszy rozdział kolejnego, a jakże, Kyluxa. Gwiazdki i komentarze mile widzine jak zawsze. Bierzcie i czytajcie. Stałych klientów witam ponowanie, nowych zapraszam i zachęcam do wejścia na moje konto i  czytania moich pozostałych kyluxów w oczekiwaniu na nowe rozdziały. Za wszystkie błędy przepraszam i obiecuję poprawę  <3 

Rudowłosy przecierał kubki ręcznikiem wpatrzony w ścianę. Oparł się o blat przymykając oczy. Wiele razy zastanawiał się kiedyś jaka czeka go przyszłość. Wpadało mu wtedy do głowy wiele rzeczy. Śmierć, rządzenie galaktyką... Cóż... Właściwie tylko te dwie opcje wpadały mu wtedy do głowy. Nie widział dla siebie innych możliwość prócz tych. A na pewno nigdy nie wpadłby na to, że wyląduje w podrzędnym barze na końcu galaktyki. No. Może wylądowanie w barze nie byłoby jeszcze takie złe. Ale on wylądował tu jako nikt. Uciekinier bez dachu nad głową, którego przyjęto z litości. Zacisnął mocniej rękę na kubku biorąc oddech. Odstawił go po chwili. Nie było go stać, żeby stracić pracę. A to byłby piąty kubek w tygodniu. Przemył twarz chłodną wodą. Właściwie to, że jeszcze nikt go nie rozpoznał uważał za pierzony cud. Może aż tak bardzo się zmienił, a może nikt nie spodziewałby się go tutaj. Dla niego samego było to tak absurdalne jak tylko mogło być.

- Armitage!... Zamówienie nie piątkę. Halo! Za co ci płacę? Za stanie i gapienie się w kafelki...? - rudowłosy przewrócił oczami biorąc tace. Zdarzało mu się nie reagować na swoje imię tak bardzo był przyzwyczajony do tego, że zawsze był generałem Huxem. Zresztą nienawidził tego imienia przez całe życie i wystrzegał się używania go, kiedy tylko mógł. Było to teraz dużą zaletą. Nikt nie łączył faktów, a on nie musiał się wysilać, żeby wymyślić coś nowego. Chociaż i tak wszyscy wokół byli przekonani, że je wymyśli. Kto normalny nazywa tak dziecko?... Odpowiedź była prosta i wręcz oczywista. Ktoś kto ma na imię Brendol. Rudowłosy poustawiał alkohol i kawę na tacy. Wywalił się z nią trzy razy i to tylko pierwszego dnia. Teraz szło mu lepiej. Nie wiedział, czy ma przez to sobą gardzić czy być dumnym. Ale nie miał na razie widoków na nic innego i wyglądało na to, że tu zostanie więc zdecydował się na bycie w miarę zadowolonym. Chociaż i tak nie lubił, kiedy taca była pełna. Poukładał wszystko na stoliku mrucząc pod nosem jakieś grzecznościowe bzdury i wrócił za ladę do układania szkła.

- Podobno powołano nowy senat galaktyczny - rudowłosego aż coś skręciło w środku. Zacisnął zęby i milczał przekładając bezmyślnie kieliszki. Drugi pracownik młodszy od niego, student jakiejś tutejszej uczelni przeglądał Holonet patrząc na ich szefa.

- Lepiej zajmij się pracą- burknął tamten podając mu miotłę - nic dobrego z tego nie będzie. Tylko podatki podwyższą i nałożą opłaty, jeśli się nie dołączy do ich nowej republiki.

- Ale to chyba lepsze nic Najwyższy Porządek.

- Ja tam się nie znam na polityce. Ale wiem, że kiedy rządziło Imperium to ten lokal był zupełnie inny, a w mieście był spokój. Senat nic nie zrobi tylko będzie nawoływał do pokoju. Wtedy byliśmy bezpieczniejsi... Jeśli porządek miałby do tego wrócić. To czemu nie. Niech będzie i Najważniejszy Porządek, czy jak tam się nazywają.

- Najwyższy - mruknął rudowłosy odruchowo. Chłopak usiadł na kontuarze.

- Ty też wolałbyś, żeby wygrali? - Hux wziął oddech i westchnął.

- Nie wiem co bym wolał -spojrzał na niego. - ale na pewno nie skorumpowany senat przekrzykujący się na prawo i lewo. To zagranie pod publiczkę galaktyka jest zbyt rozbita, żeby mogła ją zjednoczyć taka żałosna mieszanina jak senat galaktyczny... Nie sądzę, żeby to się udało.

- Powinieneś zostać politykiem - zaśmiał się tamten - albo senatorem... A może jesteś ? Hmm? Nawet nie powiedziałeś skąd pochodzisz.

- Stąd. - uciął - i nie jestem senatorem.

- To kim?

- Generałem. - prychnął zirytowany i umilkł szybko zdając sobie sprawę z tego co powiedział. Niech to szlag. Niech to szlag. Niech to szlag. Chłopak zaczął się śmiać.

- Jednak masz poczucie humoru - zeskoczył z lady i wziął tace. - wezmę czternastkę... - Hux odetchnął w duchu pochylając lekko głowę.

- Tak wiem. Nie płacisz mi za gapienie się - przewrócił po chwili oczami wyprzedzając właściciela i zerknął w jego stronę. - ale nie płacisz mi też szczególnie dobrze więc dostosowałem jakość pracy to wysokości zarobków.

Mężczyzna zaśmiał się cicho.

- Wygadany jesteś, Armiatge, jak na kogoś kto jest tu tylko dlatego, że żal mi było go zostawić na bruku, żeby zamarzł w nocy. - rudowłosy zacisnął zęby, licząc do pięciu. Wytrzymał z Renem i Snokiem wytrzyma też z tym dupkiem. Odwrócił się do niego przodem.

- Chcesz tu zostać z tym studencikiem, podrywającym wszystkich na prawo i lewo. Kiedyś odda komuś cały utarg za byle głupotę. Bo jeśli tak to mogę w każdej chwili wyjść.

- To bar, a nie laboratorium chemiczne. Szybko znajdę kogoś kto się nada. A teraz ucisz się i wracaj do pracy, bo pomyślę, że mówiłeś poważnie i cię wyrzucę, Generale. - wykrzywił ustaw w drwiącym uśmiechu i wrócił na zaplecze. Hux oparł się o ladę zirytowany. Usłyszał zamieszanie i spojrzał na salę.

- Nie zapłacił! - krzyknął chłopak trzymając się za złamany nos i wskazując na uciekającego klienta. Rudowłosy zmrużył lekko oczy przeskakując przez ladę i dopadając do tamtego. Wykręcił mu rękę i trzepną jego głową o drewniany stolik. Tamten jęknął głucho.

- Chyba pan o czymś zapomniał - syknął Hux przytrzymując go za kark.

- J..ja...ja... Tak ja. zapomniałem. już... Już... - zaczął przeszukiwać kieszenie w panice i po chwili wyjął wszystkie pieniądze jakie miał na blat. Rudowłosy puścił go, a tematem uciekł. Student podszedł do niego. Armiatge spojrzał na jego nos unosząc lekko jego podbródek.

- Będziesz żył - mruknął wracając za kontuar.

- Nie wiem czy atak na klientów to dobry sposób na reklamę... - właściciel oparł się o framugę. Przyszedł słysząc zamieszanie. - Ale dostaniesz za to podwyżkę.

- Obejdzie się.

- Nie wiem, gdzie wcześniej pracowałeś, ale to nie jest odpowiedni moment na unoszenie się dumą. Chyba cię na to nie stać. Ale udam, że tego nie usłyszałem. Pomogę ci. Po prostu powtórz: „Dziękuję to bardzo miło z pana strony, nie zasłużyłem"

- Dziękuję – wypluł z siebie Hux opryskliwie. Tamten zaśmiał się kiwając głową.

- Zdaje się, że musi mi to wystarczyć. Nie stercz tak tylko schowaj pieniądze do kasy! -krzyknął na studenta. Rudowłosy skończył prace nad ranem i opadł na jedną z kanap. Spał w barze. Wynajęcie mieszkania znacznie nadszarpnęłoby jego i tak już niski budżet. Zresztą nawet gdyby miał pieniądze mogłoby się okazać, że w mieście nie ma wolnych mieszkań. Było przepełnione i niezbyt przyjazne obcym. A mimo tego, że Hux starał się desperacko wtopić w tłum każdy od razu wiedział, że nie pochodzi stąd. Przymknął oczy okrywając się kocem. Kiedy udało mu się umknąć Ruchowi Oporu nie zostało mu nic oprócz munduru, którego zachować nie mógł i blastera, który trzymał pod poduchą kanapy. Po raz drugi stracił wszystko. Pierwszy raz czuł się tak po zniszczeniu Starkillera. Projekt jego życia obrócił się w odpadki kosmiczne w zaledwie parę minut i znów to samo. Tylko teraz był poszukiwany, groził mu sąd i wyrok. A nawrócony Kylo Ren lata po galaktyce w najlepsze z Ruchem Oporu. Zacisnął ręce w pięści. Pierdolony zdrajca. Gdyby nie on mogliby teraz rządzić galaktyką, gdyby nie on... Rudowłosy zacisnął mocno powieki. Chciał sobie wmówić, że najbardziej oburza go i boli to, że rycerz zdradził Najwyższy Porządek, że zdradził to o co tyle walczyli. Ale to byłoby kłamstwo. Hux zacisnął zęby na ręku desperacko starając się nie zanieść się płaczem. Kylo Ren zdradził jego, a to bolało bardziej niż cokolwiek innego. Niż najgorsze upokorzenia, niż najgorsza porażka jakiej rudowłosy doznał w życiu. Armitage był w stanie zrobić dla tego pieprzonego dzieciaka wszystko... Od kiedy przestali rzucać się sobie do gardeł rudowłosy poczuł, że ma w kimś oparcie, że może... I jedyne o czym myślał opuszczając Finalizera to Kylo Ren. Nie mógł sobie wybaczyć jak bardzo się pomylił, jak łatwo dał się nabrać. Otarł policzki przecierając twarz. -Przestań myśleć.- szepnął do siebie. Kiedy po stracie Starkillera rozsypał się, Renowi udało się go złożyć. Teraz rycerz był Benem Solo, zdrajcą. A Hux znów się sypał. Znów się bał, znów nie miał pojęcia co się dzieje i co robić. I było jeszcze gorzej i jeszcze ciemniej niż kiedykolwiek wcześniej.

-Przestań myśleć! – warknął na siebie rudowłosy siadając szybko i kręcąc głową. Schował twarz w dłoniach. Podniósł ją szybko po paru minutach słysząc brzęk szkła o stolik. Właściciel stał obok z butelką alkoholu, a na stoliku stały dwie szklanki. Rudowłosy spojrzał na nie przelotnie nie patrząc na mężczyznę i odchrząknął cicho.

- Nie potrzebuje towarzystwa. – mruknął cicho.

- Nie pytałem, czy potrzebujesz. – wzruszył tamten ramionami nalewając. Wziął jedą szklankę i stuknął nią o drugą. Hux wziął ją do ręki powoli starając się, żeby nie wypadła i przyglądał się jej przez chwilę. – Na zdrowie, Generale. – Rudowłosy mruknął coś w odpowiedzi i wypił od razu całą szklankę. Na tym etapie mógł się już  się tylko zabić albo upić. Jak na razie wybierał to drugie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro