Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bezpieczeństwo

Otóż rozdział 😁 Mam nadzieję, że wam się spodoba. Sprawdzany trochę na szybko więc przepraszam jeśli są jakieś błędy. Nie wiem kiedy uda mi się napisać kolejny, ale mam nadzieję, że w najbliższym czasie.

Kylo patrzył na ekran tableta zaciskając na nim mocno palce. Od godziny Holonet huczał o złapaniu dwóch generałów Najwyższego Porządku. Generał Hux i Generał Pryde mieli zostać przetransportowani od siedziby nowego senatu, gdzie zostaną im odczytane wyroki. Pośród zapewnień o tym, że zbrodniarze zapłacą za swoje winy i spekulacji, kiedy i jak wyroki śmierci zostaną wykonane przewinęło się gdzieś zdjęcie Huxa w kajdankach magnetycznych. Ren przekrzywił lekko głowę. Hux nie wyglądał najlepiej. Szczerze mówiąc rycerz nigdy nie widział, żeby wyglądał tak źle. Zawsze uważają, że generałowi niezwykle do twarzy w magnetycznych kajdankach, ale teraz zdecydowanie nie było dobrze. Zablokował tablet przymykając oczy. Rey minęła jego kwaterę. Brunet podniósł się i dogonił ją. Spojrzała na niego zaskoczona. Zwykle nie rozmawiali, chyba że Luke postanowił ich do tego przymusić. Spojrzała na niego pytająco.

- Idziesz poćwiczyć?... - skinęła głową. - Mogę iść z tobą.? -nie protestowała. Szli w milczeniu i walczyli również w milczeniu aż Kylo się nie odezwał. - za nisko trzymasz rękę. - stwierdził.

-Co?...

- Za nisko trzymasz rękę, dlatego zawsze wygrywam. - spojrzała na niego zaskoczona poprawiając postawę.

- Nie wygrywasz zawsze. -mruknęła pod nosem atakując.

- Chciałbym polecieć z wami do senatu na odczytanie wyroku... Gdybyś zaproponowała na pewno by się zgodzili.

- Czemu chcesz tam lecieć...

- Chce... Zobaczyć Huxa - Kylo uznał kłamstwo za nieefektywne w tej sytuacji. Zresztą co mógłby powiedzieć ? Że chce podziwiać autorytet nowego senatu? Że ma ochotę na wycieczkę krajoznawczą?... - Rey przystanęła wyłączając miecz.

- Więc to prawda ?

- Co?

- To co mówią o tobie i Huxie?... - Kylo nie wiedział, że mówią. Właściwie nie był zaskoczony, ale wolałby, żeby nie mówili. Wolałby, żeby Rey nie wiedziała.

- To... Nie twoja sprawa...

- Po co innego chciałbyś go zobaczyć... Ben... - brunet spojrzał na nią ostro.

- Ile razy muszę powtarzać, że nie chce słyszeć tego imienia. Może po prostu... Chce zamknąć pewien rozdział w życiu. - prychnął- zresztą po co pytasz ?

-Z Ciekawości.

- Wolno ci być ciekawym?

- Co?

- Jedi chyba nie powinien być ciekawy.

- Nie wiem o czym mówisz.

-Nie ma emocji, jest spokój

Nie ma ignorancji

-Znam kodeks. - prychnęła.

- I wydaje ci się godny uwagi?

- Pewnie wolisz inny kodeks...

- Oba zakony i wszystkie ich zasady są tak samo przestarzałe. To kolejna twoja słabość. Próbujesz spełnić oczekiwania człowieka, który tkwi w przeszłości i nigdy jej nie opuści. Ograniczają cię archaiczne zasady...

- Te zasady istnieją, bo... - urwała. Brunet uniósł brew milcząc wymownie. -nie będę z tobą o tym dyskutować.

- Podyskutuj o tym z moim wujem. Każdy powinien mieć prawo podążania własną ścieżką mocy.

- Nie jeśli krzywdzi innych

- Zawsze będą tacy którzy będą krzywdzić innych.

- Na przykład ty -prychnęła

- Ludzie, których zabiłem nie mieli dla mnie znaczenia.

- Chciałbyś, żeby tak było, ale to nie prawda. Dlatego tak rozpaczliwie próbowałeś coś naprawić. Ale w półdrogi zorientowałeś się, że już na to za późno, że nie dasz rady. Przesłałeś zbyt wiele krwi. Musiałbyś... Zrobić coś naprawdę wielkiego, żeby zrównoważyć zło, które wyrządziłeś.

- Dzięki mnie zniszczyliście najwyższy porządek - syknął przez zaciśnięte gardło.

- Tak. I ja uważam, że to wystarczy. Ale ty chyba nie.... - Kylo nie był w stanie się odezwać. Odwrócił się i wrócił do środka. Zablokował drzwi swojego pokoju i usiedli na łóżku chowając twarz w dłoniach.

******

Wprowadzono ich na pokład promu. Dameron zachowywał się jak szczeniak, który dostał nowe zabawki. Rozmawiał zadowolony ze swoim dowództwem, kiedy inny przykuwali ich do siedzeń. Na pokład wszedł ktoś jeszcze. Wydał się Huxowi znajomy, ale rudowłosy nie miał pojęcia czemu. Dopiero kiedy wjechał za nim droid BB9 marudząc coś w swoim języku zorientował się kto to. Wyprostował się i Zerknął na Pryda. Starszy generał miał mocno zaciśnięte usta i wzorki wbity w nowoprzybyłego. Szpieg.

Pułkownik William Reninon. Pryde i Hux poświęcili ostatnie miesiące służby na poszukiwania skąd Ruch Oporu bierze tyle informacji. Pułkownik zawsze był obok. Żaden z nich nie wpadłby na to, żeby go podejrzewać. Kiedy się zorientowali było zdecydowanie za późno. Gdyby nie on Najwyższy Porządek być może miałby się dobrze do teraz. Dameron poderwał się z siedzenia, kiedy go zobaczył.

-Komandorze Dameron.

- Admirale -Hux skrzywił się nieznacznie. -co... Robi tu Kontrwywiad ?

- Przejmuje więźniów.

- Nie sądzę, żeby to...

- Czy prosiłem o pana opinie komandorze.? - pilot umilkł albo go zatkało. Hux właściwie to rozbawiło. Nawet jeśli Reninon zmienił strony to stylem dowodzenia bliżej było mu do najwyższego porządku.

- Nie. Jednak...

- Jeśli będę miał ochotę jej wysłuchać dowie się pan o tym pierwszy. A teraz proszę ustawić kurs na kwaterę główną... Nie BB-9 nie zatrzymamy się na Canto Bait. - droid zapiszczał naburmuszony jeżdżąc wokół niego - uspokój się, bo cię zezłomuje. -blondyn odskoczył, kiedy droid wyciągnął paralizator. - bez numerów. Idź posprawdzaj podzespoły.

- Zdrajca - syknął Pryde. Reninon rzucił na nich okiem.

- Generale Pryde, Generale Hux - droid ustawił się za nim i przedrzeźniał jego ton. Mężczyzna zamknął oczy zirytowany i tupnął na niego. Droid odjechał szybko. Blondyn pokręcił głową. - zdaje się, że jestem tu, aby przeczytać wam wasze prawa - uśmiechnął się rozbawiony. Pryde zacisnął zęby. - otóż. - usiadł obok jednego z nich pochylając się lekko. - Nie macie żadnych. Po odczytaniu wyroku zostaniecie przeniesieni do jakiejś przytulnej celi, a może do kolonii karnej na parę dni a potem straceni. To wszystko.

- Gdybym miał parę dni więcej zostałbyś dawno stracony.

- Ale nie miałeś Enric. Żaden z was nie miał paru dni więcej, a ja doskonale o tym wiedziałem. Lepiej zamiast rozpatrywać co by było, gdyby pomódl się do tego w co wierzysz i przygotuj się na śmierć.

- Ja już cię nie zabije. Ale ktoś na pewno w końcu cię znajdzie i przetrąci ci kark. - blondyn uśmiechnął się.

- Ryzyko zawodowe. - rozłożył ręce. - Wiedziałem w co się pakuje... Dameron - podniósł się - jesteś na służbie nie w klubie dyskusyjnym - wyłączył komunikator - startuj. Mamy być na miejscu za trzy godziny.

- Trzy... Z całym szacunkiem sir to nie jest możliwe...

- Podobno jesteś najlepszym pilotem w galaktyce. - usiadł na miejscu drugiego pilota.

-Tak, ale...

- Więc udowodnij.

Hux zwiesił lekko głowę i przymknął oczy. Nigdy nie lubił startów małymi promami. Zresztą sytuacja wcale mu nie pomagała. Reninon od początku swojej kariery w najwyższym Porządku był jego protegowanym. Zawsze uważał go za inteligentniejszego i rozważniejszego w porównaniu do innych idiotów którymi był otoczony. Nie wiedział jaka była jego relacja z Prydem, ale on traktował go podobnie jak Mitake, jeśli nie jak przyjaciela to na pewno nie jak zwykle podwładnego. Powinien był się zorientować. William parę razy dzielił się z nim wątpliwościami, Hux wiele razy mu przytakiwał. Ale dla niego były to tylko oczywistości z którymi musiał się pogodzić, jeśli chciał osiągnąć cel. Dla pułkownika najwyraźniej było to wtedy coś więcej. Rudowłosy poczuł się zmęczony. Właściwie mógłby teraz umrzeć. Może dobrze się stało, że został złapany. Pozostał nieruchomo. Pryde przyglądał mu się od paru minut. Odchrząknął cicho. Rudowłosy uchylił oczy i zwrócił głowę w jego stronę.

- Pamiętasz próbę rozbicia komórki rebeliantów na jednym z tych zielonych księżyców. Dowodziła wtedy Admirał Sloane... - Hux pokiwał głową. Był wtedy adiutantem Rae. Poznali się, kiedy Rae nadzorowała jedną z akcji razem z jego ojcem. Zabrała go po skończonej operacji na swojego niszczyciela jako adiutanta. Rudowłosy przeżył jej śmierć bardziej niż śmierć kogokolwiek innego w swoim życiu. Teraz ledwo ją pamiętał. Akcja, o której mówił Pryde była porażką. Hux sam został ranny. Długo potem stali w stacji naprawczej, żeby doprowadzić Niszczyciela do porządku. - Dwa dni po porażce, Rae wygłosiła przemówienie do Armii. Nie wiem czy bez tego co powiedziała mielibyśmy szansę w kolejnych bitwach. A właściwie po tej porażce mogłaby złożyć stanowisko i oddać kierownictwo komuś innemu.

-Mój ojciec na to liczył - powiedział cicho Hux. Pamiętał jak Brendol chodził wściekły dziwiąc się, że Rae na tak wielkiej porażce zbudowała jeden ze swoich największych sukcesów. Armitage wyprostował się biorąc oddech i odchylając lekko głowę. Lot się ustabilizował. Zerknął na Pryda, który już na niego nie patrzył. Być może gdyby nie dzieliło ich tyle lat nienawiści i wzajemnego podkładania sobie nóg Hux byłby w stanie mu podziękować. Otworzył usta, ale zamknął je szybko i spojrzał przed siebie.

- Bardzo zręcznie. - rzucił. Pryde nie powstrzymał uśmiechu.

- Zaczynałem w biurze bezpieczeństwa. Coś jeszcze pamiętam.

- Zawsze sądziłem, że mają wywoływać strach.

- Wielu tak sądzi. Ale to nie efektywne. Ludzie mówią najwięcej, kiedy czują się bezpieczni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro