Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

¹⁸ - ᴄᴏɴꜱᴛᴀɴᴛʟy ᴛᴀʟᴋɪɴɢ ɪꜱɴ'ᴛ ɴᴇᴄᴇꜱꜱᴀʀɪʟy ᴄᴏᴍᴍᴜɴɪᴄᴀᴛɪɴɢ

↷ 슬픔은 영원 할 것이다

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

—  Czy my możemy wejść do środka?

Yuta nie przewidział tego, że pogoda może go wykiwać.

Był pewny, że tego dnia będzie słonecznie i ciepło, a tak naprawdę było pochmurno i wiecznie wiało.

Przestępując z nogi na nogę spojrzał wyczekująco na nauczyciela, który powoli rozdawałam im bilety do muzeum, ignorując nieco piskliwe komentarze japończyka, który trzymał za ramię swojego przyjaciela zbyt długo przez co i on zaczął marudzić.

— Jak rozdam bilety i omówię z wami regulamin — Odpowiedział spokojnym tonem, poprawiając okulary na nosie.

Musiał przyznać, że Sicheng wyglądał
dobrze w kremowym golfie i ciemnych spodniach.

Pasował mu ten outfit, zaś nerdowskie okulary dodawały mu trochę uroku.

Jak typowy nauczyciel historii.

— Przestań się ślinić — Usłyszał przy uchu szept Tena, za co kopnął go w piszczel.

W efekcie czego zaczął głośno krzyczeć, ewidentnie dramatyzując.

— Yuta, Chittaphon proszę podejść do mnie tutaj, do przodu. Macie nie gadać między sobą, tylko skupić się na lekcji interaktywnej w plenerze

— Nienawidzę cię, ty azjatycka podróbko Jasona Derulo — Burknął zirytowany, ciągnąc go za sobą do przodu, trącając przypadkowo kilka dziewczyn łokciem, które stały obok.


Po przesłuchaniu długiego, jak ilość ocen niedostatecznych w dzienniku Chittaphona monologu, który Sicheng
powtarzał dwa razy, z czego przynajmniej jeden dedykował jemu, chciał sobie usiąść.

Było mu zimno, bolała go głowa i był głodny.

Nie dane mu było zjeść spokojnie śniadania przez Tena, który dzwonił do niego już z samego rana.

Był skazany na towarzystwo tajlandczyka, który robił zdjęcia wszystkiemu co było dotknięte pędzlem i miało na sobie ślady farby oraz nauczyciela historii sztuki, który uparł się, że będzie ich pilnował, nie chcąc, by się zgubili.

— Zrobi nam pan zdjęcie przy tej rzeźbie?

— Zrobię, tylko się ustawcie — Odpowiedział, biorąc od chłopaka telefon i włączając w nim telefon.

Nakamoto nie bardzo widział się w roli modela, pozującego przy dużym metalowym słupie.

Nie miał pięciu lat i takie atrakcje nie ciekawiły go.

W głowie obmyślał taktykę na najnowszy mecz koszykówki, który miał odbyć się w przyszłym tygodniu.

— Uśmiechnij się pajacu, bo nie będę miał co wrzucić na instagram — Fuknął do niego przyjaciel, szczypiąc go w łokieć.

Niechętnie, wykrzywił się w sztucznym uśmiechu, zmieniając co kilka sekund pozy.

Mógł uciąc sobie rękę, że sposób dziesiątek zdjęć, chłopak wybierze tylko dwa, ówcześnie przerabiając je w photoshopie.

— No właśnie Yuta, pokaż nam swój piękny uśmiech — Zachęcał go Dong, samemu szeroko się uśmiechając.

— Teraz wy zróbcie sobie zdjęcia, to będzie świetny pomysł — Zaproponował japończyk, odsuwając się trochę na bok.

— Teraz Ten zrobi nam zdjęcie — Oznajmił Sicheng, ciągnąc go za rękę bliżej rzeźby i ustawiając się tuż obok niego. — Będziemy mieli co na lekcjach omawiać, gdy nadejdzie temat rzadkich okazów

— Bardzo to śmieszne, naprawdę się uśmiałem

— Teraz się uśmiechaj i wyglądaj na szczęśliwego — Powiedział mu cicho, kładąc dłoń na jego talii.

Dobrze, że Chittaphon dostał telefon od swojego faceta, bo jakby musiał jeszcze przez chwilę pozować do zdjęć w towarzystwie pana Donga, to jego policzki wybuchły by chyba z przegrzania.

— Jako, iż nie chce ci się robić kompletnie nic, oprócz narzekania na wszystko — Zaczął, gdy ich spojrzenia się spotkały — To może pójdziemy na kawę? Reszta uczniów szwęda się gdzieś po korytarzach, albo palą papierosy za parkingiem

Musiał się nad tym chwilę zastanowić.

Chciał marnować swoje trzy godziny siedzenia w ciepłym pomieszczeniu, słuchając o obrazach, czy może jednak wolał towarzystwo Winwina, który do niedawna prędzej rzuciłby w niego słownikiem, niż zaprosił na kawę.

Z drugiej zaś strony siedząc na tyłku i  odpowiadając sporadycznie na pytania oraz kiwając głową zaoszczędzi swoją energię, którą wykorzysta na meczu.

Pozostawał jeszcze Ten i jego kwestia romansowania przez telefon ze swoim starszym chłopakiem.

Mógłby na niego poczekać, tak jak robią to prawdziwi przyjaciele.

Jednak za bicie, kopanie i gryzienie, których dokonał dzisiaj, nie zamierza chodzić i go szukać.

— Mogę pójść, tylko że na to smoothie, co ostatnio — Przytaknął, zabierając z podłogi plecak należący do swojego przyjaciela — Jakoś tak zaczęło mi smakować

















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro