Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

²⁸ - ᴅᴀy ᴏʀ ɴɪɢʜᴛ, ɪ'ᴍ ᴊᴜꜱᴛ ꜱᴩɪɴɴɪɴɢ ᴀʀᴏᴜɴᴅ ɪɴ ᴛʜᴇ ꜱᴀᴍᴇ ᴩʟᴀᴄᴇ

↷ 슬픔은 영원 할 것이다

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───



— Co tam się mogło między nimi wydarzyć?

Po tym, jak zdążyli odciągnąć Yute i Tena od chłopców z przeciwnej drużyny, na miejsce zaraz przybiegł sędzia oraz trenerzy.

Zrobiło się z tego straszne zamieszanie – nikt nie chciał powiedzieć co się stało, a z ust każdego nastolatka wypływały coraz to barwniejsze przekleństwa i groźby.

Pierwszy raz widział, żeby Yuta był aż tak agresywny i zły.

Jakby nie był sobą.

To nie był ten sam chłopak, który opowiadał mu nieśmieszne żarty, dostając za chwilę załamania na widok kolejnego zadania domowego.

Ten Nakamoto był jak zły brat bliźniak celowo ukrywany w domu, by nie narobił zbyt dużego kłopotu.

Po głośnej reprymendzie od sędziego i wykluczeniu z meczu mogli w końcu wrócić do siebie.

Johnny odwiózł Chittaphona, który był cały czerwony na twarzy i wymachiwał intensywnie rękoma w stronę nieco wyższego od niego blondyna z kolczykiem w wardze.

Miał podbite oko i ślad paznokci na policzku.

Japończyk z kolei nie chciał nawet patrzeć w stronę Donga.

Burknął krótkie – „wracam taksówką", po czym wybiegł z budynku.

Przez całą noc nie mógł się do niego dodzwonić, zostawiając tonę wiadomości głosowych z prośbą o kontakt.

Martwił się o niego.

Nie zmrużył oka do czwartej nad ranem, czekając na jakikolwiek znak z jego strony, jednak na próżno.

— Nie mam pojęcia, Ten nic mi nie chce powiedzieć

Seo jak tylko wrócił od swojego chłopaka, zaparzył im herbaty i zrobił śniadanie, by mogli spokojnie o wszystkim podyskutować.

Win nie ruszył swojej porcji jedzenia, myślami wciąż wracając do wczorajszego dnia.

— No ale nie mogli się pobić z nudów, Johnatan — Westchnął, patrząc tępo w talerz z jedzeniem — Oni doskonale wiedzą, o co poszło

— Ale tego nie powiedzą — Odpowiedział

— Co ci dokładnie powiedział twój chłoptaś?

— Że nie jest to nic specjalnego i zatargi między drużynami się często zdarzają — Wzruszył ramionami, kończąc jeść swojego tosta, po chwili zabierając się za tego na talerzu chińczyka.

Kiwnął głową, pozwalając mu jeść.

Miał teraz o wiele ważniejsze rzeczy do roboty, niż przesolone tosty z awokado.

— Ale to nie wyglądało jak zwykłe porachunki między drużynami — Skomentował nieco złośliwym tonem, za co zganił się natychmiast w myślach — Zresztą co ja się tym tak przejmuje? To tylko bójka moich uczniów, nic więcej


— Co powiedziałeś Johnny'emu?

Spał aż do południa.

Bolała go głowa i żebra, o nosie szczęce nie wspominając.

Wczorajsze zdarzenie wymsknęło się spod kontroli.

Można by powiedzieć, że nieco poniosły go nerwy.

Niezbyt dobrze pamiętał ostatnie wydarzenia, rządziła nim wtedy adrenalina i rządza zemsty.

Nie myślał zbyt racjonalnie.

Pamiętał zaniepokojone spojrzenie Sichenga, gdy chciał do niego podejść, pytając co się stało.

Odrzucił go wtedy, niemal wybiegając ze szkoły.

To poniekąd przez niego zaczął się szarpać już na boisku.

Na razie wolał z nim nie rozmawiać.

Jego przyjaciel przyszedł do niego godzinę temu, przynosząc torbę z rzeczami i butelkę wina, do której domówili sobie burgery z dobrze samego fast foodu.

Z kieliszkiem w jednej ręce i burgerem w drugiej siedzieli na kanapie w salonie, gdzie leciała powtórka teorii wielkiego podrywu.

Oglądali ten odcinek po raz czwarty; za każdym razem nie na trzeźwo.

— Że to typowa szkolna bójka i ma się nie martwić — Odpowiedział, biorąc łyk wina.

Jego rodzice mieli wrócić dopiero za dwa tygodnie, więc mieli jeszcze dom dla siebie, co akurat w zaistniałej sytuacji mu odpowiadało.

— Bardzo dobrze, Ten.
Niech myślą, że wiedzą o co
poszło

— Ale jak ten szmaciarz mógł ci to powiedzieć? Prędzej ja bym się spodziewał czegoś takiego, bo nie ukrywajmy; mój chłopak jest nieco starszy ode mnie

Pokiwał głową i zajął się jedzeniem swojego burgera.

Znał kapitana przeciwnej drużyny i wiedział, jaki dupek z niego jest.

By wygrać dopuści się niemal wszystkiego, ważne tylko aby jego drużyna odniosła zwycięstwo.

Miał na niego nie reagować, tylko robić swoje.

Taki był plan, który na początku mu się udał, nie powie, że nie.

Dopiero jak usłyszał za czwartym razem obelgę pod swoim adresem, coś w nim pękło i puściły mu nerwy.

— Jestem ciekawy, co o tym wszystkim myśli Sicheng — Powiedział po kilku minutach ciszy, zabierając się za jedzenie zimnych już frytek.

Oglądali scenę w której Penny dała Sheldonowi serwetke z autografem jego ulubionego aktora na urodziny.

Nakamoto widział siebie w sytuacji, gdzie lekko zaskoczony Sheldon nie wie co ma powiedzieć i tylko stoi bez ruchu, przetwarzając powoli informację.

— Możesz do niego zadzwonić, jak tylko masz na to ochotę. Dzwonił do ciebie niemal całą noc, należy mu się wytłumaczenie

— Nie mogę mu nic powiedzieć. To przez niego się pobiłem, poza tym jestem jestem zawieszony na cztery dni i będę siedział w domu

— My jesteśmy zawieszeni na cztery dni, japońska wisienko — Poprawił go, napełniając ich kieliszki resztą wina, odstawiając pustą butelkę na podłogę tuż obok stolika — Przypominam, że ja też się biłem, chociaż nie musiałem

— Do końca życia będziesz mi to wypominał?

Chittaphon momentami zachowywał się jak istny potwór rodem z piekła, którego trzeba było spryskać lysolem by sobie poszedł i go nie zadręczał.

— Może tak, może nie

Uśmiechnął się cwaniacko, jak gdyby nic kładąc swoje stopy na kolanach Yuty, który z niesmakiem chciał się od niego odsunąć, jego wciąż bolały go żebra i nie był w stanie.

Zamiast tego rzucał mały kawałkami frytek w stronę Tena, który nie mając żadnej amunicji przy sobie zaczął go pluć





















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro