Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Jego usta były miękkie i ciepłe jak wtedy w nocy w Busan. Prawdziwe. Wtedy i dziś. Takie same. I Tae-hyung czuł to całym sobą. Uwierzył w ich czułość. Autentyczność. Brakowało mu tego uczucia. Brakowało mu tej bezwarunkowej przynależności i akceptacji, które przemawiały w ich niemych gestach. Najbardziej.

— Ja też tęskniłem — szeptał między pocałunkami. — Bardzo — stękał za każdym razem, gdy JK masując mu uda, plecy i pośladki, zaciskał na nich palce.

JK objął jego twarz dłonią i przerwał na chwilę pocałunek. Spojrzał mu w oczy, jakby czekał na pozwolenie, a gdy zobaczył w jego oczach spokój, pogładził jego policzek palcami i ześlizgnął się nimi do guzików jego koszuli.

— Chcę cię, Tae — wyszeptał i znów sięgnął ustami po jego usta, tym razem wplatając palce drugiej ręki w jego włosy na tyle głowy i zaciskając je na nich zaborczo. — Pragnę, jak nikogo jeszcze nigdy wcześniej.

Szarpnął, odchylając jego głowę do tyłu i spłynął wargami po jego szyi, trącając po drodze nosem perełki, a potem odsłaniając każdy centymetr jego torsu, całował go i pieścił językiem. Tae-hyung odchylił się i wsparł na wyprostowanych rękach. Odchylił głowę do tyłu, jak mu przed chwilą nakazał. Nie mógł sobie odmówić tych pieszczot. Przymknął powieki i delektował się doznaniami. Powoli, bez pośpiechu pozwalał się rozpieszczać dotykiem, a jego ciężkie westchnienia wypełniały co chwilę pokój. Od czasu do czasu przełykał głośno suchość w ustach, a oddech zaczął go dławić i wiązł mu w gardle, gdy JK zawędrował ustami pod jego pępek. Spojrzał w dół, z trudem znosząc dotyk upragnionych ust JK'a na swoim ciele. Ten spojrzał w górę i uśmiechnął się nikczemnie. W jego oczach tliła się obietnica cielesnych doznań, jakich Tae-hyung nigdy nie zaznał z nikim innym. JK pogładził jego tętniącą erekcję przez materiał spodni i wyprostował się energicznie. Pocałował znów jego usta. Zachłannie. Nim zdążył wydobyć się z nich jakikolwiek dźwięk. Wplótł palce obu rąk w jego włosy i odgarnął mu je do tyłu, a cichy jego śmiech wypełnił przestrzeń zamykającą się wokół nich. Też pamiętał ten gest? — pytał sam siebie w myślach. Oczywiście, że tak. Tae-hyung pamiętał każdy szczegół jego ciała i każdy odruch. Każde westchnienie i każdy zwykły oddech. Iskierki w jego oczach, gdy się uśmiechał i wąską linię ust, gdy był z czegoś niezadowolony.

— Za tym tęskniłem najbardziej — mruknął JK, a następnie oplótł go ramionami wokół pasa. — Chodź do mnie — poprosił, nie odrywając ust od tych jego i ściągnął go ze stolika, sadowiąc na swoich kolanach.

Usiadł na podłodze i oparł plecy o sofę. Wpasował go w siebie szczelnie i opuszkami palców strącił mu z ramion koszulę. Pogładził ramiona z uwielbieniem. Patrzył na niego jak na skarb i dosłownie adorował każdym dotknięciem.

— Jeszcze nigdy przy nikim nie czułem się w ten sposób — wyznał, spoglądając mu w oczy. — Kocham cię, Tae.

Tae-hyung objął jego twarz dłońmi. Przyciągnął go do siebie, spragniony. Serce pędziło mu w piersi jak szalone, a w myślach panował chaos. Nie wierzył we własne szczęście.

— Ja też cię kocham, JK — wyszeptał zdławionym głosem i pocałował jego usta zachłannie.

Po chwili podniósł się i jemu nakazał to samo, ciągnąc go w górę za nadgarstki. Popchnął w stronę sypialni, wciąż całując niecierpliwie.

Nim do niej dotarli, zdążył jedynie rozpiąć mu bluzę i zrzucić ją z jego ramion, a kiedy opadli na materac, wspiął się na niego i zawisł nad nim zupełnie tak samo, jak wtedy w hotelu w Busan, gdy był pijany. Dłonią pogładził jego tors z uwielbieniem.

— Dlaczego tak wyglądasz? — poskarżył się żartobliwie. — Przecież nie wyjdziemy przez ciebie z łóżka przez tydzień.

JK się zaśmiał cicho.

— Nie wychodźmy z niego w ogóle — zaproponował.

Tae-hyung spojrzał mu w oczy i chwilę milczał. Jego spojrzenie stało się jakby puste, uśmiech zbladł i zniknął. Pogładził jego policzek dłonią, a kciukiem uchylone usta. JK poczuł lęk. Zapowiadało się na coś poważnego. Atmosfera nagle zgęstniała i zawisła nad nimi niczym gradowa chmura.

— Mówiłeś, że chcesz być numerem jeden dla swojego partnera — wyszeptał Tae-hyung. — Nie zawsze będę mógł tego dowieść, ale...

— Wiem, Tae, dojrzałem do tego, naprawdę, zaufaj mi — zapewniał JK.

Nie miał ochoty tłumaczyć tego teraz. Teraz marzył o nagim Tae-hyungu i fizycznej satysfakcji, jaką chciał mu zaserwować. Chwycił go za nadgarstek i pocałował wnętrze jego dłoni.

Tae-hyung położył mu palec na ustach.

— Ćśśśś nie skończyłem — upomniał surowo.

JK zamilkł i zastygł w bezruchu, patrząc mu w oczy. W poświecie ciepłego światła lampki, wkradającego się przez szklaną ścianę, błyszczały bursztynem. Nie widział go takiego jeszcze nigdy, był tego pewien. Znów był tym stanowczym facetem, którego poznał pijanego w hotelowym łóżku w Busan. Tym razem jednak z tą różnicą, że był trzeźwy i śmiertelnie poważny, a jego twarda erekcja wbijała mu się w podbrzusze.

Tae-hyung spojrzał na jego usta pożądliwie.

— W tym łóżku jesteś jedyny JK — wyszeptał sugestywnie i trącił jego wargi swoimi.

JK automatycznie pogładził jego uda i pomasował pośladki. To był ten Tae-hyung, którego pragnął.

Tae-hyung rozpłynął się pod naporem jego dotyku. Zatracił się w tym, co czuł i przestał kontrolować. Przymknął powieki.

— Najważniejszy — zapewnił, znów całując miękko. Zaborczo.

Sięgnął ręką w dół i obaj usłyszeli brzęknięcie sprzączki jego paska.

— A ja jestem cały twój — stęknął drżącym od podniecenia głosem. — Zapamiętaj. Tylko twój. Tutaj, na zawsze.

🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓🍓

Kochani, dziś króciutko, ale przecież nie mogłam tej sceny tak zostawić ;)

Tylko tyle i aż tyle.

Jutro będzie wesoło :D a po jutrze mam nadzieję, że się wzruszycie ;)

Stuknęły nam 3k wyświetleń! Dziękuję!

Do jutra!

Sev.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro