¹⁸ - ᴄᴏɴꜱᴛᴀɴᴛʟy ᴛᴀʟᴋɪɴɢ ɪꜱɴ'ᴛ ɴᴇᴄᴇꜱꜱᴀʀɪʟy ᴄᴏᴍᴍᴜɴɪᴄᴀᴛɪɴɢ
↷ 슬픔은 영원 할 것이다
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
— Czy my możemy wejść do środka?
Yuta nie przewidział tego, że pogoda może go wykiwać.
Był pewny, że tego dnia będzie słonecznie i ciepło, a tak naprawdę było pochmurno i wiecznie wiało.
Przestępując z nogi na nogę spojrzał wyczekująco na nauczyciela, który powoli rozdawałam im bilety do muzeum, ignorując nieco piskliwe komentarze japończyka, który trzymał za ramię swojego przyjaciela zbyt długo przez co i on zaczął marudzić.
— Jak rozdam bilety i omówię z wami regulamin — Odpowiedział spokojnym tonem, poprawiając okulary na nosie.
Musiał przyznać, że Sicheng wyglądał
dobrze w kremowym golfie i ciemnych spodniach.
Pasował mu ten outfit, zaś nerdowskie okulary dodawały mu trochę uroku.
Jak typowy nauczyciel historii.
— Przestań się ślinić — Usłyszał przy uchu szept Tena, za co kopnął go w piszczel.
W efekcie czego zaczął głośno krzyczeć, ewidentnie dramatyzując.
— Yuta, Chittaphon proszę podejść do mnie tutaj, do przodu. Macie nie gadać między sobą, tylko skupić się na lekcji interaktywnej w plenerze
— Nienawidzę cię, ty azjatycka podróbko Jasona Derulo — Burknął zirytowany, ciągnąc go za sobą do przodu, trącając przypadkowo kilka dziewczyn łokciem, które stały obok.
Po przesłuchaniu długiego, jak ilość ocen niedostatecznych w dzienniku Chittaphona monologu, który Sicheng
powtarzał dwa razy, z czego przynajmniej jeden dedykował jemu, chciał sobie usiąść.
Było mu zimno, bolała go głowa i był głodny.
Nie dane mu było zjeść spokojnie śniadania przez Tena, który dzwonił do niego już z samego rana.
Był skazany na towarzystwo tajlandczyka, który robił zdjęcia wszystkiemu co było dotknięte pędzlem i miało na sobie ślady farby oraz nauczyciela historii sztuki, który uparł się, że będzie ich pilnował, nie chcąc, by się zgubili.
— Zrobi nam pan zdjęcie przy tej rzeźbie?
— Zrobię, tylko się ustawcie — Odpowiedział, biorąc od chłopaka telefon i włączając w nim telefon.
Nakamoto nie bardzo widział się w roli modela, pozującego przy dużym metalowym słupie.
Nie miał pięciu lat i takie atrakcje nie ciekawiły go.
W głowie obmyślał taktykę na najnowszy mecz koszykówki, który miał odbyć się w przyszłym tygodniu.
— Uśmiechnij się pajacu, bo nie będę miał co wrzucić na instagram — Fuknął do niego przyjaciel, szczypiąc go w łokieć.
Niechętnie, wykrzywił się w sztucznym uśmiechu, zmieniając co kilka sekund pozy.
Mógł uciąc sobie rękę, że sposób dziesiątek zdjęć, chłopak wybierze tylko dwa, ówcześnie przerabiając je w photoshopie.
— No właśnie Yuta, pokaż nam swój piękny uśmiech — Zachęcał go Dong, samemu szeroko się uśmiechając.
— Teraz wy zróbcie sobie zdjęcia, to będzie świetny pomysł — Zaproponował japończyk, odsuwając się trochę na bok.
— Teraz Ten zrobi nam zdjęcie — Oznajmił Sicheng, ciągnąc go za rękę bliżej rzeźby i ustawiając się tuż obok niego. — Będziemy mieli co na lekcjach omawiać, gdy nadejdzie temat rzadkich okazów
— Bardzo to śmieszne, naprawdę się uśmiałem
— Teraz się uśmiechaj i wyglądaj na szczęśliwego — Powiedział mu cicho, kładąc dłoń na jego talii.
Dobrze, że Chittaphon dostał telefon od swojego faceta, bo jakby musiał jeszcze przez chwilę pozować do zdjęć w towarzystwie pana Donga, to jego policzki wybuchły by chyba z przegrzania.
— Jako, iż nie chce ci się robić kompletnie nic, oprócz narzekania na wszystko — Zaczął, gdy ich spojrzenia się spotkały — To może pójdziemy na kawę? Reszta uczniów szwęda się gdzieś po korytarzach, albo palą papierosy za parkingiem
Musiał się nad tym chwilę zastanowić.
Chciał marnować swoje trzy godziny siedzenia w ciepłym pomieszczeniu, słuchając o obrazach, czy może jednak wolał towarzystwo Winwina, który do niedawna prędzej rzuciłby w niego słownikiem, niż zaprosił na kawę.
Z drugiej zaś strony siedząc na tyłku i odpowiadając sporadycznie na pytania oraz kiwając głową zaoszczędzi swoją energię, którą wykorzysta na meczu.
Pozostawał jeszcze Ten i jego kwestia romansowania przez telefon ze swoim starszym chłopakiem.
Mógłby na niego poczekać, tak jak robią to prawdziwi przyjaciele.
Jednak za bicie, kopanie i gryzienie, których dokonał dzisiaj, nie zamierza chodzić i go szukać.
— Mogę pójść, tylko że na to smoothie, co ostatnio — Przytaknął, zabierając z podłogi plecak należący do swojego przyjaciela — Jakoś tak zaczęło mi smakować
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro