Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

³⁰ - ᴊᴜꜱᴛ ʙᴇᴄᴀᴜꜱᴇ ɪ ᴅᴏɴ'ᴛ ʀᴇᴀᴄᴛ, ᴅᴏᴇꜱɴ'ᴛ ᴍᴇᴀɴ ɪ ᴅɪᴅɴ'ᴛ ɴᴏᴛɪᴄᴇ

↷ 슬픔은 영원 할 것이

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


Zdecydowali się porozmawiać o wszystkim w domu Yuty.

Nie mogli tego odwlekać w nieskończoność, a było kilka tematów, które wymagały przedyskutowania. 

Na przykład to, dlaczego sytuacja na przystanku była niezwykle niezręczna?

Dlaczego Yuta uciekał przed nim i wyglądał, jakby nie chciał go widzieć, uciekając wzrokiem na wszelkie, możliwe sposoby?

Byle tylko na niego nie spojrzeć.

Nie wie dlaczego, ale zabolało go to, że nie był wobec niego szczery.

Myślał, że do tej pory poznali się na tyle dobrze, by czuć się komfortowo w swoim towarzystwie i trzymanie tajemnic przed drugim z nich nie było raczej konieczne.

— Czy teraz możesz powiedzieć mi, co się z tobą dzieje? — Spytał Sicheng, gdy siedzieli w altance młodszego, pijąc gorącą czekoladę z piankami, tym samym przerywając trwającą od kilku minut niezręczną ciszę.

— Nic się ze mną nie dzieje, łapie mnie chyba przeziębienie — Odpowiedział obojętnie, zupełnie jakby to, co zarzucał mu chińczyka nigdy nie było prawdą.

— Nie masz żadnych objawów przeziębienia; raz w życiu widziałem u ciebie czerwone policzki od zimna i tyle. Zero kataru

Oczywiście wiedział, że nie było to spowodowane pogodą, miał w końcu wykształcenie wyższe i potrafił wypatrzeć rzeczy zbyt oczywiste dla przeciętnego oka.

Poza tym, on kiedyś też chodził na randki i zauroczenia (oraz ich skutki) nigdy nie były mu obce.

Pamiętał, jak był w wieku Japończyka i też kochał się w starszej od siebie koleżance, która go ignorowała na każdym kroku i odrzucała.

Jieun wciąż była kimś wyjątkowym dla niego, mimo tego, iż ostatni raz widzieli się dwa lata temu.

Dała mu szansę, gdy się wycofał i przygotowywał do wyjazdu do swojego rodzinnego miasta w Chinach, kiedy myślał, że cała nadzieja przepadła.

— Ten na mnie nakichał, jak siedzieliśmy na zajęciach. Mogę zarażać, nie radzę zbyt blisko podchodzić

— Johnny by mi powiedział, gdyby jego rozkapryszony dzieciak był chory, ale daje dodatkowe dziesięć punktów za improwizację — Parsknął śmiechem, odstawiając swój kubek na stoliku za nimi — Nie mógłbyś mnie zarazić w jakikolwiek sposób. No chyba, że mówisz o tym...

Uśmiechnął się do niego, po czym przysunął nieco bliżej, przytulając go.

— Co... co... co ty... ro... ro... robisz? — Zapytał zdziwiony, mrugając oczami,  nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnego słowa bez zająknięcia.

Nie mógł się skupić, będąc tak blisko niego, czuł narastającą w nim panikę.

To wszystko było dla niego nowe, niecodzienne i nie chciał powiedzieć czegoś, co mogłoby zabrzmieć dwuznacznie lub źle.

On nie czuł nigdy tego, co czuł przy Dongu.

Każdy uśmiech, spojrzenie w oczy czy też muśnięcie dłoni  - brzmiały inaczej, niż przy innych.

Z Hanse mógł nawet pójść do kina, trzymając się za ręce i nie czuć nic, oprócz czystych przyjacielskich uczuć?

Dlaczego z Sichengiem było inaczej?

— Mówiłeś, że możesz mnie zarazić przeziębieniem — Odparł wesoło — Co nie jest możliwe, dopóki nie będziesz ze mną jak najbliżej się da

— Mógłbyś mnie puścić? Czuję się dziwnie, będąc w tej pozycji...

— A jak się czujesz? — Pyta, spełniając jego prośbę, wracając na swoje miejsce, jednak w dalszym stopniu próbując od niego wyciągnąć coś więcej, niż jąkanie i rumieńce.

Nakamoto marszczy brwi, wzdychając głośno.

Jak ma mu odpowiedzieć, skoro nawet nie wie?

Ma kłamać i wyjść z twarzą, czy mówić prawdę i wyjść na typowego nastolatka z burzą szalejących hormonów?

— Opowiedz mi proszę, co stało się po meczu, co powiedział ci ten chłopak, że mnie unikasz? — Dodał — Yuta, ja się martwię o ciebie

— Nie wyśmiejesz mnie?

— Nie mam takich intencji — Zapewnił, zachęcając go kiwnięciem głowy —  Będę poważny i wysłucham uważnie tego, co masz mi do powiedzenia

Nadszedł ten moment, którego się bał najbardziej.

Musi opowiedzieć o zajściu, gdzie pozwolił zwyciężyć swoim emocjom, tak skrzętnie przez niego ukrywanym.

Nikt, oprócz Chittaphona nie wiedział tego, co bolało go najbardziej.

— Hyunho powiedział, że "puszczam" się z tobą za dobre oceny, żeby rodzice nie wyrzucili mnie z domu — Powiedział cicho, jednak nie na tyle, by chińczyk go nie usłyszał — Widział, jak kilka razy odwiozłeś mnie do domu i zaczął rozpowiadać w swojej szkole, że mam sponsora, dlatego stać mnie na markowe ciuchy

— I dlatego się na niego rzuciłeś?

— Nie, to nie dlatego. On.... on wtedy na meczu, szepnął mi do ucha, że nie jest zdziwiony, że moi rodzice są wiecznie w podróży, skoro ich syn jest zerem, bzykającym się  z byle kim.

— Och Yuta, dlaczego mi nie powiedziałeś? — Pokręcił głową z niedowierzaniem — To nie jest powód do wstydu...

— Hyunho zasugerował mi, że bycie ze mną na chwilę i to za opłatą, jest lepsze, niż związek z kimś tak "użytym". Nie chciałem, żebyś to słyszał...

Teraz to on wykonuje pierwszy krok i przytula się do Wina, kurczowo trzymając jego swetra.

Nie jest w stanie spojrzeć mu oczy, boi się jego reakcji.

— Nawet nie wiem, jak mam wyrazić swoją wściekłość na tego... na tego gówniarza i jego szczeniackie zachowanie — Mówi, nie kontrolując słów, które wydobywały się z jego ust.

Dłonie same zaciskają mu się w pięści.

— W porządku, Chi połamał mu rękę i podbił oko — Zapewnił — Nie na marne dostaliśmy zawieszenie, potrafię się obronić, gdy jestem atakowany

— Przed nikim nie musisz się bronić i udowadniać, że napędzanie kłamstwa popłaca — Kładzie swoją dłoń na jego plecach, uśmiechając się na myśl o tym, jak śmiesznie może wyglądać to dla kogoś z boku, nie znającego kontekstu sytuacji — Jeśli ty i ja wiemy, że nie łączą nas żadne seksualne relacje, to po co zaprzątać sobie głowę udowadnianiem obcej osobie, że jej złośliwość to kłamstwo?

— Bo ja cię chyba lubię i zwyczajnie nie chciałem, by do ciebie te plotki dotarły — Mówi niepewnym tonem.

— Nawet, jeśli to, co mamrotał ten imbecyl jest prawdą... To ja nie będę traktował cię inaczej, niż do tej pory

— 약속?*

— Obiecuje — Mówi cicho, uśmiechając się lekko, co japończyk odwzajemnia, czując się w końcu bezpiecznie i przede wszystkim spokojnie.



『*약속  ⠈ܼ⊹⢀ obietnica














Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro